Reklama

Siły zbrojne

Więcej rosyjskich okrętów podwodnych na Bałtyku [ANALIZA]

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Według agencji TASS najstarszy okręt podwodny rosyjskiej Floty Czarnomorskiej „Ałrosa” („B-871”) zostanie po remoncie przerzucony do Kronsztadu, gdzie na stałe wejdzie w skład Floty Bałtyckiej. W ten sposób na Bałtyku będzie już nie jeden, a dwa rosyjskie okręty podwodne.

„Ałrosa” to siódmy i najstarszy okręt podwodny, jaki jest wykorzystywany we Flocie Czarnomorskiej. Został on wprowadzony do służby 1 grudnia 1990 roku, a więc ma prawie 31 lat. Jest to również jedyny, wykorzystywany na Morzu Czarnym, konwencjonalny okręt podwodny typu „Paltus” o wyporności podwodnej 3040 ton, długości 76,2 m i szerokość 9,9 m. Sześć pozostałych okrętów podwodnych Floty Czarnomorskiej, zostało wprowadzonych w latach 2014-2017 i jest nowego projektu 636.6, typu „Warszawianka”.

Są one nieco większe od „Paltusów” (wyporność podwodna 3950 ton, długość 73,8 m i szerokość 9,9 m), a dodatkowo mają na swoim uzbrojeniu m.in. w rakietowy system „Kalibr”. Pozwala on zarówno na atakowanie celów nawodnych za pomocą rakiet przeciwokrętowych 3M54 (o zasięgu prawdopodobnie ponad 200 km), jak i celów lądowych za pomocą rakiet manewrujących 3M14 (o zasięgu ponad 2000 km).

Wprowadzenie aż sześciu „Warszawianek” na Morze Czarne spowodowało, że jedynego, znajdującego się tam „Paltusa” można było wysłać na kilkuletni remont i modernizację. Było to konieczne, ponieważ okręt ten przysparzał problemów technicznych i to od początku swojej służby. W sumie ponad połowę czasu służby przebywał w remontach). Przykładowo od marca 1992 roku do 1996 roku „Ałrosa” nie wychodziła z portu, oficjalnie z powodu braku akumulatorów. Należy jednak przy tym pamiętać, że była to jednostka oddana do użytku w grudniu 1990 roku, co oznacza że te, maksymalnie dwuletnie akumulatory musiały być wadliwe.

Od sierpnia 1998 roku do kwietnia 1999 roku potrzebny był kolejny remont okrętu przeprowadzony w 13. Zakładach remontowych w Sewastopolu. Trzeci z kolei remont rozpoczęto w lipcu 2011 roku – tym razem w Kronsztadzie – na Bałtyku. Okręt powrócił na Morze Czarne we wrześniu 2012 roku, jednak już latem 2014 roku B-871 ponownie został oddany do remontu do 13. Sewastopolskich Zakładów Remontowych Floty Czarnomorskiej, gdzie znajduje się do dzisiaj.

image
Fot. mil.ru

Jak na razie wykonano wszystkie roboty dokowe i okręt został zacumowany przy nabrzeżu Zatoki Kilen w Sewastopolu. To tam mają zostać zakończone prace remontowe i przeprowadzone próby stoczniowe. Zgodnie z planem okręt ma wrócić do służby po listopadzie 2021 roku. Agencja TASS uzyskała jednak potwierdzenie od przedstawicieli kompleksu wojskowo-przemysłowego, że po zakończeniu remontu okręt nie wróci do bazy podwodników Floty Czarnomorskiej w Noworosyjsku, (gdzie swoje miejsce stacjonowania ma 4. Samodzielna brygada okrętów podwodnych), ale zostanie przekazany Flocie Bałtyckiej (do 123. Brygady okrętów podwodnych w Kronsztadzie). Sprawdzą się więc zapowiedzi tego transferu, jakie pojawiły się jeszcze w 2019 roku.

„Ałrosa” dołączy tam do jedynego, funkcjonującego na Bałtyku rosyjskiego okrętu podwodnego „Dmitrow” („B-806”). Jest to również jednostka typu „Paltus”, jednak starsza (wprowadzona do służby 25 września 1986 roku) i dodatkowo standardowego projektu 877. Tymczasem „Ałrosa” jest jedynym okrętem podwodnym typu „Paltus”, który wyprodukowano w wersji 877W. Różni się ona od pozostałych jednostek typoszeregu brakiem śruby. Zamiast niej zastosowano pędnik strugowodny, co miało jeszcze bardziej wyciszyć okręt, który i tak jest uważany za bardzo cichy w porównaniu do swoich odpowiedników z lat dziewięćdziesiątych.

Po co Rosji drugi okręt podwodny na Bałtyku?

Po wejściu „Ałrosy” na Bałtyk, Flota Bałtycka będzie więc wykorzystywała dwa okręty podwodne: 31 i 35-letnie, które jednak w ostatnich pięciu latach przeszły remont i modernizację. W przypadku „Dmitrowa” prace były jednak realizowane nie w Sewastopolu, ale w remontowych zakładach stoczniowych w Kronsztadzie. Remont, które rozpoczęto w 2014 roku ostatecznie zakończył się przekazaniem okrętu Flocie Bałtyckiej w marcu 2018 roku.

Zmiana generacyjna nastąpi jednak dopiero w 2024 roku. To właśnie wtedy Flocie Bałtyckiej ma zostać dostarczona pierwsza „Warszawianka” – projektu 636.3 – „Pietrozawodsk”. Nie będzie to jednak zmiana ilościowa. Przypuszcza się, że liczba okrętów podwodnych na Bałtyku nie zwiększy się tak bardzo, jak na Morzu Czarnym. I nie chodzi tu wcale o koszty, ale o potrzeby operacyjne.

Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę, że w momencie wybuchu konfliktu rakiety z baterii nadbrzeżnych przerwą transport morski na Bałtyku i w ten sposób obecność okrętów podwodnych przestaje mieć sens na tym akwenie. Oczywiście mogą one poza atakowaniem jednostek pływających, również wykonywać na przykład zadania rozpoznawcze lub prowadzić ataki rakietowe na cele lądowe. Jednak tego rodzaju misje można już obecnie realizować z wykorzystaniem innych środków: np. dronów powietrznych (w przypadku rozpoznania) oraz okrętów nawodnych i wyrzutni lądowych (w przypadku pocisków manewrujących).

image
Fot. mil.ru

Okręty podwodne będą jednak nadal potrzebne na Bałtyku, ponieważ dzięki nim szkoli się załogi nowych jednostek budowanych w Sankt Petersburgu oraz własne siły zwalczania okrętów podwodnych. Dodatkowo obecność rosyjskich okrętów podwodnych automatycznie zmusza potencjalnego przeciwnika do utrzymywania środków przeciwdziałania, co jest wartością dodaną samą w sobie. Bałtyckie okręty podwodne będzie można również wykorzystywać do testowania zupełnie nowych rozwiązań technicznych, które zostaną opracowane przez instytuty i biura projektowe w Sankt Petersburgu. Być może będzie wśród nich nowy napęd niezależny od powietrza oraz kolejnej generacji pędnik strugowodny - lepszy od tego, jaki zastosowano na „Ałrosa”.

Pędnik strugowodny czy śruba?

Wprowadzony na „Ałrosa” zamiast klasycznej śruby rosyjski pędnik strugowodny ma swoje zalety, ale również wady. Jest to system napędowy niewątpliwie mniej hałaśliwy, ale równocześnie bardziej skomplikowany i kłopotliwy w eksploatacji. To przekłada się na o wiele większe koszty utrzymania i dużą liczbę awarii. System ten na „Ałrosa” kilkakrotnie się zresztą zepsuł, co 21 października 2009 roku zmusiło nawet do wezwania na pomoc holownika, by odholował okręt do Noworosyjska. To właśnie dlatego pędników ostatecznie nie zastosowano na „Warszawiankach” ale jedynie na strategicznych, atomowych okrętach podwodnych typu „Boriej” projektu 955. Nie ma ich nawet na najnowszych, rosyjskich uderzeniowych atomowych okrętach podwodnych projektu 885 typu „Jasień”.

Dokładna konstrukcja pędnika na „Ałrosa” nie jest znana. Z ujawnionych zdjęć wynika jednak, że w jego skład wchodzi zewnętrzna tuleja, w której obracają się dwie śruby. Pierwsza, główna – siedmiopłatowa ma za zadanie wprowadzić strumień wody do pierścienia tworzącego pędnik. Pędnik ten zwęża się na całej długości ku końcowi, przez co wprowadzana tam woda przyśpiesza i uderza w drugą śrubę, a właściwie turbinę wodną z jedenastoma płatami. Turbina ta jeszcze bardziej przyśpiesza strumień wodny, który następnie trafia w wylotową „dyszę prostującą”. Tam następuje trzecie przyśpieszenie.

Wyciszenie wynika z tego, że zwiększenie prędkości wody nie odbywa się jednorazowo (jak w przypadku pojedynczej śruby), ale następuje stopniowo i to wewnątrz zamkniętej tulei. Unika się w ten sposób bocznych zakłóceń wody, które w standardowych śrubach nie pomagają w ruchu do przodu, a są tylko źródłem dodatkowego hałasu.

image
Fot. mil.ru

Ograniczony zostaje dodatkowo hałaśliwe zjawisko kawitacji. Trzeba bowiem pamiętać, że na skutek gwałtownego wzrostu ciśnienia wody na płatach śruby zaczynają masowo tworzyć się tzw. wnęki kawitacyjne. Te puste przestrzenie (bąbelki), natychmiast się zapadają, wydając przy tym bardzo silny hałas i powoli niszcząc śrubę. W przypadku z zasady wyciszonych okrętów podwodnych zjawisko to próbuje się ograniczać dobierając odpowiedni kształt płatów oraz prędkość pływania. O ile pierwszy środek jest dostępny tylko na etapie budowy danej jednostki, to w optymalnym doborze prędkości pomaga miernik kawitacji własnej, w który wyposaża się większość okrętów podwodnych.

Jak się okazuje, próg prędkości przepływu, przy której zaczyna pojawiać się zjawisko kawitacji, jest znacznie wyższy w przypadku pędników strugowodnych niż w przypadku śrub klasycznych. „Ałrosa” jest więc cichszy od innych „Paltusów” przy większych prędkościach. Z drugiej jednak strony rosyjski pędnik strugowodny okazał się mniej efektywny przy niewielkich prędkościach.

To czego nie udało się rozwiązać Rosjanom na „Ałrosa”, Brytyjczycy wprowadzili później na większości swoich atomowych okrętów podwodnych typ Trafalgar i Vanguard, Francuzi na swoich boomerach typu Le Triomphant oraz uderzeniowych Barracudach, jak również Amerykaie na Seawolfach i Virginiach.

Reklama
Reklama
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. rekin

    W momencie wybuchu konfliktu zbrojnego, wszystkie jednostki pływające na Bałtyku zostaną natychmiast zatopione przez rakiety nadbrzeżne-to opinia ekspertów wojskowych. Wzajemnie strzelą do siebie .

  2. Gryf

    Biedne ruski. Czy nie czytają komentarzy na D24 i nie wiedzą, że Bałtyk jest za mały dla op. ?

    1. Ja Sam

      Do Gryfa.Dokładnie to samo pomyślałem.

    2. yy

      No czytasz przecież.

    3. GB

      Zwłaszcza dla tak duzych jak op projektu 877.

  3. stary złom

    kto o zdrowych zmysłach skierował go do bazowania w Kronsztadzie zanim on stamtąd wypłynie i znajdzie miejsce do zanurzenia miną godziny dziwne to

    1. droma der

      Rosja...zrozumieć....buhahaaa

Reklama