Reklama

Siły zbrojne

Największe w historii wspólne ćwiczenie obrony przeciwrakietowej Stanów Zjednoczonych i Izraela

USS San Jacinto, jeden z uczestników wczorajszej kolizji - fot. US Navy
USS San Jacinto, jeden z uczestników wczorajszej kolizji - fot. US Navy

Stany Zjednoczone i Izrael rozpoczną jeszcze w tym miesiącu wspólne, największe w historii ćwiczenie obrony przeciwrakietowej. To jasny sygnał ze strony Stanów Zjednoczonych, zarówno dla Izraela, jak i Iranu.



Podczas ćwiczenia sojusznicy będą odgrywać scenariusze ataku z wykorzystaniem różnego rodzaju pocisków rakietowych, od tych dalekiego do krótkiego zasięgu, które mogłyby zostać potencjalnie wykorzystane przeciwko Izraelowi w razie regionalnego konfliktu.

Weźmie w nim udział 3,500 amerykańskiego personelu, z czego 1000 w Izraelu. Jego koszty, po stronie amerykańskiej, są szacowane na 60 mln. dolarów. Testowane systemy obejmują, baterie Patriot, okrętowe systemy obrony przeciwrakietowej AEGIS i wielostopniowe systemy obrony przeciwrakietowej, nad których rozwojem pracuje Izrael. Wszystkie, z wyjątkiem jednego, odpalenia będą symulowane.

Dowódcy obu sojuszników nie potwierdzają rzecz jasna, ani nie potwierdzają, że ćwiczenie to stanowi sygnał dla Iranu, choć ich intencje są dość oczywiste. Teheran wielokrotnie groził Izraelowi odwetem w razie zaatakowania przez Izrael / Stany Zjednoczone instalacji związanych z irańskich programem nuklearnym.

Waszyngton wysyła tym samym również jasny sygnał dla Izraela – słuchajcie, nie jesteście sami. To ważny gest, zważywszy na fakt, iż Barack Obama w czasie trwania ostatniej sesji Zgromadzenia Ogólnego w Nowym Jorku odmówił premierowi Benjaminowi Netanjahu spotkania i wyznaczenia Iranowi „czerwonej linii”, punktu w rozwoju programu atomowego, po przekroczeniu którego atak będzie nieodzowny. Podobny przekaz wysłał wcześniej władzom Izraela szef Połączonych Sztabów, gen. Martin Dempsey, gdy powiedział w sierpniu, że Stany Zjednoczone nie chcą być „współsprawcami” izraelskiego ataku na Iran. Teraz amerykański dowódca ma przyglądać się ćwiczeniom obrony rakietowej.

Nie zmienia to jednak ogólnej strategii administracji Obamy, która przynajmniej do zbliżających się wyborów polega na tym, że Stany Zjednoczone nie angażują się w militarną konfrontację z Iranem. Ciężar walki z wpływami Iranu w Syrii spoczywa na Turcji, podczas gdy Waszyngton koncentruje się na osłabianiu Teheranu poprzez sankcje, potajemne operacje i zwiększanie potencjału militarnego własnego i państw sojuszniczych w Zatoce Perskiej.

Ponadto, w Izraelu, parlament nie zdołał uchwalić budżetu na rok 2013 i rozpisano przedterminowe wybory (zaplanowane na styczeń 2013 r.). W tej sytuacji samodzielny atak Izraela na Iran, z mało prawdopodobnego, staje się niemal niemożliwy, tym bardziej, że sam Netanjahu w ONZ mówił, że na negocjacje z Iranem zostało co najmniej kilka miesięcy.

(MMT)
Reklama
Reklama

Komentarze