Siły zbrojne
Powstanie Styczniowe 1863-64: praktyczny sprawdzian polskiej szkoły wojny partyzanckiej [ANALIZA]
Powstanie Styczniowe do dziś stanowi przedmiot zainteresowania i dyskusji historyków od dziesięcioleci próbujących rozstrzygnąć dylemat dotyczący jego wybuchu, przebiegu i skutków, jakie przyniósł jego upadek. Powstanie przeszło do historii jako synonim długotrwałej wojny partyzanckiej toczonej przez podziemne państwo, będąc później w Europie swoistym wzorcem tzw. małej wojny i powszechnego oporu. W pewnym stopniu polskie doświadczenia z lat 1863 – 65 wykorzystane zostały w budowaniu koncepcji totalnego oporu mjr. Hansa von Dacha w Szwajcarii (1957), a ich echa znajdziemy również we współczesnej nam Koncepcji Operacyjnej Oporu (Resistance Operating Concept, ROC).
Pewnym paradoksem związanym z dziejami Powstania Styczniowego jest popularny pogląd, iż było ono od samego początku przygotowywane jako wojna partyzancka. Ten swoisty błąd wynika z błędnego kojarzenia i traktowania jako równoważne problemu wojny powszechnej (wojny narodowowyzwoleńczej) i wojny partyzanckiej. Do okresu po Powstaniu Listopadowym 1830 – 31 koncepcja prowadzenia walki o niepodległość innymi metodami niż poprzez wojnę regularną była Polakom niemal zupełnie obca. I to mimo istnienia teoretycznych podstaw prowadzenia tzw. małej wojny zawartych w publikacji Józefa Pawlikowskiego sygnowanej przez gen. Tadeusza Kościuszkę „Czy Polacy mogą wybić się na niepodległość" (1800), czy też koncepcji gen. Ignacego Prądzyńskiego i Wojciecha Chrzanowskiego z okresu wojny polsko – rosyjskiej 1831 r.
Teoria wojny nieregularnej czy też wojny ludowej, ostatecznie ukształtowała się w połowie XIX w. Zdefiniowano wtedy ostatecznie pojęcie partyzantki i wojny partyzanckiej oraz ich miejsca w wojnie o niepodległość. Wobec braku możliwości prowadzenia działań regularnych, analogicznych do 1831 r., wojna partyzancka stała się podstawą działań zbrojnych. W początkowej fazie, mającej mieć charakter przejściowy, główny ciężar prowadzenia działań zbrojnych spoczywać miał na niewielkich pododdziałach partyzanckich prowadzących masowe działania nieregularne. W drugiej fazie wojny wraz z opanowaniem dużych obszarów kraju miano przejść do działań regularnych, ze względu na zmieniający się charakter przeciwnika, który wobec powodzenia powstania wprowadziłby już do działania armię regularną.
Przywiązanie do form działań regularnych miało stać się w przyszłości dużym problemem dla strony powstańczej. Tym bardziej, że gen. Ludwik Mierosławski, który w dużej mierze odpowiedzialny był za koncepcję walki powstańczej zdefiniowaną w „Instrukcji powstańczej" (1862), nie rozumiał i traktował ją jako „stan przechodni" stanowiący krótkotrwały wstęp do działań regularnych. Co ciekawe, programy nauczania emigracyjnych polskich szkół wojskowych w okresie przedpowstaniowym np. w Genui czy w Liège, również konsekwentnie deprecjonowały rolę małej wojny, wzorując się na regulaminach armii zachodnich, głównie francuskiej. Koncepcji wojny partyzanckiej trudno też było szukać w opracowanych planach strategicznych powstania, zarówno plan autorstwa kpt. Jarosława Dąbrowskiego z lata 1862 r., jak i późniejszy plan por. Zygmunta Padlewskiego, zakładały przeprowadzenie kampanii według klasycznego schematu wojny regularnej dla której kluczowe znaczenie miało opanowanie twierdz rosyjskich na terenie Kongresówki w celu zdobycia niezbędnego uzbrojenia i wyposażenia. W kontekście planów Dąbrowskiego i Padlewskiego wyróżniał się trzeci plan strategiczny powstania autorstwa kpt. Zygmunta Sierakowskiego, który zakładał w początkowej fazie wystąpienia działania partyzanckie, które po opanowaniu poszczególnych rejonów Kongresówki, umożliwiłyby organizację regularnej armii powstańczej.
Ostatecznie żaden z wymienionych planów powstania nie został wdrożony. Wobec zapowiadanej branki do wojska rosyjskiego, nowy plan powstańczy opracowany został pomiędzy 4 a 12 stycznia 1863 r. przez por. Zygmunta Padlewskiego. Był połączeniem elementów różnych koncepcji, ale zawierał zapożyczoną od Mierosławskiego koncepcję początkowego uderzenia na garnizony rosyjskie na terenie Kongresówki i opanowanie znaczących ośrodków miejskich w poszczególnych województwach. Próba realizacji tego zamiaru operacyjnego w dniach 21 – 25 stycznia 1863 r. zakończyła się niepowodzeniem, ale uzyskano efekt częściowego wycofania się Rosjan i koncentracji mniejszych garnizonów rosyjskich, tak by załoga żadnego nie była mniejsza niż dwa bataliony piechoty. Powstanie uzyskało czas niezbędny do przeprowadzenia reorganizacji i rozbudowy oddziałów powstańczych, ale oznaczało kompletną klęskę koncepcji zbudowania armii powstańczej w oparciu o wzorce armii regularnej i wymuszonego przejścia do wojny partyzanckiej. Paradoksalnie, te założenia mieli realizować dyktatorzy powstania, którzy nie byli zwolennikami tego typu formy walki: gen. Ludwik Mierosławski oraz gen. Marian Langiewicz. Mimo wszystko Langiewicz jednak dużo lepiej sprawdził się w działaniach nieregularnych dowodząc swoich umiejętności w spektakularnym odejściu ze Św. Krzyża w nocy 11 – 12 lutego 1863 r., tuż pod nosem obozujących obok Rosjan, a następnie unikając w kolejnych dniach marszu pościgowego przeciwnika. W pełni zdawał sobie jednak sprawę z rzeczywistych warunków i braku możliwości prowadzenia walki według wzorców regularnych czemu dal wyraz w słowach:
„Nasze walki swym celem i szykiem były prawie najbardziej anormalnymi. O zdobywaniu lub dłuższym bronieniu pozycji, o zadawaniu wielkich klęsk nieprzyjacielowi, nie mogło być mowy. My musieliśmy się bić, \[...\] ażeby nieprzyjaciela kruszyć kawałkami, ażeby na nim broń i amunicję zdobywać, ażeby zachować jego mniemanie o powadze sił powstańczych".
Czytaj też
Trudno o lepsze zdefiniowanie konieczności zastosowania nieregularnych form walki w wojnie partyzanckiej, która wymuszała odejście od otwartej walki nie dającej szans na korzystne rozstrzygnięcie stronie powstańczej. Co nie zmieniło ogólnej krytycznej opinii o Langiewiczu, któremu zarzucano, że nie posiadając odpowiednich środków ani wyszkolonego żołnierza „zaczął się bawić w regularną armię".
Konieczność odejścia od taktyki właściwej działaniom regularnym dostrzegano również we władzach powstańczych o czym świadczy dekret Rządu Narodowego z 4 maja 1863 r. w którym wskazywano na konieczność podtrzymania zaczepnego charakteru taktyki wojny partyzanckiej, prowadzonej bez regularnej armii i artylerii, „albowiem powstanie siłą i przewagą tylko przez śmiałe napady zwyciężać może". Znalazło to również przejaw w regulaminie taktycznym wojsk powstańczych „Krótkim rysie służby polowej", który wskazuje na ujęcie w nim dotychczasowych doświadczeń walk. Ujęcie problemów taktycznych odróżnia go znacznie od pierwszego dokumentu tego typu pochodzącego z początków Powstania Styczniowego „Regulaminu piechoty", który zawierał rozwiązania taktyczne właściwe dla pododdziałów regularnych w większości przypadków mało przydatne. Warto zaznaczyć, że wskazane problemy adaptacyjne dotykały również kadry dowódczej, która tylko po części była przeszkolona, a także posiadała niezbędne doświadczenia w dowodzeniu i prowadzeniu walki pododdziałem.
Taktyka oddziałów powstańczych w okresie kulminacyjnym walk wiosną i latem 1863 r. wpisywała się w zasady wojny nieregularnej, w której utrzymanie terenu nie stanowiło wartości. Wartością stało się utrzymanie w terenie (regionie) oraz zachowanie zdolności bojowej, uzyskiwanej poprzez unikanie starcia w warunkach przewagi przeciwka oraz wsparcie lokalnej ludności. Podczas działań dowódcy wypracowali taktykę działań manewrowych i rozciągania sił rosyjskich w terenie przez demonstracyjne marsze, błyskawiczne wypady i szybkie przenoszenie się z jednego do kolejnego rejonu działań. Umożliwiało to również uniknięcia osaczenia przez przeważające siły rosyjskie i przyjęcia otwartego starcia w niedogodnych warunkach. W praktyce oznaczało to przyjęcie taktyki ugrupowań rozproszonych, manewrowych i umiejętnie wykorzystujących teren dla uzyskania przewagi taktycznej. Miało też swoją cenę w postaci długotrwałych i wyczerpujących żołnierzy marszów, które w opinii Feliksa Wiśniewskiego z oddziału płk. Dionizego Czachowskiego „wyczerpywały z sił ludzi, że powszechnie modlono się o bitwy". Czasowe odejście od form walki regularnej warunkowało również porzucenie tworzenia dużych regularnych oddziałów powstańczych, na rzecz mniejszych oddziałów liczących zazwyczaj do 500 żołnierzy. Ułatwiało to działanie w rozproszeniu, utrzymanie i maskowanie w terenie, ale wymuszało konieczność koncentracji niezbędnej do działania przeciwko większym siłom Rosjan. Działania na połączenie, wykonanie uderzenia, a następnie powrót do rozproszenia sprowadzającego się w ekstremalnych przypadkach do czasowego rozpuszczenia oddziału, stało się powstańczą codziennością. Pisało tym w swojej publikacji Szwajcar ppłk Franz von Erlach, przebywający kilka miesięcy w Kongresówce w czasie powstania. W swojej pracy poświęconej obserwacjom taktycznym podkreślał, że rozproszone małe oddziały bardziej odpowiadają warunkom walki powstańczej, niż duże, powolne i ciężkie do ukrycia w terenie oddziały regularne.
W efekcie tej taktyki Powstanie Styczniowe oznaczało masowe działania nieregularne w których stoczono ponad 1200 bitew i potyczek. W większości przypadków były starciami klasycznymi dla wojny partyzanckiej, często defensywnymi i podejmowanymi w samoobronie wobec przeważających Rosjan. Warto zaznaczyć, że nie oznacza to wystąpienia bitew w otwartym polu właściwych dla działań regularnych. Toczono je z różnym powodzeniem, przynosząc porażki jak np. bitwa o Siemiatycze 6 – 7 lutego 1863 r. (oddział płk. Władysława Cichorskiego), czy też sukcesy jak bitwa pod Chruśliną 4 sierpnia 1863 r. (oddział płk. Michała Heydenreicha). Heydenreich jest uważany za jednego z najwybitniejszych dowódców partyzanckich. Wykonał najbardziej spektakularną zasadzkę w powstaniu, która znana jest jako bitwa pod Żyrzynem, gdzie 8 sierpnia 1863 r. rozbił rosyjski konwój pocztowy osłaniany przez 550 żołnierzy i 2 działa. Zdobycie przesyłki pieniężnej w wysokości 140 000 rubli i wzięcie licznych jeńców przy minimalnych stratach własnych było najgłośniejszym sukcesem strony polskiej podczas powstania. Żyrzyn jest również ilustracją skuteczności zasadzki jako metody walki partyzanckiej.
Czytaj też
Nawet pobieżna analiza Powstania Styczniowego daje nam obraz masowych działań nieregularnych pełnych potyczek, zasadzek, napadów na obiekty, podjazdów, przenikania, marszy i kontrmarszy, dywersji kolejowej czy też działań specjalnych (niekonwencjonalnych) Omówienie większości doświadczeń taktycznych powstania znacznie wykracza poza objętość artykułu, ograniczymy się więc do pewnego symbolu znanego z ikonografii powstańczej – walk leśnych. Wykorzystanie lasu w działaniach taktycznych stanowiło przedmiot jednego z podrozdziałów wymienionego „Krótkiego rysu służby polowej", w którym teren leśny stanowi dogodne oparcie do prowadzenia obrony analogicznie do terenów zabudowanych. Umożliwiał również skryte rozmieszczenie i maskowanie pododdziałów, a także skryty manewr w obronie przy wykorzystaniu dróg leśnych. Wśród licznych przykładów tego typu starć można wskazać bitwę pod Jedlnią, stoczoną 20 sierpnia 1863 r. przez połączone oddziały kpt. Adama Andrzeja Zielińskiego i kpt. Józefa Jankowskiego z kolumną rosyjską pułkownika Mikołaja I. Mellera – Zakomelskiego. Wykorzystanie zaskoczenia i dogodnej pozycji w zasadzce rozwiniętej na skraju lasu pozwoliło zadać Rosjanom znaczne straty: 70 zabitych, w tym 5 oficerów, przy stratach własnych 16 zabitych i 5 rannych. Równie spektakularnym przykładem może być bitwa pod Hutą Szczeceńską stoczona 9 grudnia 1863 r. przez oddział powstańczy mjr. Karola Kality, która jest podręcznikowym przykładem zasadzki manewrowej. Połączona z pozorowanym wycofaniem w celu wciągnięcia Rosjan w zasadzkę i zamknięcia ich w półokrążeniu, pozwoliła żołnierzom Kality pokonać trzykrotnie liczniejszego przeciwnika.
Wymienione boje stanowią jeden z wielu przykładów efektywności taktyki wojny partyzanckiej, która już współcześnie stała się przedmiotem analiz. Walki partii powstańczych nie przyniosły jednak ostatecznego sukcesu, ponieważ w istniejących warunkach sukcesu odnieść nie mogły. Odmiennie od współczesnych działań nieregularnych, problem należy umieścić w kontekście ówczesnej sztuki wojennej i teorii roli działań nieregularnych zawartej przez Carla von Clausewitza w fundamentalnym dziele „O wojnie". Clausewitz wymieniając podstawowe zasady wojny ludowej, wskazał na istotny czynnik, który ostatecznie przeważył o losach powstania – wyczerpaniu zasobów materialnych. Rosjanie w powstaniu, poza początkowym jego okresem, nie odczuwali braku zasobów, co dla powstańców było codziennością. Odwrotnie niż we współczesnych działaniach nieregularnych, czas pracował na niekorzyść powstańców. Na szczęście zasada ta nie znajduje potwierdzenia w dzisiejszych konfliktach, w których żadne państwo prowadzące operacje przeciwpartyzanckie, nie może sobie pozwolić na dowolne i długotrwałe dysponowanie kosztownymi zasobami, zwłaszcza ludzkimi. A okupacja terytorium wobec dobrze przygotowanych i prowadzonych masowych działań partyzanckich może być niewykonalna nawet dla takich państw jak Rosja.
Dr Paweł Makowiec, Adiunkt w Zakładzie Obrony Terytorialnej Akademii Wojsk Lądowych im. Generała Tadeusza Kościuszki, Wrocław. Przedstawione w tekście opinie nie stanowią oficjalnego stanowiska AWL i są prywatnymi poglądami autora.
Bibliografia:
S. Zieliński, Bitwy i potyczki 1863-1864; na podstawie materyałów drukowanych i rękopiśmiennych Muzeum Narodowego w Rapperswilu, Fundusz WydawniczyMuzeum Narodowego w Rapperswilu, Rapperswil 1913
Pisma wojskowe dyktatora Mariana Langiewicza (Listy o powstaniu 1863 r. - Fragmenty organizacyjne), opr. B.Merwin, Głowna Księgarnia Wojskowa, Warszawa 1920
Krótki rys służby polowej wydany przez Rząd Narodowy, Drukarnia Rządu Polskiego, Kraków 1863
Regulamin Piechoty wydany przez Rząd Narodowy, Drukarnia Rządu Polskiego, Warszawa 1863
E. Maliszewski, Organizacja powstania styczniowego, Polska Składnica Pomocy Szkolnych, Warszawa 1923
J. Jędrysiak, „Mała wojna" w pruskiej myśli wojskowej, Zeszyty Naukowe WSOWL, nr 3 (173) , WSO WL, Wrocław 2014
Extern.
Bardzo ciekawy artykuł, zwłaszcza fragment o tym że partyzanci nie mogą rozumieć utrzymania terenu jako wartości. Wartością zaś jest utrzymanie wartości bojowej oddziału i nie wchodzenie do starcia w warunkach przewagi przeciwnika. Co równie ciekawe z artykułu wynika że już wtedy rozumiano że spójność oddziału nie jest żadnym świętym gralem i że czasem nawet tymczasowo trzeba oddział rozpuścić aby uniknąć jego rozbicia. W dzisiejszych warunkach to może być nawet dalej posunięta zasada że oddział w normalnych warunkach zawsze jest rozproszony a zbiera się tylko na krótkotrwałą akcję, czyli mniej więcej tak jak Amerykanów w Iraku i Afganistanie zamęczył ruch oporu.
Monkey
@Extern.: Chciałbym zauważyć, że równie swietnie rozumiał to Stefan Czarniecki w latach 1655-1656. Nasza partyzantka narobiła Szwedom dużo bigosu, ale też istniała wtedy regularna armia. Powstańcy styczniowi nie mieli na to szans. Całe to powstanie nie miało sensu, szczególnie iż chłopstwo ze względu na pańszczyznę miało je gdzieś.
Extern.
@Monkey: Gdzieś czytałem/słyszałem taką opinię że co prawda powstanie styczniowe nie mogło się udać bo moment politycznie nie był optymalny. Ponieśliśmy też jego niewspółmiernie duże konsekwencje. Między innymi wtedy pierwszy raz w historii odebrano Polakom prawo do broni palnej, co kontynuowane jest po dziś dzień.. Jednak że przynajmniej powiódł się jego plan minimum jakim było zejście Polaków ze ścieżki pogodzenia się z tym że trzeba się jakoś urządzić w realiach jakie mieliśmy Podobno po powstaniu wzajemna niechęć pomiędzy Polakami a Rosjanami tak narosła że o żadnym panslawizmie Polacy nie chcieli już słyszeć. W tym sensie niektórzy twierdzą że Powstanie Styczniowe przyniosło jednak jakiś pozytywny efekt dla Polski stając się podwaliną na której kraj się odrodził.
Monkey
@Extern: Dziękuję za odpowiedź. Jak zwykle w twoim przypadku rozsądna. Chciałbym tylko dodać, że jednak po Powstaniu Styczniowym kuratela carska nad naszym krajem wzrosła. Także po nim zaczęła się tzw. praca u podstaw . Moim zdaniem kosztem ofiar nauczyliśmy się innej drogi żeby odzyskać niepodległość. Pokojowej, cierpliwej, pracowitej. Trochę jak Michał Drzymała w Wielkopolsce. Jak nasi posłowie w parlamencie austro-węgierskim. Jednak dalej uważam, iż to powstanie było niepotrzebne. A car kupił chłopów uwalniając ich od pańszczyzny. „Rozdziobią nas kruki i wrony”. Smutne, ale do bólu prawdziwe.
Ja
Krytykom powstania styczniowego ( i paru innych powstań) proponuję zabawę matematyczną pod tytułem; " Jakie straty poniosła Polska w powstaniu a jakie poniosła by bez powstania." Wyniki wielu mogą zaskoczyć. Co do p. styczniowego to przypominam że branka skutkowała, w większości przypadków, śmiercią.
Markus
Co tu analizować. To była jedna z najgłupszych decyzji w naszej historii. Przez nią straciliśmy polskość ziem dzisiejszej Litwy, Białorusi i częściowo Ukrainy. Analiza powinna się toczyć wokół pytania - "Jak nasi przywódcy z 1863 mogli sobie pozwolić na taką bezmyślność ?"
Piotr2511
A Rosja straciła Alaskę za co do tej pory se plują w brodę.
gregoz68
Którzy?
Monkey
@Piotr2511: A USA straciły Filipiny, Francja Indochiny i Afrykę Saharyjską, Wielka Brytania całe imperium, a Niemcy rolę Herrenvolk. Też „se” pewnie plują w brodę. Powstanie Styczniowe było niepotrzebne, bo nie miało żadnych szans na sukces.