Statecznik sprzedany na aukcji przez dom aukcyjny Dominic Winter Auctioneers Ltd w Cirencester (hrabstwo, Gloucestershire) jest o tyle interesujący, że poza swastyką widnieją jeszcze na nim namalowane sylwetki zestrzelonych przez Schnaufera samolotów alianckich wraz z datami powietrznych starć.
„Zjawa z Saint-Trond”
Należy przy tym zaznaczyć, że niemiecki pilot nie był najbardziej skutecznym pilotem II wojny światowej, ponieważ według niemieckich statystyk zestrzelił „tylko” 121 samolotów. Był to jednak wynik związany z największą liczbą zabitych lotników brytyjskich i amerykańskich, ponieważ większość zestrzelonych maszyn była czterosilnikowymi ciężkimi bombowcami z wieloosobowymi załogami. Oblicza się, że zwycięstwa Schnaufera kosztowały życie około pięciuset alianckich pilotów. Niemiec dokonał tego w 164 lotach bojowych, wykonanych od 1 czerwca 1942 r. do 7 marca 1945 r.
Przez swoją skuteczność Schnaufer otrzymał przezwisko „Zjawa z Saint-Trond” („The Spook of St Trond”) od miejscowości w okupowanej Belgii, gdzie stacjonowały niemieckie myśliwce nocne. Był jednym z 27 wojskowych, którzy za swoje czyny w II wojnie światowej otrzymali Krzyż Rycerski Krzyża Żelaznego z liśćmi dębu, mieczami i brylantami (było wśród nich w sumie dziewięciu pilotów).
Dekoracja nastąpiła 16 października 1944 r. tydzień po tym jak Schnaufer zgłosił swoje setne zwycięstwo (9 października 1944 r.). Był to duży wyczyn, ponieważ dotyczył nocnego myśliwca, który był bardziej narażony nie tylko na przeciwdziałanie aliantów, ale również na wszelkie trudności związane z działaniem przy braku widoczności. Załogi Schnaufera były jednak na tyle skuteczne, że wszyscy latający z nim piloci zostali udekorowani Krzyżami Rycerskimi Krzyża Żelaznego różnych klas.
Losy statecznika
Statecznik pochodzi z samolotu Messerschmitt Bf110G-4 (o numerach burtowych G9+EE), na którym Schnaufer latał od 1944 do 1945 r. Myśliwiec został zestrzelony dopiero 30 marca 1945 r., prawdopodobnie przez samolot Mosquito, i rozbił się o wzgórza w Westfalii. Zginęło dwóch członków załogi, jeden został ciężko ranny. Schnaufera nie było wtedy na pokładzie.
Trafił do niewoli brytyjskiej w maju 1945 r., po roku powrócił do Niemiec, gdzie przejął rodzinny biznes i zajął się handlem winem. Schnaufer zginął 15 lipca 1950 r. w wieku 28 lat, w wypadku samochodowym.
Szczątki jego samolotu rozebrała okoliczna ludność. Sam statecznik odnaleziono w latach sześćdziesiątych przez Wofganga Lohmanna (jednego ze znawców Luftwaffe) w niemieckiej miejscowości Hillegossen w Nadrenii-Westfalii. Statecznik Messerschmitta wykorzystywano tam do załatania dziury w dachu jednego z domów. Autentyczność artefaktu potwierdził radiooperator z załogi Schnaufera – Friedrich Rumpelhardt. Znaleziono tez jeden płat śmigła z samolotu Schnaufera, który również wystawiono na aukcji – wszystko z ceną wywoławczą 15 000 funtów.
Brytyjczycy sprzedając statecznik nie obawiali się posądzenia o gloryfikowanie niemieckich sukcesów, czy faszystowskich oznaczeń. Uznano bowiem, że jest to tylko część historii – nawet jeżeli wskazuje ona na zestrzelenie 121 alianckich samolotów. Zwraca się przy tym uwagę na coraz większą ilość pamiątek wojennych, jakie trafiają na różnego rodzaju aukcje. Okazuje się, że część zbieraczy jest już w wieku, w którym decydują się na sprzedaż swoich zbiorów. Tak, między innymi zrobił, Lohmann, który ma w tej chwili 80 lat. Dla wielu muzeów jest to unikatowa okazja do uzupełnienia swoich zasobów o niepowtarzalne eksponaty.
lechu
Dla mnie niesamowity jest fakt, że wrócił do Niemiec i mieszkał ot tak sobie prowadząc biznesik. Jego ofiary robale jadły a on chwalił się medalami i codziennie zasypiał z uśmiechem na twarzy...
say69mat
Na tym właśnie polega okrucieństwo wojny, że się w jej trakcie zabija. W imię jakichś tam racji, aby po jej zakończeniu zająć się np. handlem win. Tylko ... koszmary senne, one nie dają żyć. Skoro się żyje śmiercią innych.
we
Latał, strzelał bandyta, a skończył w rowie. Sprawiedliwość jest jednak cierpliwa.
kej007
Czemu od razu bandyta ? Udowodniono mu zbrodnie przeciw ludzkości ? Nie . A to że strzelał i zabijał ? Właśnie na tym polega wojna ( a on jej nie wywołał ) . Wg Ciebie powinien machać ręką i pozdrawiać pilotów RAFu gdy Ci walili do niego ze mosquito czy Spita ? :) Chłopina nie znalazł się na niebie bo tak mu się chciało tylko dostał taki rozkaz a że był dobry w tym co robił ... cóż życie. Walka była jak najbardziej fair bo nie strzelał aliantom w tył głowy lecz sam też unikał kul . :) Pozdrawiam .