Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Niemcy: Przeciwlotnicza reforma do kosza. Dziurawa tarcza NATO dla Polski? [ANALIZA]

W Niemczech wystartował drugi program obrony przeciwlotniczej, po systemie TLVS, bazującym na MEADS. Bundeswehra zmodernizuje swoje zdolności bardzo krótkiego i krótkiego zasięgu, które zostały bardzo mocno zredukowane podczas ostatniej reformy armii. Nie zmienia to faktu, że „dolne piętro” obrony powietrznej to jeden z najbardziej zaniedbanych obszarów w NATO, co powinno być uwzględnione również przez polskich decydentów.

  • Systemy przeciwlotnicze Roland również zostały wycofane bez wdrażania następcy. Fot. Bundeswehr/Rott
    Systemy przeciwlotnicze Roland również zostały wycofane bez wdrażania następcy. Fot. Bundeswehr/Rott
  • Zestawy Gepard zostały w Niemczech wycofane bez wprowadzania następcy. Fot. Bundeswehr/Michael Mandt
    Zestawy Gepard zostały w Niemczech wycofane bez wprowadzania następcy. Fot. Bundeswehr/Michael Mandt
  • Fot. Luftwaffe/Kevin Schrief.
    Fot. Luftwaffe/Kevin Schrief.
  • Fot. Luftwaffe/Kevin Schrief.
    Fot. Luftwaffe/Kevin Schrief.
  • Fot. Luftwaffe/Kevin Schrief.
    Fot. Luftwaffe/Kevin Schrief.

Jak poinformował Defence24.pl rzecznik ministerstwa obrony Niemiec, resort rozpoczął proces „utrzymywania i polepszania” zdolności sił zbrojnych w zakresie obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu. Na razie nie zdecydowano, jaki zestaw przeciwlotniczy zostanie pozyskany w jego ramach, sam proces jest na wczesnym etapie. Nie jest też wykluczona realizacja programu w ramach współpracy międzynarodowej (wcześniej w tym kontekście wymieniano Holandię).

Niemieckie Ministerstwo Obrony rozpoczęło niedawno proces utrzymywania i polepszania zdolności Bundeswehry w zakresie obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu. Decyzji w zakresie konkretnego systemu lub współpracy (np. międzynarodowej – red.) jeszcze nie podjęto, gdyż będzie ona przedmiotem dalszej, szczegółowej analizy, która nie jest powiązana z podpisaniem kontraktu na system TLVS.

rzecznik ministerstwa obrony Niemiec

Na razie Niemcy nie ujawniają oficjalnie, jakie rozwiązania w zakresie „dolnego piętra” obrony przeciwlotniczej są brane pod uwagę. Wiadomo jednak, że prace w tym programie nie są bezpośrednio powiązane z podpisaniem kontraktu na przyszły system obrony przeciwlotniczej TVLS, bazujący na rozwiązaniach MEADS.

W jego ramach z Medium Extended Air Defense System mają zostać zintegrowane także radary i wyrzutnie z pociskami IRIS-T SL/SLM, o zasięgu około 40 km, przeznaczone do zwalczania celów manewrujących na krótszych odległościach. Z oświadczenia resortu obrony wynika jednak, że obok IRIS-T SL (zintegrowanego z TLVS/MEADS), ma także zostać pozyskany inny system przeciwlotniczy, prawdopodobnie zaliczany do klasy krótkiego/bardzo krótkiego zasięgu (VSHORAD) - choć docelowo prawdopodobnie będzie on współdziałał z TLVS w ramach zintegrowanego systemu dowodzenia.

Obecnie Republika Federalna Niemiec dysponuje ograniczoną liczbą systemów bardzo krótkiego zasięgu Stinger/Ozelot, w jednostkach należących do sił powietrznych (Luftwaffe). Niemiecka OPL posiada też dwie baterie kontenerowego systemu MANTIS z armatami 35 mm, przeznaczonego do obrony wojsk i obiektów, w tym przed atakiem pocisków artyleryjskich, rakietowych i moździerzowych (C-RAM). Co ciekawe, pododdziały wyposażone w Ozeloty - pomimo małej liczebności - często biorą udział w ćwiczeniach międzynarodowych, w tych krajach bałtyckich.

W siłach zbrojnych w zasadzie nie ma klasycznych systemów krótkiego zasięgu (SHORAD) na wyrzutniach lądowych (w marynarce tą rolę pełnią np. wyrzutnie ESSM). Wcześniej tę rolę pełniły zestawy Hawk i Roland, ale oba typy zostały wycofane ponad 10 lat temu, natomiast systemy Patriot zaliczają się do kategorii średniego zasięgu.

Roland
Systemy przeciwlotnicze Roland również zostały wycofane bez wdrażania następcy. Fot. Bundeswehr/Rott

W ramach reformy Bundeswehry sprzed kilku lat rozformowano ostatnie pododdziały OPL wojsk lądowych. Zestawy Gepard, z armatami 35 mm zostały nieodwracalnie wycofane ze służby bez wprowadzania następcy. Niedawno media (w tym agencja Reuters) poinformowały, że Republika Federalna w następstwie kryzysu na Ukrainie zamierza odtworzyć zdolności „dolnego piętra” obrony przeciwlotniczej. Obecnie są one dalece niewystarczające, również pod względem ilościowym. W przesłanym Defence24.pl oświadczeniu resort obrony obecnie oficjalnie potwierdził, że rozpoczął proces wzmacniania obrony przeciwlotniczej i nie musi on być bezpośrednio powiązany z zakupem systemu TLVS/MEADS.

Jako jedną z możliwości przedstawiano zakup wyrzutni z pociskami IRIS-T, które są już używane przez Luftwaffe na Eurofighterach (IRIS-T SL, przeznaczona dla TLVS, stanowi rozwinięcie zestawów tego typu). Wskazywały na to między innymi doniesienia agencji Reuters. Inną opcją jest zintegrowanie wieży Rheinmetall MPCS z pociskami Mistral, tak jak zostało to zaprezentowane podczas targów ILA 2016. W ten sposób Niemcy zyskaliby pojazdy zdolne do zwalczania celów powietrznych również w czasie, gdy nośnik znajduje się w ruchu.

Jednym z pojazdów, który mógłby stanowić podstawę dla systemu MPCS, wymienia się kołowy transporter Boxer. Wcześniej niemiecki przemysł opracował zestaw Skyranger, uzbrojony w rewolwerową armatę kalibru 35 mm, dostosowaną do amunicji AHEAD. Brak wprowadzenia go na uzbrojenie można wiązać m.in. z redukcjami strukturalnymi w pododdziałach naziemnej obrony przeciwlotniczej. 

W przyszłości nie jest wykluczone, że do zintegrowanego systemu obrony powietrznej krótkiego zasięgu zostaną włączone systemy oparte o wysokie energie - na przykład laserowe, tym bardziej że Niemcy w perspektywie prawdopodobnie będą dążyć do rozszerzenia własnych zdolności C-RAM, czyli przeciwdziałania ostrzałowi artyleryjskiemu i rakietowemu.

Ozelot
Fot. Luftwaffe/Kevin Schrief.

Paradoksalnie jednak jednym z najważniejszych wyzwań jest odtworzenie struktur obrony przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu (jeśli zakres wzmocnienia ma być choć częściowo adekwatny). Jak wspomniano wcześniej, w niemieckiej armii przeprowadzono kilka lat temu bardzo szerokie redukcje strukturalne, jeśli chodzi o obronę przeciwlotniczą "dolnego piętra" - ich zakres był większy, niż w wypadku wojsk pancernych, bądź nawet jednostek OPL średniego zasięgu (choć liczbę zestawów Patriot ograniczono o połowę). Dlatego Niemcy będą prawdopodobnie musieli jednocześnie prowadzić procedury w celu wprowadzenia nowego sprzętu (postępowania) jak i formowanie nowych/wzmacnianie istniejących struktur obrony przeciwlotniczej (obecne, jeśli chodzi o "dolne piętro", są niewystarczające).

Być może korzystnym rozwiązaniem byłoby pozyskanie w pierwszej kolejności systemów OPL, wykorzystujących uzbrojenie już używane w siłach zbrojnych, na przykład jako rakiety powietrze-powietrze. Tą drogą poszła Norwegia (system NASAMS używa rakiet AIM-120 AMRAAM, a w perspektywie także IRIS-T). Te ostatnie pociski zostaną rozmieszczone na wyrzutniach osadzonych na zmodernizowanych transporterach M113. Na podobne rozwiązanie zdecydowała się też Szwecja, która wprowadza używane na Gripenach rakiety IRIS-T (Rb 98) na wyrzutniach na podwoziu gąsienicowym.

Kierunkowa decyzja niemieckiego resortu obrony o wzmocnieniu obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu jest w praktyce dowodem, że założenia na bazie których oparto reformę Bundeswehry w tym zakresie i wprowadzane w jej ramach redukcje były błędne. Oczywiście już wcześniej planowano pozyskanie nowej generacji zdolności VSHORAD (program SysFla). W praktyce jednak zarówno cięcia budżetowe jak i istotne ograniczenie liczby jednostek co najmniej utrudniły realizację tych zamierzeń, a pozostawione po restrukturyzacji jednostki są zdecydowanie niewystarczająco liczne. Niemcy nie uznawali za prawdopodobne starcia z przeciwnikiem dysponującym znaczną liczbą samolotów i śmigłowców mogących stanowić realne zagrożenie dla ich własnych wojsk, gdyż konflikt konwencjonalny uznawano za mało prawdopodobny.

Do podobnych wniosków, dotyczących konieczności odbudowy zdolności OPL dochodzą też władze innych państw zachodnich, w tym USA. Dowodem na to jest decyzja o rozlokowaniu w Europie, w ramach wzmocnienia wschodniej flanki zestawów przeciwlotniczych Avenger (choć jej realizacja może zależeć od długotrwałych negocjacji budżetowych, związanych z limitami wydatków obronnych wprowadzonymi Budget Control Act jeszcze w 2011 roku). Podobnie jak w Niemczech, również w USA w ostatnich latach jednostki "dolnego piętra" OPL były przedmiotem bardzo szeroko zakrojonych redukcji (np. rozformowywanie baterii Avengerów, które wcześniej miały służyć do bezpośredniej osłony batalionów Patriot), i obecnie uznaje się je za niewystarczające.

Czytaj więcej: Przeciwlotnicze baterie dla US Army w Europie. Baza w Redzikowie – zgodnie z planem

 

Podczas niedawnego przesłuchania w Kongresie, w podkomisji dotyczącej taktycznych sił powietrznych i lądowych, w którym uczestniczyło dwóch wysokich oficerów US Army - zastępca szefa sztabu G-8 generał porucznik John M. Murray oraz zastępca szefa sztabu G-3/5/7 generał porucznik Joseph Anderson wprost wskazano, że zdolności obrony przeciwlotniczej US Army są niewystarczające. Dotyczyło to najprawdopodobniej również warstwy SHORAD/VSHORAD, gdyż wcześniej to ona była przedmiotem najgłębszych cięć.

Obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa. Brakuje nam zdolności i możliwości do wypełnienia żądań dowódców strategicznych odpowiedzialnych za poszczególne obszary i siły (Combatant Commanders) do osłony kluczowych instalacji stałych i zapewnienia efektywnej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej siłom manewrowym

oświadczyli generał porucznik John M. Murray, i generał porucznik Joseph Anderson

Obrona powietrzna i przeciwrakietowa została uznana za jedną z najważniejszych luk w zdolnościach US Army. W oświadczeniu wymieniono zarówno zdolności do osłony stałych obiektów, jak i mobilnych wojsk lądowych. Amerykanie opierają swoje "dolne piętro" o systemy Stinger/Avenger, choć od 2020 roku do służby ma wejść zestaw IFPC Inc 2-I zdolny m.in. do użycia rakiet Sidewinder i bazujący na module dowodzenia IBCS oraz istniejących radarach Sentinel. Zdolności w tym zakresie poprawi też sama implementacja IBCS, bo wyrzutnie Patriot z pociskami PAC-3 będą mogły zwalczać cele poza strefą obserwacji radarów Patriot.

Czytaj więcej: Amerykanie wracają do "klasycznej" obrony przeciwlotniczej

 

Prace nad IBCS zostały jednak przesunięte w czasie (choć system może wejść do produkcji jeszcze w tym roku), z kolei na drodze planów modernizacji i zwiększenia liczby systemów Avenger mogą stanąć spory polityczne dotyczące finansowania programów krajowych (w tym socjalnych) w USA. Bez dojścia do porozumienia Republikanów i co najmniej części Demokratów w sprawie tych ostatnich nie będzie możliwe zwiększenie podstawowego budżetu Pentagonu, nawet jeśli wnioskuje o to prezydent Trump. Konstrukcja ustawy Budget Control Act ograniczającej wydatki budżetowe wymaga bowiem co najmniej 60 głosów w Senacie dla decyzji o zwiększeniu nakładów zarówno na obronę jak i programy krajowe, a to wymaga ponadpartyjnej zgody. Modernizacja OPL, podobnie jak inne nowo rozpoczynane/rozszerzane programy modernizacji armii USA mogą stać się zakładnikami politycznych sporów.

Ozelot
Fot. Luftwaffe/Kevin Schrief.

Widać wyraźnie, że obrona powietrzna krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu z zaniedbanego obszaru staje się priorytetem w NATO. Proces odbudowy zdolności w tym obszarze zajmie jednak trochę czasu. Należy pamiętać, że niemieckie procedury przetargowe cechuje przewlekłość, konieczne jest też zatwierdzanie zakupów przez parlament, a i sam przemysł - choć bardzo dobrze rozwinięty - nie zawsze przykłada należytą wagę do zapewnienia odpowiednio szybkich dostaw rozwiązań niezbędnych dla armii. Wskazywał na to m.in. pełnomocnik Bundestagu ds. obrony poseł Hans-Peter Bartels w tegorocznym raporcie. Nie zmienia to faktu, że kierunkowa decyzja o modernizacji tego obszaru w Niemczech jest słuszna.

W Polsce zdolności z zakresu bardzo krótkiego zasięgu są stopniowo modernizowane, poprzez dostawy zestawów Grom/Piorun i wykorzystujących je systemów bardzo krótkiego zasięgu jak Poprad. Anulowanie programu Loara, który miał zaowocować dostawą znacznej liczby lufowych i rakietowych systemów OPL na podwoziu gąsienicowym spowodowało jednak pewną lukę, jeżeli chodzi o zdolności Sił Zbrojnych w tym zakresie. W perspektywie po 2022 roku ma zostać wdrożony nowy system, bazujący na wymaganiu SONA, i zastępujący modernizowane systemy Szyłka/Biała.

Znacznie gorzej wygląda jednak sytuacja, jeśli chodzi o obronę przeciwlotniczą krótkiego zasięgu (SHORAD). Wojsko Polskie bazuje tu w stu procentach na modernizowanej technologii z czasów Układu Warszawskiego - systemach Kub, Newa czy Osa. Program Narew, który ma doprowadzić do znalezienia ich następcy, jest nadal na etapie analiz. W założeniu zostanie on ukształtowany w dużej mierze przez system średniego zasięgu Wisła, na który kontrakt ma być podpisany w tym roku.

W praktyce pierwsze dostawy nowych systemów krótkiego zasięgu możliwe będą najprawdopodobniej po 2020 roku, wskazują na to też wcześniejsze informacje przekazywane przez MON. Samo założenie integracji Narwi i Wisły jest w stu procentach słuszne. Powstaje jednak pytanie, czy nie powinno się dążyć do etapowej (przyśpieszonej w stosunku do części systemów) realizacji tego programu, aby pilnie rozpocząć wypełnianie bardzo ważnej luki w możliwościach Wojska Polskiego. Należy bowiem mieć świadomość, że bez wsparcia "dolnego piętra" system średniego zasięgu może nie być w pełni skuteczny.

Jednocześnie uzyskanie bezpośredniej pomocy sojuszników w obszarze zdolności SHORAD będzie możliwe jedynie w ograniczonym zakresie, być może nawet mniejszym, niż w odniesieniu do zestawów średniego zasięgu jak Wisła. Jest to bowiem jeden z najbardziej zaniedbanych obszarów w NATO, więc skuteczne udzielenie wsparcia w odpowiednim zakresie może być trudne nawet przy dobrej woli i determinacji wojskowych i politycznych decydentów państw zachodnich. A bez warstwowej zdolności obrony powietrznej skuteczna obrona, nawet w układzie sojuszniczym, stoi pod znakiem zapytania.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama