Reklama

Technologie

Defence24Day: Chcemy drony FPV, ale ich nie kupimy

drony, fpv, defence24 days
Uczestnicy panelu Powietrzne Technologie Bezzałogowe.
Autor. Defence24.pl

Polscy wojskowi uważają minidrony bojowe za potrzebne jednak nie planuje na razie ich wprowadzania na uzbrojenie polskiego wojska oraz uruchomienia produkcji w kraju. Nie ma też planów drastycznego zwiększenia w Siłach Zbrojnych RP ilości operatorów miniaturowych bezzałogowych statków powietrznych. Takie są główne wnioski z dyskusji, która odbyła się na temat dronów podczas konferencji Defence24Day.

Jeden z ostatnich panelów dyskusyjnych w czasie konferencji Defence24Day (zorganizowanej w Warszawie w dniach 6-7 maja 2024 roku) dotyczył „powietrznych technologii bezzałogowych”. Cieszył się on dużym zainteresowaniem i nie dlatego że do dyskusji zostali zaproszeniu sławni politycy i generałowie, ale ponieważ o dronach rozmawiali ludzie, którzy je produkują, kupują oraz wykorzystują – w tym również w działaniach bojowych. Jak się bowiem okazało na sali siedzieli specjaliści którzy szkolili ukraińskich operatorów systemów bezzałogowych, jak również ci, którzy walczyli z Rosjanami u boku Ukraińców.

Dyskusja była o tyle trudna, że oficjalnie wszyscy są zgodni, co do potrzeby wprowadzania jak największej ilości dronów do polskiej armii. I takie samo zdanie reprezentowali uczestnicy panelu. A byli wśród nich: płk Łukasz Andrzejewski-Popow Radca Generalny Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego ds. Sił Powietrznych, były dowódca i twórca 12. Bazy Bezzałogowych Statków Powietrznych (BSP), który jako ekspert zajmuje się analizą użycia bezzałogowych systemów powietrznych we współczesnych konfliktach, płk Mariusz Żokowski z Szefostwa Badań i Rozwoju Agencji Uzbrojenia, płk Tomasz Artemiak Szef Zarządu Operacyjnego T-3, Dowództwo Wojsk Obrony Terytorialnej oraz Jarosław Czajka - Dyrektor Programów Systemów Bezzałogowych w Grupie WB.

Autor. Defence24.pl

Ta zgodność jak się okazuje nie przekłada się jednak na konkretne plany i zamówienia. Polskie siły zbrojne kupują więc praktycznie takie same, bezzałogowe statki powietrzne jak przed wojną na Ukrainie z tą jedynie różnicą, że w większej ilości. Dlatego punktem wyjścia do dyskusji stała się różnica w ilości zadań, jakie drony wykonują i mają wykonywać w Polsce, oraz jakie drony wykonują i będą wykonywały na Ukrainie w walce z Rosjanami.

Reklama

By to udowodnić, w prezentacji przed panelem, moderator – Maksymilian Dura pokazał, korzystając z ukraińskich nagrań frontowych, że Ukraińcy realizują nie tylko te zadania jakie mogą wykonywać drony posiadane przez Polskę: rozpoznawcze (wylizingowane MQ-9A Reaper stacjonujące w Mińsku Mazowieckim, TB-2 Bayraktar stacjonujące w 12 Bazie BSP w Mirosławcu oraz mniejsze bezzałogowce: FlyEye, Orbiter, Skan Eagle i Backjack), bojowe (TB2 Bayraktar) i kamikaze (Warmate i Gladius), ale również takie misje jak:

  • wielokrotne, aż do skutku, ataki na dobrze opancerzone pojazdy (np. czołgi);
  • ataki na lekko opancerzone pojazdy wojskowe i samochody (np. ciężarówki, cysterny, autobusy, samochody osobowe), quady, motocykle itd.;
  • „dobijanie” uszkodzonych pojazdów w jak najtańszy sposób (np. wrzucając do ich wnętrza granaty), tak żeby te pojazdy eksplodowały lub się spaliły;
  • ataki na grupy i nawet na pojedynczych żołnierzy;
  • ataki na stanowiska ogniowe artylerii i broni strzeleckiej;
  • uderzenia we wnętrza schronów i domów, gdzie ukrywają się rosyjscy żołnierze;
  • ataki na systemy antenowe instalowane na wieżach i budynkach;
  • zwalczanie dronów lądowych;
  • niszczenie nawet niewielkich składów amunicji;
  • dostarczanie małych ładunków (np. opatrunków lub amunicji);
  • podnoszenia małych ładunków (np. radiostacji przeciwnika);
  • minowanie wykorzystywanych przez Rosjan dróg komunikacyjnych;
  • asekurowanie ataków, gdyby pierwsze uderzenie nie przyniosło efektu;
  • rozminowywanie terenu i akwenów wodnych;
  • zwalczanie innych dronów powietrznych;
  • osłona „myśliwska” dużych dronów przed atakiem obcych bezzałogowców;
  • naprowadzanie laserem pocisków artyleryjskich.

W dyskusji okazało się, że polskie wojsko jak na razie nie przygotowuje się do zakupu dronów, które pozwoliłyby walczącym pododdziałom na realizację tych wszystkich zadań. Nie ma bowiem planów, by w sposób zorganizowany zakupić takie systemy bezzałogowe, jak: tanie duże drony kamikaze dalekiego zasięgu, tanie, małe drony kamikaze FPV, skidy (a więc mikrodrony zdolne do zrzucania granatów w zawisie lub w locie) oraz Baby Jagi i Wampiry (a więc multikoptery, które w zawisie są w stanie zrzucać na cel kilka ładunków bojowych w jednym nalocie).

Autor. Defence24.pl

Z jednej strony płk. Łukasz Andrzejewski-Popow potwierdził pełną świadomość Sztabu Generalnego WP, że wojna na Ukrainie, „jest to, jak to mówił Prezydent Zełenski wojna dronowa”. Z drugiej jednak strony: owszem kupowane są tylko trzy klasy dronów (Grupy 1, 2 i 3), ale tylko takie, które są zgodne z dokumentami STANAG. A te porozumienia standaryzacyjne powstały jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku i nie uwzględniają tanich dronów FPV.

Reklama

Oczywiście bardzo dobrze, że tak jak poinformował płk Łukasz Andrzejewski-Popow: „Sztab Generalny jest w trakcie opracowywania planów związanych z komponentów Wojsk Bezzałogowych (lub Systemów Bezzałogowych)”, a więc pojawi się „taki rodzaj sił, w którym będą wszystkie systemy: powietrzne, lądowe i morskie”. Jednak na panelu okazało się, że poza tymi zmianami organizacyjnymi, Wojsko Polskie, po ponad dwóch latach wojny na Ukrainie, nadal nie zamierza pozyskiwać na dużą skalę dronów FPV, skidów, Wampirów i Baby Jagi.

Potwierdził to zresztą płk. Mariusz Żokowski z Agencji Uzbrojenia. Poinformował on bowiem, że pod koniec 2023 roku, zakończono prace nad przeglądem potrzeb operacyjnych, który zgodnie z założeniami ocenia aktualny poziom osiągnięcia tych potrzeb oraz wskazuje warunki potrzebne do ich zapewnienia w przyszłości. Według płk Mariusza Żokowskiego zadania te „spłynęły do Agencji Uzbrojenia i przystąpiliśmy w pewnych aspektach, które są już kluczowe z punktu operacyjnego do definiowania wymagań sprzętowych. Powstaną wymagania sprzętowe, studia wykonalności i na dzień dzisiejszy nie zidentyfikowałem tego typu rozwiązań”.

Co ważne wyraźnie podkreślono, że zakup dla wojska takich rozwiązań jak drony FPV, skidy, Wampiry i Baby Jagi jest po prostu niemożliwy ze względu na problemy z niezawodnością oraz wiarygodnością tego rodzaju rozwiązań.

„Nie wyobrażam sobie jako osoba odpowiedzialna za wdrożenie tego typu rozwiązań do Sił Zbrojnych, że takie rozwiązania się pojawią. Mówimy tu o aspekcie niezawodności, wiarygodności do tego typu systemów”.

@ Płk Mariusz Żokowski z Szefostwa Badań i Rozwoju Agencji Uzbrojenia

Płk Mariusz Żokowski wskazał, że taka możliwość mogłaby się pojawić tylko w Wojskach Obrony Terytorialnej „gdzie pojawiają się pasjonaci tego typu rozwiązań. Można ich po prostu zabezpieczyć w newralgiczne elementy typu silniki, śmigła i w czasie kryzysu i wojny, tam ustanowić potencjał w zakresie budowy tego typu tanich elementów. Natomiast jako sprzęt wojskowy na dzień dzisiejszy mówimy nie. Mówimy o standaryzacji, interoperacyjności, sieciocentryczności. W aspekcie tego typu rozwiązań nie ma możliwości, żeby na dzień dzisiejszy wpiąć to jako sprzęt wojskowy”.

Pocieszeniem ma być plan uruchomienia w Agencji Uzbrojenia „za chwilę” programu usługi badawczej w zakresie „budowy wilodomenowego autopilota ustandaryzowanego z normami lotniczymi DO178C, w zakresie oprogramowania, w zakresie hardware, w zakresie norm lotniczych DO160 i pokrywający Stanag w zakresie operacyjności (Stanag 4586 Edycji 3)”. Płk Mariusz Żokowski poskarżył się przy tym, że w grupach roboczych działających pod auspicjami Komitetu Wojskowego NATO i zajmujących się tą sprawą nie uczestniczy żaden przedstawiciel polskiego przemysłu.

Po panelu przeprowadzonym w czasie Defence24Day wiadomo na pewno, że bez złożenia konkretnych wymagań na małe i tanie drony, podobne do tych jakie są wykorzystywane na Ukrainie, nikt nie uruchomi: ani zakupów, ani produkcji. Co ważne, takie wymagania mogą zostać opracowane nawet w Agencji Uzbrojenia, która ma specjalistów i doświadczenie w tej dziedzinie. Podobne zdanie miał zresztą płk Mariusz Żokowski informując np., że: „Szefostwo Badań i Rozwoju Agencji Uzbrojenia ma narzędzia w postaci projektów, które nadzoruje w resorcie Obrony Narodowej poprzez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju w zakresie Bezpieczeństwa i Obronności”. Jednak nie padło potwierdzenie, że jednym z tematów będą właśnie niskokosztowe, bezzałogowe statki powietrzne.

Wprowadzania, poprzez zakupy, tanich dronów klasy: skid, FPV, Wampir i Baba Jaga nie przewidują również Wojska Obrony Terytorialnej. Ich przedstawiciel płk Tomasz Artemiak oczywiście potwierdził, że „jeżeli chodzi o WOT to potrzebowalibyśmy każdego (dronu) i w każdej ilości i na każdym szczeblu”. Jednak on również wskazał, że nie są to rozwiązania ustandaryzowane i że w tym względzie nic nie można zrobić.

„Standaryzacja w tym zakresie na pewno nie dogoni tego co się dzieje na polu walki. I nie będzie takiej możliwości, chyba nigdy, żeby jakiekolwiek standaryzacyjne dokumenty czy normy spowodowały, że nadgonią to, co się faktycznie dzieje w rzeczywistości na polu walki. Zawsze potrzeby będą wyprzedzały możliwości legislacyjne, możliwości technologiczne. I one będą powstawały w toku działań bojowych, na najniższym szczeblu, albo na trochę wyższym – w zależności o jakim rozwiązaniu mówimy.”
Płk Tomasz Artemiak - Szef Zarządu Operacyjnego T-3, Dowództwo Wojsk Obrony Terytorialnej
Reklama

Pomimo nie planowania zakupów, płk Tomasz Artemiak przypomniał, że część tych „tanich” dronów, jest dostępnych na rynku cywilnym i z tego rynku cywilnego zostały zaadoptowane do działania na wojnie przez samych żołnierzy. „Te drony nawet jeśli nie są produkowane to i tak w pewnym momencie w czasie wojny się pojawią, tak jak się pojawiły się na Ukrainie”. „Część tych dronów na Ukrainie nie jest produkowana wprost przez producentów tylko jest usprawniana przez samych żołnierzy i to jest wykonywane w polu. Po prostu rękami tych żołnierzy”.

YouTube cover video

Opinię tą poparł płk. Łukasz Andrzejewski-Popow podkreślając, że „ciężko będzie wprowadzić na wyposażenie Sił Zbrojnych produkt, który nie będzie spełniał żadnych wymogów wojskowych”, pochodzący z różnych krajów, nie zawsze sojuszniczych i nie wiedząc, co się znajduje w środku tych systemów. Zasugerował przy tym, że jeżeli wcześniej uda się wyszkolić dużą liczbę operatorów dronów, to później oni sami w jakiś sposób pozyskają potrzebne BSP.

„Te wszystkie wymagania operacyjne, które opracowujemy, nawet na te małe mini, które na chwilę obecną m.in. też będziemy wprowadzać do Sił Zbrojnych, w pewnym momencie, gdyby ten konflikt się pojawił, gdzieś tam, zmuszą nas do tego. Natomiast na dzień dzisiejszy dla nas jest ważniejszy system. Czyli musimy przygotować ludzi, chociażby żołnierzy WOT-u po to, żeby potrafili operować każdym dronem. A później dla niego nie będzie już problemem, co on pozyska.”
Płk Łukasz Andrzejewski-Popow - Radca Generalny Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego ds. Sił Powietrznych

W przypadku mini kwadrokopterów nie pomoże również przemysł. Dyrektor programów systemów bezzałogowych Jarosław Czajka zapytany, czy tak jak w przypadku Warmate, Grupa WB nie powinna sama opracować potrzebnego rozwiązania kosztującego około 500 euro wraz z głowicami bojowymi i produkowanego w tysiącach sztuk, a później zaproponować go wojsku odpowiedział, że nie ma takich planów.

Autor. Defence24.pl

„Grupa WB odpowiada na potrzeby użytkownika. Uruchomiliśmy kiedyś taki program X-Fronter tylko nie było popytu na tego rodzaju rozwiązania”. „Jeżeli jest potrzeba wojska, jest potrzeba operacyjna, jesteśmy gotowi wyjść naprzeciw tym potrzebom”. Dyrektor Jarosław Czajka zaznaczył przy tym, że Grupa WB może produkować drony mając: „rozbudowane możliwości produkcyjne”. Poinformował również, że „mamy kilka podmiotów w Grupie, które są w stanie realizować kompleksowo cały, bezzałogowy statek powietrzny”. Jeżeli więc zapotrzebowanie np. na drony FPV z Sił Zbrojnych wyjdzie „to jesteśmy w stanie bardzo szybko uruchomić taki program”.

Przykładem może być program Warmate, w którym „zwiększenie mocy produkcyjnych nastąpiło dość szybko w Grupie WP, ponieważ my od jakiegoś czasu widzimy duży potencjał operacyjny w samolotach bezzałogowych”. „Teraz jesteśmy właściwie zdolni zabezpieczyć każdą potrzebę jeśli chodzi o ilość zapotrzebowanych dronów. Szczególnie jeżeli chodzi o Warmate”.

Czytaj też

Ważną wskazówką było podkreślenie, że w zwiększeniu produkcji pomogła wiedza na temat tego, jakie podzespoły są kluczowe w tym zadaniu: „ile np. zajmuje zamówienie z rynku komponentów”. Te procesy okazywały się niekiedy bardzo długie i dlatego zdecydowano się na skrócenie tego czasu poprzez „budowanie własnych zdolności”. W ten sposób stworzono bufor, że kiedy będzie potrzeba zwiększenia produkcji, to Grupa WB będzie do tego gotowa. Jak na razie skupiono się jednak na uruchomieniu produkcji dronów Warmate Tube Launch wystrzeliwanych z wyrzutni tubowej (obecnie trwają badania wojskowe tego rozwiązania).

Taka deklaracja jest o tyle ważna, że Polskie Wojsko zdaje sobie sprawę z trwającej obecnie tzw. „rewolucji dronowej”. Według płk Łukasza Andrzejewskiego-Popow strategiczne i operacyjne wykorzystanie systemów bezzałogowych będzie koordynowane z poziomu „dowódcy połączonego”. Drony takie jak TB2 i MQ-9 „będą przydzielane do dywizji i będą działały na rzecz dywizji”. Systemy klasy „taktycznej” są wprowadzane bezpośrednio do zainteresowanych jednostek (np. Orbitery zostały przekazane z 12 Bazy BSP do Wojsk Lądowych).

Płk Mariusz Żokowski powoływał się przy tym na: „Założenia do integracji systemów bezzałogowych morskich, powietrznych i lądowych” opracowane przez obecnego szefa Agencji Uzbrojenia gen. bryg Artura Kuptela (jeszcze jako pełnomocnika ministra Obrony Narodowej do spraw BSP). Ten dokument zatwierdzony przez Radę Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych i ministra Obrony Narodowej, zawiera informacje „w jakim aspekcie będą podążały Siły Zbrojne w celu zapewnienia sieciocentryczności, interoperacyjności, unifikacji protokołów komunikacyjnych (z lekkim, natywnym polskim szyfrowaniem” lub natowskim).

Jak się okazało w czasie dyskusji problem nie jest związany jedynie z pozyskaniem systemów bezzałogowych, ale również ładunków, jakie są do nich doczepiane na stałe (w przypadku dronów kamikaze) lub podwieszane (w przypadku np. skidów). Moderator zwrócił uwagę, że żołnierze w razie konfliktu będą w stanie kupić sobie drony FPV, ale nie będą mieli skąd wziąć ładunków bojowych (poza granatami - używanymi przez Ukraińców często do niszczenia opuszczonych pojazdów wojskowych).

Zgodził się z tym płk Mariusz Żokowski: „Jestem daleki od tego, aby powiedzieć, że chałupniczą metodą uzupełnimy Siły Zbrojne w odpowiednie oprzyrządowanie i w odpowiedni sprzęt bezzałogowy. Natomiast cały czas jestem zdania, że życie zawsze wyprzedzi standaryzację. I to jest faktem. Natomiast dostarczać do wojska powinniśmy to, co zostało przebadane, zostało opracowane i zostało zaakceptowane”.

Czytaj też

Ta dwuznaczność w deklarowanych potrzebach i podejmowanych działaniach jest widoczna także w przypadku szkolenia. Z jednej strony płk. Łukasz Andrzejewski-Popow potwierdził, że na razie nie planuje się też upowszechniać umiejętności operowania dronami. Szkoleniem z użycia bezzałogowców nadal więc zajmuje się głównie ośrodek przy Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie. „Wszyscy operatorzy, którzy wykonują w polskiej przestrzeni powietrznej lot jakimkolwiek statkiem bezzałogowym kończą kurs w Dęblinie”.

Zmianę może przynieść dopiero utworzenie wojsk dronowych, bo wtedy ośrodki szkolenia będą mogły powstawać we wszystkich Rodzajach Sił Zbrojnych. Płk. Łukasz Andrzejewski-Popow zakłada, że może dojść do takiej nawet sytuacji, że „każdy żołnierz, który będzie przychodził do Sił Zbrojnych, tak jak przechodzi szkolenie strzeleckie podstawowe, powinien przejść też szkolenie bezzałogowe, chociażby po to, żeby później na tym poziomie taktycznym, nawet dosięgając do plutonu, drużyny, był w stanie operować i nie byłoby potrzeby specjalnego wydzielania kogokolwiek”. 

Płk. Łukasz Andrzejewski-Popow wskazał dodatkowo, że sam jest zwolennikiem wprowadzenia szkolenia z operowania dronami nawet na poziom szkół średnich. „Żebyśmy tą młodzież od samego początku uczyli tych systemów, ponieważ te systemy tak naprawdę wygrywają obecnie wojnę na Ukrainie”. Wyraził też swoje osobiste zdanie, że drony dojdą do poziomu pojedynczego żołnierza.

Co ważne, płk Mariusz Żokowski z Agencji Uzbrojenia nie widzi problemu w zakupie potrzebnej do tego ilości systemów bezzałogowych, ale pod warunkiem „będzie recepta – będzie realizacja”. Co ważne uważał również, podobnie jak płk. Łukasz Andrzejewski-Popow, że drony będą indywidualnym wyposażeniem żołnierza przyszłości, m.in. dlatego, że są one „wydłużonymi oczami żołnierza” i zwiększą jego świadomość sytuacyjną oraz bezpieczeństwo. Nie zmienia to jednak faktu, że sam system szkolenia nie zapewni na razie takiej ilości operatorów, by do tego poziomu dojść.

Płk Tomasz Artemiak przypomniał, że na Ukrainie poradzono sobie z tym wciągając do służby gamerów, którzy nabywając odpowiednie umiejętności w czasie gier komputerowych o wiele szybciej przyswajają sobie wiedzę na temat sterowania dronami. „Jest w społeczeństwie możliwość skorzystania z tych, którzy już to potrafią”. Na zarzut moderatora, że obecnie niewiele się robi, by te zasoby wprowadzić do WOT i by się do tego wcześniej przygotować, podkreślił: „staramy się również wiedzieć, kto jest operatorem dronów, tych nawet, które nie są systemowo związane”.

Ta deklaracja w pewien sposób nie zgadzała się z tym, co przedstawił Przemysław Plaska, szeregowy z 18. Stołecznej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej, który prywatnie jest pilotem, operatorem i instruktorem Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Przypomniał on bowiem (w czasie, gdy można był zadawać pytania z sali), że w Polsce jest w tej chwili zarejestrowanych ponad 20 tysięcy operatorów bezzałogowych systemów powietrznych.

YouTube cover video

Jak się okazało w czasie swojej służby prowadzi on regularne szkolenia z żołnierzami, ale nie może być pilotem. „Dzisiaj zgodnie z przepisami wojskowymi pilotem bezzałogowych systemów powietrznych w wojsku może zostać kapral. Na Ukrainie osoby które szkoliłem z budowy i obsługi (przed wstąpieniem do WOT) najlepszymi pilotami są dzieciaki grające na PlayStation Czy Xbox-ie. W Polsce nie możemy tego zrobić, ponieważ musieliby być kapralem. Ja jestem szeregowym żołnierzem w WOT i oficjalnie nie mogę zostać operatorem systemów Gladius, systemów typu FlyEye mimo, że prywatnie szkolę w tej kategorii, ponieważ mam komplet uprawnień jako instruktor”.

Ważnym głosem w tej całej dyskusji była inna wypowiedź „z sali” Pana Karola Juszczyka z Vertice Global, który przypomniał o efekcie mrożącym, jakie wśród przeciwników wywołują nawet zwykłe drony FPV. „To zastosowanie dronów FPV jest bardzo ważne, ponieważ zmienia zupełnie pole walki”. Zauważył jednak , że tak samo jak obecnie są trudności ze zwiększeniem produkcji amunicji artyleryjskiej, tak samo pojawią się trudności ze zwiększeniem produkcji BSP.

Przywołał tu przykład silników, których według jego obliczeń, przy intensywności walk jak na Ukrainie, będzie potrzeba ponad 12 tysięcy miesięcznie. „I teraz trzeba myśleć o tym, skąd w czasie konfliktu wziąć na wszystkie kampanie tyle silników, żeby można było produkować te drony”. Problem ten potwierdził również szeregowy Przemysław Plaska z WOT wskazując, że tak jak mówiono w czasie dyskusji „wojsko sobie w jakiś tam sposób poradzi z dronami FPV, ale tylko częściowo. w razie szerszego konfliktu pewnych komponentów elektronicznych w odpowiedniej ilości nie da się po prostu pozyskać i nie będzie można temu zaradzić”.

Płk Mariusz Żokowski wskazał tutaj na możliwe rozwiązanie: „Potrzeba decyzji politycznej. Mamy program modernizacji gospodarki. Wskazać dwa, trzy podmioty i tego typu zapasy poczynić”.

„Faktycznie będę w stanie wydrukować, przeszkolić jak zbudować takie drony, jak je uzbroić i jakie ładunki się świetnie nadają, żeby zlikwidować np. pojazd opancerzony. Nie zmienia to faktu, że dzisiaj będziemy mieli problem z zabezpieczeniem linii logistycznej jeśli chodzi o części. Już dzisiaj mam problem z pozyskiwaniem pewnych komponentów elektronicznych, które są po prostu wysyłane na Ukrainę… W momencie gdy dojdzie do szerszego konfliktu, Tajwan i podobne kierunki, to my po prostu nie będziemy w stanie wyprodukować tych dronów, dlatego że my w Europie nie mamy systemów litograficznych. Nie jesteśmy w stanie wyprodukować tranzystora nie mówiąc o mikroprocesorach do sztucznej inteligencji. A dzisiaj drony FPV już mają sztuczną inteligencję i to jest potwierdzone”.
Szer. Przemysław Plaska z 18. Stołecznej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej

Na Sali zwrócono również uwagę na potencjał, jaki jest w Polakach, którzy walczyli z Rosjanami u boku Ukraińców jako operatorzy dronów. Przypomniano, że duża część ładunków zrzucanych prze drony jest robiona, dosłownie w piwnicach i na bazie tych doświadczeń, w Polsce można zawczasu wypracować bardziej bezpieczne i wydajne rozwiązania.

Istotę problemu oddała w tym przypadku odpowiedź płk Tomasza Artemiaka z Agencji Uzbrojenia, który podkreślił, że: „Zachęcamy instytucje eksperckie, patrz użytkowników końcowych, żeby wykreowali tą potrzebę, … żeby realizować tego typu działania. To instytucje eksperckie, czyli patrz użytkownik końcowy musi wymóc na planistach, żeby po prostu ta potrzeba się pojawiła. A my wtedy już dołożymy do tego należytej staranności, żeby to nabrało kunsztu wojskowego. Bo na dzień dzisiejszy to po prostu jest modelarstwo”. 

Autor. Defence24.pl

Z całej tej dyskusji wynikają cztery główne wnioski, raczej nie napawające optymizmem:

  • pomimo, że wojsko generalnie uznaje tanie drony FPV, skidy oraz Baby Jagi za przydatne, to jednak na razie nie planuje ich wprowadzenie na uzbrojenie. Nie spełniają one bowiem norm wojskowych, których zmiany obecnie się nie przewiduje;
  • nie przygotowuje się produkcji specjalistycznych ładunków bojowych dla ww. dronów. Jeżeli więc żołnierze (w tym przede wszystkim z WOT) zaczną sami pozyskiwać bezzałogowce w przypadku konfliktu, to będą musieli również samodzielnie zabezpieczyć się w pasujące dla nich bomby i granaty (popełniając te błędy, których już nauczono się unikać na Ukrainie);
  • nie ma obecnie przygotowań do masowego szkolenia operatorów dronów, pomimo że wojskowi są zgodnie, co do potrzeby wprowadzania systemów bezzałogowych nawet na wyposażenie pojedynczego żołnierza;
  • nie przewiduje się w najbliższym czasie masowej produkcji tanich dronów FPV, skidów, Wampirów oraz Baby Jagi, która rozpocznie się dopiero wtedy, gdy ktoś wymusi na planistach jej zaplanowanie.

A na to jak na razie się nie zapowiada.

Reklama

Komentarze (14)

  1. Adr

    Jesteśmy betonem i jesteśmy z tego dumni.....

  2. Wojtekus

    Powiem wiecej, w WP powinny byc specjalne pojazdy ktore sa przystosowane na baze takich dronow tak aby szybko i efektywne bylo urzycie wielu dronow przez grupe 2-3 ludzi. Takie uzycie by znacznie zwiekszalo potencjal tych dronow. Przykro ze tego na szczeblach w wojsku sie nie docenia. Przewiduje ze jesli doszlo by do wojny Pl-Rus to oni by nas nakryli tymi dronami.

    1. Krzysztof33

      WB coś takiego produkuje dla Warmate TL.

  3. WisniaPL

    Mini drony są bez sensu. Zasięg bardzo mały a każdy będzie teraz naciskał na rozwój zagłuszarek, automatycznych karabinów OPL i broni laserowej. Lepiej inwestowac w tradycyjna amunicje krążąca typu strzel i zapomnij tak jak i wyrzutnie ppk. Nie po to chcemy mieć 1000 krabów i 400 homarów żeby wysyłać operatorów dronow w masie 1km od wroga.

    1. Krzysztof33

      Drony mini zastąpią żołnierza w wielu przypadkach w rozpoznaniu.

  4. Zbyszek

    Ciekawe jak podejście do FPV wygląda w innych krajach NATO? Problemem nie jest tylko posiadanie dronów i ich pilotów, ale taktyka ich wykorzystania. Widać powolną zmianę na Ukrainie (obie strony). Coraz więcej widać zespołowej pracy (np nakierowywanie Krasnopola przeciw Abramsowi), czy współdziałanie z piechotą.

    1. Davien3

      Zbyszek Krasnopola na Abramsa nakierował dron klasy Orłana więc żadna drobnica FPV Co juz Rosjanie robili wcześniej.

    2. Zbyszek

      @Davien3, nie o to chodzi. Jest to przykład coraz rosnącej współpracy pomiędzy różnymi rodzajami broni. Na te chwile FPV (ale także drony bombardujące) są wykorzystywane w niewielkiej koordynacji z działaniami np piechoty, nie stanowią rzeczywistej broni wsparcia. Nagrania batalionu K2 pokazują jednak powolną zmianę, a to oznacza wypracowywanie nowej taktyki. Możliwe że z tego powodu drony nie są już (zazwyczaj?) kupowane przez operatorów ale oddziały. Tymczasem nasi generałowie zdają się pocieszać tym że żołnierze (operatorzy) wezmą takie zakupy na siebie. To powielanie doświadczeń Ukraińców z 2023 roku!

    3. Krzysztof33

      Nawet taktyka nie jest wielkim problemem, ale produkcja elektroniki, która nie będzie przeszkadzać (zakłócenia, poziom emisji elektromagnetycznej) pozostałym elementom wojska (łączność i rozpoznanie) ani wysyłać danych np. do Chin ;)

  5. Zbyszek

    Zastanawiająca jest odpowiedz WB. Opracowali X-Frontera, nie wzbudziło zainteresowania naszego wojska. I koniec? Czyżby nie prowadzili eksperymentów wspólnie z Ukraińcami?

    1. Essex

      Po co? Tego nie przeeifuje regulamin z lat 50tych

  6. Rull-on

    Takie ładunki bojowe do dronów już istnieją, są opracowane przez Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia i produkowane przez BZE Belma. Głowice te są produkowane w niezbędnych wersjach: odlamkowej ( do zwalczania siły żywej) , kumulacyjne ( przeciwpancerne) , termobaryczne i szkolne. Wagomiar głowic jest zależny od drona, którego uzbrajamy, tj. głowice są w wagomiarze GX-1DG (0,9 kg), GX-1 (1,4 kg), GX-2 ( 5kg), GX-4 (1,6 kg). Głowice posiadają specjalny moduł ułatwiający integrację głowic z dowolnym nosicielem. Potrzebna jest tylko decyzja i można pozyskiwać.

    1. Essex

      Chyba nie zrozumiales....tu nie chodzi o gloeice a o drony

  7. Essex

    Dla MON, tego betonu bez wizji, wiarygodna jedt tylko kawaleria. Wielkie bitwy pancerne, ulanska fantazja i to wieczne nasze w razie co jakos to bedzie. Nikt im nie poeiedzisl ze swiat idxie fo prxodu a wiek XX dawno za nami. Obraz umyslowej nedzy.

  8. DiDD

    Posiadanie dronów FPV, skidów, Wampirów oraz Baby Jagi to jedno, a zdolność do zwalczania wrogich maszyn tego typu to drugie - może nawet ważniejsze. Co z Soną?

  9. Truck

    Nie rozumiem dlaczego w szkołach średnich nie można by wprowadzić przedmiotu z obsługi dronów latających, pływających i jeżdżących? Młodzież z chęcią uczęszczała by na takie zajęcia w szczególności gdyby mogli takie urządzenia poznać od etapu projektowania poprzez ich produkcję i użytkowanie. Wielu myślę że wybrała by studia inżynierskie związane z projektowaniem i budową maszyn zdalnie sterowanych. Można by organizować nawet zawody na lotniskach aeroklubów np. ze zrzucaniem przedmiotów do celu statycznego i poruszającego się albo też podejmowania obiektu z ziemi.

    1. yy

      Za duży stres dla dzieci i młodzieży, trzebaby dodatkowo zatrudnić psychologów i terapeutów, poza tym któreś zlamie paznokiec i nauczyciel ma pozamiatane ( oszalaly rodzic, kontrola kuratorium itp itd ) Szkoła ma być lekka, przyjemna i bezstresowa, a produktem przyszłości przygłupie społeczeństwo. AMEN.

  10. Dudley

    Nie rozumiem, czy to jest niemożliwe opracowanie paru standardowych dronów o różnej masie opartych na zunifikowanej architekturze, wykorzystujących identycznego autopilota oprogramowanie i konsolę sterującą, tak by ich obsługą nie różniła się bez względu na wielkość? Przecież to to można zrobić w pół roku. Wystarczy zatrudnić paru specjalistów od budowy dronów, dodać specjalistę od łączności i użytkownika końcowego z doświadczeniem bojowym. Taki prywatny zespół interdyscyplinarny załatwi to w mig. Tylko nie jest to w smak dużym firmom, nie są zainteresowanie tanimi dronami, więc lobbują za nic nie robieniem. I z nie smakiem sądzę że WB jest właśnie takim "tłustym kotem" nie zainteresowanym jakąkolwiek zmianą

  11. Wojtekus

    Czyli wojsko liczy na tak zwane pospolite ruszenie odnosnie malych dronow? Szkoda, te drony powinny byc czescia ekwipunku wielu wozow bojowych oraz innych grup ktore w przyszlosci beda operowac w terenie. Niedocenienie oraz nie wprowadzenie tych dronow na najnizszy szczebel taktyczny przypomina urzycie czolgow przez WP w II WS. Mialy one wzmacniac potencjal kiedy niemcy opracowali taktyke oparta na czolgach. U nas do tego sie tak nie odnoszono. Podobnie jest teraz, ktrotkowzrocznosc marnuje potencjal tych wynalazkow.

  12. Pankracy

    Wystarczy zaprosić kilku doświadczonych operatorów drona z ukrainy i na takim Wędrzynie lub w dowolnym terenie pokazać generałom jak za pomocą amunicj np. na farbę, jak się masakruje piechotę, sprzęt i SD przeciwnika. Jakby im dronik przez okienko wleciał to może by zmądrzeli.

    1. Chyżwar

      Nie potrzeba nikogo z Ukrainy. Masz przecież naszych speców, którzy tam walczyli.

    2. Davien3

      Tyle że na Ukrainie są uzywane głównie chińskie drony co zwyczajnie nie przejdzie w armii regularnej bo jak tu mówili nie sa standaryzowane itd. Najpierw trzeba by opracować własne drony tego typu, nastepnie zadbać o odpowiednia ilość podzespołów jak silniki czy elektronika Dopiero wtedy mozna próbowac wprowadzac je do wyposażenia armii

    3. Prezes Polski

      Nie nie. Tym panom generałom -sytym kotom, należałoby przypomnieć, że w wojsku pojęcie nie da się nie istnieje. Unitarka pod ostrym sierżantem byłaby lekiem. A tak serio utwierdzam się w przekonaniu, że bez częściowej wymiany najwyższej kadry dowódczej nic nie będzie z tej naszej armii.

  13. szczebelek

    Moim zdaniem chodzi głównie o pieniądze, bo takowych dronów trzeba by zakupić w liczbie kilkuset tysięcy do tego bardzo często milczy się na temat ich trwałości w warunkach bojowych. Biorąc pod uwagę tempo ich zużycia to ważniejszym punktem od zakupu na już byłoby przygotowanie przemysłu na produkcję kilkudziesięciu tysięcy dronów na miesiąc oraz stworzenie przedmiotu w szkołach, który byłby alternatywą dla TI i byłby związany nie tylko z rolą operatora, ale również ze składaniem oraz modyfikacją dronów.

  14. Prezes Polski

    Oficerski beton w szczytowej formie. Nie są standaryzowane, czytaj lockheed Martin i podobni producenci nie mają ich w swoich katalogach. No nie wiem, to może by tak na własną rękę coś ustandaryzować? Teksty, że brak dedykowanych ładunków, więc żołnierze samo będą sobie radzić, to już jest poziom dna. Jacy żołnierze? Ktoś zostanie w linii, kiedy dowodzą tacy ludzie, jak ci eksperci? Bardzo, ale to bardzo liczę na to, że redakcja df24 nie odpuści tego tematu. Widać, że tylko miażdżąca krytyka i stała presją spowoduje zmiany. Można uderzyć po linii politycznej. Poprzednia władza była bardzo na to wrażliwa, może ta też się taka okaże.

Reklama