Reklama

Siły zbrojne

Turcja vs SDF. Kto pierwszy dostanie się do Al Bab?

Kurdyjskie oddziały YPG z kantonu Efrin, znajdującego się w północno-zachodniej części syryjskiej prowincji Aleppo, zareagowały błyskawicznie na turecką zapowiedź ofensywy na Al Bab, rozpoczynając swą własną. Niespełna 100-tysięczne Al Bab, wciąż okupowane przez Państwo Islamskie, ma znaczenie strategiczne ze względu na swoje położenie - pisze dla Defence24.pl Witold Repetowicz.

Kurdowie chcą zająć Al Bab, by połączyć kanton Efrin z resztą kontrolowanych przez siebie terytoriów (Rożawą) i jest to obecnie priorytet ich działań zbrojnych w Syrii. Głównym celem tureckiej interwencji w Syrii jest natomiast nie dopuszczenie do tego. Z kolei Amerykanie wiedzą, że tylko SDF (Syryjskie Siły Demokratyczne, których głównym komponentem jest YPG) może ruszyć z ofensywą na Rakkę, na czym zależy USA. YPG wyraźnie jednak dało do zrozumienia, że nie przystąpi do takiej operacji, jeśli wcześniej nie dojdzie do połączenia kantonów. Temu wszystkiemu przygląda się Rosja wraz z Assadem, którzy zainteresowani są zarówno rozbiciem sojuszu USA z SDF, jak i konfliktem amerykańsko-tureckim jako siłą rozsadzającą NATO od wewnątrz. Z kolei Turcja zawarła z Rosją układ, zgodnie z którym ta ostatnia nie wtrąca się do działań tureckich w północnym Aleppo i nie zamierza przeszkadzać w tureckim natarciu na Al Bab, podczas gdy Turcja nie ingeruje w to, co rosyjsko-assadowska koalicja robi w samym mieście Aleppo.

Syria
Fot. Ofensywa ku Al Bab. Mapa: Defence24.pl

W ofensywie na Al Bab bierze udział nie tylko YPG, ale i jego arabscy sojusznicy z Jaish al Thuwar. Do 20.10.2016r. siły te zbliżyły się do Al Bab na odległość ok. 17 km (od wschodu), przy czym tereny przez które przebiega natarcie są górzyste (co teoretycznie może utrudniać natarcie, ale i nie ułatwia bombardowania ze strony tureckiej) oraz etnicznie zdominowane przez Kurdów. SDF z kantonu Efrin znajduje się obecnie już tylko ok. 35 km od SDF z Manbidż, którego najdalej wysunięte na zachód punkty znajdują się niespełna 20 km od Al Bab. Turcy i ich syryjscy sojusznicy znajdują się natomiast w odległości około 13 km na północ od Al Bab. Wiele wskazywało na to, że Turcja liczyła na wycofanie się z Al Bab Państwa Islamskiego i powtórzenie scenariusza z Dzarabulusu, gdzie zajęto miasto, które przeciwnik opuścił bez walki. Uniemożliwiła to jednak ofensywa SDF.

Póki co żadne natarcie nie nadciąga na Al Bab ze strony wschodniej. Na początku września, pod naciskiem Amerykanów, YPG wycofało się z Manbidż (na drugą stronę Eufratu) i zostały tam tylko arabskie komponenty SDF. Niewykluczone jednak, że w reakcji na frontalny atak turecki na YPG w Efrin, oddziały tej organizacji z Kobane (które są znacznie lepiej uzbrojone i wyszkolone przez USA) znów przekroczą Eufrat i uderzą na Państwo Islamskie od wschodu.

Turcy tymczasem ogłosili, iż rozpoczęli naloty na pozycje YPG w Efrin, zabijając od 160-200 żołnierzy kurdyjskich. Sami Kurdowie twierdzą, że zginęło jedynie 10 ich żołnierzy. Protureccy dzihadyści zapowiedzieli też uderzenie na Tal Rifaat, które od pół roku kontroluje SDF. Problem w tym, że Tel Rifaat znajduje się bardzo blisko pozycji rebeliantów i dżihadystów atakujących siły Assada w Aleppo od zachodu i zajęcie tego miasta przez siły antyassadowskie może być groźne dla interesów rosyjskich, naruszając turecko-rosyjski układ. Teren ten znajduje się również w rosyjskiej strefie nalotów, podczas gdy czoło natarcia SDF-Efrin na Al Bab weszło już w strefę amerykańskich nalotów. Pojawiły się informacje, na razie niepotwierdzone, że USA zaczęło wspierać nalotami ofensywę SDF.

Najbliższe dni pokażą kto pierwszy dojdzie do Al Bab – SDF czy Turcja i czy nastąpi eskalacja walk Turcji z SDF w Syrii. To postawi USA w bardzo niezręcznej sytuacji. Jednak pewne jest to, że jeśli SDF nie wejdzie do Al Bab to Rakka długo jeszcze nie zostanie odbita z rąk Państwa Islamskiego. Warto też dodać, że siły Assada znajdują się w odległości niespełna 10 km na południe od Al Bab, ale póki co nie wykazały żadnego zainteresowania rozgrywką o to miasto.

Witold Repetowicz

Reklama

Komentarze (5)

  1. Marek1

    Panie Witoldzie, od dawna wiadomo, że największym "hamulcowym" w operacji likwidacji daesh w Iraku i Syrii jest erdoganowska Turcja. Myślę, że pora napisać, że Ankara po prostu chce "wyrwać" z terytorium Syrii pas przygraniczny, na co ma pełną akceptację Moskwy(Damaszek się nie liczy). Kurdowie są w "kropce"(jak zwykle), bo ze względu na wybory w USA nikt nie chce się mocniej angażować w działania wspomagające.

  2. Are

    Kanton Erfinu jest zagrożony bezpośrednią Turecką interwencją także od północy i z zachodu. Pełno w ostatnich dniach doniesień o incydentach artyleryjskiego ostrzału tych terenów, itp. Np. są doniesienia o wejściu kilku tureckich czołgów na teren Syrii w rejonie miasta Aitmah na styku terenów kontrolowanego przez Kurdów a Rebeliantów. Większe zaangażowanie SDF na wschodzie to osłabienie obrony tych terenów. Dla mnie natomiast bardzo charakterystyczne jest to, że po dużej bitwie o rejon Sawran-Dabich protureccy bojownicy zawiesili wszelkie militarne akcje zaczepne przeciwko daesh/ISIS, za to walka z Kurdami w rejonie Tel Rifat-Shajk Isa trwa w najlepsze już kilka dni. Ofensywa SDF w stronę Al Bab, po zdobyciu kilku niedużych wiosek, siłą rzeczy musiała zastopować. W Efrinie brakuje zaopatrzenia i broni, gospodarka obciążona wojną ledwo zipie. Kilkunastomiesięczna blokada turecka robi swoje. Kluczowy termin to wybory w USA. Do tego czasu amerykanie skupiają się głównie na Mosulu i na Aleppo. Sprawa kurdów schodzi na plan dalszy. Nie mówiąc o odwróceniu uwagi światowych mediów. Natomiast jest duża szansa, że kanton Efrinu może stać się następnym miejscem humanitarnej katastrofy, takim drugim Aleppo.

  3. Analog 107

    A Amerykanie i tak już przegrali,bo zamiast zastanowić się nad tym żeby poprzeć tych którym naprawdę zależy na zwycięstwie i pokoju w tym kraju(teraz to już nawet nie wiadomo czy kraj nie zostanie podzielony) to bawili się w opozycję(czytaj Katar,ZEA,AS i Turcja) a teraz mają nauczkę choć podobno CIA nadal wierzy w tzw.umiarkowanych rebeliantów.Wygranymi w Syrii jak dla mnie już są Iran,Turcja i Rosja a co do Kurdów to nie łudźmy się,wspaniali ludzie naprawdę walczą dzielnie ale przegrają i będą musieli znowu być na marginesie.A co do Daesz to ich klęska jest pewna,tylko co potem? I to może być najgorsze.

    1. kinpjnhb123

      Ma pan rację, ale co do Kurdów to czas pokaże, wszystko jest możliwe, w Iraku jest Autonomia, Syria może się zgodzi na Autonomię, bo innego wyjścia nie będzie, a konflikt przeleje się na Turcję, pożyjemy zobaczymy.

  4. gts

    I bardzo dobrze niech sie Kurdom powiedzie. Jestem za tym zeby Turkom siejacym w regionie wiatr i burze sie troche noga powinela... odkad sie zorientowali ze Kurdowie naja cien szansy na wlasna autonomie popierana przez USA zgrzytaja zebami i dra wlosy z glowy.

    1. Szwejjakobyły

      Jest taki detal tylko - do tego Kurdowie potrzebują broni, a jak dotąd przez USA i Turcję dozbrajani byli pro-tureccy terroryści, an-nusra, isis, i inne "umiarkowane ugrupowania (dżihadystyczne)". Ot, taki przypadek - tyle tej broni CIA pogubiła na tej pustynii, a biedna Toyota musiała sprostać takiemu popytowi na Hiluxa wersja Dżihad... Kurdowie niestety dostali prawie ZERO z tej całej "pogubionej" broni - dlatego niestety czasem (często?) nie mają nawet czym odpowiadać na co bardziej konkretną artylerię isis, nie mówiąc o tureckiej. Sercem jestem za Kurdami, dzielą podobny los jak Polska w pierwszej połowie XX wieku, i tak samo są sprzedawani przez "sojuszników"... a raczej globalnych/regionalnych graczy. Szkoda, że polscy żołnierze muszą obecnie podporządkowywać się rozkazom Wielkiego Brata - taki kraj...

  5. lmj

    Bardzo skomplikowana jest tam sytuacja - niby piasek a ile wart ?

    1. krzysiek84

      Pod tym złotym piaskiem surowiec...

Reklama