Siły zbrojne
"Polskie Termopile". Jak ochotnicy powstrzymali Armię Konną
Bój pod Zadwórzem z 17 VIII 1920 roku, który stoczyli polscy ochotnicy z sowiecką kawalerią, dzisiaj określany jest mianem „Polskich Termopil”. Wielu polskich historyków i publicystów przypisuje starciu ogromne znaczenie – zatrzymanie na całą dobę marszu 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego na Lwów i tym samym ocalenie miasta. Czy tak było naprawdę?
Główni bohaterowie dramatu. W boju pod Zadwórzem po polskiej stronie wziął udział Oddział Wydzielony, czyli Detachement, rotmistrza Romana Abrahama. Oddział wydzielony został sformowany z ochotników w ramach Małopolskich Oddziałów Armii Ochotniczej, a za zgodą Dowództwa Okręgu Generalnego „Lwów". Zaciąg ogłosił 9 VII 1920 r. rtm. Abraham, uczestnik wojny polsko-ukraińskiej o Galicję Wschodnią. Oficer chciał przede wszystkim ściągnąć pod swoje dowództwo innych weteranów walk o Lwów, głównie tych, którymi wtedy dowodził. W składzie Detachementu znalazły się batalion piechoty (dowódca kapitan Bolesław Zajączkowski), baon karabinów maszynowych (dowódca porusznik Antoni Dawidowicz), dywizjon jazdy (dowódca rtm. Tadeusz Korab-Krynicki), dywizjon karabinów maszynowych (dowódca por. Tadeusz Michał Nittman, od 9 VIII 1920 r. podporucznik Kazimierz Bogucki) i mniejsze pododdziały. Choć większość oficerów oddziału miała doświadczenie bojowe, to jednak nie zawsze przekładało się to na umiejętność dowodzenia, prawidłowej oceny sytuacji czy świadomości obowiązków, które stały przed nimi. Niestety każdy z tych aspektów odegrał znaczącą rolę w tragedii, do której doszło 17 VIII 1920 roku.
22 VII 1920 r. na front ruszył pierwszy oddział Detachementu. 29 VII na froncie było już 19 oficerów i 586 żołnierzy. Na wyposażeniu mieli 58 koni. Na początku sierpnia oddział wydzielony walczył nad Seretem pod Chodaczkowem. W dniach 6–7 VIII podwładni rtm. R. Abrahama, wraz z żołnierzami 54 Pułku Piechoty, rozbili sowiecki pułk strzelców, biorąc ok. 480 jeńców. Swoje sukcesy ochotnicy okupili jednak ciężkimi stratami. 9 VIII pod Chodaczkowem ranny został por. T. M. Nittman, a podczas wynoszenia go z pola bitwy śmiertelne rany odniosło trzech jego podwładnych. W konsekwencji dowódca dywizjonu karabinów maszynowych dostał się do niewoli. Stan żywnościowy Detachementu spadł z ponad tysiąca ochotników do zaledwie kilkuset. Wśród rannych znalazł się również rtm. R. Abraham, który przekazał dowództwo nad oddziałem wydzielonym rtm. T. Korab-Krynickiemu. Choć formalnie komendę przekazano jemu, to faktyczne dowództwo nad Detachementem spoczywało na barkach kpt. B. Zajączkowskiego.
Z kolei po stronie sowieckiej pod Zadwórzem walczyli kawalerzyści 6. Dywizji Kawalerii z 1. Armii Konnej Siemiona Budionnego (więcej o Konarmii nieco dalej). Dowódcą jednostki był Iosif Apanasenko, pochodzący z guberni stawropolskiej. Służbę w armii rosyjskiej (cesarskiej) zakończył w stopniu chorążego. Podczas wojny domowej w Rosji oraz wojny polsko-sowieckiej dopuścił się wielu aktów okrucieństwa i zbrodni wojennych. Nie tylko wydając zbrodnicze rozkazy czy przymykając oko na bestialstwo podwładnych – osobiście również miał na „koncie" tego podobne „dokonania". 6. Dywizja Kawalerii została sformowana na początku 1919 roku. Składała się z trzech brygad kawalerii. Jednostka brała udział głównie w walkach przeciwko Siłom Zbrojnym Południa Rosji gen. Antona Denikina, a w maju 1920 r. znalazła się na Ukrainie, gdzie z marszu wzięła udział w walkach z powstańcami ukraińskimi, a później wzięła udział (wraz z pozostałą częścią Konarmii) w sowieckiej kontrofensywie przeciwko Wojsku Polskiemu. Liczyła zaledwie parę tysięcy szabel w stanie bojowym (zresztą w wyniku walk stan ten ciągle ulegał zmianom). Warto dodać, że komisarzem politycznym (czyli tzw. „politrukiem") był Izaak Babel, słynny pisarz żydowskiego pochodzenia, później ofiara zbrodni stalinowskich.
Początek marszu Sowietów na Lwów. W wyniku porażki wyprawy kijowskiej oraz postępów ofensywy Armii Czerwonej na Białorusi, działania wojenne przeniosły się w lipcu 1920 r. na terytorium państwa polskiego. W czasie, gdy Front Zachodni pod dowództwem Michaiła Tuchaczewskiego zmierzał w kierunku Warszawy, Front Południowo-Zachodni pod dowództwem Aleksandra Jegorowa miał za zadanie zdobycie Lwowa.
Istotnym, choć nie jedynym, wielkim związkiem taktycznym frontu była 1. Armia Konna. Jej dowódcą był komandarm (czyli dowódca armii) Siemion Budionny. W jej skład wchodziły cztery dywizje kawalerii (numery porządkowe 4., 6., 11. i 14.), samodzielna brygada kawalerii (zwana też czasem w źródłach „specpułkiem", czyli „Pułkiem Specjalnego Przeznaczenia") oraz tymczasowo podporządkowana jej 45. Dywizja Strzelecka. Dowództwo Frontu Południowo-Zachodniego traktowało ten związek taktyczny jak swoją główną siłę uderzeniową. Uważało go ponadto za uniwersalny, stąd konarmijcy często brali udział w walkach na terenie zabudowanym.
Po zakończeniu bitwy pod Brodami i Beresteczkiem dowódca Frontu Południowo-Zachodniego Jegorow chciał jak najszybciej ruszyć na Lwów. 3 VIII 1920 r. do jego sztabu dotarł telegram Sergieja Kamieniewa, dowódcy Armii Czerwonej, zapowiadający podporządkowanie 1. Armii Konnej i 12. Armii Tuchaczewskiemu, który był bliski zajęcia Warszawy. Telegram oburzył Jegorowa, Budionnego i Józefa Stalina, komisarza politycznego Frontu Południowo-Zachodniego. Cała trójka chciała za wszelką cenę przejść do historii jako zdobywcy Lwowa i przełęczy karpackich, które miały umożliwić wkroczenie na Węgry i Bałkany. Nie zamierzali pozostawać w cieniu Tuchaczewskiego. Stalin wysłał do Biura Politycznego telegramy, w których podważał zasadność decyzji Kamieniewa i ostro go krytykował. Lenin ostatecznie poparł plany naczelnego dowódcy Armii Czerwonej. Na dodatek 6 VIII wydał rozkaz podporządkowania Tuchaczewskiemu również 14. Armii. Z kolei Konarmia miała przejść do rezerwy przed udaniem się na nowe pozycje.
Wydaje się, że teoretycznie Front Południo-Zachodni przestał istnieć. Nic bardziej mylnego – od otrzymania rozkazów do ich wcielenia w życie zabrakło woli tych, którzy stali na czele tego związku operacyjnego. Stalin nakłonił Jegorowa do zignorowania ich i kontynuowania natarcia na Lwów. Wraz z Budionnym mieli nadzieję na szybkie opanowanie miasta i przekazanie Tuchaczewskiemu Konarmii i 12. Armii po zabezpieczeniu zdobyczy. Liczyli zresztą na to, że siły, którymi dysponował dowódca Frontu Zachodniego, będą wystarczające do zdobycia stolicy Polski. W trakcie natarcia na Lwów Jegorow jeszcze kilkukrotnie ignorował rozkazy Kamieniewa i Tuchaczewskiego lub odmawiał ich wykonania, usprawiedliwiając się niemożnością oderwania obu armii od przeciwnika.
Generał Wacław Iwaszkiewicz-Rudoszański dostrzegał zagrożenie natarcia sowieckiego na Lwów. Linia Bugu w pobliżu miasta „zawsze wiernego" była obsadzona przez skromne siły: 38. Pułk Piechoty, ochotniczy 240. Pułk Piechoty, dwa bataliony etapowe, dwie baterie armat i jeden pociąg pancerny kursujący na torze kolejowym Kamionka Strumiłowa–Sokal. Z tego powodu dowódca Frontu Południowego wydał rozkaz skierowania przeciwko kawalerii Budionnego 1. Dywizję Jazdy płk. Juliusza Rómmla i Grupy gen. Pawła Szymańskiego. Polskie lotnictwo miało udzielić energicznego wsparcia siłom lądowym. Aby uniknąć ognia przyjacielskiego, piechota i kawaleria miały wykorzystywać białe opaski rozpoznawcze.
13 sierpnia 1920 r. Konarmia, po krótkim wypoczynku, otrzymaniu uzupełnień i reorganizacji, rozpoczęła natarcie na Lwów. Przeprowadzono je dwoma kolumnami: z okolic Beresteczka w kierunku Kamionki Strumiłowej oraz z Kozińca na Busk. Pomimo poniesionych strat Sowieci wyparli 6. Dywizję Piechoty z Radziwiłłowa i 1. Dywizję Jazdy z Radziechowa. W meldunku sytuacyjnym następująco opisano utratę ostatniego z wymienionych miast:
Ataki nieprzyjaciela odpierano cały dzień. Wieczorem piesze i konne oddziały nieprz[yjaciela] przy poparciu silnego ognia artylerii obeszły północne skrzydło dywizji i zmusiły VI bryg[adę] jazdy do ściągania się w kierunku południowym na Stanin i Pawłów. Radziechów po silnym przygotowaniu artyleryjskim został około [godz.] 16.00 powtórnie zaatakowany od północy, wschodu i połudn[iowego] wschodu. Wobec oskrzydlającej akcji nieprzyjac[ielskiej] skierowanej od północy na Chołojów wycofano oddziały dywizji z Radziechowa. W kilkakrotnych szarżach na białą broń odpędzono konnicę nieprzyjac[iela], która osaczała własne nasze oddziały. […] Straty po obydwu stronach znaczne.
Dokument 343, Meldunek sytuacyjny do dow[ództwa] Frontu Południowego, 13 VIII 1920 r. [w:] Bitwa lwowska 25 VII–18 X 1920. Dokumenty operacyjne, cz. 2, oprac. M. Tarczyński i inni, Warszawa 2004, s. 425–426.
W zaistniałej sytuacji gen. W. Iwaszkiewicz wydał rozkaz odwrotu na nowe pozycje: – Grupa gen. P. Szymańskiego miała obsadzić linię rzeki Bug od Sokala do Kamionki Strumiłowej, – 1. Dywizja Jazdy miała bronić przepraw na Bugu na odcinku Sokal–Kamionka Strumiłowa, do nadejścia piechoty, – 6. Dywizja Piechoty miała wycofać się na linię Sielec–Bieńków–Busk–Bełżec, – ochotniczy 240. Pułk Piechoty otrzymał rozkaz obsadzenia odcinka Kamionka Strumiłowa-Ruda Sielecka, gdzie miał się podporządkować dowództwu 6 Dywizji Piechoty; – 1.3 Dywizja Piechoty miała stopniowo wycofać się pod Lwów i utrzymywać łączność z oddziałami 6. Dywizji Piechoty, – 12. Dywizja Piechoty miała wycofać swoje lewe skrzydło równocześnie z wycofaniem prawego skrzydła 13. Dywizji Piechoty, – Detachement rotmistrza Romana Abrahama miała pozostać w wagonach na stacji kolejowej w Żółtańcach na północny-wschód od Lwowa jako rezerwa dowództwa Frontu Południowego.
14 VIII 1920 r. Sowieci wznowili natarcie. Następnego dnia 1 Armia Konna stanęła nad Bugiem i próbowała zająć przeprawy pod Rakobutami, Kupczami i Buskiem, bronione przez 12 Pułk Piechoty. Wieczorem Sowieci zajęli Rakobuty. Nad ranem 16 VIII Polacy próbowali odbić tę miejscowość, ale nie powiódł się. Tego samego dnia 6 Dywizja Kawalerii zdobyła Busk i utrzymała przyczółki na zachodnim brzegu Bugu. Wieczorem komarm S. Budionny postawił przed swymi dywizjami następujące zadania: – 4. i 6. Dywizja Kawalerii miały uderzyć bezpośrednio na Lwów i zająć miasto, – 11. Dywizja Kawalerii otrzymała zadanie ubezpieczenia ich uderzenie od południa, – 14. Dywizja Kawalerii miała ubezpieczyć natarcie na Lwów od strony Żółkwi.
Sytuacja w rejonie Zadwórza do popołudnia 17 VIII 1920 r.
W tym samym czasie linię obrony pod Lwowem stanowiły głównie 6 Dywizja Piechoty, niedawno sformowana 5 Dywizja Piechoty oraz szereg oddziałów MOAO, w tym właśnie Detachement rtm. R. Abrahama. Wraz z 12 i 54 Pułk oraz oddział wydzielony zajęły pozycje obronne na południowy zachód od Buska. Dowództwo nad trzema formacjami objął płk. Karol Szemiot, który tymczasowo objął stanowisko funkcyjne brygadiera. Pierwszy z wymienionych regimentów zajął odcinek frontu Krasne–Busk–Kozłów, podczas gdy 54 Pułk miał zająć Nowosiółki Liskie i Milatyń Stary (I batalion), obsadzić Chreniów i Dziedziłów (II batalion) oraz wieś i stację Zadwórze (III batalion jako rezerwa). Detachement rtm. R. Abrahama obsadził Kutkorz oraz Bezbrudy i stanowił rezerwę na tym odcinku frontu. Ochotnicy mieli również wesprzeć kolegów w ataku na Nowosiółki Liskie. Zadanie miało prawdopodobnie przypaść dywizjonowi jazdy.
Z rana 17 VIII 1920 r. I batalion 54 Pułku Piechoty ruszył do ataku. Starcie szybko zakończyło się sukcesem, ale mimo wielu prób nie nawiązano łączności z Grupą rtm. Abrahama, która miała zaatakować sowieckie pozycje w Kędzierzawicach, na północy wschód od Zadwórza. Z tego powodu I batalion musiał wycofać się i zająć pozycje obronne. Wtedy uderzyła na niego 6. Dywizja Kawalerii, która przełamała prawe skrzydło broniących się Polaków.
Krótko trwała nierówna walka. Żołnierze zbierali się grupkami przy swoich oficerach, podoficerach lub energiczniejszych kolegach, bronili się ogniem, granatami lub bagnetami. Lecz męstwo nie sprostało przewadze liczby. Legł zarąbany porucznik Busko, dowódca 3-ej kompanji, porucznik Sielki-Mach cięty szablą padł bez przytomności. Wielu szeregowych zasłało ciałami plac boju
J. Kula, Zarys historii wojennej 54-go pułku Strzelców Kresowych, Warszawa 1929, s. 20.
Izaak Babel, politruk 6 Dywizji Kawalerii, opisał w swym dzienniku tragiczny los polskich jeńców, szczególnie oficerów:
Grzmiące „hurra”, Polacy rozbici, jedziemy na pole bitwy, drobniutki Polaczek przebiera polerowanymi paznokciami wśród rzadkich włosów na różowej głowie; odpowiada wymijająco, wykręca się, […]. [Jakow – przyp. M.K.] Szeko [szef sztabu 6. Dywizji Kawalerii – przyp. M.K.] natchniony i blady: mów, jaką masz rangę – ja, zmieszał się, jestem czymś w rodzaju chorążego; oddalamy się, tamtego odprowadzają, za jego plecami chłopak o przyjemnej twarzy repetuje broń, ja krzyczę […]. Szeko udaje, że nie słyszy, jedzie dalej, wystrzał, Polaczek w kalesonach pada w drgawkach na ziemię. Żyć się odechciewa, mordercy, niesłychana podłość, przestępstwo. Pędzą jeńców, zrywają z nich mundury […]. Nie zapomnę tego „w rodzaju chorążego”, zdradziecko zamordowanego.
I. Babel, Dziennik 1920, Warszawa 1990, s. 145–146.
Niedobitki Polaków połączyły się pod Zadwórzem z III batalionem, który obsadzał kanał jaryczowski. Tam polscy piechurzy odparli ogniem broni maszynowej i ręcznej kilka szarż wrogich kawalerzystów, po czym wycofali się na rozkaz dowódcy pułku w kierunku Lwowa. W tym czasie Sowieci uderzyli również na pozycje II batalionu. Polacy odparli ataki kawalerii i wycofali się w kierunku Żydatycz.
Poza uderzeniem na 12 i 54 Pułk Piechoty sowiecka kawaleria zaatakowała również rozciągnięte na wiele kilometrów pozycje ochotniczego 240 Pułku Piechoty. Regiment, składający się w dużej mierze z młodych ochotników, stawiał zdecydowany opór kawalerzystom Budionnego, ale w końcu musiał ulec. Postawa jego żołnierzy, podobnie jak w przypadku 12 i 54 Pułku, opóźniła marsz Konarmii na Lwów. Pomimo poniesionych strat wspomniane regimenty oderwały się od nieprzyjaciela i zajęły nowe pozycje pod miastem, a tym samym wzięły dalszy udział w jego obronie.
Bój pod Zadwórzem i zagłada Detachementu rtm. R. Abrahama.
Co w tym czasie działo się z Detachementem rtm. R. Abrahama? Od rana do popołudnia formacja stała biernie w Bezrudach i Kutkorzu, prawdopodobnie w wyniku nieodpowiedzialnego zachowania rtm. T. Korab-Krynickiego, który ignorował rozkazy płk. K. Szemioty. W zaistniałej sytuacji brygadier skupił się na odparciu ataków wrogiej kawalerii, a także ocaleniu i wycofaniu podległych mu oddziałów pod Lwów. Wiadomo jednak, że wysłał rtm. Korab-Krynickiemu rozkaz odwrotu z Kutkorza i Bezrud. Po godzinie 14.00, a według historyka Michała Klimeckiego jeszcze z rana 17 VIII, kpt. Zajączkowski miał otrzymać rozkaz wymarszu (I) na tyły pod Lwów. Wywołało to entuzjazm zmęczonych żołnierzy. Prawdopodobnie żołnierze i większość oficerów nie spodziewali się, że najprostsza droga do Lwowa, czyli wzdłuż toru kolejowego, jest już zajęta przez Sowietów. Nie wiadomo jaki był stan wiedzy formalnego dowódcy Detachementu. W każdym razie wiele kolejnych decyzji rtm. T. Korab-Krynickiego należało do kategorii „dziwnych". Po zebraniu oddziału wydzielonego dowódca wydał formacjom pieszym rozkaz marszu do Lwowa wzdłuż toru kolejowego. Tymczasem sam, wraz z dywizjonem jazdy, odjechał... na południe do Glinian.
Bez wsparcia kawalerii piechota była w tym czasie „ślepa". Podwładni kpt. B. Zajączkowskiego nie spodziewali się walki z przeciwnikiem. Była godzina 14.30, kolumna piechoty prowadząca ze sobą drezynę doszła pod Zadwórze. Spokojny marsz przerwał nagle ostrzał artylerii i broni maszynowej. Okazało się, że Sowieci obsadzili okoliczne wzgórza oraz murowane zabudowania stacji kolejowej.
Gry wyszliśmy z lasu, pierwsze strzały armatnie spadły na naszą amunicję rezerwową. Wozy te zostały doszczętnie rozbite – wspominał Kazimierz Pastuszak, weteran I wojny światowej.
Cyt. za: G. Hetnar, S. M. Jankowski, Powrót żołnierzy Zadwórza. Polskie Termopile, s. 37.
Nie były to jednak główne siły Konarmii, jak później przedstawiała to legenda. Były to jedynie elementy 6 Dywizji Kawalerii, jedna bateria dział polowych i pododdziały tyłowe. Kapitan B. Zajączkowski podjął decyzję odbicia stacji i wyparcia przeciwnika z pobliskiego wzgórza. Polacy rzucili się z brawurą na Sowietów. Główny atak skierowano na stację w Zadwórzu. Zabudowania zdobyto około godz. 16.00 dzięki wsparciu ognia karabinu maszynowego ppor. Tadeusza Hanaka, który zainstalowano na prowizorycznie osłoniętej drezynie. Z kolei 2 kompania por. Jana Demetera zmusiła wrogą baterię armat do wycofania się z pobliskiego wzgórza.
Polacy okupili jednak sukces ciężkimi stratami osobowymi. Utracono również znaczną część amunicji, głównie zniszczonej w wyniku sowieckiego ostrzału. Wszyscy żołnierze byli na dodatek wyczerpani i spragnieni. Kapitan Zajączkowski zdał sobie sprawę z tego, że przeciwnik wyprzedził i odciął jego oddział od Lwowa. Przez brak kawalerii miał ograniczoną orientację i zdawał sobie sprawę, że w przypadku nadejścia kolejnych oddziałów sowieckich jego grupa może zostać łatwo zaskoczona i nie utrzyma się w Zadwórzu. Dlatego podjął racjonalną decyzję o wycofaniu się do Lasów Barszczowickich i dojście masywem leśnym pod Lwów. O godz. 17.00 sformował kolumnę i wymaszerował ze stacji kolejowej.
Informacja o obecności na tyłach Konarmii dużego polskiego oddziału szybko dotarła do dowódcy 6. Dywizji Kawalerii. Komdyw (dowódca dywizji) Apanasenko zebrał część swej kawalerii (zapewne kilkaset szabel) i ruszył na Zadwórze z zamiarem likwidacji zagrożenia. Sowieci uderzyli na Polaków, gdy ci znajdowali się na otwartym terenie. Wobec braku amunicji starali się bronić bagnetami i kolbami karabinów. Część liczyła na łaskę przeciwników i poddała się. Sowieci nie mieli jednak litości i okrutnie mordowali każdego – tak bezbronnych jeńców, jak i rannych. Niedobitki Detachementu, wraz z dowódcą, wycofały się do budki kolejowej nr 287. W tym miejscu kpt. B. Zajączkowski popełnił samobójstwo. W ślad za nim poszło kilku jego podwładnych. Pozostałych czekał straszny los. Sowieci nie mieli zamiaru przestrzegać prawa wojennego nakazującego roztoczenie opieki nad rannymi przeciwnikami oraz jeńcami. Sadyzm czerwonej konnicy opisał Izaak Babel:
Pobojowisko. Jeździłem z wojenkomem wzdłuż pierwszej linii, błagamy, żeby nie zabijać jeńców, Apanasenko umywa ręce, Szeko bąknął – dlaczego nie; odegrało to potworną rolę. Nie patrzyłem im w twarze, przebijali pałaszami [powinno być szablami albo szaszkami –przyp. M.K.], dostrzeliwali, trupy na trupach, jednego jeszcze obdzierają, drugiego dobijają, jęki, krzyki, charkot […]. Piekło. Jakąż to wolność przynosimy, okropieństwo. Przeszukują folwark. Wyciągają z ukrycia, Apanasenko – nie trać ładunków, zarżnij go. Apanasenko zawsze tak mówi – siostrę [sanitariuszkę – przyp. M.K.] zarżnąć, Polaków zarżnąć.
Izaak Babel, Dziennik 1920, Warszawa 1990, s. 146–147.
Dotychczas uważano, że w bitwie pod Zadwórzem zginęło 318 żołnierzy Detachementu rtm. R. Abrahama. Tymczasem według Grzegorza Hetnara i Stanisława M. Jankowskiego poległo lub zostało zamordowanych 294 polskich oficerów i żołnierzy. Przeżyć starcie miało do 83 żołnierzy. Ustalenie dokładnej liczby może być jednak problematyczne, gdyż nie udało się potwierdzić udziału wszystkich ocalałych w boju. Hetnar i Jankowski ustalili, że 46 z nich walczyło pod Zadwórzem, udział 21 kolejnych ochotników potwierdzały relacje innych ocalałych. Część z nich trafiła do sowieckiej niewoli (kilku jeńców zdołało po pewnym czasie zbiec), inni (często ranni i nieprzytomni) doczekali zmroku i przedarli się Lasem Barszczowickim do polskich pozycji lub zostali ewakuowani pod osłoną nocy przez improwizowany pociąg pancerny patrolujący okolicę.
„Termopile" czy niepotrzebny bój o znikomym znaczeniu?
W tym momencie należy sobie zadać kilka pytań o to, jakie było znaczenie starcia pod Zadwórzem? Czy można je porównać do słynnej obrony Termopil przez Greków w 480 r. p.n.e.? Czy faktycznie ochotnicy wstrzymali marsz całej 1 Armii Konnej na Lwów, czym ocalili miasto? Czy starcia dało się uniknąć?
Bitwa pod Termopilami przeszła do świadomości zwykłych ludzi przede wszystkim jako symbol poświęcenia własnego życia w obronie ojczyzny przed najeźdźcą. Nie mniej istotny moim zdaniem był też praktyczny aspekt tamtej bitwy, czyli obrona wąskiego przesmyku. Tak długo jak Grecy skutecznie go bronili, tak długo gros armii perskiej nie był w stanie ruszyć na południe ku Atenom.
Jak to wygląda w przypadku Zadwórza? Pierwszym co rzuca się w oczy to fakt, że Zadwórze nie miało nawet w przybliżeniu tak strategicznego i taktycznego znaczenia co Termopile. Po pierwsze, Konarmia atakowała szerokim frontem, a na kierunku grupy taktycznej płk. K. Szemioty nacierała jedynie 6. Dywizja Kawalerii (czyli zaledwie ułamek sił Budionnego). Pozostałe dywizje atakowały na innych kierunkach i również zbliżały się do Lwowa. Zresztą Zadwórze było jedynie niewielkim punktem nawet w pasie natarcia 6. Dywizji Kawalerii. Geografia jest bezlitosna. Ponadto, nie można również stwierdzić, że Detachement zatrzymał marsz jednostki Apanasenki. 6. Dywizja Kawalerii zbliżała się do Lwowa, a Zadwórze znalazło się popołudniu 17 VIII 1920 r. na jej zapleczu. Detachement znalazł się więc w pułapce, z czego zresztą zdał sobie sprawę już po pierwszym boju kpt. B. Zajączkowski. Dlatego właśnie nie miał zamiaru czekać na pojawienie się kolejnych oddziałów wroga i podjął decyzję o ratowaniu podwładnych. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że niedobitki jego grupy mogą pełnić w takich warunkach rolę choć zbliżoną do 300 Spartan. Nie mniej jego podwładnym przyszło z poświęceniem walczyć z liczniejszym przeciwnikiem, nie posiadając do tego zasobów.
W komunikatach oraz rozkazach Frontu Południowego i 6 Armii próżno szukać wzmianek o ocaleniu Lwowa przez garstkę młodych ochotników. Bitwę o stację kolejową opisano lakonicznie w komunikacie operacyjnym nr 14 z dnia 18 sierpnia (godz. 18.00):
Wedle meldunku oficera łącznikowego – piechota grupy Abrahama poszła w rozsypkę, zaś szwadrony [chodzi o dywizjon kawalerii, który miał się przejść do Glinian – przyp. M.K.] wycofały się w niewiadomym kierunku.
Dokument 430, Komunikat operacyjny nr 14, Dowództwo Frontu Południowego, Oddział III, 18 VIII 1920 r. [w:] Bitwa lwowska…, cz. 2, s. 540.
Czy starcia o Zadwórze można było uniknąć skoro walka o tą stację kolejową nie miała już takiego znaczenia? Moim zdaniem tak. Sposobem na uniknięcie pogromu pieszej części Detachementu było nie rozdzielanie oddziału wydzielonego. Obecność kawalerii mogłaby pozwolić na lepszą orientację w sytuacji, z pewnością Polacy szybciej zorientowaliby się, że Zadwórze zostało zajęte przez przeciwnika, a także, że mogą znajdować się na tyłach przeciwnika. To być może pozwoliłoby na uniknięcie starć i ominięcie oddziałów przeciwnika.
Istotnym aspektem bitwy o Termopile był wątek zdrady. O ile w przypadku Zadwórza nie znajdziemy nikogo kto pasowałby do sylwetki Efialtesa z Trachis, to jednak nie da się uniknąć pytań dotyczących postawy rtm. T. Korab-Krynickiego. Czy docierały do niego rozkazy brygadiera płk. K. Szemioty? Jeżeli tak, to dlaczego je ignorował? Wątpliwości budzi również jego decyzja o porzuceniu piechoty Detachementu i wyjazd z dywizjonem kawalerii w kierunku Glinian, po czym przez co najmniej parę dni dowództwo polskiej 6. Armii nie wiedziało co się z dzieje z tym oddziałem. Ciężko jest mieć za to jakiekolwiek zarzuty co do postawy kpt. B. Zajączkowskiego. W chwili rozpoczęcia walk o Zadwórze nie miał on pełnej orientacji w sytuacji. Gdy z kolei zorientował się, że Detachement znalazł się na tyłach przeciwnika bez zapasu amunicji podjął słuszną decyzję odwrotu do pobliskiego lasu. Nie chciał też porzucić rannych, co również dobrze o nim świadczy (choć niestety zajęło z pewnością sporo cennego czasu).
Starcie pod Zadwórzem szybko stało się przedmiotem kontrowersji i sporów pomiędzy polskimi oficerami. Rotmistrz R. Abraham był wstrząśnięty zagładą pieszej części swojego Detachementu i starał się ustalić przyczynę tego wydarzenia. Z kolei rtm. T. Korab-Krynicki prawdopodobnie chciał odsunąć od siebie oskarżenia o niekompetentne dowodzenie oddziałem wydzielonym, nie wykonanie kilku rozkazów płk. K. Szemioty, a także „zaginięcie" wraz z całym dywizjonem jazdy. Obaj oficerowie MOAO postanowili oskarżyć wymienionego brygadiera o pozostawienie oddziału kombinowanego na pastwę wrogiej konnicy. Jeszcze 20 VIII 1920 r. rtm. T. Korab-Krynicki złożył raport, w którym cynicznie zrzucał winę za zniszczenie oddziału kpt. B. Zajączkowskiego na płk. K. Szemiotę. Następnego dnia, po zapoznaniu się z dokumentem, podobny raport złożył również rtm. R. Abraham. Przebywający na froncie płk. K. Szemiota ustosunkował się do postawionych przeciwko niemu zarzutów dopiero 31 VIII. Drobiazgowo opisał dowództwu 6. Armii kontekst wydarzeń, przytoczył rozkazy, jakie wydawał poszczególnym dowódcom oddziałów jego grupy taktycznej, a także przedstawił własną ocenę wydarzeń. Na końcu obszernego raportu zażądał wszczęcia postępowania sądowego przeciwko rtm. T. Korab-Krynickiemu z powodu zniesławienia. Nie wiadomo jak dalej potoczył się ten spór.
Źródło mitu.
Skąd zatem wzięło się przekonanie, że starcie pod Zadwórzem doprowadziło do ocalenia Lwowa? Moim zdaniem był to proces stopniowy, ale wszystko zaczęło się nietypowo. Rotmistrz R. Abraham za wszelką cenę szukał racjonalnego wytłumaczenia strat poniesionych przez jego Detachement. Moim zdaniem nie bez wpływu pozostawało to, że rtm. T. Korab-Krynickiemu mogły grozić konsekwencje za porzucenie piechoty oddziału i niezdyscyplinowanie. Na domiar złego, rtm. Abraham sam wyznaczył go na swojego zastępcę i tym samym też ponosił część odpowiedzialności za to co się stało.
Prawdopodobnie praźródłem mitu Zadwórza jako „Termopil" był raport rtm. Abrahama z 21 VIII 1920 roku. Poza oskarżeniami pod adresem płk. Szemioty stwierdził on, że:
Piechota i K[arabiny].M[aszynowe]. Kpt. Zajączkowskiego podjęły walkę w Zadwórzu ściągając na siebie skoncentrowane siły nieprzyjacielskie, które w tym czasie zajęły już Hutę i Laszki i były w marszu na przecięcie szosy Złoczów-Kurowice-Lwów. Broniąc się w Zadwórzu przez szereg godzin wstrzymał kpt. Zajączkowski dalszy pochód nieprzyjaciela na południe /Kurowice/, a bohaterskim swym wytrwaniem i śmiercią okupili oficerowie i żołnierze wraz z Dowódcą bezpieczne cofnięcie się 13 Dyw[izji]. Piechoty i 12 pułku piechoty do Winnik i Lwowa szosą Złoczów-Kurowice-Lwów.
Raport rotmistrza Abrahama [w:] G. Hetnar, S. M. Jankowski, Powrót żołnierzy Zadwórza. Polskie Termopile, Kraków 2020, s. 78.
Czy faktycznie tak było? Bój pod Zadwórzem nie tylko nie zapobiegł przerwaniu trasy odwrotu części 13. Dywizji Piechoty przez Kurowice pod Lwów. Wszystko wskazuje na to, że miał miejsce już po walce, którą stoczyła bohaterska XXVI Brygada Piechoty. Gdy kawaleria sowiecka, prawdopodobnie z jednostki komdywa I. Apanasenki, zagrodziła jej pod Kurowicami drogę na zachód, Polacy ruszyli do ataku na pozycje przeciwnika. Starcie to było nietypowe, bo początkowo to polska piechota atakowała kawalerię sowiecką, a nie na odwrót. Nawet pomimo przysłania na pole bitwy posiłków, Sowieci nie byli w stanie zablokować XXVI Brygady. Polacy przełamali wrogie pozycje i dotarli pod Lwów. Los 12 Pułku Piechoty został przedstawiony wcześniej i myślę, że nie ma sensu ponawiać opisu jego działań.
Co ze Lwowem? Do 20 VIII 1920 r. Polaków czekały dni wypełnione szarżami wrogiej kawalerii oraz ostrzału artyleryjskiego. Wojsko Polskie również podejmowało działania zaczepne, w tym z wykorzystaniem czołgów Renault FT-17. Po południu 20 VIII polskie lotnictwo stwierdziło marsz Konarmii na północny zachód od Lwowa. Pod miastem pozostała tylko grupa Iony Jakira (45. i 47. Dywizja Strzelecka), podporządkowana 14 Armii. Na południowy wschód od niej do miasta zbliżała się również 8 Dywizja Kawalerii. Były to jednak siły dalece niewystarczające do zdobycia Lwowa. Walki zakończyły się polskim zwycięstwem.
Po zakończeniu wojny polsko-sowieckiej epizod pod Zadwórzem wykorzystano do stworzenia kontynuacji mitu Orląt Lwowskich, zawsze wiernych i gotowych do poświęcenia życia w obronie polskości Kresów Wschodnich. 18 IX 1920 r. uroczyście pochowano siedmiu walczących pod Zadwórzem bohaterów z Detachementu rtm. R. Abrahama, w tym kpt. B. Zajączkowskiego. W pogrzebie uczestniczyło wielu polityków, oficerów Wojska Polskiego, osób duchownych jak i wpływowych lwowian. Później władze Rzeczypospolitej ustanowiły odznaczenie Krzyż Zadwórza. W 1929 r. ojciec jednego z poległych ufundował budowę pomnika na miejscu bitwy. W tym samym roku Stanisław Kaczor-Batowski ukończył obraz przedstawiający ostatni epizod boju pod Zadwórzem w mocno heroiczny sposób. Niewielkie starcie stało się istotnym elementem polityki historycznej oraz tradycji oręża polskiego w okresie międzywojennym.
Przytoczenie powyższych faktów i hipotez nie ma na celu podważenia bohaterstwa i poświęcenia podwładnych kpt. B. Zajączkowskiego. Młodzi żołnierze stawili waleczny opór liczniejszemu przeciwnikowi i należy im się za to zasłużony szacunek. Niepotrzebne jest jednak wyolbrzymianie znaczenia walk o Zadwórze, zwłaszcza w połączeniu z przemilczeniem dużo ważniejszej roli pozostałych oddziałów Wojska Polskiego, na których skupiło się uderzenie konnicy Siemiona Budionnego. Okoliczności tego, jak doszło do starcia, a także postępowanie jednego z oficerów (formalnie dowódcy Detachementu na dzień 17 VIII 1920 r.) wywołują z kolei uzasadnione kontrowersje.
Bibliografia:
Bitwa lwowska 25 VII–18 X 1920. Dokumenty operacyjne, cz. 1:(25 VII-5 VIII), oprac. M. Tarczyński i inni, Warszawa 2002; cz. 2:(6–20 VIII), oprac. M. Tarczyński i inni, Warszawa 2004.
Direktiwy Gławnogo Komandowanija Krasnoj Armii (1917–1920). Sbornik dokumientow, red. G.A. Biełow, Moskwa 1969.
O niepodległą i granice. Komunikaty Oddziału III Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego 1919–1921, red. M. Jabłonowski i A. Koseski, Warszawa–Pułtusk 1999.
Babel I.,Konarmia. Dziennik 1920, Warszawa 1990.
Dąbrowski J.,Zarys historji wojennej 45-go Pułku Piechoty Strzelców Kresowych, Warszawa 1928.
Hetnar G., Jankowski S. M.,Powrót żołnierzy Zadwórza. Polskie Termopile, Kraków 2020.
Kakurin N., Mielikow W.,Grażdanskaja wojna w Rossii: Wojna z biełopoliakami, Moskwa 2002.
Klimecki M.,Galicja Wschodnia 1920, Warszawa 2005.
Kozubel M.,Brody-Lwów 1920, Szczecin 2020.
Kula J.,Zarys historii wojennej 54-go pułku Strzelców Kresowych, Warszawa 1929.
Mucha F.,Zarys historji wojennej 12-go pułku piechoty, Warszawa 1928.
Nowak Sz.,Bohaterowie spod Zadwórza, Warszawa 2020.
Odziemkowski J.,Leksykon wojny polsko-rosyjskiej 1919–1920, Warszawa 2004.
Odziemkowski J.,Piechota polska w wojnie z Rosją bolszewicką 1919–1920, Warszawa 2010.
Piwoszczuk M.,1\. Pułk Czołgów w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku, Kraków 2016.
Pogonowski J.,Bój o Lwów (Z walk Armji Ochotniczej z 1920), Gdańsk 1921.
Smoliński A.,1 Armia Konna podczas walk na polskim teatrze działań wojennych w 1920 roku. Organizacja, uzbrojenie, wyposażenie oraz wartość bojowa, Toruń 2008.
Smoliński A.,Udział lotnictwa Wojska Polskiego w walce z I Armią Konną podczas kampanii 1920 r., „Przegląd Historyczno-Wojskowy" 2007, R. 8, nr 1 (216).
Wyszczelski L.,Lwów 1920, Warszawa 2014.
Mondry015
Podsumowując samo wycofanie armii z Kijowa kosztowało życie 9 tys żołnierzy Zaniedbano budowy frontu wschodniego a zatem 35tys ruskiej cywilizacji doszło do Lublina, to kosztowało życie 17 tys żołnierzy To były Termopile!!!! Wielkie poświęcenie i straty żołnierzy Ale nikt broni nie złożył
wert
na tle powszechnej wierszówki trafia się taki rodzynek. Kompleksowo i rzetelnie napisany ważny tekst. Brawo
Chyżwar
A i owszem. Tylko, że jest też druga strona medalu. Nie potrafimy sprzedawać medialnie rodakom wydarzeń, które były faktycznym sukcesem. Patrz na Amerykanów. Zanim na ekranie pojawił się "Pluton" mieli 1ooooo filmów, że zawsze są the best. Nawet z epizodu pod Alamo umieli zrobić "Bitwę pod Grunwaldem".
wert
Chyżwar@ coś się zmieniło zamiast Kleru cz Pokotu masz Grodno, kręcą Orła. Trochę kulawo ale kierunek dobry. Ogólnie: co zrobisz jak masz szczurowate "yelyty" których największym problemem jest coś golnąć? Lewactwo opanowało kulturę- marsz przez instytucje. Sukces mieli
Adr
Więcej takich artykułów
gregoz68
Operacja specjalna I. Babla. Wszytko się powtarza. Potworny strach.. Startuje Fauntleroy