Reklama

Chińskie okręty podwodne typu 096 według rosyjskich analityków mają znacząco zwiększyć zagrożenie dla interesów Stanów Zjednoczonych w regionie Pacyfiku. Ma to wynikać z dużej liczby pocisków zabieranych przez Tangi.

Niebezpieczeństwo rzeczywiście ulegnie zwiększeniu, jeżeli marynarce ChRL uda się podwoić zasięg rakiet balistycznych przenoszonych przez okręty podwodne. Pociski JL-2 obecnie wykorzystywane na jednostkach typu 094 Jin mogą bowiem dosięgnąć terytorium Stanów Zjednoczonych tylko wtedy, jeżeli zostaną wystrzelone z centralnej części Pacyfiku.

Trudno jest jednak przypuszczać, by Amerykanie na to pozwolili, szczególnie biorąc pod uwagę słabe wyciszenie chińskich okrętów i obecne możliwości amerykańskich sił ZOP. Jeżeli więc chińskim konstruktorom nie uda się wprowadzić technik stealth na okręty podwodne, to zwiększenie liczby rakiet z 12 na typie 094 do dwudziestu czterech na typie 096 w na pewno nie zmieni diametralnie sytuacji.

Tym bardziej, że będzie to bardzo trudne technicznie. Przemysł Chin nie opanował jak dotąd techniki budowania „kompaktowych” rakiet balistycznych i 24 pociski JL-3 mogłyby wymagać tak dużych jednostek, jak rosyjskie okręty podwodne projektu 941 typu Akuła. Jednostka o wyporności w zanurzeniu 48000 ton mogła przenosić tylko 20 pocisków międzykontynentalnych.

Oczywiście amerykańskie okręty podwodne typu Ohio mają już 24 rakiety i wyporność „tylko” 18700 ton w zanurzeniu, ale skopiowanie podobnego rozwiązania wymagało by dokonania przez Chiny ogromnego skoku technologicznego. Wszystko się wyjaśni, gdy wreszcie pojawią się zdjęcia chińskiego Tanga. Na razie jednak nic nie wskazuje na to, aby zostały ujawnione.

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. jam

    dobra może chiny maja jakieś problemy ale my nie potrafimy robić nawet podwozi dla krabów

  2. Damarcus

    Ok jestem laikiem, ale patrząc jak trudno jest znaleźć okręt podwodny na niewielkim Morzu Bałtyckim, albo nawet u wybrzeży Szkocji (Brytyjczycy ściągali na pomoc samoloty z USA i Francji), to teza że USA nie dopuściłoby chińskich okrętów na środek Pacyfiku wydaje się śmieszna. Nawet jakby chińscy marynarze się pochlali i śpiewali piosenki na cześć Mao, to na takim akwenie jak Pacyfik i tak raczej trudno byłoby ich zlokalizować.. A może się mylę?

    1. echo

      Zawsze jest trudno. Morze Bałtyckie jest specyficzne w tej materii ale rozmiar Pacyfiku również robi swoje i odnalezienie pięciu czy siedmiu SSBN'ów przy użyciu wszystkich środków ZOP oraz floty podwodnej nie będzie łatwe. Wystarczy że nie znajdą dwóch i będzie i tak pozamiatane. Artykuł mówi o Pacyfiku ale dla tych okrętów żaden problem popłynąć w drugą stronę i trafić na Atlantyk. A szukanie kilku okrętów w wodach dwóch wielkich oceanów staje się skomplikowanym zadaniem.

    2. technik stealth

      Ameryka do tego nie dopuści, bo to nielogiczne żeby sytuacja rozwinęła się niekorzystnie dla USA, kraju znajdującego się pod Bożą opieką.

    3. Obiektywny

      I tak i nie. Przytoczone przez Ciebie przykłady są jak najbardziej słuszne. Ale trzeba zwrócić uwagę, że w obu przypadkach mieliśmy do czynienie, najprawdopodobniej z rosyjskimi jednostkami. A te słyną z bardzo dobrego wyciszenia, jak to nazwał autor tekstu. Ponadto Szwecja oraz Wielka Brytania cięły w ostatnich latach budżet armii, co przełożyło się na możliwości poszczególnych rodzajów sił zbrojnych. USA mają bardzo rozbudowane siły przeznaczone do ZOP. Ponadto okręty podwodne przenoszące rakietowe pociski balistyczne zazwyczaj ciągną za sobą ogon w postaci wrogiego uderzeniowego okrętu podwodnego. One między innymi po to są, aby patrolować rejony, w których są bazy morskie z okrętami klasy SSBN, a następnie wykrywać je i śledzić, a jeżeli jest taka konieczność zniszczyć. I tutaj USA również dysponują potężną flotą uderzeniowych atomowych okrętów podwodnych. To klasyczna zabawa w kotka i myszkę pod powierzchnią wody. Tak było w okresie zimnej wojny i przypuszczam, że pod tym względem niewiele się zmieniło :)