Odwiedzając groby swoich bliskich i sławnych osób pamiętajmy również o tych polskich bohaterach, których miejsce pochówku nadal nie są znane. Do takich osób niewątpliwie należy Elżbieta Zahorska, żołnierka września 1939 roku, która została rozstrzelana w pierwszej oficjalnej egzekucji w Warszawie za coś, co kilka miesięcy później nazwano małym sabotażem.
Uroczystości Wszystkich Świętych to okazja nie tylko do zadumania się nad utraconymi bliskimi, ale również nad ludźmi, którzy poświęcili swoje życie walcząc abyśmy obecnie mogli żyć wolni i w pokoju. Pierwszego listopada pamiętajmy szczególnie o tych polskich bohaterkach i bohaterach, o których historia powoli zapomina i którzy co gorsza nie mają swojej mogiły. Do takich osób można na pewno zaliczyć Elżbietę Zahorską, dwudziestoczteroletnią dziewczynę, która była pierwszą polską patriotką rozstrzelaną w publicznej egzekucji w Warszawie za czynny opór przeciwko okupantowi.
Przy jej nazwisku w archiwach umieszczona jest adnotacja „miejsce pochówku nieznane”, ale została ona wyróżniona specjalną gablotą na wystawie głównej „Muzeum II wojny światowej” w Gdańsku. Ze zrozumiałych względów nie ma tam jednak wystarczającej ilości informacji, by zrozumieć z jak ważną osobą z punktu widzenia historii polskiego narodu mamy do czynienia. A jest rzeczywiście o czym pisać tym bardziej, że wiele z tych opowieści nie jest do końca sprawdzonych i obrosło legendą.
Elżbieta Zahorska, urodzona 6 czerwca 1915 r. w Krucicach koło Wiaźmy, w obwodzie smoleńskim, była córką Eugeniusza i Anny Antoniny (o pseudonimie literackim Savitri) znanej w swoich czasach powieściopisarki i poetki, ale przede wszystkim polskiej patriotki i działaczki katolickiej. Ta patriotyczna rodzina poniosła wiele ofiar. Zginęła bowiem nie tylko Elżbieta, ale również jej obie siostry Wanda i Krystyna. Natomiast sama matka, więziona i męczona na Pawiaku została później zamordowana przez Niemców w Oświęcimiu w 1942 r. W 1951 r. komunistyczna władza objęła całą jej twórczość cenzurą, a jej dzieła zostały wycofane z bibliotek.
Elżbieta Zahorska (znana wśród bliskich jako Litka) przeniosła się wraz z rodziną do Polski w 1918 r. Po zdaniu matury przeszła kurs dla personelu pomocniczego, tzw. „Juzistek” (określenie od nazwy aparatów telegraficznych „Juza”) w Centrum Wyszkolenia Łączności w Zegrzu (który ukończyła w 1935 r.). Pracowała później jako juzistka w urzędzie pocztowym w Wilnie. Tam zaczęła również studiować polonistykę na Uniwersytecie im. Stefana Batorego (a później na Uniwersytecie Warszawskim). W międzyczasie przeszła przeszkolenie w ramach Przysposobienia Wojskowego Kobiet.
Po wybuchu wojny Elżbieta Zahorska zgłosiła się do wojska, ubierając mundur oraz służąc najpierw jako telegrafistka, a później w obsłudze ciężkiego karabinu maszynowego na jednym ze stanowisk przeciwlotniczych w Warszawie (na dachu budynku „Poczty i Telegrafu” przy ulicy Nowogrodzkiej 45). Do legendy zalicza się jednak jej wyczyny jako łączniczki, w których miała podejmować się często brawurowych i bardzo niebezpiecznych misji, np. przedzierając się konno tam i z powrotem do polskich stanowisk w Żyrardowie lub do Rembertowa przez znajdujący się pod ciągłym ostrzałem most Kierbedzia.
Wzbudzała przy tym sensację ze względu na nieprzeciętna urodę, podkreśloną przez mundur polowy i zawsze rozwiane jasne włosy. Uroda ta została zresztą zauważona przez Niemców, którzy biorąc ją niewoli zdobili jej prawdopodobnie ostatnią, wielokrotnie publikowaną w prasie, fotografię. Elżbieta Zahorska bardzo szybko z tej niewoli uciekła przez co była ścigana listem gończym. Nie udało jej się uciec na Zachód i ponownie zostaje złapana przez Niemców, którzy wywieźli ją do Żyrardowa i uwięzili w budynku tzw. szkoły policyjnej. Polka ucieka jednak po raz drugi chwilowo przenosząc się do Lublina, gdzie znów ścigały ja listy gończe. Ostatecznie wraca jednak do Warszawy podwieziona przez niemieckich żołnierzy, którzy nawet ukrywali ją przed kontrolą żandarmów.
Elżbieta do czasu zdobycia nowych dokumentów musi się ukrywać, ale nie wytrzymuje i co jakiś czas wychodzi na miasto. W czasie jednego z takich wyjść zobaczyła na murach stolicy niemieckie plakaty propagandowe, pokazujące wypalone ulice polskiego miasta usiane trupami i rannego, polskiego żołnierza, który „zwraca się” do brytyjskiego premiera Chamberlaina słowami „Anglio! To twoje dzieło!”. Zaczęła je więc zrywać, ale w okolicy placu Napoleona zostaje łapana przez Niemców i po rozpoznaniu przewieziona na Pawiak. Sąd polowy bardzo szybko skazał ją na rozstrzelanie, a prośby rodziców o ułaskawienie zostały odrzucone.
Dostaje jednak prawo do wyrażenia ostatniej woli i spotkania najbliższych – ojca, od którego otrzymała ciastka i damskie rękawiczki. Ostatnie chwile Elżbiety Zahorskiej znamy z relacji księdza Stanisława Tworkowskiego, który był wtedy kapelanem więzienia na Pawiaku. To właśnie on był przy egzekucji, która miała miejsce 4 listopada 1939 r. na terenie Fortu Bema (na początku wojny Niemcy pozwalali jeszcze na asystę religijną w takich momentach).
Już w czasie przejazdu samochodem ciężarowym Elżbieta, ubrana w wojskową bluzę, by nie dać Niemcom sygnału, że się boi zwróciła się do nich, że zaśpiewa im polską pieśń pogrzebową. I zaśpiewała głośno: „Umarł Maciek, umarł, i leży na desce, żeby mu zagrali, podskoczyłby jeszcze. Bo w Mazurze taka dusza, że choć umrze, to się rusza. Oj danaż moja dana, dana, dana, da!”.
Elżbieta Zahorska została rozstrzelana jako pierwsza. Według relacji księdza Tworkowskiego była cały czas opanowana, nie pozwoliła sobie zawiązać oczu a przed śmiercią zdążyła jeszcze krzyknąć do Niemców „Noch ist Polen nicht verloren!” (Polska nie jest jeszcze stracona). Należy przy tym pamiętać że razem z Elżbietą została stracona inna, odważna Polka – Pani Eugenia Włodarz. Skazano ją za spoliczkowanie niemieckiego, pijanego żołdaka, który zaczepił ja na ulicy.
Za odwagę i niezłomną postawę Elżbieta Zahorska została z upoważnienia Naczelnego Wodza pośmiertnie odznaczona Krzyżem Walecznych przez Komendanta Związku Walki Zbrojnej generała Stefana Roweckiego. Natomiast młodzież z Organizacji Małego Sabotażu i Szarych Szeregów uznała ją za patrona akcji sabotażowych, które już niedługo później prowadzono w całej Warszawie. W tej samej Warszawie nie ma jednak obecnie ulicy, nazwanej jej imieniem, co utrwaliłoby całą tą historię.
Pamiętajmy o takich właśnie Polkach i Polakach.
Uaktualnienie 1 listopada 2018
Autor artykułu odszukał symboliczny grób Elżbiety Zahorskiej, jej matki Anny oraz sióstr Wandy i Krystyny (który znajduje się na „Starych Powązkach” w Warszawie, kwatera 275c, rząd 1, miejsce 10), oczyścił go z liści, umył, zapalił znicze i położył kwiaty.
Na poziomej płycie nagrobnej znajduje się m.in. napis:
Elżbieta Zahorska
żołnierz, obrońca Warszawy
lat 24
rozstrzelana 2 XI 1939 za sabotaż
Odznaczona Krzyżem Walecznych
Grób z nagrobkiem został prawdopodobnie ufundowany przez brata Elżbiety, Dominika Fostowicza -Zahorskirgo, który przeżył wojnę walcząc jako lotnik w RAF. Umieścił on na grobie swojej rodziny znamienny napis – warty zapamiętania:
„Wielkiej patriotce mojej matce i bohaterskim moim siostrom w hołdzie”
Dominik Fostowicz -Zahorski, lotnik RAF Anglia
Hunter
@say69mat; nic dodać nic ująć ! Mam nadzieje że czytają to również polscy politycy i decydenci. Mam nadzieję również że wyciągnęli z tego właściwe wnioski.
Korwin
Cześć i chwała bohaterkom!
say69mat
Każda tragiczna śmierć młodej osoby, która zginęła wczasach II wojny światowej z jednej strony jest oskarżeniem oprawców. Z drugiej, systemów politycznych, które miały obowiązek swoich obywateli przed zbrodniczymi systemami chronić. Niezależnie czy mówimy o bohaterstwie rozstrzelanej Elżbiety Zahorskiej czy tragedii Czesi Kwoki zamordowanej w Auschwitz zastrzykiem z fenolu.
korkociag
Kiedyś młody niemiecki dziennikarz poczytnego dziennika przeprowadzał wywiad z polskim więźniem, któregoś z obozów koncentracyjnych i pierwsze pytanie padło - "Za jakie przestępstwo trafił Pan do obozu?". Trzeba pielęgnować pamięć, bo następna część Unsere Mutter, Unsere Vatter, zrobi z niej jeszcze kryminalistkę, co się nie chciała resocjalizować.
Wawiak
Cześć, pamięć i chwała po wsze czasy - to nasza, polska, powinność wobec niej...
jacek
cześć i chwała bohaterom!
beee
Dumny jestem z Takich Polaków naszych wspólnych przodków, Cześć i Chwała na Wieki.