Reklama

Siły zbrojne

Patrioty i HIMARS będą walczyć razem. USA stawiają na zintegrowany ogień

Czy na wschodnią flankę NATO trafią dodatkowe wyrzutnie HIMARS?
Czy na wschodnią flankę NATO trafią dodatkowe wyrzutnie HIMARS?
Autor. Lance cpl. Nicholas Guevara/US DoD

Armia amerykańska zamierza przeprowadzić serię testów „zintegrowanego ognia”, w ramach którego będą współdziałać systemy obrony powietrznej i artylerii rakietowej, a prawdopodobnie także lotnictwo – pisze Defense News.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

W trakcie tegorocznego ćwiczenia Project Convergence przeprowadzono eksperyment, który zakładał przekazanie informacji z myśliwca F-35, który śledził cel naziemny, za pośrednictwem systemu zarządzania obroną powietrzną IBCS, do zestawu artylerii rakietowej HIMARS, wykorzystującego system dowodzenia AFATDS. Był to przykład „zintegrowanego ognia", czyli doktryny działań zakładającej bardzo bliską współpracę jednostek obrony powietrznej i artylerii.

W założeniu takie rozwiązanie ma znacząco zwiększyć efektywność prowadzonej obrony powietrznej i uderzeń artyleryjskich, między innymi dlatego, że artylerzyści będą mogli korzystać z szerokiej palety sensorów, jakie mają do dyspozycji przeciwlotnicy. Do tych ostatnich należy też zaliczyć samoloty bojowe 5. Generacji, jeśli tylko zostaną zintegrowane z systemem zarządzania obroną powietrzną, a także inne systemy wykrywania. Oznacza to na przykład możliwość szybkiego wypracowywania danych do zwalczania wykrytych wyrzutni rakiet.

Reklama

Czytaj też

Jak pisze Defense News, tego rodzaju działania, przetestowane w ramach „eksperymentalnego" z natury ćwiczenia Project Convergence, będą coraz szerzej stosowane w rutynowych operacjach US Army. Pierwsza zakrojona na szeroką skalę seria ćwiczeń „zintegrowanego ognia" jest przewidziana na rok 2023, a więc odbędzie się wkrótce po osiągnięciu zdolności operacyjnej przez pierwsze pododdziały US Army wyposażone w systemy IBCS.

Czytaj też

Oczywiście możliwości w tym zakresie będą budowane w sposób stopniowy, bo procedury muszą być sprawdzone, przetestowane i doskonalone. Kierunkowa decyzja w sprawie wykorzystania „zintegrowanego ognia", czyli wymiany informacji w czasie rzeczywistym między jednostkami obrony powietrznej (wchodzącymi formalnie w US Army w skład artylerii) a artylerii rakietowej oraz wspólnego podejmowania decyzji o zwalczaniu zagrożeń została już, jak się wydaje, podjęta.

Biorąc pod uwagę, że Wojsko Polskie będzie wykorzystywać zarówno system zarządzania obroną powietrzną IBCS, jak i HIMARS-y oraz F-35, wprowadzenie tej doktryny może dać nowe możliwości oddziaływania na potencjalnego przeciwnika. O znaczeniu współpracy różnych rodzajów sił zbrojnych, choć oczywiście na nieco innym poziomie, niż w wypadku „zintegrowanego ognia" do którego dążą Amerykanie, świadczą też doświadczenia z Ukrainy, gdzie systemy artylerii rakietowej HIMARS należące do sił lądowych używane są w „synergii" chociażby z pociskami przeciwradiolokacyjnymi HARM sił powietrznych, co – pomimo wszystkich ograniczeń – pozwala dość skutecznie zwalczać elementy rosyjskiej obrony powietrznej.

Czytaj też

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    Panie Michale - nie chodzi o zbudowanie armii tylko z dronów. Chodzi o kalkulację, że lepiej posłać system bezzałogowy, bo jego użycie nie jest hamowane ryzykiem strat ludzkich. Na wojnie nieraz poświęca się jedne jednostki [taktycznie czy nawet operacyjnie], by inne mogły wykonać zadanie. Chodzi o to, by poświęcać maksymalnie drony, a nie ludzi. No i wyszkolenie zaawansowanych systemów załogowych to lata - a dron jest "przeszkolony" po załadowaniu oprogramowania. Oczywiście dla generalicji starej daty dronizacja to wróg nr 1 - drony to utrata etatów i ścieżki kariery, zresztą przynajmniej 90% generalicji jest zwyczajnie merytorycznie niekompetentna do takiej wojny, dlatego na siłę po staremu budują WP wzór 1970.

  2. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    Od 2014 powtarzam - Polska musi zbudować jedną wielką całokrajową A2/AD Tarczę i Miecz Polski - która by spięła sieciocentrycznie wszystkie domeny i wszystkie w nich zasoby w jedną nadrzędną domenę sterowaną real-time. Rdzeń to rozproszony kompleks C5ISAR/EW, który obsługiwałby w czasie rzeczywistym wszystkie sensory, nosiciele i efektory - i to głownie efektory precyzyjne dalekiego zasięgu. A nosiciele głownie dronowe [wszelkich domen] - bo to oznacza krytyczne podniesienie dozwolonej poprzeczki ryzyka misji - i zdolności podjęcia każdej [opłacalnej koszt/efekt - bez szkolenia, po załadowaniu oprogramowania] misji przeciw nieprzyjacielowi. Obecny PMT to generalnie odtwarzanie armii PRL-bis AD1970, nadal w istocie każdy rodzaj SZ WP sobie i postawienie na liczbę żołnierza w wielkich hierarchicznych jednostkach, zamiast nasycenia sprzętem sieciocentrycznym nowej generacji, maksymalnie zautonomizowanym, w płaskiej strukturze bezpośredniego dowodzenia. z C5ISAR/EW.

    1. "Pułkownik" Michał

      Racja aczkolwiek te jednostki też są potrzebne biorąc pod uwagę, że natowska logistyka ( bardzo skuteczna) wymaga by mniejsza część wojska walczyła, a większą część je wspierała. Poza tym nowa armia potrzebuje skutecznej osłony wywiadowczej i kontrwywiadowczej. Tu słuszne wydają mi się postulaty dr Leszka Sykulskiego co do potrzeby utworzenia Narodowej Agencji Wywiadu i Narodowej Agencji Kontrwywiadu. Wielokrotnie wskazywał on przypadki niedowładu obecnych służb.

  3. szczebelek

    To otwiera takie możliwości jak na przykład F-35, które się wystrzelało z rakiet widząc wrogą eskadrę może powiadomić baterię patriotów i ta wystrzeli własne rakiety lub wykrywając zestaw plot lub kolumnę pancerną wroga przekazać to do baterii HIMARS-ów.... I tak samo ma działać wysunięty czołg M1A1 by wezwać wsparcie artyleryjskie lub lotnicze.

Reklama