- Analiza
- Wiadomości
Kto się boi bazy przeciwrakietowej w Redzikowie?
Władze Rosji wyrażają obawy w związku z otwarciem bazy systemu przeciwrakietowego w Redzikowie. To z kolei przekłada się na niepokój części mieszkańców regionu, w którym będzie rozlokowany garnizon. Jednakże, deklaracje Moskwy są celowo oparte na nieprawdziwych informacjach, a sama instalacja przyczynia się do zwiększenia bezpieczeństwa całego terytorium Polski.

Czego obawiają się Rosjanie?
Stacjonarny system antyrakietowy w Europie ma się składać z trzech elementów: z radaru wczesnego ostrzegania zbudowanego w Turcji, z systemu rakietowego (z radarem i urządzeniami kierowania ogniem) zbudowanego w Deveselu w Rumunii oraz podobnego zestawu, którego budowa rozpoczęła się dzisiaj w Redzikowie w Polsce. Jest to więc sieć instalacji, którą wyraźnie nakierowano na rakiety lecące z Bliskiego Wschodu – w tym przede wszystkim z Iranu.
Rosjanie twierdzą jednak, że narusza ona równowagę w regionie i stanowi dla nich zagrożenie. Pociski przeciwrakietowe z Rumunii i Polski mogą bowiem według nich zniszczyć pociski międzykontynentalne, które ewentualnie mogłyby zostać wystrzelone z ich terytorium w kierunku Stanów Zjednoczonych lub Europy. W Moskwie mówi się nawet o łamaniu umów międzynarodowych (zasięg rakiet SM-3 Block IB określa się jako 700 km) i o rozpoczęciu nowej „Zimnej Wojny”.
Takie protesty są typowym działaniem propagandowym, które ma odwrócić uwagę od rosyjskich przypadków łamania umów – w tym przede wszystkim paktu INF (Intermediate Forces Treaty, INF Treaty) o rezygnacji z pocisków manewrujących i balistycznych startujących z wyrzutni lądowych o zasięgu od 500 do 5500 km. Do złamania tej umowy doszło już, gdy na kołowych wyrzutniach baterii Iskander zainstalowano rakiety podobne do pocisków 3M14 systemu Kalibr o zasięgu ponad 2000 km. Porozumienie jest nadal przestrzegane przez USA, gdyż Amerykanie w ogóle nie dysponują podobnym systemem bazowania lądowego.
Rosjanie obawiają się, że instalacje w Rumunii i Polsce mogłyby posłużyć do niszczenia ich rakiet balistycznych, jednak przedstawiciele NATO wskazują, że nie będą one w ogóle zdolne do zwalczania pocisków strategicznych (międzykontynentalnych). Ponadto, liczba pocisków jest ograniczona. W przypadku Rumunii są to maksymalnie 24 antyrakiety Standard SM-3 Block IB - taka liczba pocisków (niezależnie od typu) nie jest w stanie zatrzymać zmasowanego ataku nuklearnego. Podobnego „niebezpieczeństwa” nie ma również z strony Polski, bo i tu mówi się jak na razie jedynie o rozmieszczeniu wyrzutni pionowego startu dla 24 antyrakiet Standard SM-3 Block IB i Block IIA.
Ani Rumunia, ani Polska nie mają własnych systemów o takich możliwościach i nie planują ich kupienia w możliwej do przewidzenia przyszłości. Trzeba również pamiętać, że w ramach programu Wisła, Polska dopiero planuje kupno baterii antyrakietowych,a ich wymagany zasięg określano na około 100 km. Tymczasem Rosjanie bez ograniczeń wprowadzają mobilne dywizjony antyrakietowe S-400 Triumf o zasięgu ponad 400 km (docelowo, ok. 250 km ze starszymi pociskami) oraz zamierzają jeszcze w tym roku wprowadzić dywizjony S-500 z antyrakietami o zasięgu ponad 600 km. I najprawdopodobniej rozmieszczą je w Obwodzie Kaliningradzkim.
Rumuńskie i polskie instalacje a zwalczanie statków powietrznych
Pociski Standard SM-3 Block IB i Block IIA nie są przeznaczone do zwalczania celów aerodynamicznych (jak rakiety cruise czy samoloty), podobnie jak system Aegis Ashore. W celu przystosowania "tarczy" do zestrzeliwania takich obiektów, konieczne byłoby wprowadzenie modyfikacji w systemach kierowania ogniem oraz użycie np. pocisków Standard SM-6, które na chwilę obecną nie są wykorzystywane w tym systemie. Aegis Ashore, w przeciwieństwie np. do rosyjskich baterii S-400, nie ma możliwości przerzutu, nie jest mobilny i nie może atakować celów powietrznych z zaskoczenia.
Dla porównania cztery niszczyciele typu Arleigh Burke, które stacjonują obecnie w hiszpańskiej bazie morskiej Rota, mogą używać zarówno rakiet przeciwlotniczych, jak i pocisków antybalistycznych, a także pocisków woda-ziemia Tomahawk. Są to bowiem mobilne instalacje antyrakietowe, które mogą oczywiście działać w systemie, ale mogą również operować samodzielnie. Daje im to możliwość atakowania celów naziemnych, obrony przed atakami samolotów i zestrzeliwania rakiet balistycznych.
Na chwilę obecną zdolności do obrony przeciwko statkom powietrznym (aerodynamicznym) nie mają ani instalacja w Rumunii, ani ta w Redzikowie. Pentagon otrzymał jednak od Kongresu zalecenia w zakresie ustanowienia zdolności osłony przeciwlotniczej tych instalacji, zawarte w zatwierdzonym budżecie na rok fiskalny 2016. Na razie nie wiadomo jednak, kiedy i w jaki sposób wskazania parlamentarzystów zostaną zrealizowane, gdyż w grę może wchodzić zarówno modyfikacja samego systemu Aegis Ashore, jak i rozlokowanie innych zestawów przeciwlotniczych należących do sił zbrojnych USA bądź państw sojuszniczych.
Decyzje w tym zakresie podejmie być może już następna administracja. Dążenie do ustanowienia osłony przeciwlotniczej baz przeciwrakietowych jest prawdopodobnie związane z większym napięciem na linii USA-Rosja po wybuchu kryzysu na Ukrainie. Kolejne zalecenia zawiera projekt budżetu na rok fiskalny 2017, procedowany w Kongresie, ale na razie jeszcze nie przyjęty - nie mówiąc już o podpisaniu przez prezydenta.
Czego mogą się obawiać mieszkańcy okolic Redzikowa?
Przeciwnicy budowy instalacji antyrakietowych w Redzikowie usiłują wywołać obawy mieszkańców, że staną się oni automatycznie pierwszoplanowym celem w razie ewentualnego konfliktu zbrojnego. Jednakże, w przypadku konfliktu „lokalnego” i asymetrycznego Rosjanie będą raczej omijali obszar Redzikowa dużym łukiem, starając się nie dać żadnych powodów do natychmiastowej reakcji ze strony Amerykanów. Przynajmniej dopóki nie zostanie podjęta decyzja o włączeniu się Stanów Zjednoczonych do działań zbrojnych lub dążenia Rosjan do zaatakowania bezpośrednio instalacji USA (co wiąże się ze zdecydowaną odpowiedzią sił zbrojnych tego państwa).
Znacznie bardziej prawdopodobny jest scenariusz w którym Moskwa chciałaby "podzielić" NATO tak, aby Sojusz nie zareagował na agresję na terytorium Polski. W takiej sytuacji obecność stałej instalacji sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych w oczywisty sposób utrudnia działanie Rosjanom i jest to korzystne z punktu widzenia bezpieczeństwa naszego kraju. Potencjalnie dodatkową korzyścią może być przekazywanie z systemu radarowego informacji do polskiej obrony powietrznej, o ile takie rozwiązanie będzie wdrożone.
Rosyjskie władze twierdzą ponadto, że rzekoma możliwość rozmieszczenia w Redzikowie pocisków manewrujących świadczy o złamaniu traktatu INF przez USA. Amerykańskie instalacje nie mają jednak takich możliwości, dlatego - jak wskazano wcześniej - działania Moskwy należy odczytać jako próbę zatuszowania własnego rozwoju pocisków zakazanych tą umową. Do Redzikowa trafią bowiem pionowe wyrzutnie rakiet, podobne do tych używanych na okrętach US Navy. Jednostki nawodne typu Arleigh Burke czy Ticonderoga zostały dostosowane do wyrzutni pocisków manewrujących. Natomiast system Aegis Ashore jest zdolny wyłącznie do zwalczania celów balistycznych (już samo dostosowanie do obrony przeciwlotniczej wymagałoby zmian) i nie ma możliwości użycia Tomahawków.
Korzyści czy trudności ekonomiczne?
W dyskusji o budowie bazy przewijają się wątki dotyczące ograniczeń i korzyści dla mieszkańców i samorządów. Te pierwsze dotyczyć będą głównie zakazu budowy budynków i instalacji wyższych niż 10 metrów w odległości 1,5 kilometra od bazy oraz wyższych niż 50 metrów w odległości do 4 kilometrów od bazy (nie będzie można również stawiać na tym obszarze elektrowni wiatrowych). Dodatkowo wymagana będzie zgoda władz wojskowych na budowanie nowych budynków większych niż sześć tysięcy metrów kwadratowych w odległości 35 kilometrów od Redzikowa.
Korzystna może się natomiast okazać obecność polskiego garnizonu zajmującego się ochroną bazy oraz Amerykanów, którzy będą korzystali ze sklepów, restauracji czy instytucji kultury oraz innych usług świadczonych przez lokalnych przedsiębiorców.
Najważniejszą zaletą "tarczy" jest jednak potwierdzenie, że Polacy chcą i uczestniczą w budowie systemu bezpieczeństwa europejskiego.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS