Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Rakiety przeciwlotnicze blokują dostęp do spornych wysp. Chińska strategia w praktyce

Doniesienia o rozmieszczeniu systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych HQ-9 na wyspach na Morzu Południowochińskim wpisują się w chińską strategię „blokady dostępu”. Jest ona nastawiona na skuteczne przeciwdziałanie operacjom USA i sojuszników w regionie. W ostatnim czasie ChRL prowadzi program modernizacji sił zbrojnych, pozwalający na wysunięcie „linii obrony” na terytoria Japonii, Tajwanu czy Filipin - pisze w analizie dla Defence24.pl dr Robert Czulda.

fot. Wikipedia/Jian Kang/CC BY 3.0.
fot. Wikipedia/Jian Kang/CC BY 3.0.

Stany Zjednoczone oraz amerykańscy sojusznicy w regionie z niepokojem podchodzą do systematycznej i coraz wyraźniejszej modernizacji sił zbrojnych Chin, za którą idzie ewolucja strategii wojskowej tego państwa. Pekin w coraz większym stopniu stara się osiągnąć pełną kontrolę nad Morzem Południowochińskim. Strategia ta, którą japoński premier Shinzo Abe określił swego czasu jako próba przekształcenia akwenu w „jezioro pekińskie”, ma dać Chinom nie tylko kontrolę nad wyspami i atolami w celach politycznych i gospodarczych, ale także ma odsunąć pierwszą linię obrony możliwie daleko od swych granic. Plan jest obecnie realizowany, a Chiny przystępują do kolejnej fazy – przesunięcia strefy niedostępnej dla państw trzecich aż do wyspy Guam.

Jednym z najważniejszych realizowanych od kilku lat działań ze strony Chin jest modernizacja sił zbrojnych w taki sposób, aby te były w stanie operować możliwie daleko od swych granic. To duża zmiana, bowiem w przeszłości chińskie siły były raczej przybrzeżne niż oceaniczne. Teraz Chiny stawiają w większym stopniu niż kiedyś na rakiety balistyczne i manewrujące (w tym przeciwokrętowe), okręty podwodne oraz obronę przeciwlotniczą/przeciwrakietową. W ten właśnie sposób Chiny budują swoją strategię odstraszania, której celem nie jest uniemożliwienie nieprzyjacielowi operowanie nad Chinami, lecz w ogóle uniemożliwienie zbliżenia się jego sił w pobliże granic.

Jednym z elementów tego typu strategii jest użycie naziemnych systemów przeciwlotniczych średniego i dalekiego zasięgu. Komentatorzy wskazują, że rozmieszczenie systemów S-400 na terytorium Chin, po wdrożeniu docelowych pocisków rakietowych o zasięgu 400 km pozwoli zwalczać cele nad większością terytorium Tajwanu, tym samym znacząco utrudniając operacje powietrzne. Innym elementem strategii antydostępowej może być rozlokowanie systemów HQ-9 na spornych wyspach, o czym donoszą media. W ten sposób Chiny zapewniają sobie, w wypadku konfliktu, możliwość wojskowej kontroli nad jego obszarem i atakowania celów w regionie.

Taka realizowana w ostatnich latach strategia to efekt kombinacji dwóch zasadniczych czynników. Po pierwsze, Chiny stały się już na tyle silne i rozwinięte, aby móc rozwijać zdolności do działań poza swoimi granicami (chęć zabezpieczenia własnego terytorium, w tym morskich szlaków tranzytowych oraz rosnące ambicje polityczne w skali co najmniej regionalnej). Po drugie, to efekt doświadczeń, szczególnie kryzysu tajwańskiego z 1995/1996 roku, kiedy to US Navy rozmieściło w regionie dwie lotniskowe grupy bojowe, a Chiny nie były w stanie zareagować z powodu swojej słabości militarnej.

Postępująca chińska ekspansja

Pierwsza linia obrony to według Chin linia od południowo-zachodniej części Japonii poprzez Tajwan i Filipiny aż na cieśninie Malakka kończąc. Druga linia, dzięki lądowym wyrzutniom rakiet ziemia-woda i ziemia-powietrze, a także samolotom rozmieszczonym na niewielkich wyspach, sięga już do amerykańskiej bazy wojskowej Yokota (Japonia) na północy poprzez Guam na południu. Prócz zneutralizowania systemów bojowych nieprzyjaciela zanim te zostaną użyte, chińska strategia zakłada uniemożliwienie mu korzystania z systemów rozpoznania.

Wysunięta linia obrony ma uniemożliwić wykorzystanie bezzałogowych statków latających, podczas gdy satelity mają być neutralizowane poprzez systematycznie rozwijane systemy antysatelitarne (Chiny są w stanie fizycznie zniszczyć satelity w kosmosie. W 2007 r. satelita FC-1C została zniszczona na pułapie 865 km pociskiem lecącym z prędkością 8 km/s) oraz ataki teleinformatyczne. Co więcej, chińska doktryna zakłada, że elementem działań wojennych powinno być masowe zastosowanie instrumentów niemilitarnych, przede wszystkim kampanii psychologiczno-propagandowych, a także wykorzystanie agentów wpływu oraz prawników, by podkopać pozycję międzynarodową nieprzyjaciela. W tym kontekście chińscy analitycy często odwołują się do chińskiego powiedzenia, według którego „zanim ruszą żołnierze i konie, opinia publiczna już działa”.

Chińska strategia wojenna stanowi od kilku lat dominujący temat amerykańskich analiz. Stany Zjednoczone obawiają się, że w przyszłości stracą one możliwość obrony takich państw jak Tajwan czy Japonia, bowiem te znajdą się pod szczelnym powietrznym i morskim parasolem Chin jeszcze przed wybuchem wojny. Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych to zagrożenie i dowód na chińską ekspansję, podczas gdy podejście chińskie, co zrozumiałe, jest inne – swoje działania przedstawiają jako standardową modernizację, a poszerzanie strefy operacyjnej za ochronę „strefy granicznej”.

Chiny wywodzą swoje roszczenia z „historycznych praw” do zasobów regionu (gaz ziemny, ropa naftowa, ryby) i opierają je o tak zwaną linię dziewięciu kropek (od 2010 roku już dziesięć). Linia ta wyznacza zakres roszczeń terytorialnych na Morzu Południowochińskim (około 80% akwenu) i zawiera sporne Wyspy Paracelskie, wyspy Spratly oraz płyciznę Scarborough. Linia ta oraz chińskie stanowisko jest kategorycznie odrzucane przez państwa regionu, które zwracają uwagę, że polityka Chin – w tym budowa sztucznych wysp z magazynami wojskowymi, radarami oraz pasami startowymi dla samolotów – jest agresywna oraz zagraża stabilności regionu.

Z punktu widzenia Chin strategia jest racjonalna, bowiem tworzone sztuczne wzniesienia dają Chinom większą zdolność do projekcji siły w regionie. Niektóre z nich już służą jako wysunięte bazy dla sił powietrznych, straży przybrzeżnej i marynarki wojennej. Pozwolą także wspierać chiński przemysł rybołówczy i naftowy. Co ciekawe, koncepcja wysuniętej obrony i uniemożliwianie nieprzyjacielowi swobody operacyjnej, którą Amerykanie uznają za podstawę doktryny wojennej Chin, nie pojawiają się w żadnym oficjalnym dokumencie chińskim.

Strategia wojskowa Chin

Rosnąca obecność na Morzu Południowochińskim to element szerszej strategii wojskowej Chin, które przygotowują się do czterech scenariuszy. Pierwszym jest obrona własnego terytorium przed obcą agresją. Scenariusz ten uznany jest za szczególnie niebezpieczny, ale jednocześnie bardzo mało prawdopodobny. Drugi to długotrwała wojna o wysokiej intensywności przeciwko Tajwanowi. Scenariusz ten uznany jest nie tylko za szczególnie niebezpieczny, ale również za bardzo prawdopodobny.

Trzeci scenariusz to małe i średnie wojny i konflikty zbrojne z przyczyn terytorialnych (średnie zagrożenie i prawdopodobieństwo), podczas gdy czwarty to działania interwencyjne i stabilizacyjne na małą skalę i o małej intensywności. W praktyce Chiny uważają, że najbardziej prawdopodobny konflikt w regionie przybierze charakter starcia na morzu – albo Chin z państwami regionu, albo ze Stanami Zjednoczonymi.

Opublikowana w maju 2015 roku biała księga obronności Chin zakłada, że w odczuciu Pekinu to teatr morski, a nie lądowy jest najważniejszy z punktu widzenia bezpieczeństwa i obrony. Zapowiedziano, że naczelnym celem Chin będzie zabezpieczenie swych „praw morskich i interesów” pomimo „działań prowokacyjnych” ze strony sąsiadów oraz „wtrącających się” państw spoza akwenu Morza Południowochińskiego. Zapowiedziano, że marynarka wojenna będzie rozwijać nie tylko zdolności do walki przybrzeżnej, ale także oceanicznej. Jednym z najbardziej istotnych instrumentów do realizacji chińskiej strategii jest balistyczna rakieta przeciwokrętowa ze zdolnościami manewrowania DF-21D, przeznaczona do niszczenia okrętów nawodnych, w tym lotniskowców, na średnim dystansie.

Chiny rozwijają swoją flotę lotniskowców, aczkolwiek brak wiarygodnych informacji na ten temat. Według „China Daily Mail” do 2017 roku w służbie marynarki wojennej ma znaleźć się pierwszy rodzimy lotniskowiec, który wzmocni obecnie wykorzystywany pierwszy w historii okręt tej klasy Liaoning. Zgodnie z informacjami IHS Jane’s, powołującego się na chińską prasę, pierwszy kadłub (zmodyfikowany i powiększony Liaoning) ma zostać zwodowany do 2016 roku i wejść do służby na koniec 2017 roku, razem z jeszcze jedną jednostką. Dwa kolejne okręty, najprawdopodobniej atomowe, mają wejść do służby na koniec 2018 roku i 2019 roku. Prócz tego Chiny rozwijają niszczyciele/krążowniki typu 055, uzbrojone w 128 rakiet, w tym przeciwokrętowe YJ-100 dalekiego zasięgu. Będzie to największy okręt wojenny w służbie Chin (185 metrów długości i do 12 tysięcy ton wyporności).

Chiny rozwijają również korwety zwalczania okrętów podwodnych typu 056 (obecnie około 25 w służbie, łącznie nawet 60), niszczyciele typu 052D (trzy w służbie, razem planowane do 12), fregaty typu 054A (co najmniej 24 planowane, około 20 w służbie), a także konwencjonalne okręty podwodne Typ 093/093G (do sześciu w służbie) z naddźwiękowymi rakietami przeciwokrętowymi YJ-18 lub CJ-10 oraz nowsze Typ 095, które obecnie są rozwijane. Istotnym projektem modernizacyjnym są szybkie okręty rakietowe Typ 022, których liczba w służbie przekracza sześćdziesiąt.

Według chińskich analiz największym zagrożeniem nie byłyby okręty nieprzyjaciela lecz jego lotnictwo. Chińscy eksperci takie wnioski wyciągnęli po wojnach na Bałkanach w latach dziewięćdziesiątych, a także za sprawą niedawnej agresji NATO na Libię oraz obecnej operacji w Syrii i Iraku. Władze ChRL zakładają, że w razie wojny państwa trzecie wykorzystałyby przede wszystkim lotnictwo i to one powinno być zneutralizowane w pierwszej kolejności. Między innymi z tego powodu Chińczycy wychodzą z założenia, że strategia blokowania dostępu nie jest wystarczająca i należy rozwijać zdolności ofensywne, bowiem tylko one pozwalają pozbawić nieprzyjaciela swobody działania. W tym celu rozwija się chociażby projekt myśliwca piątej generacji J-20 (wstępna gotowość operacyjna w latach 2017-2018, trzeci prototyp oblatany w marcu 2014 roku).

Jednocześnie realizowany jest zakrojony na szeroką skalę program rozbudowy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, która – podobnie jak np. w Rosji – w perspektywie będzie mogła być używana również do zwalczania celów, które nie znajdują się nad terytorium ChRL, ale np. nad Tajwanem. Takie rozwiązanie zostanie umożliwione przez zakup systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych S-400. ChRL dysponuje już rosyjskimi zestawami przeciwlotniczymi rodziny S-300P (w tym w wariancie S-300PMU-2).

Technologię systemów tego typu wykorzystano przy opracowaniu własnych systemów HQ-9, używanych w chińskich siłach zbrojnych i oferowanych np. Turcji. Zestawy są według dostępnych informacji zdolne do zwalczania celów odległych nawet o 200 km, na pułapie powyżej 25 km. System ma również możliwość rażenia celów balistycznych. Ewentualne rozlokowanie systemów tego typu na spornych wyspach ma więc umożliwić Chinom podjęcie próby „zamknięcia” dostępu do tego obszaru w wypadku kryzysu. Wykonywanie misji w zasięgu oddziaływania zaawansowanego systemu obrony powietrznej, o ile siły zbrojne zdecydują się na jego użycie w strefie rażenia, wiąże się bowiem każdorazowo z koniecznością przełamywania systemów OP, stawiania zakłóceń itd. (i wcale nie musi to chronić przed ponoszeniem strat, zwłaszcza w wypadku nowoczesnego systemu, jak HQ-9), a prowadzenie prostych lotów patrolowych na średnich wysokościach może być wręcz wykluczone. Obecne doniesienia są więc kolejnym potwierdzeniem zagrożenia, jakie niesie ze sobą strategia przeciwdostępowa.

Dr Robert Czulda

Zobacz również

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama