Geopolityka
Kreml żąda zwolnienia wagnerowców. "Mieli bilety do Stambułu"
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział w piątek, że władze Rosji mają nadzieję i są przekonane, iż jej obywatele zatrzymani na Białorusi będą wkrótce zwolnieni. Zatrzymanie — dodał Pieskow — nie jest zgodne z sojuszniczymi relacjami Moskwy i Mińska.
Pieskow powiedział na codziennej konferencji prasowej, że do tej pory nie przedstawiono danych, które uzasadniałyby zatrzymanie Rosjan. "Jednak mamy nadzieję i nawet jesteśmy przekonani, że w najbliższym czasie nasi koledzy białoruscy wyjaśnią ten incydent i zwolnią obywateli rosyjskich" - powiedział. Zatrzymanie "niezbyt mieści się w parametrach relacji sojuszniczych" - podkreślił.
Rzecznik prezydenta Władimira Putina wyjaśnił, że na razie szef państwa nie kontaktował się w sprawie incydentu ze swym białoruskim odpowiednikiem Alaksandrem Łukaszenką. Według strony rosyjskiej pobyt grupy w sąsiednim kraju "nie jest w żaden sposób związany z Białorusią i sprawami białoruskimi"; Rosjanie "nie mieli przy sobie nic nielegalnego i nie podejmowali żadnych działań sprzecznych z prawem" - przekonywał Pieskow.
Czytaj też: Białoruś: KGB i OMON wyłapują wagnerowców
Powtórzył wyjaśnienie przedstawione w czwartek przez ambasadę Rosji w Mińsku, iż grupa składa się z pracowników prywatnej firmy ochroniarskiej, którzy w Mińsku spóźnili się na samolot za granicę. "Mieli bilety do Stambułu" - powiedział Pieskow.
Przedstawiciel Kremla powiedział też, że do zatrzymanych do tej pory nie dopuszczono rosyjskiego konsula. Moskwa jest tym nadzwyczaj zaniepokojona — podkreślił. MSZ Rosji zażądało w czwartek wieczorem niezwłocznego dopuszczenia pracowników konsulatu do zatrzymanych.
Rosyjski resort oświadczył też, że "próba przedstawienia wydarzeń jako ingerencji" w sprawy Białorusi "wywołuje co najmniej zdumienie" i że wersja strony białoruskiej "nie wytrzymuje krytyki".