Reklama

Wojna na Ukrainie

Jak Ukraina buduje setki tysięcy uzbrojonych dronów [ANALIZA]

„Pozdrowienia dla kacapów”. Napis na szczątkach ukraińskiego drona kamikaze znalezionych w obwodzie rostowskim w Rosji
„Pozdrowienia dla kacapów”. Napis na szczątkach ukraińskiego drona kamikaze znalezionych w obwodzie rostowskim w Rosji
Autor. @front_ukrainian

Ukraina robi wszystko by zwiększyć ilość dronów kamikaze i dronów bombowych w swoich jednostkach walczących na froncie. W oparciu o sposoby tworzenia i pozyskiwania tych bezzałogowców przez Ukraińców kraje natowskie powinny wypracować własną politykę w odniesieniu do tego rodzaju uzbrojenia, dbając nie tylko o ich jakość, ale również o niską cenę i przede wszystkim o masową produkcję.

Reklama

Patrząc na metody dostarczania dronów bojowych do ukraińskich sił zbrojnych, można zauważyć, że Ukraińcy działają według kilku zasad:

Reklama

-       pozwalając na duże zróżnicowanie systemów bezzałogowych – szczególnie w przypadku dronów – kamikaze;

-       ograniczając koszty jednostkowe stosując najprostsze konstrukcje oraz najtańsze materiały;

Reklama

-       nie przejmując się wyglądem, stawiając bardziej na prostotę;

-       skracając procedury dopuszczające dany system do wykorzystania bojowego, m.in. poprzez testowanie nowego rozwiązania bezpośrednio w warunkach bojowych, przez przyszłych użytkowników;

-       robiąc wszystko, co można by zwiększyć ilość systemów bojowych w jednostkach walczących na froncie.

Wbrew pozorom każde z tych założeń „odpuszczających” pewne standardy wojskowe, w odniesieniu do dronów kamikaze przyniosło wiele pozytywnych efektów. Po pierwsze zwiększyła się liczba ośrodków, które pracują nad systemami bezzałogowymi na Ukrainie. Nawet najmniejsze zespoły mogą więc przedstawić własne drony i o ile one działają, mogą zostać wprowadzone do produkcji. Po drugie zwiększa się ilość dostarczanych w ten sposób bezzałogowców, które dochodzą z bardzo wielu źródeł zabezpieczając coraz większe potrzeby ukraińskiej armii.

Tylko w grudniu 2023 roku Ukraińcom udało się wyprodukować ponad 50 tysięcy dronów FPV
Tylko w grudniu 2023 roku Ukraińcom udało się wyprodukować ponad 50 tysięcy dronów FPV
Autor. @front_ukrainian

Najważniejsze jest jednak zminimalizowane kosztów takiego działania. Poszczególni dostawcy prześcigają się bowiem we wplątywaniu w swoje konstrukcje jak najtańszych materiałów i podzespołów, dbając jedynie o to, by dostarczone drony wykonały postawione im zdanie: doleciały do celu i go zniszczyły. Dzięki takiej postawie udało się Ukraińcom tylko w grudniu 2023 roku wyprodukować ponad 50 tysięcy dronów FPV, o czym poinformował osobiście Olieksandr Kamiszyn Minister Przemysłu Strategicznego Ukrainy.

To właśnie dzięki takiemu wysiłkowi Rosjanie mają cały czas nad głowami setki ukraińskich bezzałogowców atakujących nie tylko pojazdy, ale nawet pojedynczych żołnierzy. Sami Ukraińcy przyznają się do tego, że ma to również zrekompensować niedobór pocisków artyleryjskich, których przy masowych atakach Rosjan zaczyna po prostu brakować.

Zróżnicowanie nie jest problemem w przypadku dronów kamikaze

Ukraińskie siły zbrojne będąc pod presją wojny są zmuszone do wykorzystywania bardzo różnorodnego sprzętu w miarę jak on jest dostarczany przez pomagające kraje zachodnie. Nie jest to więc najczęściej wybór Ukraińców, ale konsekwencja szybkości z jaką trzeba realizować dostawy pomocowe. Wiąże się to z określonymi problemami szkoleniowym, logistycznymi i technicznymi, jednak jak się okazuje nie w przypadku małych dronów.

Przy dużej intensywności działań systemów bezzałogowych i strat, nie ma bowiem praktycznie w ogóle potrzeby ich serwisowania. W większości przypadków drony wykorzystuje się więc na froncie aż do zużycia – i zastępuje nowymi. Są oczywiście bezzałogowe statki powietrzne, które znajdują się na wyposażeniu ukraińskiej armii od kilku lat, a więc w odniesieniu do których udało się stworzyć system logistycznego wsparcia (np. TB2 Bayraktar oraz FlyEye).

Drony rozpoznawcze są wykorzystywane wielokrotnie i z tego powodu są poddawane normalnemu procesowi wsparcia logistycznego
Drony rozpoznawcze są wykorzystywane wielokrotnie i z tego powodu są poddawane normalnemu procesowi wsparcia logistycznego
Autor. Brygada Azow

Jednak w przypadku dronów kamikaze takiej potrzeby w ogóle nie ma. Ich zadaniem jest bowiem tylko wznieść się raz w powietrze i uderzyć w określony cel. Różnica jest tylko w tym, czy system działa samodzielnie (kierując się autonomicznie na obiekty o określonej pozycji), czy też jest naprowadzany przez operatora. W pierwszej grupie znajdują się te systemy bezzałogowe, które działają poza zasięgiem naziemnej łączności radiowej, a więc które Ukraina wykorzystuje głównie do atakowania celów na terytorium Federacji Rosyjskiej. I tu również najważniejsze są jak najmniejsze koszty oraz jak największa produkcja.

W drugiej grupie bezzałogowców znajdują się drony utrzymujące łączność z operatorem, który nie tylko nimi kieruje, ale również rejestruje obraz otrzymywany z kamer pokładowych. Drony takie mają mniejszy zasięg działania i służą do kontrolowanego niszczenia określonych obiektów, w ataku bombowym lub w uderzeniu kamikaze.

Drony kamikaze do ataków „strategicznych”

Ukraińcy na początku wojny nie mieli specjalistycznych dronów dalekiego zasięgu, zdolnych do atakowania celów naziemnych poza horyzontem łączności radiowej. Próbowano temu zaradzić wykorzystując przestarzałe i duże bezzałogowe systemy zwiadowcze Tu-141 Striż, które odpowiednio przerobiono do misji kamikaze. To stosunkowo prymitywne rozwiązanie okazało się jednak skuteczne, o czym świadczy udany atak 5 grudnia 2022 roku na bazy lotnicze Engels i Diagilewo na terytorium Federacji Rosyjskiej.

Liczba dostępnych dronów Tu-141 na Ukrainie była jednak ograniczona, a ponadto były to systemy stosunkowo łatwe do wyrycia i niszczenia przez systemy przeciwlotnicze. Dodatkowo w międzyczasie Rosjanie zaczęli masowo wykorzystywać drony kamikaze dalekiego zasięgu Shahed 131 i 136 pozyskane z Iranu, których obecnie pojawia się więcej nad Ukrainą niż rakiet manewrujących.

Ukraińcy sami zaczęli więc wprowadzać odpowiedniki Shahedów, z tą różnicą, że w większości są one tańsze i o prostszej konstrukcji. Dronem „strategicznym” o zasięgu około 1000 km jest np. VG-26 „Bobier”, średniopłat w układzie „kaczki” z tworzyw sztucznych, wykorzystywany m.in.  w atakach na Sewastopol i prawdopodobnie w nalotach na Moskwę. Ma on rozpiętość skrzydeł 2,5 m, długość 3,5 m i przy masie startowej 200 kg może przenosić 75 kg ładunku bojowego.

Prawdopodobnie ze środków jednego z ukraińskich funduszy charytatywnych wyprodukowano 50 tego rodzaju dronów. Mogą one przebywać w powietrzu przez 7 godzin poruszając się z prędkością 150-200 km/h.

Wrak ukraińskiego drona kamikaze „Bobier” znaleziony koło Sewastopola miał według Rosjan mieć dziesięciokilogramowy ładunek wybuchowy
Wrak ukraińskiego drona kamikaze „Bobier” znaleziony koło Sewastopola miał według Rosjan mieć dziesięciokilogramowy ładunek wybuchowy
Autor. @front_ukrainian

Mniejszy o 200 km promień działania ma bezzałogowy samolot UJ-22 ukraińskiej firmy UKRJET, który może przebywać w powietrzu nawet 7 godzin poruszając się z maksymalną prędkością 160 km/h i przenosząc ładunek bojowy o wadze 20 kg.

Ukraiński dron kamikaze UJ-22 o zasięgu 800 km
Ukraiński dron kamikaze UJ-22 o zasięgu 800 km
Autor. ukrjet.ua

Ostatnio, pokazaną w ukraińskich mediach konstrukcją tego typu jest dron kamikaze AQ-400 Scythe. Jest to niewielki samolot bezzałogowy, którego cechą wyróżniającą jest „toporna” konstrukcja oraz odrzucane podwozie z kółkami kupionymi prawdopodobnie w hurtowniach budowalnych. Dron został opracowany przez firmę Terminal Autonomy z Kijowa (znaną wcześniej jako One Way Aerospace) z założeniem, że będzie można zwiększyć jego produkcję do nawet tysiąca sztuk miesięcznie. Na głowy Rosjan zaczną więc spadać samoloty, które mogą przenosić 42 kg ładunku wybuchowego na odległość około 750 km.

Strategiczny dron kamikaze AQ-400 Scythe ma zasięg 750 km i może przenosić 42 kg ładunku bojowego ważąc w czasie startu 100 kg
Strategiczny dron kamikaze AQ-400 Scythe ma zasięg 750 km i może przenosić 42 kg ładunku bojowego ważąc w czasie startu 100 kg
Autor. Terminal Autonomy

W tym wszystkim „bronią” jest również niska cena dronów AQ-400. Ich koszt jest bowiem kilkakrotnie niższy od rakiet, jakie trzeba będzie wykorzystywać do ich strącania. Rosjanie nie będą mieli wyjścia i będą musieli strzelać od tych dronów, co będzie o tyle trudne, że wykonano je głównie ze sklejki wykorzystywanej w fabrykach mebli. Wpływa to nie tylko na koszty produkcji (sklejka jest tańsza niż tworzywa sztuczne i druk 3D), ale również na zmniejszenie wykrywalności przez radary.

System jest również prosty w eksploatacji. Może bowiem startować z krótkiego pasa płaskiego terenu, jak również z wykorzystaniem startowego silnika rakietowego. Dodatkowo jego skrzydła są składane, przez co można go łatwo transportować i przechowywać. AQ-400 jest również zaliczany przez Ukraińców do klasy „strategicznych”. Zasięg 750 km wymaga jednak płatowca o rozpiętości skrzydeł 2,3 m i masie startowej około 100 kg.

Najmniejszym ukraińskim dronem kamikaze naprowadzanym na GPS (bez głowicy optoelektronicznej) jest prawdopodobnie bezzałogowy samoloty „Backfire”, o rozpiętości skrzydeł większej około 2 m, który może przenosić ładunek 3,8 kg materiałów wybuchowych na odległości do 35 km.

Dron kamikaze naprowadzany na GPS „Backfire”
Dron kamikaze naprowadzany na GPS „Backfire”
Autor. Ukraińskie siły zbrojne

O tym, że na Ukrainie wykorzystuje się o wiele więcej typów dronów kamikaze naprowadzanych na GPS i wysyłanych by atakować w cele w Rosji, świadczą fotografie szczątków tych bezzałogowców opublikowane później w Rosji.  Za każdym razem cechują się one uproszczoną konstrukcją oraz jak najmniejszą ceną.

Szczątki niezidentyfikowanego, ukraińskiego drona kamikaze odnalezione w obwodzie rostowskim w Rosji
Szczątki niezidentyfikowanego, ukraińskiego drona kamikaze odnalezione w obwodzie rostowskim w Rosji
Autor. @front_ucrainian

Kierowane drony kamikaze krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu

Największa różnorodność na Ukrainie panuje w rodzinie dronów kamikaze kierowanych przez operatora. W przypadku bezzałogowych samolotów tego rodzaju, Ukraińcy mieli dobre wzorce otrzymując w ramach pomocy tak dobrze dopracowane rozwiązania, jak polskie Warmate czy amerykańskie Switchblade 300 i 600. Są to jednak systemy specjalistyczne i drogie, tymczasem na Ukrainie trzeba było wprowadzić coś o wiele tańszego, wykorzystywanego masowo.

Dobrym przykładem takiego rozwiązania są, drewniane minisamoloty AQ-100 Bayonet, opracowane podobnie jak AQ-400 Scythe przez kijowską firmę Terminal Autonomy. Jest to drewniany dron w układzie „kaczki” o maksymalnej rozpiętości skrzydeł 1 m i masie startowej 10 kg, który może przenosić na odległość do 50 km 4,5 kg ładunku bojowego. Wystarcza to do zabrania dowolnej głowicy kumulacyjnej stosowanej w przenośnych granatnikach, co pozwala na skuteczne atakowanie czołgów nawet z pancerzem reaktywnym.

Widziany od tyłu drewniany dron kamikaze AQ-100 Bayonet przy masie startowej 10 kg przenosi 4,5 kg ładunku bojowego
Widziany od tyłu drewniany dron kamikaze AQ-100 Bayonet przy masie startowej 10 kg przenosi 4,5 kg ładunku bojowego
Autor. Terminal Autonomy

Bayonety mogą więc służyć do działań taktycznych wspierając własną artylerię w zwalczaniu pojedynczych pojazdów. Stąd często używa się w odniesieniu do nich określenia amunicja krążąca, chociaż jest to trochę „naciągane”, ze względu na stosunkowo małą autonomię.

Odpowiedników dronów Warmate jest zresztą na Ukrainie o wiele więcej. Przybierają one niekiedy bardzo zaskakujące kształty jak np. UJ-22 Lastiwka. Ukraińcy wykorzystali w tym przypadku głowicę bojową pocisku PG-7WM (70mm) z granatnika RPG-7 otaczając ją osłoną rurową z doczepionymi skrzydłami, dwoma statecznikami pionowymi oraz silnikiem elektrycznym ze śmigłem pchającym. Silnik ten jest bardzo cichy, co pozwala na przeprowadzenie ataku z pełnego zaskoczenia. Dron nie wykorzystuje przy tym podwozia, ponieważ jest odpalany z katapulty.

Czytaj też

Pomimo obudowania tak naprawdę płatowcem typowego pocisku z granatnika nie można tego rozwiązania zaliczyć do amunicji krążącej. Może ono bowiem latać maksymalnie przez 20 minut, a więc powinno się go wykorzystywać tylko w odniesieniu do celów o znanym położeniu, już wykrytych innymi środkami. To teoretycznie prymitywne rozwiązanie zwiększyło jednak w pomysłowy sposób ponad dziesięciokrotnie zasięg uzbrojenia (RPG-7) działającego celnie do maksymalnie 300 m.

Ukraiński dron UJ-22 Lastiwska
Ukraiński dron UJ-22 Lastiwska
Autor. ukrjet.ua

O ile o konstrukcji samych minisamolotów-kamikaze wiadomo stosunkowo dużo, to ja na razie publikuje się materiałów o przenoszonych przez nich ładunkach bojowych. Jak się jednak okazuje coraz rzadziej są to doraźne wykonane głowice, a coraz częściej - specjalistyczna amunicja, której celem jest np. zadanie jak największych strat piechocie poprzez wprowadzenie dużej ilości odłamków.

Ładunek bojowy tego rodzaju został pokazany m.in. przez firmę Terminal Autonomy z przeznaczeniem dla dronu AQ-100 Bayonet. Jego konstrukcja jest jak na razie tajemnicą, ale pokazuje jak daleko poszli Ukraińcy w tworzeniu tego rodzaju rozwiązań dla swoich sił zbrojnych.

„Ciekawy” ładunek bojowy dronu AQ-100 Bayonet
„Ciekawy” ładunek bojowy dronu AQ-100 Bayonet
Autor. Terminal Autonomy

Kwadrokoptery kamikaze –siła w ilości

Tym co Ukraińcy zużywają w największej ilości na froncie w atakach kamikaze są kwadrokoptery. Są to najczęściej drony klasy FPV (first person view), a więc z widokiem z perspektywy pierwszej osoby. Oznacza to, że pilot widzi to, co widzi dron. Pomagają w tym specjalne gogle oraz kamera, jaka znajduje się na bezzałogowcu. Obraz z tej kamery jest podłączony do nadajnika wideo i jest bezprzewodowo przekazywany do operatora poprzez specjalne okulary.

Operator drona kamikaze klasy FPV
Operator drona kamikaze klasy FPV
Autor. 93. Brygada Zmechanizowana

Ukraińcy po mistrzowsku opanowali wykorzystanie tego rodzaju uzbrojenia. Opracowali przy tym nie tylko własną taktykę, ale przede wszystkim system jego pozyskiwania w ilości, która zapewnia im atakowanie nawet najmniejszych celów, takich jak stanowiska ogniowe, czy nawet pojedynczy żołnierze. O ile więc wlatujące do armeńskich ziemianek i okopów azerskie drony kamikaze w czasie wojny w Górskim Karabachu było czymś wyjątkowym, to na wojnie w Ukrainie są zjawiskiem codziennym, wywołując strach u żołnierzy rosyjskich

Dla zabezpieczenia odpowiedniej ilości kwadrokopterów kamikaze Ukraińcy stosują dwa sposoby. Albo kupują rozwiązania komercyjne – np. w ramach zbiórek pieniędzy w innych państwach, albo produkują własne rozwiązania zgodnie z zasadą – im  taniej tym lepiej. W pierwszym przypadku wykorzystuje się dostępne na rynku drony ze składanymi ramionami oraz z częściami produkowanymi bardzo często w Chinach. Liczba kupowanych w ten sposób kwadrokopterów jest ogromna.

Co ważne zbiórka pieniędzy na tego rodzaju kwadrokoptery organizują nie tylko Ukraińcy. Ostatnią tego rodzaju inicjatywą była zbiórka zorganizowana przez czeskich żołnierzy służby czynnej i rezerwistów, którzy w projekcie o nazwie Nemesis, zamierzają pozyskać około 4,5 mln dolarów na 10 tysięcy dronów FPV dla ukraińskiego wojska. Ostatnie zdjęcia opublikowane przez ukraińskie ministerstwo obrony wskazują, że tego rodzaju dostawy mogą liczyć jednorazowo nawet kilka tysięcy sztuk jednocześnie.

Jedna z dostaw kwadrokopterów na Ukrainę, które są później przerabiane przez ukraińską armię na drony kamikaze
Jedna z dostaw kwadrokopterów na Ukrainę, które są później przerabiane przez ukraińską armię na drony kamikaze
Autor. @front_ukrainian

W drugim przypadku stosuje się już projekty ukraińskie, charakteryzujące się z zasady maksymalnym uproszczeniem konstrukcji. Ukraińcy wyrzucili wszystko co nie jest niezbędne z budowanych przez siebie kwadrokpterów. Widać to bardzo dobrze w przypadku produkowanych masowo dronów Wild Hornet. Są one składane z jednolitego szkieletu z tworzyw sztucznych wyglądającego tak jak rozłożone komercyjne kwadrokoptery, z tą różnicą, że wszystko co jest później dokładane jest odkryte.

Do tego szkieletu są więc przykręcane z zewnątrz przewody, dokładane silniki ze śmigłami (już produkowane masowo na Ukrainie), prosta, nieruchoma kamerka komputerowa  (która w Internecie może kosztować nawet kilkanaście złotych), gotowe moduły sterowania, kontroli lotu i łączności, antena oraz zabezpieczone jest miejsce do podczepienia taśmami lub opaskami źródła zasilania oraz ładunku bojowego.

Ukraińcy ustandaryzowali blok akumulatorów podczepiany do kwadrokopterów i produkują go na masową skalę, wiedząc że mają one służyć najczęściej tylko do jednego lotu
Ukraińcy ustandaryzowali blok akumulatorów podczepiany do kwadrokopterów i produkują go na masową skalę, wiedząc że mają one służyć najczęściej tylko do jednego lotu
Autor. @wildhornets

Zasadą jest wykorzystanie charakterystycznych, tanich akumulatorów (przyczepiane paskami przed startem), które wystarczają tak naprawdę jedynie na dolot do celu (co bardzo często widać po komunikacie ukazującym się na ekranie operatora - „low battery”). Nie ma więc potrzeby wprowadzania warunku wielokrotnego ładowania bez utraty pojemności. Ukraińcy prawdopodobnie ustandaryzowali ich wielkość oraz sposób łączenia z dronem (poprzez odpowiednie wiązki przewodów ze złączem), dzięki czemu te same bloki zasilania można wkładać do różnych kwadrokopterów.

Zaprojektowane według tych zasad drony Wild Hornet, są na masową skalę produkowane w niewielkich warsztatach, przez co nie ma zagrożenia, by jednym uderzeniem przerwać ich dostawy do jednostek walczących na froncie. I nie ma tu znaczenia, że na liniach produkcyjnych nie ma robotów i pracowników „w fartuchach”. Najważniejsze jest, by liczba dronów dostarczanych dla ukraińskich żołnierzy była jak największa.

Innym przykładem jeszcze prostszego i tańszego rozwiązania jest kwadrokopter firmy Terminal Autonomy AQV Scalpel, najlepszy przykład prostoty i użyteczności. Na jego pokładzie znajduje się bowiem to, co jest niezbędne i jak najtańsze. Oczywiście nie ma w nim składanych ramion, ale stała rama wykonana z ceowników i prostokątnego kawałka blachy. Do tego dołożone są cztery nóżki które są po prostu przyczepione nitami i przez to nie są składane w locie. Wszystkie te elementy są najprawdopodobniej wykonane z aluminium.

Ukraiński kwadrokopter-kamikaze AQV Scalpel
Ukraiński kwadrokopter-kamikaze AQV Scalpel
Autor. Terminal Autonomy

Taki „siermiężny” kwadrokopter ma maksymalną masę startową 5 kg i może przenosić ładunek o wadze 2,5kg (a więc podczepia się pod niego tyle, ile sam waży). Scalpel porusza się z maksymalną prędkością 45 km/h w promieniu 10 km przebywając w powietrzu tylko 12 minut. Nie jest to więc amunicja krążąca, wyczekująca na pojawienie się celu, ale środek niszczenia obiektów wykrytych przez inne drony rozpoznawcze w ściśle określonym rejonie.

Mniej „topornym” kwadrokopterem jeżeli chodzi o wygląd jest również opracowany na Ukrainie dron klasy FPV typu KH-S7. Jest to bezzałogowiec już dopuszczony do eksploatacji bojowej przez ukraińskie siły zbrojne. Jest on mniejszy od Scalpela i może przenosić ładunek o wadze 1 kg na odległości nawet 7-9 km.

Czytaj też

System łączności i transmisji danych w tego rodzaju systemach jest najczęściej bardzo prosty i prawdopodobnie nie zabezpiecza on dronów przed zakłóceniami stawianymi przez Rosjan z jammerów montowanych powszechnie na pojazdach. Taktyka prowadzenia przez Ukraińców ataku nie przeszkadza im jednak w trafieniu w cel, nawet jeżeli operatorzy tracą obraz celu tuż przed jego trafieniem.

Niekiedy wymaga to powtórzenia nalotu, jednak w przypadku kwadrokopterów jest to stosunkowo proste i szybkie. Dron przy nawrocie nie odlatuje bowiem tak daleko jak bezzałogowe samoloty kamikaze. Dodatkowo operatorzy nabrali już takiego doświadczenia, że potrafią kontynuować atak, nawet wtedy, gdy w ostatniej fazie tracą obraz lub jest on zakłócany. Skuteczność tego rodzaju uderzeń jest zresztą sprawdzana, ponieważ atak dronów kamikaze jest najczęściej koordynowany przez inny bezzałogowiec rozpoznawczy. To on odszukuje cele i nakierowuje na nie operatora bojowego kwadrokoptera.

Koszt dronów kamikaze jest przy tym tak mały, że Ukraińcy potrafią atakować ten sam cel kilkakrotnie, jeżeli wcześniejsze trafienia nie przyniosły pożądanych skutków. Oznacza to, że operatorzy działają w grupach, w których każdy ma określone zadanie z oceną sytuacji włącznie. Jest to konieczne ponieważ odseparowani goglami od świata ukraińscy żołnierze muszą cały czas czuć się bezpieczni.

Odizolowani od świata goglami ukraińscy operatorzy dronów FPV są najczęściej wspomagani przez dodatkowego obserwatora mającego łączność z przebywającym w danym rejonie innym bezzałogowym systemem rozpoznawczym
Odizolowani od świata goglami ukraińscy operatorzy dronów FPV są najczęściej wspomagani przez dodatkowego obserwatora mającego łączność z przebywającym w danym rejonie innym bezzałogowym systemem rozpoznawczym
Autor. 53. OMBr

Coraz bardziej skuteczne stają się również ładunki wybuchowe mocowane do dronów kamikaze. Początkowo do zwalczania pojazdów wykorzystywano głównie części wybuchowe granatników rodziny RPG. Są one mocowane zwykłymi, plastykowymi opaskami kablowymi, ponieważ w przypadku dronów kamikaze nie ma konieczności wyczepiania ładunku wybuchowego.

Głowica kumulacyjna przenoszona przez kwadrokopter kamikaze z widoczną zawleczką wyciąganą przed startem
Głowica kumulacyjna przenoszona przez kwadrokopter kamikaze z widoczną zawleczką wyciąganą przed startem
Autor. 93. Brygada Zmechanizowana

Pomysłowość i zaradność Ukraińców zaskakuje wszystkich, ponieważ nawet w przypadku braku „specjalistycznych” opasek do mocowania ładunków bojowych stosuje się zwykłą taśmę pakową, którą w normalnych czasach zabezpiecza się paczki. Ukraińskim żołnierzom to jednak nie przeszkadza i nikt nie przejmuje się wyglądem. Byle ładunek został dostarczony do wykrytego obiektu i go zniszczył.

Prowizoryczny ładunek w prowizoryczny sposób podwieszony pod prowizoryczny kwadrokopter kamikaze
Prowizoryczny ładunek w prowizoryczny sposób podwieszony pod prowizoryczny kwadrokopter kamikaze
Autor. 53. OMBr

Tego rodzaju ładunki okazały się one na tyle skuteczne, że tanie kwadrokoptery zaczęły także zwalczać poruszające się transportery i czołgi, w tym pojazdy wyposażone w nadajniki zakłóceń. Stuprocentową skuteczność uzyskiwano natomiast przy atakowaniu słabo chronionych, holowanych systemów artyleryjskich oraz wyrzutni rakietowych, wypełnionych amunicją.

Celem szczególnie poszukiwanym przez Ukraińców stały wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe TOS-1, które strzelają również ładunkami termobarycznymi. Rosjanie według ORYX utracili już 17 takich zestawów, których kilka zniszczono właśnie za pomocą dronów FPV.

Coraz więcej fotografii pokazuje, że na kwadrokopterach kamikaze stosuje się nie tylko improwizowane ładunki uderzeniowe, ale specjalnie wyprodukowane dla dronów pociski kumulacyjne. Stają się one przez to coraz bardziej skuteczne o czym świadczą skuteczne ataki nawet na tak „nowoczesne” czołgi jak T-90M. Nie pomagają nawet dodatkowe zabezpieczenia, jak nadajniki zakłóceń, czy też dodatkowe kratownice, teoretycznie chroniące wieże przed atakiem z góry i z boków.

Ostatnim zadaniem, które prawdopodobnie na stałe zostanie zlecone kwadrokopterom będzie zwalczanie dronów przeciwnika, które pojawią się w rejonie działań, np. dla koordynowania ognia rosyjskiej artylerii. Takie walki powietrzne dronów miały miejsce po raz pierwszy właśnie w czasie wojny na Ukrainie i być może staną się już standardowym działaniem ze strony ukraińskiej.

Jak na razie odbywa się to po prostu poprzez taranowanie bezzałogowca przeciwnika, co przy sprawnym operatorze może zakończyć się tylko niewielkimi uszkodzeniami własnego drona. By te uszkodzenia zminimalizować lub nawet wyeliminować Ukraińcy prawdopodobnie już niedługo znajdą specjalny sposób na niszczenie rosyjskich kwadrokopterów. Mogą to być np. specjalne siatki, które po zrzuceniu na cel nie tylko mogą uszkodzić jego śmigła, ale dadzą możliwość dowiezienia „zdobyczy” do własnych pozycji.

Baba Jaga – najbardziej ekonomiczny sposób niszczenia rosyjskiej techniki wojskowej

Oddzielnym, bezzałogowym systemem walki, który został sprawdzony tak naprawdę dopiero w czasie wojny na Ukrainie są multikoptery bombowe. Niosą one w sobie bowiem zarówno cechy amunicji krążącej, jak i dronów rozpoznawczych wykonując przy okazji wielokrotnie coś, co robią drony kamikaze. Ukraińskie siły zbrojne do perfekcji opracowały sposoby wykorzystania tego rodzaju bezzałogowców, które przenoszą nawet kilka ładunków bojowych zrzucanych bezpośrednio na znajdującego się poniżej przeciwnika.

I w tym przypadku Ukraińcy nie trzymają się zasady jednolitości sprzętu, stosując zarówno różnego typu drony, jak i wielką ilość rodzajów przenoszonych przez nie „bomb”. Naprzeciw Rosja wysyłane są więc zarówno niewielkie kwadrooptery, kupowane na cywilnym rynku i przenoszące jeden ładunek bojowy, jak i duże multikoptery dla kilku ładunków bojowych.

Przykładem takiego rozwiązania może być oktokopter Vampire specjalnie przystosowany do działań nocnych. To właśnie on otrzymał przydomek „Baba Jaga”, którym zaczęto określać całą klasę tego rodzaju dronów. Vampire może on przebywać w powietrzy z pełnym ładunkiem bojowym o wadze 15kg przez 22 minuty poruszając się do odległości 10 km z prędkością do 40 km/h.

Zarówno w przypadku małych kawdrokpterów jak i dużych multikopterów zaczęto od stosowania dronów już dostępnych, dodając do nich pomysłowe, choć różne, systemy podczepiania i zrzucania „bomb” na przeciwnika. Te zrzutnie zadziwiają prostotą, pomysłowością oraz skutecznością. Proste zaczepy montowane na małych kwadrokopterach pozwalają bowiem nawet niewielkim pododdziałom „podrzucać” przeciwnikowi ładunki, które bardzo często są standardową amunicją, innowacyjnie przystosowaną do tego rodzaju zadania. Najprostszym rozwiązaniem są po prostu granaty ręczne, które wbrew pozorom wcale nie muszą być skuteczne tylko w odniesieniu do siły żywej.

Ukraińcy doszli bowiem do takiej perfekcji, że są w stanie zrzucić do wnętrza czołgu ładunek z drona, wykorzystując to, że Rosjanie uciekając w popłochu, bardzo często zostawiają otwarty właz dowódcy lub kierowcy. Wrzucenie do środka zwykłego granatu ręcznego jest w stanie wywołać w najgorszym przypadku pożar, a w najlepszym eksplozję wyrzucają wieżę w powietrze.

Granaty ręczne to nie jedyny środek zastępczy, pozwalający na bombardowanie przeciwnika. Większe kawdrokoptery i multikoptery przenoszą np. granaty moździerzowe oraz odpowiednio przygotowaną amunicję do granatników ręcznych. Na YouTubie Ukraińcy opublikowali nawet filmy, jak takie pociski przerobić by można było je zrzucać z dronów. W tym przypadku doczepia się do nich również stateczniki doraźnie wykonane z puszek lub wydrukowane na drukarce 3D.

Drukarki 3D stały się na Ukrainie swoistą, rozporoszoną linią przemysłową, która dostarcza ściśle określone elementy do wskazanych miejsc, gdzie później składa się je w całość i tworzy śmiercionośne uzbrojenie. Często są to wykorzystujące drony jednostki wojskowe, które w pobliżu frontu, a niekiedy nawet w okopach przygotowują takie „bomby” do zrzucania ich na przeciwnika.

Tego rodzaje środki zastępcze okazują się jednak niekiedy mało skuteczne, dlatego tworzy się silniejsze ładunki bojowe, wyspecjalizowane w odniesieniu do określonych celów. Ukraińcy nie publikują informacji na ten temat, jednak na materiałach filmowych i zdjęciach widać ich coraz większą skuteczność

Przede wszystkim chodzi tutaj o różnego rodzaju minibomby zawierające określone ładunki mające np. zniszczyć pojazdy opancerzone, jak również wywołać pożar (np. siatki maskowniczej chroniącej jakieś stanowisko ogniowe, czy okop). Zarejestrowane są więc przypadki, gdy Ukraińcy palą taką osłonę, by później „dobrać się” już inną amunicją do właściwego celu.

Różnorodność w tej dziedzinie jest ogromna i samym ukraińskim siłom zbrojnym będzie prawdopodobnie później trudno ustalić, co zrzucano na głowy Rosjan. Ostatnie filmy wyraźnie pokazują jednak, że takie ładunki bojowe są już tworzone przez specjalizowanych dostawców, którzy dbają zarówno o stabilizację lotu „bomby” (przez co zwiększa się celność) jak i o jej siłę uderzeniową (przez co zwiększa się jej skuteczność).

Okazuje się, że takie ładunki, nawet niewielkie, zrzucane przez jakiś rodzaj „Baby Jagi” są w stanie zniszczyć atakiem z góry nawet tak podobno silnie opancerzone pojazdy jak czołgi T-90 i to pierwszym ładunkiem.

Nieodrobiona lekcja przez NATO i polskie wojsko

Doświadczenia ukraińskie w wykorzystaniu dronów powinny zrewolucjonizować podejście krajów natowskich do sposobu prowadzenia działań z rosyjską armią. Jak się bowiem okazuje sama przewaga technologiczna może nie wystarczyć do zatrzymania nawały żołnierzy i sprzętu wysyłanego na sąsiednie państwa przez Kreml. Rosyjskie władze kontynuują bowiem tradycje z czasów II wojny światowej i nie zważając kompletnie na straty ponawiają ataki tak długo i z taką siłą, aż obrońcom skończy się amunicja.

Drony zmieniają tą sytuację, ponieważ pozwalają tanio niszczyć przeciwnika jeszcze przed jego podejściem na odległość strzału. To właśnie m.in. w ten sposób Ukraińcy bronią się przed obecnie prowadzoną przez Rosjan ofensywą zimową na wschodniej Ukrainie. Robią to zresztą na niespotykaną wcześniej skalę, ponieważ takie warunki narzucił im przeciwnik. Niewielkie kwadrokoptery kamikaze atakują więc wszystko, co pojawi się w kamerach dronów rozpoznawczych.

Ukraińcy udowodnili także, że równie ważnymi celami do zniszczenia, jak pojazdy opancerzone i artyleryjskie stanowiska ogniowe, są cywilne środki transportu wykorzystywane doraźnie przez rosyjskie wojsko (samochody ciężarowe i osobowe, traktory oraz motocykle), zamontowane na masztach i budynkach systemy antenowe (np. kompleksów walki elektronicznej), zestawy obserwacji optoelektronicznej, a nawet pojedynczy żołnierze. Okazało się bowiem, że chcąc uniknąć strat od artylerii Rosjanie podchodzą do rejony walk pojedynczo i dopiero później łączą się w większe grupy tuż przed samym natarciem.

Odpowiedzi NATO na tego rodzaju działania jak na razie nie ma, pomimo wyraźnych sygnałów jakie płyną z Ukrainy. Szokujący może być artykuł o dronach opublikowany 11 października w gazecie „Kyiv Post”. Wynika z niego, że „ukraińscy żołnierze szkolący się w krajach NATO wielokrotnie mówili o braku świadomości i wiedzy ze strony zachodnich instruktorów na temat dronów i narzędzi cyfrowych, które siły ukraińskie uważają za równie istotne, jak karabin czy łopatka saperska”.

Zamiast więc myśleć o tysiącach minidronów-kamikaze, które powinny być przydzielane pododdziałom na froncie jak granaty ręczne, na Zachodzie nadal zamawiane są tylko skomplikowane a więc również drogie, specjalistyczne systemy bezzałogowe, które w żaden sposób nie mogą zabezpieczyć wszystkich potrzeb wynikających z obecnego sposobu prowadzenia wojny przez Federację Rosyjską.

Niestety dotyczy to również Polski. Kupowane przez polskie wojsko drony-kamikaze Warmate oraz system Gladius są oczywiście potrzebne, jednak powinno się je wykorzystywać do realizacji ściśle określonych zadań. Tymczasem Ukraina pokazała, że nawet ogromnym wysiłkiem finansowym nie da się wprowadzić takiej ilości tych tego rodzaju, specjalistycznych systemów bezzałogowych, by zapewnić wszystkie potrzeby.

Czy ktoś wreszcie w NATO przyjmie do wiadomości, że w okresie nasilonych ataków rosyjskich 4-11 września 2023 roku na wschodzie Ukrainy, drony były odpowiedzialne za 25% całego sprzętu wojskowego utraconego przez Rosję podczas starć, w tym za zniszczenie 42% czołgów i 47? pojazdów opancerzonych. Czy ktoś przeczyta ukraińskie analizy, opublikowane np. przez „Forbes Ukraine”  z których wyraźnie wynika, że „małe, dostępne na rynku drony są zdecydowanie najbardziej opłacalną bronią do niszczenia sprzętu i personelu wroga”.

Z szacunków opublikowanych przez dziennikarza Wołodymyra Dacenkę wynika np. że dron kamikaze FPV jest do 30 razy bardziej opłacalny w niszczeniu pojazdów opancerzonych niż artylerii i daje co najmniej 175-krotne przebicie porównując koszt dronu w porównaniu z wartością zniszczonego sprzętu. Ale muszą być to tanie systemy bezzałogowe, wprowadzane masowo. Ukraiński dowódca dronów Jurij Kasjanow ujawnił w wywiadzie dla BBC, że siły zbrojne Ukrainy potrzebują miesięcznie 25 000 dronów taktycznych.

Wprowadzany do polskiej armii system poszukiwawczo-uderzeniowy GLADIUS jest potrzebny, ale nie zapewni na pewno wszystkich potrzeb polskiej armii jeżeli chodzi o drony kamikaze
Wprowadzany do polskiej armii system poszukiwawczo-uderzeniowy GLADIUS jest potrzebny, ale nie zapewni na pewno wszystkich potrzeb polskiej armii jeżeli chodzi o drony kamikaze
Autor. Grupa WB

Teraz należy sobie odpowiedzieć, czy w ewentualnym starciu z takim samym przeciwnikiem, Polska będzie ich potrzebowała mniej. Na pewno nie. Dlatego kwadrooptery kamikaze muszą być tanie i powszechnie wykorzystywane. Trudno jest przecież sobie wyobrazić by Warmatami eliminowano kolejno wszystkich, leżących na przedpolu, w niewielkich dołkach, rosyjskich żołnierzy. Z tanimi kwadrokopterami jest to jednak możliwe i Ukraińcy tak robią. Trzeba tylko takie drony zaprojektować i wprowadzić na wyposażenie wojska. A na to się jak na razie nie szykuje.

Nie myśli się również o zamawianiu ładunków przenoszonych przez tego rodzaju bezzałogowce. I w tej dziedzinie kraje natowskie (w tym Polska) poszły na wysoko wyspecjalizowane głowice bojowe przeznaczone dla konkretnego typu nosiciela. Tymczasem na rosyjskich żołnierzy wystarczy niekiedy granat podczepiony taśmą do kupionego w sklepie chińskiego drona.

Co ważne, tego rodzaju, tanie rozwiązania są opracowywane w Polsce, np. w Instytucie Techniczny Wojsk Lotniczych. Powstały tam bowiem projekty lotniczego naboju kumulacyjno-odłamkowego LNKO, lotniczego naboju odłamkowego LNO, które można podczepiać pod opracowany również przez ITWL kwadrokopter ATRAX. Tego rodzaju ładunki można by jednak również podczepić pod o wiele tańsze i prostsze drony. Trzeba je jednak mieć.

Polska „Baba Jaga” z ITWL – kwadrokopter ATRAX z podwieszaną amunicją
Polska „Baba Jaga” z ITWL – kwadrokopter ATRAX z podwieszaną amunicją
Autor. Fot. M.Dura

Brakuje też powszechnego szkolenia z taktyki wykorzystania i z samej obsługi kwadrokopterów kamikaze. Trudno jest zrozumieć niechęć do wytrenowania jak największej ilości żołnierz z obsługi tego, co w starciu z Rosjanami może im dać przewagę i szanse na przeżycie. Tym bardziej, że obecne systemy kontroli lotów w dronach pozwalają nimi kierować osobom po kilkugodzinnym szkoleniu.

Wojna na Ukrainie dała nam czas na zmianę obecnego podejścia. Jak na razie jednak, ten czas w przypadku dronów, jest wyraźnie marnowany.

Reklama

Komentarze (11)

  1. user_1050711

    @Ciekawy re: Co jak by nasycić przeciwdronową bronią, do poziomu kompanii lub plutonu? - nie "Co jakby", tylko zupełna podstawa logicznego działania. A że MON dotychczas tego nie robi? Cóż... moje posty i tak rzadko są tu przepuszczane.

  2. Orkfish

    I wobec takich środków rażenia WYSZKOLENIE ŻOŁNIERZA PRZESTAJE MIEĆ SENS. Nawet komandosi nie są przygotowani na walkę w 3 wymiarach. Zagrożenie z powietrza stało się nieprzewidywalne.

  3. Adam S.

    Okienko na sprzedaż/dostawę dla Ukrainy polskiej amunicji krążącej Warmate chyba się zamknęło. Nasze drony są 2 razy lepsze, 5 razy ładniejsze i 100 razy droższe niż ukraińskie

    1. tomcio55

      I 5 razy mniej skuteczne z racji małego ładunku

    2. Davien3

      Tomcio Warmate to amunicja krążąca a nie dronik z supermarketu. A i tak maja wieksze mozliwości niszczenia czołgów niz rosyjskie Lancety z wielokrotnie wieksza głowica bojowa

  4. ciekawy1

    Co jakby nasycić siły lądowe systemami przeciwdronowymi do poziomu kompanii czy plutonu?

  5. staryPolak

    to się chyba nazywa impotencja. opowiadają o tym że wojna zawita do NATO za kilka lat i ..... przemysł pracuje "normalnie', nikt w starej UE nie zwiększa armii, nikt nie zwiększa produkcji uzbrojenia i nie gromadzi amunicji. Zwazywszy że jesteśmy znaczącym producentem drukarek 3D dałoby się przygotować model rozproszonej produkcji tanich ptaszków bez znacznego angażowania przemysłu zbrojeniowego.. Ale ... impuls musi pójść od ministra obrony narodowej i ...... tak, wiem , żartowałem z tym Kosiniakiem.

    1. Troll leśny

      jak na razie MON realizuje jeszcze drogie i wielkie wizje Błaszczaka,

  6. zegrz69

    Czyli nadal możemy wspierać Ukrainę stosunkowo niewielkim kosztem. Uruchamiając w kraju produkcję podzespołów dla Ukrainy i jednocześnie wypracowując własne rozwiązania dla tanich masowo produkowanych dronów,. Tylko trzeba chcieć...

  7. Extern.

    A co się w sprawie tej masowości robi w Polsce? Ano właśnie niedawno wprowadziliśmy u siebie nowe europejskie prawo które prawie całkowicie zatrzymało nawet rozwój modelarstwa. To samo stało się z zainteresowaniem wśród młodzieży nawet gotowymi komercyjnymi donami. No bo skoro teraz żeby od tak polatać sobie nawet kupionym w markecie dronem trzeba się rejestrować na stronie ULC podając dane osobowe, zdawać egzamin aby uzyskać numer operatora, uzyskany numer trzeba umieścić na dronie, przed każdym lotem trzeba lot rejestrować w apcje "Drone Radar" itd. to młodzież zamiast tego woli pograć na komputerze w Fortnite albo pooglądać Mangę.

  8. leiter84

    I to jest broń przyszłości: tania, prosta i szybka w konstrukcji, wytwarzana masowo przez liczne małe podmioty prywatne rywalizujące cenowo. Nie czekająca 5 lat na specyfikację, 10-krotne zmiany wymagań, kolejne 3 lata na prototyp, a finalnie zrealizowana w liczbie sztuk 8.

  9. pomz

    Silni, zwarci, gotowi... Znamy juz to. Jak powiedzial pisarz Sofronow: "Mądremu to 1 slowo wystarczy, a glupiemu to i referatu mało"

    1. rED

      Piszesz o Francuzach, Brytyjczykach czy Niemcach?

  10. Jac

    Nasza generalicja mentalnie jest 30 lat do tyłu. Zapatrzeni są w patrioty i abramsy, nie widzą rewolucji która dzieje sie na naszych oczach. Kilkanaście lat temu nasz przemysł oferował możliwość ożenienia zachodnich rakiet z kubami i osami. Armia zlała ten pomysł, czekali na patrioty. Tak i teraz będą czekać a wot będą uzbrajać w javeliny. No bo te drony to takie niedefiladowe...

  11. eee

    Czy rura pcv tasma klejaca trytytka, granat, naboj do komara, rpg najtanszy dron powstrzyma armie rosyjską na Ukrainie , na razie tak, czy dokona rewolucji mentalnej Polsce, chyba nie.

Reklama