- Wiadomości
Szef MON ws. uchodźców: „Niemcy nie powinni nas uczyć solidarności”
Minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak stwierdził w związku z naciskami Niemiec i Unii Europejskiej, aby Polska zgodziła się na odgórnie narzucone kwoty przydziału uchodźców: „Niemcy nie powinni nas uczyć solidarności” – podaje TVN24. Premier Ewa Kopacz poinformowała w oświadczeniu wygłoszonym po godzinie 17, że Polska jest zdolna do przyjęcia więcej, niż 2000 uchodźców. Ewentualna zgoda na system obowiązkowych kwot, forsowany przez UE, może oznaczać konieczność przyjęcia od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy uchodźców w wypadku zaostrzenia sytuacji.

Szef MON odniósł się w ten sposób w TVN 24 między innymi do komentarzy w niemieckiej prasie, w bardzo ostry sposób krytykujących stanowisko Polski i krajów Grupy V4 sprzeciwiających się przyjmowaniu uchodźców, którzy dostali się Grecji czy Włoch, na zasadzie kwot narzuconych przez Unię Europejską. Tomasz Siemoniak zapewnił przy tym, że Polska będzie kłaść nacisk na bezpieczeństwo kraju, wykazując się jednocześnie solidarnością wobec uchodźców.
Warto wskazać, że przyznanie „kwot” podziału uchodźców w ogóle nie rozwiązuje przyczyn ich napływu, może również prowadzić do dalszego zwiększenia zakresu presji migracyjnej na Europę. Witold Repetowicz wskazywał w analizie dla Defence24.pl, że osoby które uciekają nie bezpośrednio z obszarów działań wojennych (np. z Syrii), a z Grecji, Macedonii czy Turcji są już nie uchodźcami, a migrantami ekonomicznymi. Dlatego należy się zgodzić ze stanowiskiem ministra Siemoniaka w odniesieniu do „kwot” narzucanych przez inne państwa. Trzeba też powiedzieć wprost, patrząc na dynamikę obecnej sytuacji na kontynencie, że na ewentualnym przyjęciu nawet 10 czy 12 tys. uchodźców się nie skończy - ich liczba może wzrosnąć o rząd wielkości.
Czytaj więcej: Czy Niemcy zmuszą Polskę do przyjęcia 100 tysięcy uchodźców?
Obowiązkowym kwotom uchodźców sprzeciwiła się też w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” Miriam Shaded, szefowa Fundacji Estera, zajmującej się między innymi sprowadzaniem chrześcijańskich uchodźców do Polski. Zwróciła ona uwagę między innymi że istnieją różnice w stopniu zagrożenia dla poszczególnych grup etnicznych – najbardziej zagrożeni są m.in. chrześcijanie, czy alawici, a znaczna część sunnitów popiera Państwo Islamskie.
Jednocześnie godząc się na przyjmowanie osób, które docierają nielegalnie drogą morską do Europy, w ogóle nie ma możliwości identyfikacji najbardziej zagrożonych prześladowaniami. Brytyjski premier David Cameron zdecydował się na przyjęcie nawet 20 tys. uchodźców do 2020 roku – ale mają oni zostać ewakuowani bezpośrednio z obozów w pobliżu Syrii. Pozwoli to z jednej strony na identyfikację osób najbardziej zagrożonych, np. narażonych na prześladowania nawet po ewentualnym ustaniu działań wojennych, z drugiej – nie będzie zachętą do nielegalnego przekraczania granic UE.
Brytyjczycy zamierzają też rozszerzyć zakres pomocy międzynarodowej, udzielanej krajom Bliskiego Wschodu. Zagrożenia związane z polityką masowego przyjmowania uchodźców, realizowaną przez Niemcy, Grecję czy Włochy pokazuje też sytuacja w Danii, gdzie grupa osób które przybyły z Republiki Federalnej w celu dostania się do Szwecji przemieszczała się pieszo autostradą, co zmusiło do jej zablokowania.
Świadczy to o ogólnym braku kontroli nad sytuacją przez państwa UE, podobnie zresztą jak wydarzenia w Grecji, gdzie 12 tys. imigrantów ma zostać przemieszczonych z wysp z uwagi na zagrożenie zamieszkami, po czym zapewne udadzą się oni dalej w głąb kontynentu - osiągając swoje cele pomimo, że w Grecji, czy też w Turcji skąd bezpośrednio przybyli, w większości nie grożą im prześladowania.
Oddzielną sprawą jest konieczność znacznego, wręcz skokowego zwiększenia pomocy dla osób znajdujących się w bezpośredniej bliskości obszaru walk – ale nie wyklucza to podejmowania zdecydowanych działań w celu uniemożliwienia się niekontrolowanego przemieszczania się osób, które (w części) uciekły z krajów całkowicie (Syria) lub częściowo (Afganistan, Irak) objętych działaniami wojennymi – jak ma to miejsce w chwili obecnej.
Niestety, wypowiedzi kanclerz Merkel czy wysokiej przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Frederiki Mogherini wskazują niemal jednoznacznie, że Europa ma przyjmować każdą lub niemal każdą osobę, która zdoła uciec z kraju objętego w części lub całości działaniami wojennymi. W ten sposób w praktyce doprowadza się do zwiększania napływu imigrantów, braku kontroli i możliwości udzielania pomocy potencjalnie najbardziej zagrożonym (bo nie zawsze są zdolni do podróży), a także ograniczenia napływu stosownie do zdolności danego kraju i sytuacji społecznej.
Polskie władze muszą sprzeciwiać się tego typu niebezpiecznym rozwiązaniom, nawet jeśli będą narażone na krytykę europejskich komentatorów, polityków i mediów. Pozostaje pytanie o współpracę międzynarodową, nie tylko z krajami Grupy V4 ale i z innymi państwami sceptycznymi wobec skrajnie niekorzystnych z polskiego punktu widzenia pomysłów Komisji Europejskiej, Niemiec, Francji czy Włoch, w tym np. Wielką Brytanią, władzami Finlandii czy Danii.
AKTUALIZACJA 17:44. Premier Ewa Kopacz poinformowała, że Polska jest zdolna do przyjęcia więcej niż 2 tysięcy uchodźców. Prezes Rady Ministrów zapewniła, że będzie zabiegać o zapewnienie pełnej kontroli przy procesie weryfikacji. Biorąc jednak pod uwagę skalę zagrożenia w Syrii czy w Afganistanie, ewentualna zgoda na obowiązkowe kwoty uchodźców, powtarzane w kolejnych sytuacjach kryzysowych będzie oznaczała konieczność przyjęcia od kilkudziesięciu do nawet kilkuset tysięcy osób, włącznie z długoterminowym zapewnieniem im świadczeń.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]