Reklama

Siły zbrojne

Zawodnicy MMA pomogą szkolić chińskich wojskowych

Zdjęcie ilustracyjne, fot. Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne, fot. Pixabay

Trwające od maja utarczki graniczne pomiędzy Indiami i Chinami skutkują przemieszczaniem wojsk obu stron, budową nowej infrastruktury wojskowej, a w przypadku Indii również zakupami uzbrojenia w innych państwach. Jednak, widząc, że większość walk w regionie spornym toczy się pomiędzy bijącymi się bezpośrednio żołnierzami, Pekin miał właśnie sięgnąć po jeszcze inne wzmocnienie w postaci zawodowców z MMA. Niezależnie czy jest to zabieg propagandowy czy będzie on w jakimś stopniu wykorzystany w praktyce, to jednak wojskowi w Indiach muszą zacząć się zastanawiać nad adekwatną odpowiedzią.

Sytuacja kryzysowa na linii rozgraniczenia pomiędzy Indiami i Chinami, skutkująca serią potyczek pomiędzy żołnierzami obu mocarstw, znalazła kolejną płaszczyznę rywalizacji. Chodzić ma o możliwość rekrutowania przez Chińską Armię Ludowo-Wyzwoleńczą profesjonalnych zawodników uprawiających dyscyplinę sportową jaką są mieszane sztuki walki (MMA). Wspomina o tym chociażby Linda Lew pisząca na co dzień dla „South China Morning Post”. Przy czym, wspomniana autorka powołuje się w swoim tekście na informacje z oficjalnych mediów chińskich (tamtejsza telewizja państwowa).

Oczywiście do tego rodzaju informacji prasowych należy obecnie podchodzić ze szczególną ostrożnością, mając na uwadze napięcie na linii Pekin-New Delhi i wszelkie kwestie propagandowe. Jednakże, całej sprawie trzeba się przyjrzeć, gdyż wpisuje się ona w problematykę zapewniania wojskowym jak najlepszej formy szkolenia w zakresie walki wręcz (obejmującej wybór systemu, ale przede wszystkim czerpanie z bazy najlepszych i najbardziej doświadczonych trenerów/instruktorów).

Tak czy inaczej, jeśli przyjąć informacje chińskie za prawdziwe, to ma chodzić o 20 zawodowych zawodników MMA, którzy dotychczas mieli przynależeć do Klubu Sztuk Walki Enbo w Syczuanie. To oni mieli zostać przerzuceni do Lhasy w Tybecie i sformować „Plateau Resistance Tibetan Mastiffs”. Zawodnicy staną się więc czymś w rodzaju dodatkowego zaciągu milicji, mającej zwiększyć zdolność do reakcji i działania strony chińskiej w regionie. Ich doświadczenie w sztukach walki ma być nader bogate, gdyż podkreśla się, że ten klub MMA miał wysyłać swoich zawodników do walk poza krajem.

Nie wskazuje się przy tym wprost, że członkowie tej grupy mają być w jakiś sposób dyslokowani w sporny rejon granicznych. Jednakże, podkreśla się, że mają w pierwszej kolejności prowadzić profesjonalne szkolenia dla chińskich żołnierzy z wojsk specjalnych, ale też jednostek granicznych. Oczywiście zakres tych ćwiczeń ma obejmować walkę wręcz. Lecz pomiędzy wierszami wysyłany jest sygnał o gotowości do szybkiej dyslokacji samych profesjonalnych zawodników MMA w zagrożony rejon.

Tym samym, indyjscy żołnierze patrolujący sporny rejon muszą już teraz brać pod uwagę, że w przypadku ponownego starcia z Chińczykami ich przeciwnikami mogą być profesjonalni zawodnicy-instruktorzy z mieszanych sztuk walki lub szkoleni przez nich funkcjonariusze oraz wojskowi. Co więcej, wiadomości o tym fakcie należy również rozpatrywać z perspektywy wojny informacyjnej względem Indii. Dla przypomnienia, trzeba wskazać, że krwawe walki pomiędzy wojskowymi w rejonie Galwan odbywały się bez użycia broni palnej i były prowadzone za pomocą prymitywnych narzędzi (kije, kamienie, etc.), ale przede wszystkim obejmowały walkę wręcz.

Zapewne takie sygnały z Chin oraz rozpoznanie charakteru dotychczasowych starć są odnotowywane w Indiach i tamtejszych siłach zbrojnych. Wobec tego, oprócz pilnego zakupu samolotów i czołgów, można spodziewać się wywarcia większej uwagi na szkolenie w zakresie walki wręcz. Być może w oparciu o również bogate doświadczenia tradycyjnych sztuk walki z subkontynentu indyjskiego. Lecz także możliwe jest ściągnięcie, tak na wszelki wypadek na zaplecze wojsk własnej grupy harcowników będących profesjonalnymi zawodnikami choćby MMA.

Co więcej, sygnały o możliwości dyslokowania zawodowych zawodników MMA do działań milicyjnych w rejony sporne na terytorium Chin należy traktować szerzej. Oczywiście w pierwszej kolejności mowa jest o walkach granicznych z Indiami, ale nie można zapominać o możliwości zastosowania ich wiedzy oraz umiejętności np. w przypadku dalszego kryzysu w Hongkongu.

Na fali rozważań o możliwości wykorzystania klubów sztuki walki w Chinach do wzmocnienia szeroko pojmowanych zdolności obronnych państwa, należy pamiętać, że podobnie czyni od dawna Rosja. Ta ostatnia wykorzystuje własny system walki wręcz i jego szkoły nie tylko jako odpowiednie zaplecze dla kreowania własnego potencjału rekrutów, ale też do działań zagranicznych (w tym wywiadowczych)

Reklama
Reklama

Komentarze (12)

  1. zły porucznik

    Kolejna armia, która nie uczy się na błędach US. Army i po części USMC. Sporty walki bazujące na bjj (swego czasu) zostały wprowadzone do US. Army jako instrukcja FM 3.25-150 w 2002 r. jako efekt lobbingu min. twórcy tej instrukcji, Matta Larsena, komandosa i utaletowanego zawodnika różnych stylów walki. W rzeczywistości program był dobrą przykrywką dla sportowców, którzy w wojsku znaleźli ciepłe posadki na sportowej emeryturze. Okazał się kompletną porażką. Wskutek doświadczeń z Iraku i Afganistanu, gdzie tylko w latach 2003 - 2009 r. odnotowano ok. 900 incydentów walki wręcz z udziałem amerykańskich żołnierzy, instrukcje wielokrotnie zmodyfikowano. Żołnierze obciążeni uzbrojeniem ochronnym, taktycznym, plecakiem i długa bronia nie potrafili efektywnie sotosować elementów bjj, zresztą schodzenie do parteru było częstokroć zupełną bezmyślnością. W 2012 r. dodano wreszcie stójkę i elementy walki bronią rezerwową, pistoletem, nożem/bagnetem. Ale i tak w 2012 r. zrezygnowano 300 metrowego toru przeszkód, do walki bagnetem. W takim razie po co wydają żołnierzom bagnety M-9? Dla ozdoby? W kwestii walki wręcz i walki bagnetem, USMC jest rozsądniejsza, może dlatego, że w trakcie spraringów, na wojskowych zasadach, zawodowi zawodnicy MMA (z UFC) regularnie przegrywali z instruktorami marines. Wojska specjalne w ogóle (o ile dobrze pamiętam) programem Matta Larsena sobie nie zawracały głowy. W Polsce oczywiście popełniamy ten sam błąd co Amerykanie. Mieliśmy sensowną instrukcję Tarnawskiego i Kopcia i zamiast ją modernizować to idziemy drogą US. Army .... Po latach, jak Amerykanie obecnie, trzeba będzie się wycofywać.

    1. Piotr

      są ludzie w USA którzy wciąż nauczają Defendu stosowanego w czasie II wojny światowej- wspominali że wszyscy wojskowi którzy u nich ćwiczyli dziwili się czemu w ogóle porzucono Defendu jako podstawowy system

  2. mar

    Każdy szkolony chińczyka to potencjalny użyteczny głupiec

  3. Krecha

    Co do incydentu na pograniczu Chin i Indii. Poprostu chłopaki zmówili się na ustawkę.

    1. Extern

      Jeśli to miały by być honorowe ustawki bez sprzętu, to jak najbardziej warto przekazać żołnierzom podstawy technik zapaśniczych i bokserskich jako najbardziej skutecznych i szybkich do nauczenia. MMA oparte głównie na BJJ, jest tu chyba rzeczywiście najlepszym wyborem. Ale sprzęt zmienia bardzo wiele. Ćwiczyłem kiedyś Krav-mage, po wielu siniakach od gumowego noża i imitacji pałki jakie zaliczyłem, do dziś pamiętam że nawet takie techniki projektowane przecież do starć z uzbrojonym przeciwnikiem działają jakby tak trochę.

  4. Komentator

    Przecież to całe MMA to zupełnie coś innego niż wojskowa walka wręcz. Jestem 50+, dbam o formę i myślę że gdybym miał w ręku kałacha z pustym magazynkiem i bagnetem, lub nawet naostrzoną saperkę, to szanse mistrza MMA w slipach i boso, nie stałyby w klatce zbyt wysoko.

    1. vvv

      no to jestes w bledzie kolego

    2. Extern

      Nie do końca, głupi kawałek ciężkiego pręta zbrojeniowego czy nawet kamień w ręku zamienia zwykłego człowieka w mistrza, którego każdy rozsądny mistrz sztuk walki się obawia. Wystarczy się spytać jakiegoś realnego instruktora walki wręcz co należy zrobić jak na ciebie wyjdzie ktoś z nożem. Jeśli odpowiedzią takiego instruktora nie będzie coś w stylu "jeśli masz możliwość to uciekaj" to radził bym trzymać się z dala od tego instruktora i jego nauk.

  5. Maczeta

    Trening czyni mistrza byle nie walczyć pod wpływem za dużym a tym bardziej z wciągaczem białego proszku bo ryzyko zmarnowanej przyszłości duże lepiej niech wróg sam się wykończy bo system będzie przeciwko temu kogo można po sądach ciągać.

  6. Walek

    Jak chcą startować w klatkach to niech ich trenują.

  7. kris

    Ja wyslalbym w roli instruktora Marcina Najmana gwarantowany sukces haha.

    1. Ja

      Macierwiecza wyslac

  8. Kiks

    Taaa.... Mieszane sztuki walki. Jak to ładnie ktoś nazwał zwyczajne mordobicie. Prawda jest taka, że nikt oprócz Izraelczyków nie wymyślił nic bardziej skutecznego i energooszczędnego. Życie to nie film Kung Fu. Ale skoro tak pragną tych instruktorów to może niech Adamka wezmą. Koleś ma tak zryty łeb i obitą gębę, że że już mu nie pogorszy się;)

    1. Sambo? Defendu?

    2. Kiks

      Sambo? Nie żartujmy sobie.

  9. Zdzichu Dyrman

    Jestem zszokowany brakiem elementarnej wiedzy komentujących o sportach walki, a co za tym idzie o walce wręcz w ogóle. W MMA występują techniki, chociażby pochodzące z brazylijskiego Jiu-Jitsu, którymi bezproblemowo można kogoś zabić, a mimo to są legalne. W boksie tajskim też takie występują, choć te są już mniej legalne. O tym jednak mogą wiedzieć tylko ludzie z branży, a nie grupa podstarzałych żołnierzyków machających "naostrzonymi saperkami i bagnetami w kałachach". Te wszystkie bajki i fantazje o tym że "MMA to sport a nie walka" to tylko potwierdzają. Amerykanie mają fajne powiedzenie: "what doesn't work inside the cage, it also doesn't work outside of it".

    1. vvv

      kazda kontaktowa sztuka walki moze doprowadzic do ciezkiego uszczerbku na zdrowiu lub smierci.

    2. Szokujesz się tak bo jesteś jeszcze młody. Jak już trochę pożyjesz, to zobaczysz, że tak mie jest.

    3. magyster

      Ulica to nie klatka a "występowanie technik" to nie to samo co ich aplikacja na żywym człowieku. "podstarzały żołnierzyk", jak go pogardliwie określasz, ma zdecydowanie rację, bo użycie jakiegokolwiek narzędzia, choćby w postaci kija czy kamienia znacznie zmienia układ sił i zadawanych obrażeń - ale w klatce nikt cię tego nie nauczy.

  10. Przypadkowy przechodzień

    To kung-fu im nie wystarczy?

    1. Ip man zachorował na covid. Jackie Chan kręci Godziny Szczytu 17 i pół. Ni ma, no ni ma...

  11. Ech

    Z tego co wiem sztab generany Indii zezwlil po ostatnich stratach "uzwac broni palnej w samoobronie". Swoja droga cala akcja dzieje sie na tak odelglej prowincji ze ponoc jak Szef Sztabu wizytowal te ostatnie garnizny to byl nie co zdziwiony. Ale tak to jest jak spor jest 1000 km od stolicy i potem jeszcze 100 od wiekszego miasta na jakims gorskim zadupiu

  12. Hejka

    To nie tak. MMA a raczej mieszane sporty walki są sportem. Zawodnicy nie wychodzą na ring aby zabić przeciwnika niezależnie od tego jak są brutalni. Sport a walka na śmierć i życie to dwa różne aspekty metafizyki. Mnie uczono, że Kung Fu to dążenie do doskonałości a chińską sztuką wojenną walki wręcz jest Wushu czyli prawdziwy adept Kung Fu Wushu to osoba... no właśnie. W bezpośrednim starciu wręcz na wojnie masz zabić przeciwnika momentalnie, natychmiast bo drugi przeciwnik już Cię atakuje i drugiej szansy na przeżycie nie dostaniesz i w związku z tym są to zupełnie inne techniki niż te w sporcie. Miecz służy do zabijania a nie do prezentacji ostrza klingi na pokazie chociaż obecnie tak to wygląda. Oczywiście może być tak jak z japońskim Aikido. Delikatnie odrzucasz przeciwnika (sport) albo skręcasz mu kark (wojna). Sport to sport a wojenna sztuka walki wręcz niewiele ma wspólnego ze sportem poza wytrzymałością i kilkunastoma latami treningu sportowego (obecnie).