Reklama

Siły zbrojne

fot. Wikipedia/Jian Kang/CC BY 3.0.

Rakiety przeciwlotnicze blokują dostęp do spornych wysp. Chińska strategia w praktyce

Doniesienia o rozmieszczeniu systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych HQ-9 na wyspach na Morzu Południowochińskim wpisują się w chińską strategię „blokady dostępu”. Jest ona nastawiona na skuteczne przeciwdziałanie operacjom USA i sojuszników w regionie. W ostatnim czasie ChRL prowadzi program modernizacji sił zbrojnych, pozwalający na wysunięcie „linii obrony” na terytoria Japonii, Tajwanu czy Filipin - pisze w analizie dla Defence24.pl dr Robert Czulda.

Stany Zjednoczone oraz amerykańscy sojusznicy w regionie z niepokojem podchodzą do systematycznej i coraz wyraźniejszej modernizacji sił zbrojnych Chin, za którą idzie ewolucja strategii wojskowej tego państwa. Pekin w coraz większym stopniu stara się osiągnąć pełną kontrolę nad Morzem Południowochińskim. Strategia ta, którą japoński premier Shinzo Abe określił swego czasu jako próba przekształcenia akwenu w „jezioro pekińskie”, ma dać Chinom nie tylko kontrolę nad wyspami i atolami w celach politycznych i gospodarczych, ale także ma odsunąć pierwszą linię obrony możliwie daleko od swych granic. Plan jest obecnie realizowany, a Chiny przystępują do kolejnej fazy – przesunięcia strefy niedostępnej dla państw trzecich aż do wyspy Guam.

Jednym z najważniejszych realizowanych od kilku lat działań ze strony Chin jest modernizacja sił zbrojnych w taki sposób, aby te były w stanie operować możliwie daleko od swych granic. To duża zmiana, bowiem w przeszłości chińskie siły były raczej przybrzeżne niż oceaniczne. Teraz Chiny stawiają w większym stopniu niż kiedyś na rakiety balistyczne i manewrujące (w tym przeciwokrętowe), okręty podwodne oraz obronę przeciwlotniczą/przeciwrakietową. W ten właśnie sposób Chiny budują swoją strategię odstraszania, której celem nie jest uniemożliwienie nieprzyjacielowi operowanie nad Chinami, lecz w ogóle uniemożliwienie zbliżenia się jego sił w pobliże granic.

Jednym z elementów tego typu strategii jest użycie naziemnych systemów przeciwlotniczych średniego i dalekiego zasięgu. Komentatorzy wskazują, że rozmieszczenie systemów S-400 na terytorium Chin, po wdrożeniu docelowych pocisków rakietowych o zasięgu 400 km pozwoli zwalczać cele nad większością terytorium Tajwanu, tym samym znacząco utrudniając operacje powietrzne. Innym elementem strategii antydostępowej może być rozlokowanie systemów HQ-9 na spornych wyspach, o czym donoszą media. W ten sposób Chiny zapewniają sobie, w wypadku konfliktu, możliwość wojskowej kontroli nad jego obszarem i atakowania celów w regionie.

Taka realizowana w ostatnich latach strategia to efekt kombinacji dwóch zasadniczych czynników. Po pierwsze, Chiny stały się już na tyle silne i rozwinięte, aby móc rozwijać zdolności do działań poza swoimi granicami (chęć zabezpieczenia własnego terytorium, w tym morskich szlaków tranzytowych oraz rosnące ambicje polityczne w skali co najmniej regionalnej). Po drugie, to efekt doświadczeń, szczególnie kryzysu tajwańskiego z 1995/1996 roku, kiedy to US Navy rozmieściło w regionie dwie lotniskowe grupy bojowe, a Chiny nie były w stanie zareagować z powodu swojej słabości militarnej.

Postępująca chińska ekspansja

Pierwsza linia obrony to według Chin linia od południowo-zachodniej części Japonii poprzez Tajwan i Filipiny aż na cieśninie Malakka kończąc. Druga linia, dzięki lądowym wyrzutniom rakiet ziemia-woda i ziemia-powietrze, a także samolotom rozmieszczonym na niewielkich wyspach, sięga już do amerykańskiej bazy wojskowej Yokota (Japonia) na północy poprzez Guam na południu. Prócz zneutralizowania systemów bojowych nieprzyjaciela zanim te zostaną użyte, chińska strategia zakłada uniemożliwienie mu korzystania z systemów rozpoznania.

Wysunięta linia obrony ma uniemożliwić wykorzystanie bezzałogowych statków latających, podczas gdy satelity mają być neutralizowane poprzez systematycznie rozwijane systemy antysatelitarne (Chiny są w stanie fizycznie zniszczyć satelity w kosmosie. W 2007 r. satelita FC-1C została zniszczona na pułapie 865 km pociskiem lecącym z prędkością 8 km/s) oraz ataki teleinformatyczne. Co więcej, chińska doktryna zakłada, że elementem działań wojennych powinno być masowe zastosowanie instrumentów niemilitarnych, przede wszystkim kampanii psychologiczno-propagandowych, a także wykorzystanie agentów wpływu oraz prawników, by podkopać pozycję międzynarodową nieprzyjaciela. W tym kontekście chińscy analitycy często odwołują się do chińskiego powiedzenia, według którego „zanim ruszą żołnierze i konie, opinia publiczna już działa”.

Chińska strategia wojenna stanowi od kilku lat dominujący temat amerykańskich analiz. Stany Zjednoczone obawiają się, że w przyszłości stracą one możliwość obrony takich państw jak Tajwan czy Japonia, bowiem te znajdą się pod szczelnym powietrznym i morskim parasolem Chin jeszcze przed wybuchem wojny. Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych to zagrożenie i dowód na chińską ekspansję, podczas gdy podejście chińskie, co zrozumiałe, jest inne – swoje działania przedstawiają jako standardową modernizację, a poszerzanie strefy operacyjnej za ochronę „strefy granicznej”.

Chiny wywodzą swoje roszczenia z „historycznych praw” do zasobów regionu (gaz ziemny, ropa naftowa, ryby) i opierają je o tak zwaną linię dziewięciu kropek (od 2010 roku już dziesięć). Linia ta wyznacza zakres roszczeń terytorialnych na Morzu Południowochińskim (około 80% akwenu) i zawiera sporne Wyspy Paracelskie, wyspy Spratly oraz płyciznę Scarborough. Linia ta oraz chińskie stanowisko jest kategorycznie odrzucane przez państwa regionu, które zwracają uwagę, że polityka Chin – w tym budowa sztucznych wysp z magazynami wojskowymi, radarami oraz pasami startowymi dla samolotów – jest agresywna oraz zagraża stabilności regionu.

Z punktu widzenia Chin strategia jest racjonalna, bowiem tworzone sztuczne wzniesienia dają Chinom większą zdolność do projekcji siły w regionie. Niektóre z nich już służą jako wysunięte bazy dla sił powietrznych, straży przybrzeżnej i marynarki wojennej. Pozwolą także wspierać chiński przemysł rybołówczy i naftowy. Co ciekawe, koncepcja wysuniętej obrony i uniemożliwianie nieprzyjacielowi swobody operacyjnej, którą Amerykanie uznają za podstawę doktryny wojennej Chin, nie pojawiają się w żadnym oficjalnym dokumencie chińskim.

Strategia wojskowa Chin

Rosnąca obecność na Morzu Południowochińskim to element szerszej strategii wojskowej Chin, które przygotowują się do czterech scenariuszy. Pierwszym jest obrona własnego terytorium przed obcą agresją. Scenariusz ten uznany jest za szczególnie niebezpieczny, ale jednocześnie bardzo mało prawdopodobny. Drugi to długotrwała wojna o wysokiej intensywności przeciwko Tajwanowi. Scenariusz ten uznany jest nie tylko za szczególnie niebezpieczny, ale również za bardzo prawdopodobny.

Trzeci scenariusz to małe i średnie wojny i konflikty zbrojne z przyczyn terytorialnych (średnie zagrożenie i prawdopodobieństwo), podczas gdy czwarty to działania interwencyjne i stabilizacyjne na małą skalę i o małej intensywności. W praktyce Chiny uważają, że najbardziej prawdopodobny konflikt w regionie przybierze charakter starcia na morzu – albo Chin z państwami regionu, albo ze Stanami Zjednoczonymi.

Opublikowana w maju 2015 roku biała księga obronności Chin zakłada, że w odczuciu Pekinu to teatr morski, a nie lądowy jest najważniejszy z punktu widzenia bezpieczeństwa i obrony. Zapowiedziano, że naczelnym celem Chin będzie zabezpieczenie swych „praw morskich i interesów” pomimo „działań prowokacyjnych” ze strony sąsiadów oraz „wtrącających się” państw spoza akwenu Morza Południowochińskiego. Zapowiedziano, że marynarka wojenna będzie rozwijać nie tylko zdolności do walki przybrzeżnej, ale także oceanicznej. Jednym z najbardziej istotnych instrumentów do realizacji chińskiej strategii jest balistyczna rakieta przeciwokrętowa ze zdolnościami manewrowania DF-21D, przeznaczona do niszczenia okrętów nawodnych, w tym lotniskowców, na średnim dystansie.

Chiny rozwijają swoją flotę lotniskowców, aczkolwiek brak wiarygodnych informacji na ten temat. Według „China Daily Mail” do 2017 roku w służbie marynarki wojennej ma znaleźć się pierwszy rodzimy lotniskowiec, który wzmocni obecnie wykorzystywany pierwszy w historii okręt tej klasy Liaoning. Zgodnie z informacjami IHS Jane’s, powołującego się na chińską prasę, pierwszy kadłub (zmodyfikowany i powiększony Liaoning) ma zostać zwodowany do 2016 roku i wejść do służby na koniec 2017 roku, razem z jeszcze jedną jednostką. Dwa kolejne okręty, najprawdopodobniej atomowe, mają wejść do służby na koniec 2018 roku i 2019 roku. Prócz tego Chiny rozwijają niszczyciele/krążowniki typu 055, uzbrojone w 128 rakiet, w tym przeciwokrętowe YJ-100 dalekiego zasięgu. Będzie to największy okręt wojenny w służbie Chin (185 metrów długości i do 12 tysięcy ton wyporności).

Chiny rozwijają również korwety zwalczania okrętów podwodnych typu 056 (obecnie około 25 w służbie, łącznie nawet 60), niszczyciele typu 052D (trzy w służbie, razem planowane do 12), fregaty typu 054A (co najmniej 24 planowane, około 20 w służbie), a także konwencjonalne okręty podwodne Typ 093/093G (do sześciu w służbie) z naddźwiękowymi rakietami przeciwokrętowymi YJ-18 lub CJ-10 oraz nowsze Typ 095, które obecnie są rozwijane. Istotnym projektem modernizacyjnym są szybkie okręty rakietowe Typ 022, których liczba w służbie przekracza sześćdziesiąt.

Według chińskich analiz największym zagrożeniem nie byłyby okręty nieprzyjaciela lecz jego lotnictwo. Chińscy eksperci takie wnioski wyciągnęli po wojnach na Bałkanach w latach dziewięćdziesiątych, a także za sprawą niedawnej agresji NATO na Libię oraz obecnej operacji w Syrii i Iraku. Władze ChRL zakładają, że w razie wojny państwa trzecie wykorzystałyby przede wszystkim lotnictwo i to one powinno być zneutralizowane w pierwszej kolejności. Między innymi z tego powodu Chińczycy wychodzą z założenia, że strategia blokowania dostępu nie jest wystarczająca i należy rozwijać zdolności ofensywne, bowiem tylko one pozwalają pozbawić nieprzyjaciela swobody działania. W tym celu rozwija się chociażby projekt myśliwca piątej generacji J-20 (wstępna gotowość operacyjna w latach 2017-2018, trzeci prototyp oblatany w marcu 2014 roku).

Jednocześnie realizowany jest zakrojony na szeroką skalę program rozbudowy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, która – podobnie jak np. w Rosji – w perspektywie będzie mogła być używana również do zwalczania celów, które nie znajdują się nad terytorium ChRL, ale np. nad Tajwanem. Takie rozwiązanie zostanie umożliwione przez zakup systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych S-400. ChRL dysponuje już rosyjskimi zestawami przeciwlotniczymi rodziny S-300P (w tym w wariancie S-300PMU-2).

Technologię systemów tego typu wykorzystano przy opracowaniu własnych systemów HQ-9, używanych w chińskich siłach zbrojnych i oferowanych np. Turcji. Zestawy są według dostępnych informacji zdolne do zwalczania celów odległych nawet o 200 km, na pułapie powyżej 25 km. System ma również możliwość rażenia celów balistycznych. Ewentualne rozlokowanie systemów tego typu na spornych wyspach ma więc umożliwić Chinom podjęcie próby „zamknięcia” dostępu do tego obszaru w wypadku kryzysu. Wykonywanie misji w zasięgu oddziaływania zaawansowanego systemu obrony powietrznej, o ile siły zbrojne zdecydują się na jego użycie w strefie rażenia, wiąże się bowiem każdorazowo z koniecznością przełamywania systemów OP, stawiania zakłóceń itd. (i wcale nie musi to chronić przed ponoszeniem strat, zwłaszcza w wypadku nowoczesnego systemu, jak HQ-9), a prowadzenie prostych lotów patrolowych na średnich wysokościach może być wręcz wykluczone. Obecne doniesienia są więc kolejnym potwierdzeniem zagrożenia, jakie niesie ze sobą strategia przeciwdostępowa.

Dr Robert Czulda

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (20)

  1. marek

    wg. mojej znajomości tematu Chińczycy wykonują manewry dezinformujące. a całe udeżenie będzie na ..... Rosję . Tak, tak.

    1. kfk

      Oczywiscie ze tak ale dopiero gdy powstana odpowiednie i 100% skuteczne systemy przechwytywania rakiet balistycznych.To jeszcze troche potrwa ale gdy nastapi rosja bedzie pierwszym celem chin.Kolejnymi indie i usa.A nas tradycyjnie napadna niemcy:) PS Moj komentarz nie jest ironiczny jestem przekonany ze tak sie stanie i to niestety jeszcze za mojego zycia.

  2. dd

    A czemu by nie pomyśleć o zakupie HQ-9 i rozebraniu go na śrubki w celu skopiowania ? Ale czasy nadeszły - kopiowanie chińskich produktów ?!?!?!?! ;-)))

    1. ruski

      HQ-9 sam jest kopią rosyjskiego S-300

    2. zLoad

      Myslisz ze tego nie przewidzieli? Sami tak robili wiec sie nauczyli myslec z dwoch perspektyw.

  3. zLoad

    "a także za sprawą niedawnej agresji NATO na Libię ". Brawa za trzezwe spojrzenie na sytyuacje na swiecie i wyraznie informowanie opinii publicznej o tym. :) Chyba rzadko w mediach w Europie czy USA mowi sie o AGRESJI NATO :) hehehehhe

  4. maniuś

    Rosja pracuje i rozwija - ponaddźwiękowy aparat latający Ju-71, a także o wspólnym z Indiami opracowaniu ponaddźwiękowych rakiet BrahMos. a jeszcze dochodzą KALIBR ( ich odmiany ) . Przy wsparciu naprowadzaniu satelitarnym . Oraz zagłuszaniu elektronicznym , obecnie nad tym intensywnie pracują wszystkie strony , by osłabić właśnie lotniskowce amerykańskie ? Przykład - kalibr to najlepszy przykład na różne możliwości tego pocisku . Kwestia zastosowania leży w gesti danego wojska - jak również z kilku stron zaatakowania tych że obiektów . To jest rozpatrywane połączenie bombowców dalekiego zasięgu , małych jednostek nawodnych , oraz podwodnych ? Jak to połączysz w całość - efekt to co pisałem w pierwszym poście . Musisz jednak zrozumieć o czym się pisze ? OCH DAVIEN ........ Widzę że ty starasz się do każdego który pisze inaczej do twojej koncepcji - to twój wróg . cześć ?

    1. Davien

      Może Panie Maniuś odpowiedz na pytanie , bo żaden z pocisków które wymieniłeś nie ma zasięgu 1,5km, więć może nie opowiadaj bajek jak się nie znasz.

  5. maniuś

    Davien - czy aby rozumujesz co się pisze , nie to co ty chcesz usłyszysz ? W moim poście jest napisane ze Rosyjskie i chińskie , maja zasięg 1,5tyś . km . A samoloty oddalić się mogą na góra 800km- od lotniskowca . I o to chodzi by ten lotniskowiec nie zbliżył się do ewentualnego celu . W tym tkwi cała różnica ? Trzymać go daleko i tam może nawet sobie ćwiczyć najróżniejsze manewry ? Chyba że Amerykanie na szybko coś wymyślą ? Jak widzisz jest różnica co inny pisze a nawet nie pomyślisz tylko chlapniesz nawet bez tematu . Cześć .

    1. Davien

      Maniuś te twoje rakiety to albo nie istnieją-wskaż mi jakieś rosyjskie o tym zasięgu, albo są to niesprawdzone pociski w ilości 20 sztuk, nie bedące raczej zagrożeniem dla grupy lotniskowcowej. Od ataków na cele naziemne to USA ma pod dostatkiem rakiet manewrujących nie musi wysyłać Hornetów z bombami Same Ohio mogą Tomahawkami zaorać chińskie wybrzeże

  6. chorąży

    A "niektórzy" piszą ze Chiny mogą zaatakować Rosję :) Nawet o "jakiejś" granicy Polsko-Chińskiej bredzą. hm. W Syrii Rosjanie postawili przeciwlotniczy "złom", a te klony sprzętu Rosyjskiego, który rozlokowały Chiny są super zagrożeniem dla Wolnego Świata. Apeluję o obiektywizm i : Może Szanowny "Daivien" się wypowie ?

    1. Żabon

      Jedyne co trzyma Rosję przy życiu to jej Arsenal jądrowy. Sam pomysł będą się pchali przez cały Pacyfik walczyc z najpotezniejsza armia swiata jak wszystko czego potzebuja maja za przyslowiowa miedzą. Jeszcze są grzeczni ale niedługo pokazał Rosjanom wała. 10/15 lat.

    2. Davien

      Te klony jak piszesz są znacznie nowocześniejsze od tego co ma Rosja może z wyjątkiem S-400.

  7. maniuś

    „Państwa, dysponujące technologiami, szczególnie takie wielkie mocarstwa jak Chiny i Rosja, (które Pentagon uważa za największe wyzwanie dla sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych), opracowują systemy rakietowe dalekiego zasięgu, które mogą uderzać masowo z kilku punktów. Tego typu broń, (co właśnie jest przyczyną wątpliwości), przy dokładnym zastosowaniu przez wysokowykwalifikowanych pracowników w połączeniu ze środkami wykrywającymi cel w otwartym oceanie mogą zamienić amerykańskie superlotniskowce w mogiły o wartości miliardów dolarów dla tysięcy amerykańskich marynarzy” Rozprzestrzenienie tego typu technologii świadczy o krytycznym stanie amerykańskich lotniskowców , czas Stanów Zjednoczonych minął, kiedy Chiny i Rosja zaprezentowały specjalne rakiety przeciwko lotniskowcom, mogące zniszczyć okręt w odległości do 1,5 tysiąca kilometrów od linii brzegowej. Tymczasem marynarka wojenna podjęła decyzję o zredukowaniu zasięgu lotu rozmieszczonych na lotniskowcu samolotów do 800 kilometrów. Jeśli chcemy atakować przeciwnika tymi samolotami, to siły zbrojne muszą postawić okręty w sferze zasięgu rakiet-„zabójców lotniskowców”. To zadanie staowi fizyczne zagrożenie dla okrętu i dla załogi . konkludując - Obawiam się, że nie wyposażymy najdrożeszego sprzętu wojskowego Stanów Zjednoczonych w technologię, niezbędną do atakowania na duże odległości. Lotniskowiec może przyłączyć się do okrętów z przeszłości jako pływające muzeum i to szybciej, niż byśmy tego chcieli ?

    1. Extern

      USA to wie dlatego nie pływa już lotniskowcami po morzu Południowochińskim. Amerykanie ogólnie ostatnio raczej myślą o zwijaniu swoich baz w odległych regionach bo nie chcą aby ich żołnierze stawali się zakładnikami polityk innych krajów no i oczywiście nie mają już tyle kasy co kiedyś. Zamiast tego starają się rozwijać projekty hipersonicznych bombowców które będą mogły atakować cele na całym globie operując z terenu USA, więc znacznie zmniejszy się potrzeba posiadania zarówno stałych lotnisk w pobliżu wroga jak i tych lotnisk pływających.

    2. Marine

      Ile do tej pory lotniskowców amerykańskich zniszczyły te super rusko chińskie rakiety?

    3. Davien

      DF-21D mają zaledwie ok 20 sztuk, a biorąc pod uwagę poziom tych rakiet jak połowa wystartuje to będzie sukces.Przy obronie antyrakietowej grupy lotniskowcowej szanse że rakiety się przebiją jest prawie zerowa. Po takim ataku z chińskich baz nie pozostałoby śladu jak USA by odpowiedziało. W broni konwencjonalnej ani Rosja ani Chiny nie mają z nimi szans, a broni jądrowej nie użyją.

  8. Marine

    Wynaturzenia domorosłych "znaffców" na tym portalu jakoby to USA już upadało lada dzień i jacy to Amerykanie teraz słabi niezmiernie mnie bawią. Prawda jest taka, że USA wydają na wojsko więcej niż Rosja+Chiny+Indie+EU+cała reszta świata razem wzięte, jedna grupa bojowa lotniskowca ma większą siłę militarną niż całe armie większości krajów świata, są najpotężniejszym imperium w dziejach świata i mogliby prowadzić wojnę globalną z całym światem na raz. Ale co ubaw to ubaw.

    1. Alexis

      Na razie to same dały radę tylko Grenadzie (2000 żołnierzy i 3 transportery miała)

    2. Podpułkownik Wareda

      Marine! " ... Amerykanie ... mogliby prowadzić wojnę globalną z całym światem na raz ". (...). Marine, podobnie jak Ty, ja również doceniam i podziwiam potęgę militarną Stanów Zjednoczonych. Rzeczywiście, Amerykanie mają się czym pochwalić, bez dwóch zdań! Ale, w przeciwieństwie do Ciebie, mam wątpliwości, czy Amerykanie mogliby prowadzić wojnę - jednocześnie z całym światem? Moje wątpliwości dotyczą prowadzenia wojny konwencjonalnej, której - według mnie - nie byliby w stanie wygrać. Natomiast, o wojnie z - jak napisałeś - całym światem z użyciem ładunków jądrowych, nawet nie wspominam. Takiej wojny, jakiekolwiek mocarstwo jądrowe, nie byłoby w stanie wygrać - dotyczy to także USA! Chociażby dlatego, że wojna globalna z użyciem broni jądrowej, byłaby końcem naszego świata - w znanej nam obecnie formie. Poza tym, jak zapewne wiesz - arsenały jądrowe należące do państw skupionych w ekskluzywnym Klubie Atomowym - nie służą do walki lecz jedynie do wzajemnego odstraszania się. Wyłącznie! Przy okazji, Amerykanie obecnie wydają na cele militarne ok. 612 miliardów dolarów rocznie. Przyznaję, wielkość tej kwoty robi wrażenie. Podpułkownik(ret.) Janusz Wareda.

    3. Extern

      Ciekawe, nawet same Stany Zjednoczone po przeprowadzeniu symulacji wojennych musiały przyznać że nie są już w stanie wygrać konwencjonalnych zmagań militarnych z Chinami w pierwszym łańcuchu wysp na morzu Południowochińskim, ale co oni tam w tej Ameryce na ten temat mogą wiedzieć.

  9. franciszek

    Stany Zjednoczone oraz amerykańscy sojusznicy w regionie z niepokojem podchodzą do systematycznej i coraz wyraźniejszej modernizacji sił zbrojnych Chin, drugi słuszny cytat - Jednym z najważniejszych realizowanych od kilku lat działań ze strony Chin jest modernizacja sił zbrojnych w taki sposób, aby te były w stanie operować możliwie daleko od swych granic. i trzeci cytat - Wysunięta linia obrony ma uniemożliwić wykorzystanie bezzałogowych statków latających, podczas gdy satelity mają być neutralizowane poprzez systematycznie rozwijane systemy antysatelitarne - Chiny są w stanie fizycznie zniszczyć satelity w kosmosie. Autor słusznie wyostrzył niepokój Amerykanów - czas hegemona się kończy ? A jeszcze BRICS - szykuje dla niego niespodziankę ? Ale to kwestia jeszcze czasu ? Po prostu POLSKA stawia na złego konia ? Ale to czas pokaże ?

    1. Extern

      No nie wiem czy to jest aż tak jasne na jakiego konia stawiamy. Wystarczy przypomnieć sobie ostatnią wizytę prezydenta Polski Andrzeja Dudy w Chinach. Na youtube jest wywiad jakiego prezydent udzielił tamtejszej telewizji gdzie jasno deklarował naszą chęć udziału w Chińskich inwestycjach dotyczących nowego jedwabnego szlaku oraz jasno stawiał sprawę że jesteśmy więcej niż zainteresowani udziałem w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych.

  10. kpt.red

    Jedyna nasuwająca się na myśl odpowiedz to umieszczenie podobnego sytemu na wyspach Senkaku przez Japonię.

  11. Igorek

    Chiny to dziś potęga dalece przewyższająca militarnie i gospodarczo Rosję. Równać się już na pewno może z USA. USA nie kiwnie palcem jak Chiny pójdą odzyskać swoją Syberię. Granica Polsko-Chińska i atak silnych Chin na wyczerpaną sankcjami Rosję jak najbardziej jest możliwy. Dobre stosunki dyplomatyczne i gospodarcze z Chinami to uważam dla Polski bardzo ważny, jak nie najważniejszy element polityki zagranicznej na chwilę obecną.

    1. Kiks

      Zaprzeczasz sobie. Co prawda nie napisałeś o ile przewyższająca, ale gdyby to było przytłaczająca przewaga to byś napisał kilka razy większa, czyli zakładam, że chodziło jednak o tylko co najmniej równoważną siłę, to jakim cudem mogą Chiny równać się z USA? Bo Rosja w porównaniu do USA do gospodarczy karzełek. A militarnie są mocni, ale tylko na polu broni rakietowej, co w przypadku ich położenia georgaficznego, długości georgaficznej, powierzchni nawet nie dziwi.

    2. gość

      Atak na Syberię? Przecież ruscy mają broń A, jak chciałbyś napaść na taki kraj i nie spodziewać się reakcji odwetowej?

  12. rolo

    ograniczyć handelek z komunistycznymi chinami i za rok będą jeść z ręki.

    1. Podpułkownik Wareda

      rolo! Hmm, naprawdę, wierzysz w to co napisałeś? Ale nawet (nieprawdopodobne, jedynie zakładam teoretycznie), gdybyśmy ograniczyli handel z Chinami, to czy rzeczywiście będą jeść nam z ręki? I przede wszystkim, kto byłby w stanie utrzymać społeczeństwo Chin Ludowych - liczące obecnie ok. 1,4 miliarda ludzi? Bez urazy, ale Twój pomysł jest z kategorii fantastyki, natomiast moje pytanie - zupełnie poważne. W przeciwieństwie do Twojego pomysłu, ja proponuję coś zupełnie odmiennego, a mianowicie: starać się utrzymywać z Chinami - jeśli nie dobre, to co najmniej poprawne - stosunki dyplomatyczne i handlowe. Zapewniam, naprawdę warto! A propos spraw militarnych: Chińczycy to jest mądry i bardzo doświadczony naród, którego historia liczy ponad 6 tysięcy lat. Przedstawiciele wielu narodów świata - są obok Chińczyków (w sensie doświadczeń historycznych) - zaledwie przedszkolakami. I dlatego też, Chińczycy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że pomimo posiadania od 1964 roku arsenału jądrowego, w chwili obecnej i jeszcze przez wiele następnych lat - nie mają realnych szans - w bezpośredniej konfrontacji militarnej z USA. Również z Rosją. Żeby nie być gołosłownym, to wystarczy porównać chociażby budżety obronne obu państw: obecnie Amerykanie przeznaczają na cele wojskowe ok. 612 miliardów dolarów rocznie, natomiast Chińczycy ok. 125 miliardów dolarów. Kwota ok.125 miliardów dolarów nie jest mała, jednak znacznie odbiega od poziomu wydatków amerykańskich. Przy okazji, pozostaje jeszcze sprawa Republiki Chińskiej, tj Tajwanu (d. Formozy). Nie jestem prorokiem ani analitykiem problematyki azjatyckiej, ale zaryzykuję tezę, że w dalszej przyszłości - Tajwan zostanie wchłonięty przez Chińską Republikę Ludową i ponownie będzie częścią składową Chin kontynentalnych. Kiedy to nastąpi? Szacuję, że do końca bieżącego stulecia(?). I na koniec, jedna ciekawostka dot. sił zbrojnych CHRL, tj. Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej: Naczelnym Dowódcą tej armii nie jest głowa państwa czyli prezydent CHRL. Nie sprawuje nad nią bezpośredniej kontroli również premier rządu, ani rząd chiński - poprzez Ministra Obrony i szefa Sztabu Generalnego. Otóż, oficjalnym głównodowodzącym Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej - jest przewodniczący Centralnej Komisji Wojskowej Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin. To jest unikatowe rozwiązanie w skali światowej.

    2. mateo

      Tak? I za byle telefon zapłacisz 2tys. Za laptopa 5tys zamiast 2.5.Nie mówiąc juz o drozszych samochodach, agd, rtv, i pewnie 90% innych produktów

    3. znawca januszków

      A co będą jeść Amerykanie? Ani jeden laptop nie jest produkowany w USA tylko w Chinach. 60% amerykańskiego PKB to wirtualna gospodarka typu spekulacje finansowe a 51% dochodów amerykańskich firm to nie ich działalność podstawowe tylko przewały finansowe. I teraz w USA grozi krach giełdowy a przeciętnego Rosjanina i przeciętną rosyjską firmą g... obchodzi jaki jest kurs na moskiewskiej giełdzie! Popyt w USA 3x przekracza amerykańskie moce produkcyjne, bo USA jak Balcerowicz w Polsce, polikwidowało fabryki i produkcję przeniosły do Azji. I teraz w przypadku wojny handlowej z Chinami choćby fabryki puścili na 3 zmiany przez 7 dni w tygodniu, to 60% muszą importować z zagranicy, dlatego deficyt handlowy USA jest chroniczny i próby jak Libia, Syria, Iran, Rosja odmowy przyjmowania USD w zamian za swój eksport USA traktuje jak atak na Amerykę! Od zniszczenia fabryk w USA upłynęło tyle czasu, że w USA już nie ma fachowców by przemysł dało się szybko odbudować i gdyby zaczęli jutro, to zajmie im to 2-3 pokolenia. Już USA nie sprowadzi, jak przed po IIWŚ fachowców z Niemiec czy carskiej Rosji, bo obecne zarobki inżynierów w USA nie kuszą nawet Chińczyków. I na koniec: w Chinach jest dużo mniej komunizmu niż w USA. Dlatego zanim zaczniesz dawać "dobre" rady to zapoznaj się z sytuacją.

  13. obserwator

    Po co pisać o chińskiej ekspansji, skoro to najzwyklejsza obrona... Czy Stany Zjednoczone postępowałyby inaczej, gdyby Chiny urządzały sobie manewry w Zatoce Meksykańskiej?

    1. Extern

      USA właściwie do niedawna były praktycznie niepodzielnym właścicielem wszystkich oceanów na świecie więc z ich punktu widzenia jest to ekspansja na ich strefę wpływów. I właściwie całkiem prawdopodobnie jest że jeśli tendencje się nie odwrócą to w przeciągu najbliższego stulecia to Chińczycy będą sobie urządzali manewry w zatoce Meksykańskiej. A właśnie teraz (w tym dziesięcioleciu) się wszystko zdecyduje. Jeśli Chiny wyrwą się z pułapki morza Południowochińskiego i zaczną kontrolować morskie szlaki handlowe wiodące przez cieśninę Malakka lub znajdą drogi alternatywne równie tanie jak transport morski to powstrzymanie drogi do ich dominacji na świecie będzie praktycznie nie możliwe.

  14. Gość

    Kupić HQ9 razem z Turcją bedzie tanio i efektywnie

  15. PrawdaBoli

    Postęp technologiczny sprawił że obecnie strategia prowadzenia wojny jest systemem zębatkowym- czyli jedne operacje wojskowe zazębiają się z kolejnymi i otwierają pole następnym... A to oznaczą, że operacje wojskowe symetryczne są prowadzone w następujący sposób: 1. Wpierw systemy balistyczne dalekiego i średniego zasięgu maja zniszczyć wrogie rakiety oraz unieszkodliwić obiekty strategiczne przeciwnika, jak bazy, porty, magazyny, większe zgrupowania wojsk... 2. Następnie siły powietrzne mają zdobyć przewagę powietrzną, unieszkodliwić obronę radiolokacyjną, uczynić wroga 'ślepym i głuchym' by zapewnić sobie swobodę operowania siłom lądowym... 3. Następnie siły artyl.-rak. krótkiego i bliskiego zasięgu maja unieszkodliwić pozostałe siły pancerne by pozbawić przeciwnika twardych zdolności ofensywno-zaczepnych.. 4. Następnie własne siły pancerne maja dokończyć niedobitków, praktycznie napotykając tylko niewielkie zgrupowania przeciwnika, współdziałając jednocześnie z własnymi lekkimi siłami desantowymi mającymi dezorganizować obronę na tyłach przeciwnika i pomagać w okrążeniu jego głównych sił... Czyli podsumowując- konflikt symetryczny, jeśli mamy 'względną równowagę' następuje tylko i wyłącznie w dwóch pierwszych etapach, czyli wojny rakietowo-powietrznej, gdzie kluczowe są samoloty i pociski balistyczne oraz systemy radiolokacyjne dalekiego i średniego zasięgu... Jeśli strona przeciwna takowych nie posiada(jeszcze albo już), zniszczenie całości/reszty jej sił jest tylko kwestią czasu i woli... Mamy tutaj klasyczny przykład odwiecznej wojny tarcza- miecz, przy czym można zauważyć że systemy rakietowe oraz artyleryjskie wygrywają z samolotami i siłami pancernymi... O ile jeszcze niedawno było przekonanie że rozbudowanie siły pancerne na ladzie i siły powietrzne gwarantują przewagę strategiczną, to przy postępach współczesnej techniki, systemów radiolokacyjnych, nowoczesnej optoelektroniki, systemów info i cybernetycznych koszt efekt posiadania rozbudowanej floty powietrznej i kosztownych sił pancernych na rzecz systemu rakietowo- artyleryjskiego jest na korzyść tych ostatnich... Bo gdy wroga flota powietrzne zostanie poderwana z lotnisk, a zgrupowania pancerne wyruszą z koszar, to zostaną szybko zneutralizowane przez własne rakietowe systemy przeciwlotnicze i przeciwpancerne... Tak wiec de facto klasyczne bitwy 1:1 sił pancernych odchodzi do lamusa, bo własne siły pancerne nie będą miały za zadanie potykać się z wrogimi siłami pancernymi- bo takowych ma w strategi wojennej już nie być(mają do tego czasu być zniszczone) lecz raczej z lekkimi siłami jak piechota zmotoryzowana czy wręcz nawet siły partyzanckie(no i jakieś niedobitki czołgów)... Wiec kończąc- mamy przej..bane :D Z ruskimi bez wsparcia większego brata nawet nie mamy co się równać :D

  16. Horben

    Na zdjęciach pojazdów i żołnierzy armii ChRL często widać podobny, "egzotyczny" kamuflaż koloru niebieskiego. Takie same niebieskie mundury w kamuflażu Type 99 albo 07 ma chińska piechota morska. Zastanawiam się, czy to ma realną wartość maskującą czy tylko ładnie wygląda na defiladzie. Gdzie trzeba postawić taką rakietę żeby ją ukryć, w wodzie?

    1. Extern

      Niebieski kiepsko widać w nocy, kiepsko widać na tle nieba czy na krawędzi horyzontu, kiepsko widać na tle wody, duże nieregularne pikselowe plamy rozmywają obraz obiektu znacznie lepiej niż małe regularne ciapki które i tak z daleka zmywają się w jeden kolor. A w dodatku to Chińczycy planują chyba zdobywać Tajwan i ogólnie prowadzić wojnę powietrzno-morską a nie liściasto-trawiastą więc kolor niebieski wcale nie jest taki bez sensu.

  17. Polanski

    Moim zdaniem wojna się zbliża ze względów prestiżowych, a nie realnych interesów geopolitycznych. Prawdopodobnie Chińczycy ( czyt. partia komunistyczna) wiedzą więcej co się dzieje niż my. Ukryte problemy sa przyczyna parcia do wojny. Kto się tak agresywnie szykuje do wojny jak nie upadłe państwo? Pewnie bankrutują i jest to ucieczka do przodu. Na razie z istniejącego układu geopolitycznego wyciągają same korzyści. Po co wojna? No, chyba że już przeczuwają krach.

    1. bert

      "Po co wojna? No, chyba że już przeczuwają krach." Wypisz wymaluj wojny USA na calym swiecie... Tego nie widzisz?

  18. I tyle w temacie

    Rakiety 1: 0 czołgi, samoloty, piechota. Rosja 1: 0 NATO.

    1. Bobek

      Doktryna Rosji mówi o wzbudzaniu w potencjalnym przeciwniku strachu przed "ogromem siły" armii Rosyjskiej, tak aby nikt nawet nie myślał wchodzić z nią w konfrontację. Nawet jeśli nie ma to umocowania w faktach. Twoja wypowiedź, jak i cała masa jej podobnych świadczą o tym iż Putinowski aparat propagandowy ma się bardzo dobrze i mocno próbuje realizować ten cel. A wiesz jak się nazywa ludzi których rękoma Rosjanie realizują swoją propagandę?

  19. normalnie szopka

    " zagrożenia, jakie niesie ze sobą strategia przeciwdostępowa" - jakie to piękne sformułowanie! Wynika z niego, że zła, zagrażająca strona to ta, która uniemożliwia napastnikowi dostęp!!!! A w jaki sposób "strategia przeciwdostępowa" Chin zagraża terytorium USA? :-D

    1. Extern

      Od kiedy to kwestie moralne i jakiekolwiek racje mają zastosowanie w geopolityce. Chiny najwyraźniej powoli szykują się do ataku na dolara Amerykańskiego, a żeby przeżyć "krzewienie demokracji" jakie po tym zafunduje im USA musza wypchnąć morskie i powietrzne siły USA możliwie daleko od siebie pozbawiając marynarkę USA możliwości straszenia ich, najbliższych im sąsiadów oraz armatorów morskich z całego świata zespołami lotniskowców marynarki USA które by od razu zaparkowały im gdzieś przy ujściu Jangcy. Ciekawe jaki mają plan na Japonię.

    2. Pepe

      Oczywiście, że strategia przeciwdostępowa nie zagraża terytorium USA, nikt o tym nie wspomina. Strategia Chin zagraża prestiżowi Stanów Zjednoczonych, gdyż nie mogą wypełnić zobowiązań sojuszniczych wobec Tajwanu, Japonii i Korei Pd. chroniących swojego terytorium. Jest to w artykule dobrze wyjaśnione. Czy strategia USA zagraża terytorium Chin? Jak oceniają taki scenariusz sami Chińczycy również podano w treści.

    3. suli

      To sie nie miesci w glowie generalom, ze nie moga podplynac i atakowac azjatow bezkarnie. Obecnie wyscig wygrywa miecz, a tarcza jest dwie dlugosci w tyle. Nowoczesne pociski pokr i plot uniemozliwiaja bezpieczne operowanie przy brzegu grupy lotniskowca, a niezatapialne (Japonia, Filipny, Guam, Tajwan, Korea Pd) sa w zasiegu rakiet balistycznych lub przeciwradarowych. Nie mowie, ze to zupelnie paralizuje USA, ale utrudnia bardziej niz np. 15 lat temu. Pozatym napiecie na osi W-E jest znaczace i bedzie sie poglebiac. Lokalne wojenki a'la Syria sa nieuniknione, nastepna bedzie pewnie w rejonie pacyficznym. P.S. Mozliwoscie ofensywne USA sie degeneruja, a sasiedzi rosna w sile (militarnie, a takze gospodarczo) poczynajac sobie smielej niz w latach '90. Atak na dolara bedzie kulminacja zwrotu.

  20. Łukasz

    Po pierwsze: Długotrwała wojna o Tajwan to raczej nie będzie, Tajwan ma bodajże dwa lotniska dla myśliwców i one zostaną zniszczone w pierwszej kolejności rakietami i przed tym się nie obronią. Co do możliwości marynarki to chyba nie ma o czym mówić, zatopią im wszystko co mają w pierwszych minutach. Kwestią problematyczną pozostaje jedynie desant, Chiny pod osłoną własnego ognia będą starali się dostać na wyspę, dla tego celu mają ogromną liczbę amfibii, pytanie również czy Tajwan uzna że jest sens się bronić. Kolejna kwestia to przyczyny, otóż nie jest żadną tajemnicą, że USA szykuje się do wojny przeciw Chinom, ponieważ chce pozostać hegemonem, a finansjera USA ma swoją chorą koncepcję zniewolonego świata w którym nie ma żadnych wartości etycznych, a pieniądz nad którym mają kontrolę ma być bogiem. ( "Wojna o pieniądz" Song Hongbing ). Oczywiście autor artykułu " nic nie wie" o trzech koncepcjach "Airsea battle" i o planowanej wojnie przeciw Chinom.

Reklama