Reklama

Siły zbrojne

Rosyjskie maszyny w estońskiej przestrzeni powietrznej

Fot. Anna Zvereva/Wikimedia Commons, CC BY 2.0
Fot. Anna Zvereva/Wikimedia Commons, CC BY 2.0

Rankiem, 16 lipca, dwa rosyjskie samoloty rządowe dokonały naruszenia estońskiej przestrzeni powietrznej. Jest to już szósta podobna sytuacja w tym roku, kiedy to rosyjskie samoloty wlatują w przestrzeni Estonii nie nawiązując połączenia i nie przedstawiając planu lotu. 

Dwa rosyjskie, rządowe samoloty pasażerskie naruszyły estońską przestrzeń powietrzną w okolicach latarni morskiej na wyspie Vaindloo. Naruszenia przestrzeni powietrznej w obszarze Zatoki Fińskiej są stałym elementem rosyjskich lotów.

W estońskiej przestrzeni powietrznej pojawiły się samoloty Airbus A319 oraz Iliuszyn Ił-96. Obie maszyny należą do rosyjskiej floty rządowej i ich zadaniem jest transport najważniejszych osób w państwie.

Naruszenia nastąpiły w odstępie około godziny od siebie, i trwały nie dłużej niż minutę. Samoloty miały włączone transpondery, jednak nie utrzymywały łączności z estońską kontrolą ruchu. Samoloty nie przedstawiły też planu lotu. Estońskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekazało rosyjskiej ambasadzie notę dyplomatyczną w tej sprawie.

Jest to już szóste naruszenie estońskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie samoloty w tym roku. Jeszcze w marcu br. dowódca fińskich sił zbrojnych Jarmo Lindberg przekazał, że tamtejsza armia odnotowała rekordowy poziom lotniczej aktywności Rosjan nad Bałtykiem w 2017 roku. Z kolei z cytowanych przez Baltic Times danych agencji BNS wynikało, że w 2017 roku samoloty NATO wykonały około 130 przechwyceń w rejonie Morza Bałtyckiego, w 2016 roku – 110. Pod tym względem rekordowy był jednak 2015 rok, kiedy wykonano 160 startów alarmowych, podczas gdy w 2014 roku – 140. Rosyjskie loty w rejonie Bałtyku mają na celu m.in. sprawdzenie zdolności reakcji NATO, ale też próbę z jednej strony zastraszenia, a z drugiej – „uśpienia” czujności państw Sojuszu.

Paweł K. Malicki, Jakub Palowski

Reklama
Reklama

Komentarze (14)

  1. zyg

    Ironiczne że rosyjski rząd lata Airbusami. Niejako przyznanie się że rosyjski przemysł lotniczy nie potrafi wyprodukować odpowiednika o równorzędnej jakości :)))

  2. Tomo

    Ciekawe że z takimi ślepymi i niedouczonymi nawigatorami Putin nie boi się latać? Dokładność ich lotów ośmiesza Rosję na wieki!! Jak nic trzeba im znaki drogowe ustawić np. Estonia powinna natychmiast tym ślepym Rosjanom jakieś balony sygnalizacyjne wypuścić, żeby znowu nie pobłądzili bo jak widać te wszystkie ich systemy nawigacyjne mogą sobie co najwyżej w walonki włożyć! A te wszystkie naruszenia to dowód że oni biedni i ślepi muszą po prostu latać trzymając się linii brzegowej. I jasne jest dlaczego Putin ZAWSZE się spóźnia na WSZYSTKIE swoje spotkania!! Francuzi przestali im sprzedawać elektronikę to i nawigację szlag im trafił!! Miałem lecieć do Wietnamu ruskimi liniami ale teraz to już nie wiem gdzie wylądowałbym - teraz więc polecę przez Dubai!

  3. Adam S.

    @jb9057 To nie jest szum o nic, tylko o naruszenie przestrzeni powietrznej niepodległego państwa. Rosjanie maja zwyczaj umniejszania roli takich incydentów ze swojej strony, ale jednocześnie bardzo pilnują, aby ich przestrzeń powietrzna pozostała nienaruszona. Dlaczego? Bo mają więcej samolotów i systemów przeciwlotniczych? Czy takie jest kryterium praworządności? Co to za pomysł, żeby ignorować naruszenie granic, bo są \"blisko\" Petersburga? Stąd już tylko jeden krok do zajęcia przez Rosję małych wysepek, które są \"blisko\" i przeszkadzają w ruchu pasażerskim. A potem małych krajów. A jak widać, dla Rosji wszystkie kraje są \"małe\", łącznie z Ukrainą. Jest problem? To należy go rozwiązać, a nie ignorować i umniejszać znaczenie naruszania granic suwerennego kraju.

  4. hiena

    a co oni się z nimi tak certolą, zestrzelić jedno takie dziadostwo i nikt im wiecej przestrzeni nie bedzie naruszać, co za problem

  5. Spahis

    no i co dalej ?

  6. jb9057

    Kolejny duży szum o nic. I kolejna jakże znamienna reakcja tutejszych szczerych demokratów, miłośników wolności i gołąbków pokoju: namierzyć, zestrzelić, zmusić i tak dalej. Po pierwsze, aby namierzyć, trzeba mieć czym namierzyć. I nie chodzi o zwykłe stacje radiolokacyjne wykrywania i namierzania, którymi owe samoloty są opromieniowywane tysiące razy jak każdy inny samolot, lecz o środki naprowadzania i wskazywania celów OPL. Estonia takowych środków radiolokacyjnych nie posiada. Kropka. Po drugie, aby zestrzelić albo zmusić do lądowania, trzeba mieć czym to zrobić. Estonia nie ma ani lotnictwa bojowego, ani rakietowej OPL, które byłyby w stanie wykonać takie zadanie, gdyby jakiemuś idiocie przyszło coś takiego do głowy. Kropka. Po trzecie, w danym przypadku chodzi o nieuzbrojone samoloty pasażerskie, należące do niechby i państwowego, ale jak najbardziej cywilnego operatora. Sobie wystawiają stosowne świadectwo ci, którzy nawołują do strzelania do samolotów pasażerskich. Kropka. Po czwarte, słowo kluczowe w całej kwestii brzmi: Vaindloo. Jest to należąca do Estonii mała wysepka niemal na środku Zatoki Fińskiej, która powoduje, że granica estońskich wód terytorialnych w tej okolicy jest wysunięta jakby klinem na północ. W tym właśnie rejonie zdarzają się niemal wszystkie incydenty z udziałem rosyjskich samolotów, korzystających z międzynarodowego pasa przestrzeni powietrznej o szerokości niespełna 6 kilometrów podczas lotów nad Bałtyk. Kilka razy w roku zdarza się, że ten i ów samolot - z reguły maszyny transportowe i pasażerskie, jak można wnioskować z medialnych informacji - o kilkaset metrów zboczy z przewidzianej trasy i przez kilkadziesiąt sekund przebywa nad estońskimi wodami. Rzut oka na mapę wystarczy, aby zrozumieć, jak łatwo jest o taki drobny błąd. Można byłoby mówić o politycznych prowokacjach, gdyby naruszenia miały charakter notoryczny, jednak w skali wszystkich przelotów jest to promil. Gdyby założyć średnio tylko jeden lot dziennie z Rosji do Kaliningradu i z powrotem, to już byłoby ponad 700 przelotów rocznie, a naruszeń w ciągu całego roku zdarza się kilka, najwyżej kilkanaście. Arytmetyka jest nieubłagana. Estońskie władze za każdym razem podnoszą głośne larum, MSZ wysyła protesty i to jest ich małpie prawo. Czasami dostają oficjalne przeprosiny, a czasami ich pretensje są odrzucane. I tyle. Aby rzecz była jeszcze bardziej postawiona z głowy na nogi, obszar powietrzny nad morzem na północ od owej wyspy Vaindloo, gdzie dochodzi do incydentów, chociaż częściowo są to estońskie wody terytorialne, należy do cywilnej lotniczej kontroli obszaru w Sankt Petersburgu. W związku z tym na zarzut o brak łączności z estońską wieżą Rosjanie odpowiadają, że cały czas trzymają łączność z wieżą w Petersburgu, do czego są zobowiązani, a z Tallinem w tym miejscu nie muszą, więc na ogół się nie łączą i niech się Estończycy odczepią. Tym bardziej, że przelot trwa poniżej minuty i nie ma to wielkiego praktycznego sensu. I to jest z kolei ich małpie prawo. Jest to problem, o którym powinni podyskutować dyplomaci i eksperci obu stron i znaleźć pragmatyczne rozwiązania. Do tego potrzeba jednak trochę więcej rozsądku i trochę mniej wojowniczego nastawienia. Na szczęście oficerowie siedzący w natowskich sztabach, którzy odpowiadają za ochronę przestrzeni powietrznej Estonii są wystarczająco rozsądni i nie zawracają sobie głowy każdym takim drobiazgiem. Bo to są drobiazgi, o które nie ma powodu rozpętywać wielkich awantur.

  7. JÓZEK rzekł

    spoko Rosja na głębokie zaniepokojenie z emocjonalnym oburzeniem NATO ....może powiedzieć buźka... i wystosować notę dyplomatyczną co jest twoje to jest moje a co moje to je moje

  8. tylko uzupełniam

    1. \".. naruszyły .... okolicach latarni morskiej na wyspie Vaindloo..\" 2. \".. nie dłużej niż minutę..\" Potężna ta latarnia skoro przelot samolotu nad nią trwa \"nie dłużej niż minutę\" a więc albo 1 sek albo 56 sek. czyli ile ?!?! i jak to zdarzenie wyglądało ?!?!?! Skutek tego zdarzenia: nota protestacyjna jakie standardowo składa się w takich przypadkach, a lokalne rusofoby piszą o rozpoczęciu wojny z Rosją z powodu tego drobnego incydentu...

  9. Dzejson

    Namierzyć, czy to mysliwcem, czy to radarem naziemnym. Skoro to samoloty rządowe to na pewno mają czujniki opromieniowania wiązką radarową. Namierzyć i czekać aż piloci i vipy na pokładzie posrają się ze strachu. A jak Rosja zacznie krzyczeć, to krótko i zwięźle \"albo włączacie transpondery i utrzymujecie łączność radiową lub nie naruszacie naszej przestrzeni powietrznej, albo komuś palec się omsknie\". Z Rosją trzeba rozmawiać po \"rosyjsku\", czyli siłą, strachem I faktami dokonanymi, bo tam nie rozumieją innego języka.

  10. Marek1

    zestrzelić i powiedzieć że to kto inny strzelał-standardowa rosyjska taktyka

  11. bredogenerator

    Rosja nie uważa tego, do kogo jest zobowiązana

  12. aptekarz

    Powinni postąpić jak Turcja - 1 samolot mniej i Rosjanie zaczną latać prawidłowo.

  13. Adam S.

    Na bezczelnego, z włączonymi transponderami. \"I tak nam nic nie zrobicie\". Przechwycić, zmusić do lądowania, skonfiskować samolot i posadzić wszystkich na 3 lata za nielegalne przekroczenie granicy. Z Rosjanami inaczej nie można.

  14. tyle

    GLONASS jest po prostu tak beznadziejny, że nie wiedzieli, że naruszają