- Wiadomości
USA: wojsko chce nowej rakiety atomowej. Wbrew Bidenowi
Amerykański admirał Chas Richard, szef Dowództwa Strategicznego USA dołączył do grona dowódców sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych, którzy sprzeciwiają się rezygnacji z programu nowego pocisku manewrującego dla marynarki wojennej - pisze Defense News. Najwyżsi dowódcy armii USA są sceptyczni wobec planów ujawnionych niedawno przez administrację prezydenta Bidena.

W Stanach Zjednoczonych najwyżsi dowódcy sił zbrojnych odpowiadają nie tylko przed administracją i prezydentem, ale i parlamentem. Są zobowiązani do komunikowania swoich poglądów Kongresowi nawet wtedy, gdy są one sprzeczne z tymi, które wyraża Pentagon czy Biały Dom. Tak było np. w czasie prezydentury Baracka Obamy, gdy ówczesny dowódca sił USA i NATO w Europie gen. Phillip Breedlove już w 2015 roku sugerował, by dostarczać Ukrainie broń śmiercionośną (dostawy rozpoczęły się w trakcie sprawowania władzy przez administrację Trumpa).
Zobacz też
Okazuje się, że mamy do czynienia z podobnym sporem, dotyczącym odstraszania nuklearnego. Jak pisze Defense News, szef Dowództwa Strategicznego admirał Chas Richard w liście do Kongresu sprzeciwił się anulowaniu programu odpalanego z okrętów pocisku manewrującego z głowicami jądrowymi (SLCM-N). Admirał zaznaczył, że generalnie jest zadowolony z kontynuowania finansowania triady strategicznej, co zakłada administracja Bidena w projekcie budżetu.
Jednakże, anulowanie programu SLCM-N czyli nowego pocisku manewrującego, przeznaczonego do przenoszenia głowic jądrowych w czasie wojny na Ukrainie i ambicji nuklearnych Chin stanowi właśnie lukę z zakresie odstraszania i zapewnienie bezpieczeństwa Stanom Zjednoczonym i sojuszników. Przypomnijmy, jedynym orężem amerykańskiej US Navy są pociski balistyczne Trident. A posiadane przez samoloty bazujące na lotniskowcach Super Hornety i F-35C nie są zdolne do przenoszenia broni jądrowej, a Tomahawki które były uzbrojone w głowice atomowe zostały wycofane do 2013 roku.
Zobacz też
Admirał zasugerował w cytowanym przez Defense News liście że żeby wypełnić te „lukę w zakresie odstraszania" to „niezbędna jest niskoenergetyczna, niebalistyczna zdolność do odstraszania i reagowania bez widocznej generacji, która zapewni trwałe, zdolne do przetrwania, regionalne zdolności do odstraszania przeciwników, zapewnienia sojuszników, zapewnienia elastycznych opcji, a także uzupełnienia istniejących zdolności. Uważam, że zdolności o takich cechach powinny zostać ponownie przeanalizowane w najbliższej przyszłości".
A takie możliwości daje właśnie pocisk cruise odpalany z okrętów. Jego opracowanie zaplanowała administracja Trumpa, aby zwiększyć elastyczność potencjalnej odpowiedzi na ograniczone uderzenia jądrowe i inne zagrożenia ze strony przeciwników USA. Budowie tego rodzaju zdolności sprzeciwia się jednak Biały Dom, Demokraci w Kongresie, a także sekretarz obrony gen. Lloyd Austin, który uważa że „koszty znacznie przewyższają marginalne możliwości, jakie daje ten pocisk". Z drugiej jednak strony program popierają dowódcy - wcześniej pozytywnie wypowiadali się o nim w Kongresie także dowódca sił USA i NATO w Europie gen. Tod Wolters oraz przewodniczący kolegium połączonych szefów sztabów gen. Mark Milley.
Zobacz też
Spór dotyczący odstraszania nuklearnego ma w dużej mierze charakter polityczny. Jeszcze jako kandydat na prezydenta Biden chciał redukować rolę broni strategicznej nawet bardziej niż Obama. Plany te zostały jednak zweryfikowane, a po przeglądzie doktryny jądrowej (Nuclear Posture Review), rezygnacja z programu nowego pocisku cruise z głowicą jądrową była jednym z niewielu cięć, na jakie się zdecydowano. Okazuje się jednak, że dowódcy sił USA uznają, że również taka zdolność jest przydatna.
Współpraca Jakub Palowski
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]