• Analiza
  • Wiadomości

Manewr Putina - Jak "wyjść" z Syrii pozostawiając wojska?

Szeroko komentowane w mediach i poza nimi „wycofywanie rosyjskiego kontyngentu w Syrii” świadczy o propagandowym sukcesie Moskwy i zdolności do wprowadzania opinii publicznej w błąd. Wycofując trzy czwarte samolotów z Syrii, Rosjanie pozostawili w Chmejmin wszystkie myśliwce, śmigłowce bojowe i eskadrę bombowców oraz system przeciwlotniczy S-400, sięgający rakietami daleko poza syryjsko-turecką granicę. Nie ma też potwierdzonych informacji o redukcji sił pancernych, floty czy oddziałów specjalnych zaangażowanych w Syrii. 

  • Oznaczenia lotów bojowych w Syrii pod kabiną Su-34. Fot. mil.ru
    Oznaczenia lotów bojowych w Syrii pod kabiną Su-34. Fot. mil.ru
  • Fot. via twitter
    Fot. via twitter
  • W zasięgu S-400 z bazy Chmejmin znajdą się bazy z których startują samoloty atakujące cele w Syrii. Rys. J.Sabak
    W zasięgu S-400 z bazy Chmejmin znajdą się bazy z których startują samoloty atakujące cele w Syrii. Rys. J.Sabak
  • Fot. mil.ru
    Fot. mil.ru

Ogłoszony przez Władimira Putina w połowie marca plan „wycofania”, a faktycznie jedynie redukcji kontyngentu w Syrii, stanowił zaskoczenie dla dyplomatów i opinii publicznej. Proces oficjalnie rozpoczęty 15 marca wylotem grupy kilku samolotów Su-34 w towarzystwie Tu-154, stał się wielkim spektaklem rosyjskiej propagandy. Bombowce poznaczone symbolami odbytych lotów bojowych, rodziny z kwiatami, przemówienia, odznaczenia.

Oczywiście, pozostały zarówno rozbudowywane nadal bazy, jak i pewna część kontyngentu, ale przecież Władimir Putin oficjalnie ogłosił wycofanie „głównych sił”. Podziękował mu za ten gest np. sekretarz stanu USA John Kerry, którego słowa cytowały liczne światowe media. Nie wiadomo, dlaczego administracja USA w pewnym sensie wspiera swoim autorytetem tą propagandową akcję Kremla w ramach jakiegoś wspólnego planu „wygaszania” konfliktu w Syrii, z dyplomatycznego wyrachowania, czy z naiwności. Trudno jednak uwierzyć, że Pentagon nie ma świadomości sytuacji, zwłaszcza gdy sam Putin oświadczył, że nie zostaną wstrzymane rosyjskie bombardowania w Syrii, a kontyngent może powrócić w ciągu kilku godzin, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Z drugiej strony, w Syrii wprowadzono zawieszenie broni, do którego co do zasady stosują się ugrupowania zbrojnej opozycji, nie obejmuje ono natomiast grup terrorystycznych. Oznacza to, że liczba potencjalnych celów dla rosyjskiego lotnictwa mogła ulec ograniczeniu, gdyż siły Federacji atakowały w dużej mierze ugrupowania antyassadowskiej opozycji, natomiast w mniejszym stopniu tzw. Państwo Islamskie.

Oczywiście, jeśli zajdzie taka potrzeba Rosja może, w ciągu kilku godzin, wzmocnić swoje siły w regionie do poziomu pozwalającego zmierzyć się z eskalacją sytuacji i użyć pełnego arsenału środków, jakie pozostają w naszej dyspozycji.

Władimir Putin, prezydent Rosji

Czytaj też: Putin osiągnął cele strategiczne? Rosja redukuje wojska w Syrii

Oświadczenie Putina jest podwójnie interesujące. Po pierwsze, mówi nie tylko o możliwości powrotu wycofanego kontyngentu, ale też jego wzmocnieniu „adekwatnie do sytuacji”, włączając w to „pełny arsenał środków w dyspozycji”. Tak więc, w zawoalowany sposób mowa jest nie tylko o lotnictwie czy wojskach lądowych, ale też o wykorzystaniu np. pocisków manewrujących, bombowców strategicznych itp. Nie ma tu też mowy jedynie o zagrożeniu sił rządowych czy procesu pokojowego ale „eskalacji sytuacji w regionie”, co stanowi oczywiste odniesienie np. do postawy Ankary i potencjalnej interwencji lądowej czy powietrznej sił tureckich.

Po wtóre, mowa jest nie o powrocie sił rosyjskich do Syrii ale „wzmocnieniu swoich sił w regionie”, co jest de facto przyznaniem wprost iż pozostawiono siły wystarczające dla zabezpieczenia rosyjskich interesów. Informacja ta rodzi dwa pytania. Po pierwsze, jakie to interesy? Po wtóre – jakie siły faktycznie pozostały w Syrii. Zacznijmy więc od drugiego pytania, które może nieco wyjaśnić sytuację.

Chmejmin: eskadra bombowców, myśliwce, rakiety przeciwlotnicze

Moskwa wycofała większość samolotów stacjonujących w bazie lotniczej Chmejmin, a przede wszystkim najnowsze samoloty bombowe Su-34 i wiekowe szturmowce Su-25. W przypadku obu typów decyzja mogła być związana z potrzebą przeglądów, remontów i kontroli zużycia sprzętu. Wiadomo, że w warunkach operacji zagranicznej, zwłaszcza w tak trudnym klimacie, następuje wzmożone zużycie.

W przypadku Su-25, które ponosiły istotny ciężar ataków, zwłaszcza prowadzonych w ramach wsparcia wojsk lądowych, ich wiek i zużycie z pewnością predestynowały te maszyny do powrotu do kraju i gruntownych przeglądów. Samoloty Su-34 były natomiast po raz pierwszy eksploatowane w tym specyficznym klimacie i to prze okres wielu miesięcy. Ich przeglądy nie tylko dostarczą wielu informacji, ale są też niezbędne dla bezpieczeństwa eksploatacji.

Wycofanie około 60 spośród niemal 100 maszyn rosyjskiego kontyngentu jest więc nie tylko działaniem związanym z decyzja polityczną, ale także niezbędną „rotacją” jednostek działających w ramach zagranicznego kontyngentu. Z tym, że czasowo lub stale, nie zostały one zastąpione przez nowe maszyny i załogi, co można wiązać z obowiązywaniem zawieszenia broni, obejmującego ugrupowania opozycyjne (wcześniej atakowane przez Rosjan).

W bazie Chmejmin pozostawiono eskadrę (9-12 maszyn) bombowców Su-24, ale również wszystkie oddelegowane do Syrii myśliwce. Zarówno Su-30 jak i Su-35 mają zapewnić eskortę bombowcom, aby nie powtórzyła się sytuacja z 24 listopada 2015 roku, gdy Su-24 został strącony przez turecki myśliwiec w pobliżu granicy syryjsko-tureckiej. Maszyny wielozadaniowe mogą też prowadzić ataki na cele naziemne. Wraz z samolotami w bazie pozostało około 2 tys. Rosjan, zajmujących się wsparciem ich eksploatacji oraz cała infrastruktura, zdolna w razie potrzeby ponownie przyjąć i obsłużyć kontyngent w sile co najmniej równej wycofanym maszynom.

S-400 Latakia
W zasięgu S-400 z bazy Chmejmin znajdą się bazy z których startują samoloty atakujące cele w Syrii . Rys. J.Sabak

W pobliżu Latakii sankcjonują też rosyjskie systemy przeciwlotnicze. Chodzi nie tylko o strzegące lotniska i infrastruktury rakietowe Buk-M3 i Tor-M2 oraz artyleryjsko-rakietowe Pancyr-S1, ale też system dalekiego zasięgu S-400. Ma on w polu rażenia swoich najbardziej dalekosiężnych rakiet turecką bazę lotniczą Incirlik, z której operują też samoloty USA i innych krajów wspierających walkę z Daesh. W ich zasięgu, a także w polu rażenia systemów przeciwlotniczych rosyjskich okrętów operujących u wybrzeży Syrii, może się też znaleźć brytyjskie lotnisko Akrotiri na Cyprze, a nawet część terytorium Libanu i Izraela. De facto daje to Rosjanom kontrolę nad przestrzenią powietrzna znacznej części samej Syrii i pobliskich krajów. Brak jest sygnałów o ewentualnym wycofaniu tej części sił rosyjskich.

Czytaj też: S-400 zostają w Syrii. USA kwestionują redukcję sił rosyjskich

Redukcja kontyngentu powietrznego nie objęła zupełnie śmigłowców bojowych. W rosyjskiej bazie stacjonują nie tylko transportowo-bojowe Mi-8AMTSz, Mi-8MTW-5, ale też Mi-24P, oraz najnowocześniejsze maszyny szturmowe Mi-28N i Ka-52.  Ich dokładana liczba nie jest znana, między innymi dlatego, że część z maszyn stale wspiera działania sił lądowych - zarówno syryjskich jak i rosyjskich.

Wycofano 60 samolotów, pozostawiono setki czołgów?

To o czym zdaje się zapominać większość komentatorów, to znaczne siły lądowe, obejmujące też czołgi i artylerię oraz wojska specjalne. Dokładna liczebność kontyngentu lądowego nie jest znana, ale może o niej świadczyć oficjalne oświadczenie ministerstwa obrony, które mówi o planach odznaczenia medalami różnej rangi 500-700 żołnierzy służących w Syrii. Dotyczy to zarówno żołnierzy piechoty morskiej, jak też wojsk lądowych i formacji specjalnych.

Rosjanie w Aleppo 1
Fot. via twitter

Zachodni eksperci szacują, że Rosja wysłała do Syrii ponad 4 tys. żołnierzy, z których znaczna część bierze aktywny udział w walkach. Są oni wyposażeni w nowoczesny sprzęt, taki jak działa samobieżne, transportery opancerzone, bojowe wozy piechoty i czołgi T-90. W syryjskiej operacji testowane są najnowocześniejsze rodzaje wyposażenia i uzbrojenia, poczynając od bezzałogowców i inteligentnej amunicji, kończąc na łączności i systemach aktywnej samoobrony przed pociskami kierowanymi. Większość żołnierzy i sprzętu dotarła do tego Syrii przez bazę morską w Tartus, której instalacje były systematycznie rozbudowywane równolegle z bazą lotniczą w Chmejmin.

Jak wynika ze zdjęć satelitarnych, w bazie skoncentrowana jest znaczna ilość oczekującego na transport rosyjskiego sprzętu wojskowego. Są to jednak, przede wszystkim, ciężarówki i inne pojazdy transportowe, natomiast nie zarejestrowano obecności rosyjskich czołgów czy pojazdów opancerzonych. Nie pojawiły się tam nawet bojowe wozy piechoty i transportery opancerzone, które zniknęły z bazy lotniczej Chmejmin. Z dużym prawdopodobieństwem można wiec powiedzieć, że zarówno rosyjscy żołnierze, jak i sprzęt, nadal są w znacznej liczbie obecnie w Syrii, wspierając siły rządowe. Wycofanie „głównych sił”, które ogłosił prezydent Putin, oznaczało de facto wycofanie trzonu sił powietrznych, najbardziej widocznych dla zachodnich polityków i mediów.

Syryjski szach i mat?

Wszystkie te informacje układają się w dwa istotne komunikaty. Po pierwsze, Władimir Putin po raz kolejny "rozegrał" media, prezentujące rzeczywistość powierzchownie i migawkowo. W świat poszła informacja, że Rosja wycofała się z Syrii, ale szybko może tam wrócić. Na płaszczyźnie przekazu Putin „umywa ręce” i pozostanie czysty, jeśli w Syrii będzie się dziać źle, ale też zawsze będzie mógł ponownie wkroczyć i „uratować sytuację”.

Na płaszczyźnie polityczno-dyplomatycznej Moskwa uzyskała jeszcze więcej. Interwencja poprawiła sytuację reżimu Baszara Al-Asada na tyle, że nie grozi mu już upadek, ale też uświadomiła mu zależność od Rosji i jej broni oraz wojska. Moskwa ma niemal pewne gwarancje jeśli chodzi o posiadanie baz w tym kraju, otwierających jej wpływy na Bliski Wschód i basen Morza Śródziemnego.

Su-25 Syria
Fot. mil.ru

Jednocześnie to właśnie Moskwa ma najwięcej narzędzi, aby zagwarantować potencjalne zmiany w syryjskich władzach, łącznie z ewentualnym odsunięciem Asada, które może być wymagane przez Zachód. Niezależnie od tego kto będzie rządził w Damaszku, prędzej przyjmie „dobre rady” z Moskwy niż z Waszyngtonu. Przy tym walcząc z Daesh i wspierając legalny rząd Moskwa osłabiła znacznie siły umiarkowane, przychylne Zachodowi i mogące zagrozić reżimowi na równi z fundamentalistami. Wszystko to pod pretekstem walki z terroryzmem i w sytuacji dla mediów bardziej klarownej, niż lawirowanie Waszyngtonu pomiędzy wspieraniem „umiarkowanych Syryjczyków” i Kurdów przy niezadrażnianiu stosunków z Ankarą oraz Bagdadem. 

Putin po raz kolejny, jak w przypadku Krymu i wschodniej Ukrainy, rozgrywa opinię publiczną i sytuację militarną. O ile na Ukrainie, po początkowym powodzeniu na Krymie dalsze działania na Ukrainie spowodowały wdrożenie sankcji, istotnie osłabiających rosyjską gospodarkę oraz wzmocnienie NATO, o tyle tutaj Kreml może skutecznie i relatywnie niewielkim kosztem może osiągnąć swoje cele, rozszerzając strefy wpływów kosztem USA i UE. 

Reklama