Na dwa dni przed wizytą prezydenta Hamida Karzaia w Stanach Zjednoczonych nadal nie wiadomo, co się będzie działo w Afganistanie po 2014 roku.
Biały Dom oficjalnie potwierdził 8 stycznia br., że rozważane są wszystkie opcje, nawet ta związana z całkowitym wyprowadzeniem stamtąd amerykańskich żołnierzy (po wycofaniu 30000 żołnierzy w ubiegłym roku w Afganistanie nadal pozostaje kontyngent wojskowy w sile 68 000 osób).
Rozmowy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Afganistanem mają ostatecznie ustalić zakres bilateralnej współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa po 2014 roku, gdy praktycznie wszystkie siły koalicji opuszczą ten kraj. Wcześniej media rozpisywały się o możliwości pozostawienia amerykańskiego komponentu wojskowego w sile od 6000 do nawet 20000 żołnierzy. Ale obecnie coraz silniejsze są głosy o zmniejszeniu tej liczby nawet do mniej niż 3000 osób.
Członek Rady Bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych Ben Rhodes podkreślił w wystąpieniu dla prasy, że to nie liczba pozostawionych po 2014 r. żołnierzy ma być celem bilateralnych rozmów z prezydentem Karzaiem, ale sposoby zapewnienie pomocy afgańskim siłom bezpieczeństwa i nie dopuszczenia do odbudowy swoich baz przez terrorystów z Al-Kaidy.
Cały czas rozważane są alternatywne metody prowadzenia operacji antyterrorystycznych i żadna z nich nie została jeszcze odrzucona. W piątkowych rozmowach zostaną również uwzględnione rekomendacje przedstawione przez dowódcę ISAF generała Johna Allena.
Piątkowe rozmowy świadczą jeszcze o jednym - Afganistan to nie jest problem, który można załatwić politycznymi deklaracjami. Decyzja o wycofaniu wojsk z tego kraju (w tym także przez Polskę) nie powinna być podejmowana przed zapewnieniem tam stabilnej sytuacji. Dzisiaj nic nie wskazuje by w ciągu najbliższych dwóch lat taka sytuacja w Afganistanie powstała. Armia afgańska i siły bezpieczeństwa tego państwa nadal nie są gotowe na samodzielne działanie, a gospodarka nie zapewnia stabilności, która jest najlepszym wrogiem dla terrorystów.
Oczywiście wycofanie żołnierzy to jest sukces polityczny i będzie się czym później chwalić. Jeżeli jednak zrobi się to za wcześnie to wtedy śmierć setek alianckich żołnierzy pójdzie na marne, a za kilka – kilkanaście lat trzeba będzie znowu wszystko zaczynać od początku.
Maksymilian Dura
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie