- Wiadomości
Lotniskowiec „George H.W. Bush” na Morzu Czarnym? Do ochrony okręty podwodne z rakietami Tomahawk
Ukraińskie media przekazały informację, że lotniskowiec USS „George H.W. Bush” otrzymał zgodę Turcji na przejście przez cieśniny Bosfor i Dardanele. Waszyngton i Ankara nie potwierdziły oficjalnie tych doniesień.

To prawda, że Amerykanie musieliby się zwracać do Turcji, gdyby chcieli wprowadzić na Morze Czarne swój lotniskowiec. Wynika to z konwencji z Montreux z 1932 r. gdzie uregulowano: kto i kiedy może przepływać przez cieśniny czarnomorskie. Ustalono tam m.in., że statki mogą przechodzić przez Bosfor i Dardanele bez ograniczeń, natomiast okręty pod warunkiem wcześniejszego uprzedzenia Turcji (8 do 15 dni) o takim zamiarze.
Konwencja z Montreux nie jest próbą narzucenia swojej woli innym państwom przez Turcję, ale regulacją pozwalającą na ustalenie zasad bezpiecznego przejścia cieśninami w jedną i drugą stronę. Ruch w cieśninach czarnomorskich jest bowiem tak duży, że dla zachowania bezpiecznej odległości między jednostkami pływającymi koniecznością jest by każdy miał dokładny czas wejścia i wyjścia w Dardanele i Bosfor. Spóźnienie się oznacza wypadnięcie z kolejki i długie oczekiwanie, co jest zasadą rygorystycznie przestrzeganą przez tureckie służby graniczne i to bez wyjątku.
W przypadku okrętów państw nieczarnomorskich jest jednak ograniczenie co do tonażu. Jednostki pływające powyżej 35 tysięcy ton wyporności nie mogą wpływać na Morze Czarne poza przypadkiem, gdy Turcja prowadzi wojnę lub w przypadku zagrożenia wojną. Wtedy decyzja o przepuszczeniu dużych okrętów wojennych zależy od Ankary.
Po co lotniskowiec na Morzu Czarnym?
I właśnie taką decyzję podobno podjęto w odniesieniu do lotniskowca USS „George H.W. Bush”. Piszemy podobno, ponieważ w rzeczywistości Amerykanie nie muszą wysyłać lotniskowca na zamknięte Morze Czarne, by trzymać w szachu cały ten akwen swoim lotnictwem. Wystarczą do tego bowiem bazy w Turcji i co najważniejsze wystarczy do tego tylko lotnictwo tureckie. Rozciągłość południkowo na Morzu Czarnym to maksymalnie 580 km co oznacza, że samolot bojowy może się znaleźć nad Krymem w pół godziny po starcie z Azji Mniejszej.
Niestety działa to również w drugą stronę. Morze Czarne dla zespołu lotniskowców to śmiertelna pułapka, ponieważ przebywający na środku morza okręt musi się liczyć z atakiem samolotów lub rakiet już kilkanaście minut po przekroczeniu przez nie linii brzegowej. Oczywiście lotniskowiec posiada siły ochrony, ale każdy system obronny można przeciążyć. A tak duży okręt jest wart poświęcenia setek rakiet.
Lotniskowiec może pomóc spoza cieśnin
Amerykanie wprowadzając lotniskowiec na Morze Czarne osiągnęliby przede wszystkim efekt propagandowy. Ale obecność okrętów US Navy jest bardzo ważna nawet wtedy, gdy pozostają one tylko we wschodniej części Morza Śródziemnego. Poza samym efektem moralnym jest to również wyraźne wsparcie wojskowe.
W zespole ochrony lotniskowca znajdują się bowiem jednostki pływające wyposażone w rakiety manewrujące Tomahawk – w tym atomowe okręty podwodne. Oczywiście nikt nie mówi tutaj o użyciu broni jądrowej, ale o wykonanie konwencjonalnych, precyzyjnych uderzeń na wybrane obiekty. Biorąc pod uwagę zasięg rakiet manewrujących Tomahawk (do 2500 km) to spoza cieśnin mogą one bez problemu dosięgnąć celów nawet znajdujących się na Kaukazie (rozciągłość równoleżnikowa Morza Czarnego to maksymalnie 1150 km).
Obecność w tamtym rejonie amerykańskich samolotów może się jednak przydać np. gdy zajdzie konieczność koordynowania działań lotniczych NATO z powietrza (samoloty wczesnego ostrzegania i kontroli AEW&C - airborne early warning and control). Turcja nie posiada jeszcze w pełni gotowych operacyjnie takich statków powietrznych (pierwszy Boeing 737 Peace Eagle odebrano dopiero niedawno) i pomoc pokładowych samolotów tego typu (E-2C Hawkeye) w sytuacji zagrożenia byłaby bardzo wskazana.
Ostatnio amerykański lotniskowiec był widziany w pobliżu greckiego portu Pireus. To 10 godzin drogi od cieśnin czarnomorskich, ale według specjalistów jest mało prawdopodobne by do ich sforsowania doszło. Wszyscy są zgodni, że w konflikcie na Morzu Czarnym główna rolę będą jednak spełniały tureckie siły morskie i powietrzne.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu