Reklama

Siły zbrojne

Europa nadal bez decyzji w sprawie taktycznej broni jądrowej

Wśród maszyn, zgłoszonych do przenoszenia taktycznych bomb B61 znajdują się m.in. niemieckie i włoskie (na zdjęciu) Tornado. Fot. Technical Sgt. James L. Harper Jr./USAF.
Wśród maszyn, zgłoszonych do przenoszenia taktycznych bomb B61 znajdują się m.in. niemieckie i włoskie (na zdjęciu) Tornado. Fot. Technical Sgt. James L. Harper Jr./USAF.

Obecny kryzys na Ukrainie oraz agresywna polityka Rosji póki co nie sprowokowały europejskich przywódców państw członkowskich NATO do przemyślenia swojego negatywnego (w większości przypadków) podejścia do rozmieszczonej w Europie Zachodniej taktycznej broni jądrowej.

W Europie Zachodniej od wielu lat dominuje przekonanie, że taktyczną broń jądrową, której pierwsze elementy Stany Zjednoczone rozmieściły na początku lat pięćdziesiątych, należy całkowicie wycofać. Jeszcze przed kryzysem ukraińskim politycy z różnych państw niezmiennie twierdzili, iż bomby lotnicze B61 o zmiennej mocy (około 150-200 sztuk w Niemczech, Holandii, Belgii, Turcji i Włoszech), będące w całości własnością Stanów Zjednoczonych, nie mają obecnie żadnego znaczenia militarnego – szczególnie w sytuacji, w której Rosja jest przyjazna i przewidywalna. Takie głosy napływały szczególnie z Niemiec.

Przykładowo, Jurgen Trittin, lider Zielonych, nazwał broń jądrową NATO „reliktem zimnej wojny” i zaapelował, aby rząd nie ukrywał się za plecami Amerykanów. Inni przekonywali, że obecność w Europie Zachodniej bomb B61 utrudnia proces rozbrojenia i zmusza Rosję (sic!) do utrzymywania dużych arsenałów taktycznej broni jądrowej (około 2 tysięcy sztuk).

Póki co bez zmian

Rosyjska agresja na Ukrainę oznacza całkowitą klęskę polityki przywódców Europy Zachodniej w odniesieniu do Moskwy. Mimo pilnej konieczności ponownego przemyślenia europejskiego bezpieczeństwa oraz potrzeby nowej oceny bezpośrednich zagrożeń, szczególnie w sytuacji braku możliwości przewidzenia intencji Władimira Putina, przywódcy ci póki co nie zajęli się weryfikacją ani swojego negatywnego podejścia do taktycznej broni jądrowej w postaci bomb B61, ani nawet nie podjęli próby przemyślenia swojej polityki względem samolotów, które tę broń w razie wojny miałyby przenosić.

Brak jakiegokolwiek głębszego odniesienia się do B61 przez przywódców europejskich jest tym dziwniejszy, iż broń jądrowa niezmiennie pozostaje jednym z filarów bezpieczeństwa NATO. Co więcej, w ostatnich latach Rosja zwiększyła zainteresowanie taktycznymi systemami jądrowymi – dopuszczalność ich użycia w konflikcie konwencjonalnym została umieszczona w rosyjskiej doktrynie wojennej.

W świetle kryzysu ukraińskiego nieśmiałe przebłyski, które trudno nazwać ożywioną dyskusją, pojawiły się jedynie w Niemczech, których pozycja względem taktycznej broni jądrowej NATO pozostaje niejednoznaczna. Zwolennikiem całkowitego wycofania tego uzbrojenia z Europy Zachodniej jest chociażby Guido Westerwelle (szef MSZ w latach 2009-2013, lewicowe FDP), podczas gdy kanclerz Angela Merkel (prawicowe CDU) chce jego utrzymania w Niemczech, co wynika z powodów przede wszystkim politycznych.

W marcu tego roku minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier (lewicowe SPD) podtrzymał pogląd, iż Niemcy chcą wycofania B61 z obszaru tego państwa, ale dodał, że w obliczu kryzysu ukraińskiego nie widzi szans na szybką realizację tego scenariusza. Co to w praktyce znaczy? Czy po zakończeniu wojny na Ukrainie, co kiedyś nastąpi, Niemcy znów powrócą do optymistycznej, by nie powiedzieć naiwnej polityki względem Moskwy? Nawet jeśli przywódcą Rosji pozostanie Władimir Putin? Tego Steinmeier nie wyjaśnił.

Postępujące samorozbrojenie

Podejście Europejczyków do taktycznej broni jądrowej w praktyce oznacza samorozbrojenie i rezygnację z jakiegokolwiek rozważania nad potencjalnym użyciem B61 w działaniach zbrojnych i to pomimo zapisów w doktrynie wojennej NATO. O ile bowiem Stany Zjednoczone zainicjowały prace nad programem modernizacyjnym bomb (koszt od 8 do 12 miliardów dolarów) to państwa europejskie nie podjęły decyzji, które pozwoliłyby zachować potencjał w zakresie samolotów przenoszących (DCA). 

Przykładowo, Belgia planuje wycofać ze służby samoloty F-16AM/BM, zgłoszone do NATO jako nosiciele B61, około 2025 roku. Po tej dacie Belgia najprawdopodobniej zrezygnuje z posiadania odrzutowców bojowych. Wkład Beneluksu uratować może Holandia, która do operacji nuklearnych również wydziela F-16AM/BM. Te z czasem mają zostać zastąpione przez F-35. Włochy natomiast niezmiennie desygnują Tornado IDS, które docelowo mają zostać zastąpione przez F-35. O ile Holandia wyraża sygnały wydzielenia niektórych F-35 do roli nosiciela B61, to Włochy mogą z tego zadania zrezygnować. Jasnej odpowiedzi co do swojego dalszego wkładu nie daje także Turcja.

Głównym filarem europejskiego systemu taktycznej broni jądrowej NATO są obecnie Niemcy, które od dłuższego czasu przesuwają termin wycofania z jednostek liniowych samolotów Tornado, które mają status DCA. Obecnie mówi się, że odrzutowce pozostaną w służbie do 2025 roku. Jest to możliwe dzięki programom modernizacyjnym, które sprawiły, iż niemieckie Tornado otrzymują wydłużone resursy (z 4 tysięcy do 8 tysięcy godzin). Ostatni z programów modernizacyjnych, ASSTA 3, obejmuje 85 samolotów (czas służby do 2030 roku).

Program dotyczy jednak przede wszystkim integracji amunicji precyzyjnej (JDAM), a nie wyposażenia unowocześnionych samolotów Tornado w zdolność przenoszenia B61 w wersji 12, a więc takiej, którą planują rozmieścić w Europie Zachodniej Stany Zjednoczone. Innymi słowy, gdyby Niemcy chciały utrzymać Tornado w roli samolotów DCA to należałoby przeznaczyć dodatkowe fundusze na wyposażenie nowszych wersji (ASSTA 3.1 i kolejne) w zdolność przenoszenia B61-12. Tym bardziej, że inne konstrukcje – jak chociażby Eurofighter Typhoon – nie są przystosowane do przenoszenia amerykańskiej broni nuklearnej. Ich integracja z B61-12 i certyfikacja nie jest obecnie rozważana.

Co dalej z B61?

Niemal pewne jest, że szybkiego wycofania B61 z Europy Zachodniej nie będzie. Pamiętać bowiem należy, że w całości bomby pozostają własnością i do dyspozycji Stanów Zjednoczonych, które są przeciwne szybkiej zmianie status quo – szczególnie obecnie, w obliczu wojny na Ukrainie i polityki Rosji. Wycofanie B61 mogłoby zostać odebrane jako przejaw strachu przed Rosją. Miałoby to także negatywny wpływ na samopoczucie państw NATO w Europie Środkowo-Wschodniej, które czują się bezpieczniej pod parasolem termojądrowym.

Niemniej jednak w obliczu ciągłej presji państw Europy Zachodniej, chwilowo przerwanej wydarzeniami na Ukrainie, wycofanie B61 wydaje się być jedynie kwestią czasu. Zwolenników takiego rozwiązania nie brak także w Stanach Zjednoczonych. Zwracają oni uwagę, że dalsze utrzymywanie B61 w Europie Zachodniej jest bardzo kosztowne, państwa NATO nie chcą brać w finansowaniu udziału, a nawet utrzymywać zdolnych do działań samolotów bojowych. Inni, jak ekspert ds. broni jądrowej Hans Kristensen (Federation of American Scientists), podają argument geostrategiczny – nie ma sensu trzymać B61 w Europie, bo są przestarzałe i nie przestraszą Putina przez naruszeniem granic NATO.

Nie brak jednak głosów, iż B61 w Europie powinny pozostać. Niektórzy politycy, jak republikańscy kongresmani Mike Rogers i Mike Turner, wezwali niedawno administrację Baracka Obamy do rozmieszczenia samolotów zdolnych przenosić B61 w Europie Środkowo-Wschodniej. Taki scenariusz jest jednak praktycznie niemożliwy do realizacji – tego rodzaju bazy w państwach nadbałtyckich lub w Polsce byłoby dużo łatwiej zniszczyć lub zająć niż podobne obiekty w Niemczech czy Włoszech. Co więcej, w obliczu alergicznej niechęci państw Europy Zachodniej do rozmieszczania stałych sił konwencjonalnych na terytorium państw Europy Środkowo-Wschodniej trudno uznać za realne dyslokowanie tam broni jądrowej.

Inny brany pod uwagę scenariusz zakłada wycofanie B61 do jednej bazy w Europie (najprawdopodobniej Aviano we Włoszech). Bomby w razie konieczności byłyby przenoszone przez amerykańskie samoloty: obecnie F-16, a później F-35. Inny scenariusz zakłada utworzenie wielonarodowej lotniczej jednostki „nuklearnej” pod egidą Paktu Północnoatlantyckiego, analogicznej do NATO-wskiej eskadry samolotów wczesnego rozpoznania AWACS. Jako najbardziej prawdopodobne miejsce stacjonowania podaje się bazę Aviano we Włoszech. Póki co jednak to tylko teoretyczne scenariusze. Decydenci państw Europy Zachodniej wolą tematu unikać.

Robert Czulda

Reklama

Komentarze (14)

  1. fredi

    Cały czas Europa zachodnia udowadnia, że ma nas gdzieś, czyli zablokowanie stałych baz w Polsce, niby chęć rozbrajania się ale gdyby tylko USA powiedziało, że jeśli nie chcecie tych bomb to je Polska dostanie to byłby od razu wielki krzyk, lament i sprzeciw. Musimy sie niestety sami po cichu z USA dogadywać, tyle że nie za tego kiepskiego prezydenta demokraty, trzeba czekać na republikanina. Niestety ale wszystko wskazuje na to, że nastepnym prezydentem bedzie znów demokrata, żona byłego prezydenta, tego od jogurtu na żakiecie stażystki.

    1. czytator

      Fredi, zgadzam sie z Toba w calej rozciaglosci Twej wypowiedzi.

  2. Darek S.

    Planujemy zakup MdCN o średnicy kadluba 50 cm. Głowica W80 będąca ładunkiem bojowym tej bomby lotniczej B61 ma średnicę 34 cm. Wykorzystanie tych bomb lotniczych w kasyczny sposób to pic na wodę. To bajka dla polityków, którzy planują bezpieczeństwo. Głowice te są składowane na terytoriach Państw, które byłyby w stanie samodzielnie dojść do opracowania własnej broni jądrowej. Dzięki temu, że mają na swoim terytorium te amerykańskie arsenały, czują, że mogą w razie zagrożenia z nich skorzystać. Dzięki takiej sytuacji żaden rozsądny obliczalny polityk, nie odważy się zatakować Turcji Włoch itp. Niemcy kochają Rosjan i uważają, że bomby im nie są potrzebne, no to my chętnie je przejmiemy. Nawet jakby w zamian za te bomby trzeba by utrzymywać jakiś garnizon Amerykański gdzieś w Turowie. Nawet jakby trzeba w zamian za to dokupić ze 12 szt. F-16. Nawet jak w zamian za to musielibyśmy kupić inne amerykańskie badziewie, np. Patrioty, S-70i, Tomahowk, zamiast wejść w kooperację z przemysłem Europejjskim to i tak by to się opłacało.

  3. Moshe Schwantz

    Putin... to miałby brązowe gacie, ale nie ze strachu, tylko po przeczytaniu zamieszczanych postów - to raz. Dwa - żeby się zbroić, czy to po cichu, czy oficjalnie, trzeba mieć KASĘ i CHĘĆ , a tego w naszym kraju brakuje. To tyle.

    1. zibi

      Chęć jest a i pieniądze są coraz większe.

  4. dex

    Ad1: Bron atomowa jest filarem bezpieczenstwa, wiec robimy wszystko, zeby Iran jej nie zdobyl ;) Ad2: Chcialbym widziec jak atakuja te Tornada. Przeciez po starcie sa juz widoczne na ruskich radarach (Woronez). Druga wazniejsza sprawa, to jaki polityk niemiecki podejmie decyzje o bombardowaniu atomowym celow w Rosji, hehe. Te bombki maja znaczenie symboliczne.

  5. gieksa

    https://www.stratfor.com/the-hub/america-needs-poland-more-self-sufficient

  6. inżynier

    Niepokoi mnie że taka broń jest w Turcji. Sytuacja polityczna jest tam chyba trochę niestabilna. Co do państw stricte europejskich, to szkoda że nie doceniają wartości tych bomb. Lepsza taka broń atomowa niż żadna! Mogliby wyznaczyć eurofightery..

  7. JMK

    ".....Walki na Ukrainie coraz mocniej się zaostrzają. Je­dy­nie z Rosją Pol­ska stale ba­zu­je na geo­po­li­tycz­nych uza­sad­nie­niach, które mają cha­rak­ter ide­olo­gicz­ny. Geo­po­li­ty­ka bo­wiem przy­da­je się – zwłasz­cza w me­diach i ar­gu­men­ta­cji czę­ści elit – jako na­rzę­dzie ide­olo­gicz­nej obro­ny. We­dług tej fi­lo­zo­fii, jest rze­czą oczy­wi­stą, że Rosja chce znów sobie pod­po­rząd­ko­wać Pol­skę, ta zaś jest zmu­szo­na przed nią się bro­nić. Kry­zys krym­ski i kon­flikt na Ukra­inie do­dat­ko­wo po­tę­gu­ją te obawy i za­gro­że­nia. Po­strze­ga­nie Rosji wy­łącz­nie jako pań­stwa wro­gie­go i agre­syw­ne­go przez pry­zmat kon­flik­tu ukra­iń­skie­go jest naj­więk­szym błę­dem per­cep­cyj­nym po­li­ty­ki za­gra­nicz­nej Pol­ski. Do­szło do ab­sur­dal­nej sy­tu­acji już nie tylko w sen­sie psy­cho­lo­gicz­nym, ale i prak­tycz­nym. Nic bo­wiem, co zrobi Rosja, nie za­słu­gu­je na zro­zu­mie­nie i ni­cze­go, co zrobi Ukra­ina, nie wolno kry­ty­ko­wać. Na dia­gno­zę sy­tu­acji naj­więk­szy wpływ mają kręgi ge­ne­ral­skie, które kreu­ją at­mos­fe­rę ro­sną­ce­go na­pię­cia i ko­niecz­ność wzmac­nia­nia po­ten­cja­łu obron­ne­go. Za­sta­na­wia brak spo­łecz­ne­go sprze­ci­wu wobec mi­li­ta­ry­za­cji bu­dże­tu pań­stwa, po­dob­nie jak nie sły­chać pro­te­stów prze­ciw bu­do­wie na te­re­nie Pol­ski ob­cych baz woj­sko­wych. Tak jakby su­we­ren­ność te­ry­to­rial­na nie miała już żad­ne­go zna­cze­nia, jakby lek­cje nie­daw­nej hi­sto­rii ni­cze­go Po­la­ków nie na­uczy­ły. W tej psy­cho­zie zbro­je­nio­wej za­po­mi­na się jed­nak, że ze stro­ny Rosji mamy do czy­nie­nia z po­tęż­nym ar­se­na­łem ją­dro­wym, któ­re­go broń tak­tycz­na krót­kie­go za­się­gu prze­wa­ży każdy ar­se­nał kon­wen­cjo­nal­ny. Pol­ska znaj­du­je się we wraż­li­wym stra­te­gicz­nie ukła­dzie sił geo­po­li­tycz­nych. Pa­nu­je wszak prze­ko­na­nie, że dzię­ki za­sad­ni­czym zmia­nom w bez­po­śred­nim są­siedz­twie oraz in­sty­tu­cjo­nal­nym afi­lia­cjom z Za­cho­dem po­ło­że­nie geo­po­li­tycz­ne prze­sta­ło być czymś wy­jąt­ko­wym i fa­tal­nym. Uwol­nie­nie od sy­tu­acji kon­flik­to­wych z są­sia­da­mi i otwar­cie na pro­ce­sy in­te­gra­cyj­ne uczy­ni­ło Pol­skę waż­nym ogni­wem sta­bi­li­zu­ją­cym . ..." fragment artykułu prof.Stanisława Bielenia

    1. Garry

      I to właśnie cały pożal się Boże profesor Bieleń... Nic chłopina nie rozumie, jeszcze mniej wie. O geopolityce to trąbi przede wszystkim Rosja, w związku z tym odnoszenie się do tego argumentu jest jak najbardziej słuszne, a wywód profesora - błędny. Poza tym nie rozumie biedak, że nie chodzi tu ani o stosunek Rosji do nas, ani o nasz do Rosji. Chodzi o to, że Rosja łamie ogólnie przyjęte zasady cywilizowanego świata i międzynarodowe porozumienia, jest agresorem wobec sąsiada, kłamie i oszukuje (Rosja jako aparat przywódczy i w tym sensie jako organizm państwowy). Na koniec, ten nieszczęsny chłopina nie rozumie najważniejszej zasady cywilizowanego świata - nie akceptujemy tego, co jest złe. Wcale nie jest tak, że nie rozumiemy Rosji. Ależ rozumiemy ją doskonale! Ale to, że rozumiemy wcale jeszcze nie oznacza, że zaakceptujemy. Nie zaakceptujemy, bo to co robią władze Rosji jest po prostu złe. To jak rozumują Rosjanie jest złe. To tak, jak z kanibalami - rozumiemy, że jedzenie innych ludzi leży w ich tradycji i kulturze. Ale nie akceptujemy tego i nie pozwalamy na to, ponieważ jest to po prostu złe. Dlatego obecnej polityce rosyjskiej mówimy - nie.

  8. staszek

    ale w czym problem? Benelux przechodzi na F 35 a my dostajemy po nich F-16 AM/BM razem z bombami B 61-12 i zastępujemu nimi nasze Su 22.......

  9. Urko

    Oczywiście, że B61 są przestarzałe i żadna modernizacja nic nie pomoże. Chyba że taka dodająca im silnik i możliwość lotu z manewrowaniem. Warto się zastanowić, czy tego typu taktyczna broń jądrowa w dzisiejszych czasach w ogóle ma sens. Jeśli byłaby sytuacja dogodna do jej zastosowania, to by oznaczało, że jej użycie jest niepotrzebne. Każda inna sytuacja, to albo pole do popisu dla broni precyzyjnej, albo "coś wymagającego mocniejszego młotka". Jedyne co można zrobić pożytecznego ze "staruszkami" to wykorzystać materiał rozszczepialny do zrobienia nowych, tańszych w obsłudze głowic, do rakiet średniego zasięgu. Oczywiście, nie uważam by należało tylko skasować stary sprzęt. Trzeba go czymś zastąpić. Tu jest oczywiście pole do popisu dla spekulacji, co jest najbardziej potrzebne w tej chwili i w przyszłości.

  10. Marian Ziombecki

    Holandia owszem planuje zastąpić F-16 samolotami F-35 ale przewidują o połowę mniejszą ilość (30 pare sztuk?) ciekawe ile z tego planują przeznaczyć jako nośniki B61-12

  11. hmmmm

    Ciekawy jestem czy broń atomowa to będzie dalej straszak czy ktoś stwierdzi, że czas użyć do wrogiego ataku

  12. Klemens

    Co więcej, w obliczu alergicznej niechęci państw Europy Zachodniej do rozmieszczania stałych sił konwencjonalnych na terytorium państw Europy Środkowo-Wschodniej ........ No właśnie ta "alergiczna niechęć Czy to naszym decydentom nic nie mówi. NATO NATem a nasze bezpieczeństwo wisi na włosku. Czy nie pora nieco się zdystansować od "polityki obronnej" Niemiec i Francji i zacząć własne zbrojenia i własne zabiegi o broń niekonwencjonalną po cichutku i nie koniecznie od USA.

  13. Mirage

    I ten brak się odbija teraz wielką czkawką... Chociaż częściowa obrona antyrakietowa i przynajmniej 500 głowic, w tym w Niemczech i od razu wielki kozaczek Putin miałby brązowe gacie...

  14. Alibaba

    Umowa bilateralna USA - polska i leasing samolotów z atomówkami

Reklama