Czy Zachód zmienia podejście do Putina?

„To nie Rosja będzie decydować o zachodnich wojskach na Ukrainie” - powiedział sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego. Czy słowa Marka Ruttego stanowią przełom w podejściu Zachodu (w tym Donalda Trumpa) do Wladimira Putina i Rosji?
W dobie dyskusji nad zakończeniem konfliktu na Ukrainie w przestrzeni medialnej pojawiają się kolejne propozycje mające na celu nie tylko jak najszybsze doprowadzenie do rozejmu, ale również stworzenie gwarancji, które na lata (dekady) pozwoliłyby uniknąć kolejnych konfliktów. Jeden z głośniejszych i budzących szczególne emocje pomysłów dotyczy potencjalnego rozlokowania zachodnich wojsk pokojowych na terytorium Ukrainy.
Do sprawy odniósł się ostatnio sekretarz generalny NATO Mark Rutte. W czwartek niderlandzki polityk jednoznacznie stwierdził, że ewentualna decyzja o rozmieszczeniu tego rodzaju wojsk powinna być całkowicie niezależna od zdania Rosji i jej decydentów.
„Dlaczego interesuje nas, co Rosja myśli o Ukrainie?” – pytał Rutte podczas konferencji obronnej w Pradze. „Ukraina jest suwerennym krajem. To nie od Rosji zależy, jaką decyzję podejmie Ukraina (…) Finlandia nie prosiła Rosji o zgodę na przystąpienie do NATO. Jesteśmy suwerennymi narodami i jeśli Ukraina chce, aby siły bezpieczeństwa wspierały pokój, to zależy to od nich” – kontynuował, cytowany przez Politico Europe.
Czytaj też
Wypowiedź Ruttego można potraktować jako swoistą replikę na słowa rzecznika Kremla. W ubiegłą środę Dmitrij Pieskow stwierdził, że korzeni wojny na Ukrainie można dopatrywać się w rozszerzeniu Sojuszu Północnoatlantyckiego o państwa dzisiejszej wschodniej flanki (czyli między innymi Polski – red.), a także jednoznacznie negatywnie odniósł się do pomysłu rozlokowania europejskich sił pokojowych na terytorium Ukrainy.
Czytaj też
Wypowiedź Marka Ruttego jest też istotna z jeszcze jednego powodu. Słowa Pieskowa były de facto publicznym podważeniem słów Donalda Trumpa, który jeszcze kilka miesięcy temu zapewniał, że Władimir Putin jest otwarty na europejską misję pokojową i „nie ma z nią problemu”.
W związku z powyższym powstaje pytanie, czy kolejne publiczne upokorzenie, którego doświadczył Trump, wpłynie na jego bezpośredni stosunek do Putina. Przypomnijmy, że już wcześniej cierpliwość amerykańskiego prezydenta bywała wystawiana na próbę, np. wtedy, kiedy Rosja dokonywała ostrzału rakietowego Ukrainy bezpośrednio po rozmowach na linii Waszyngton-Moskwa.
Osłabienie „zaufania” Trumpa do Putina z pewnością byłoby na rękę nie tylko Markowi Ruttemu. Nie jest niczym odkrywczym, że podobny cel miał także polski prezydent podczas niedawno zakończonej wizyty w Waszyngtonie. W rozmowie z „Interią” prezydent Karol Nawrocki powiedział, że zauważył inne podejście Trumpa do Putina, a środowe spotkanie polskiego i amerykańskiego prezydenta „wzmocniło zmianę” zachodzącą u gospodarza Białego Domu. Czy tak rzeczywiście jest, pokażą najbliższe tygodnie…
Zbyszek
Najważniejszym celem Rosji jest wyrwanie Ukrainy z kręgu wpływów państw zachodnich. Jest to jednoznacznie sprzeczne z propozycją rozlokowania zachodnich sil pokojowych. Rosja albo musi być do tego zmuszona albo kupiona, przy czym zniesienie sankcji nie jest tym co ich zadowoli, a żadnej sensownej propozycji nie widać. Trump tego próbował ale miał słabe karty w rękach. Sytuacja na froncie (powolny ale ciągły odwrót SZU, rosnące problemy z mobilizacją i rotacją Ukraińców, wysokie straty, wysoka już dezercja, skandale wewnętrzne) otwiera przed Moskwą szanse złamania morale obrońców i pokonania Ukrainy. Zmuszenie Putina wymaga ni mniej ni więcej ale interwencji zbrojnej NATO. Można ją jeszcze przeprowadzić dość bezpiecznie ale czas ucieka