Geopolityka
NATO zatwierdziło dwa nowe dowództwa. Decyzja ws. kwatery, której chce Polska, w drugiej połowie 2018 r.
Państwa członkowskie NATO zatwierdziły w czwartek najważniejszą część reformy sojuszniczych struktur dowodzenia. Potwierdzono, że dowództwo dla północnego Atlantyku powstanie w Norfolk w USA, a logistyczne dla Europy – w Ulm w Niemczech. Zatwierdzony został też plan powołania NATO-wskiego centrum operacji cybernetycznych. W najbardziej interesującej władze w Warszawie sprawie dowództwa armijnego decyzja zapadnie jednak w drugiej połowie 2018 r.
Wspominane rozstrzygnięcia, zgodnie z przewidywaniami, zapadły w czwartek w nowej kwaterze głównej NATO, gdzie po raz pierwszy spotkali się ministrowie obrony Sojuszu. Jego sekretarz generalny Jens Stoltenberg poinformował, że ministrowie zgodzili się rozbudować sojusznicze struktury dowodzenia o dodatkowe 1200 osób personelu. Obecnie w siedmiu dowództwach NATO służy 6,8 tys. żołnierzy.
Stany Zjednoczone i Niemcy były jedynymi państwami Sojuszu, które ubiegały się o utworzenie wspomnianych dowództw. Połączone dowództwo dla Atlantyku zostanie więc umieszczone w Norfolk w stanie Wirginia w USA. Natomiast nowe dowództwo logistyczne dla Europy powstanie w Ulm w Badenii-Wirtembergii w Niemczech.
Obie kwatery – tłumaczył Stoltenberg – są kluczowe dla sił, które w drugiej kolejności mają przyjść z pomocą jednostkom pierwszego rzutu, przemieszczając się zarówno przez Atlantyk, jak i w Europie.
Ministrowie zdecydowali również o utworzeniu centrum operacji cybernetycznych, które będzie częścią struktur dowodzenia NATO, oraz uzgodnili ramy integracji narodowych wysiłków w cyberprzestrzeni na rzecz sojuszniczych operacji i misji.
Czytaj też: Zmiany w dowództwach NATO przysłużą się głównie wschodniej flance? Generałowie zaprzeczają
Powołanie dowództwa transatlantyckiego i dowództwa logistycznego dla Europy, ani centrum operacji cybernetycznych to nie koniec zmian w strukturze dowodzenia NATO. Częścią planu jest utworzenie nowego dowództwa komponentu lądowego na szczeblu armii. Dziś działa jedna tego typu kwatera, w Izmirze w Turcji, docelowo będą najpewniej dwie. Chęć goszczenia takiego dowództwa wyraża kilka państw, w tym Polska i Niemcy. Polskie zainteresowanie, o którym jako pierwsze informowało Defence24.pl, zostało oficjalnie potwierdzone na początku ubiegłego tygodnia, gdy w Warszawie obradowało Zgromadzenie Parlamentarne NATO. Przy tej okazji z przedstawicielami polskich władz spotkał się Stoltenberg.
Sekretarz generalny poinformował wówczas, że decyzje dotyczące dowództw armijnych nie zapadną na szczycie NATO w lipcu. Wysokiej rangi urzędnicy z kwatery głównej Sojuszu, mówią teraz o drugiej połowie 2018 r.
Wciąż nie są gotowe rekomendacje, które w sprawie dowództw armijnych miał przygotować naczelny dowódca sił sojuszniczych w Europie (SACEUR) gen. Curtis Scaparrotti. W czwartek spotkał się z nim w Brukseli szef MON Mariusz Błaszczak. Tematów rozmów nie ujawniono, ale z bardzo dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że kwestia dowództwa armijnego została poruszona.
– Proces trwa. Nie ukrywam, że podczas rozmów dzisiejszych i wczorajszych sprawa ta również była omawiana. Nie chcę tu przesądzać – powiedział dziennikarzom Błaszczak na zakończenie czwartkowej sesji.
Czytaj też: Scaparrotti w Szczecinie: za wcześnie, by mówić o szczegółach zmian w strukturach dowodzenia NATO
Władze w Warszawie chciałyby utworzenia dowództwa armijnego na bazie Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód w Szczecinie. Paradoksalnie, szanse Polski są tym mniejsze, im większe były sukcesy polskiej dyplomacji – cywilnej i wojskowej – w ramach NATO w przeszłości. Wysokiej rangi dyplomaci i urzędnicy z kwatery głównej, z którymi rozmawiało Defence24.pl, zgodnie zwracają uwagę, że Polska, szczególnie w porównaniu z sąsiadami z Europy Środkowej i Wschodniej, jest państwem, gdzie stacjonują już całkiem duże siły sojusznicze. Chodzi tu przede wszystkim o wspominane dowództwo korpusu w Szczecinie, siły rotacyjne – wielonarodowy batalion rozlokowany w Bemowie Piskim i amerykańską brygadę pancerną regularnie pojawiającą się w Żaganiu – oraz budowaną instalację przeciwrakietową w Redzikowie.
Lord
Koleżeńska odmowa i nic więcej co już dostaliśmy nie dostaniemy. Nie powinniśmy się temu dziwić. Lepiej jak zaczniemy naprawdę wydawać pieniądze na sprzęt i odpowiednie programy zbrojeniowe takie jak: Borsuk, Homar, Orka, Miecznik, Narew, śmigłowce szturmowe itp., bo na więcej nie mamy co liczyć. Trzeba było od początku prowadzić mądrą politykę, która byłaby owocna. Amerykanie nie będą inwestować w nas jeśli my tego nie będziemy robić. Jeszcze mamy szansę ale to wymaga pracy i nakładów o raz wieloletnich planów. Po trzech latach powstaje nowy plan modernizacji, który następne większe programy zbrojeniowe spycha o kilka lat do tyłu. To jest stracony czas.
Fred
Zgadzam sie z Tobą. Czas wykazać , że nie tylko w chwaleniu sie jestesmy dobrzy.