Siły zbrojne
Dowódca morskich sił uderzeniowych NATO: "Baltops to demonstracja naszego zaangażowania w regionie"
Ćwiczenia z udziałem wojsk, takie jak Baltops, dają to, czego nie zapewnią symulacje; ludzie poznają się, współdziałają i razem rozwiązują problemy – uważa dowodząca Morskimi Siłami Uderzeniowymi i Wsparcia NATO wiceadm. Lisa Franchetti z US Navy.
Ćwiczenie Baltops-18 potrwa do 15 czerwca. To 46. edycja tych manewrów. Morskie Siły Uderzeniowe i Wsparcia (STRIKFORNATO), których kwatera znajduje się koło Lizbony, są ich organizatorem od czterech lat. Uczestnicy – państwa NATO i partnerzy sojuszu – ćwiczą według scenariuszy niezakładających uruchomienia artykułu 5. Traktatu waszyngtońskiego, mówiącego o wspólnej obronie.
"To główne morskie ćwiczenie na Bałtyku, jego celem jest zwiększenie zdolności naszych marynarek wojennych do współdziałania w złożonym środowisku morskim. Chodzi o to, by uczyć się od siebie wzajemnie, to także demonstracja naszego zaangażowania w regionie" – powiedziała Franchetti na pokładzie okrętu dowodzenia USS Mount Whitney, flagowej jednostki 6. Floty, będącego ośrodkiem dowodzenia ćwiczeniem.
"Bałtyckie marynarki operują na Bałtyku, nasza niekoniecznie jest zawsze tutaj. Działamy wspólnie z siłami lądowymi, powietrznymi; to wzmacnia więzi między naszymi krajami, zarówno w NATO, jak i z poszczególnymi państwami operującymi na Morzu Bałtyckim" – powiedziała Franchetti.
Podkreśliła, że "nie da się niczym zastąpić spotkań z ludźmi, osobistych relacji". "Wszystko, czego się tu nauczą, relacje, partnerstwa, przyjaźnie, które nawiążą, mogą później wykorzystać gdzie indziej. Wspólne patrole dają to, czego nie mogą dać ćwiczenia komputerowe w dowództwach" – dodała. "Ćwiczenie obejmuje dwa desanty z morza, ludzie pracują razem, zdarzyło się, że jeden z pojazdów się zepsuł, ale wszyscy działają razem, dlatego ćwiczenia takie jak to mają znaczenie" – zaznaczyła.
"To ćwiczenie na żywo, z ludźmi, musisz rozwiązywać rzeczywiste problemy" – dodał jej zastępca, kontradm. Guy Robinson z Royal Navy. To okazja, by zetknąć się z wyzwaniami i tarciami, jakie pojawiają się w ćwiczeniach z udziałem sił" – powiedział.
"Kiedy masz dobrą łączność, możesz się skontaktować z twoim dowódcą i zasięgnąć rady. Kiedy łączność zawodzi, nie możesz uzyskać odpowiedzi, nie masz przygotowanych, będą kłopoty. Czasami ćwiczenia na żywo, kiedy pojawiają sią problemy, przypominają, żeby właściwie przekazywać cele i intencje" - zaznaczył.
Franchetti, która jest też dowódcą 6. Floty, zwróciła uwagę na znaczenie Baltops dla młodych oficerów obejmujących stanowiska dowódcze. "Zachęca dowódców, by myśleli o misjach, byli kreatywni, czuli się na siłach, by właściwie odpowiadać na działania fikcyjnego przeciwnika, samodzielnie myśleli; uczy ich pewności i tego, jak w działaniu wykorzystać to, co już ćwiczyli" – powiedziała.
Robinson zwrócił uwagę na nowe elementy wprowadzane do kolejnych edycji ćwiczenia - nie tylko nowy sprzęt, ale także nowe zdolności i nowe podejście w szkoleniu. "Próbujemy wywołać interakcję między dwiema grupami zadaniowymi - czerwoną (grającą rolę przeciwnika) i niebieską (własnych sił), i to się tutaj naprawdę dobrze rozwija" – powiedział Robinson. "Tradycyjnie najpierw uczą się taktyk, potem rozdzielamy grupy, by się wzajemnie atakowały. Tym razem oddzieliliśmy na samym początku grupy niebieską i czerwoną i ich dowództwa. Dowódca +czerwonych+ naprawdę jest gotowy, by rzucić wyzwanie siłom +niebieskim+" – powiedział.
Mówiąc o wnioskach z ubiegłorocznego ćwiczenia wskazał na zdolności do odzyskiwania personelu, który został odizolowany w nieprzyjaznym środowisku (Joint Personnel Recovery – JPR). "Klasyczny przypadek to pilot zestrzelony za linią wroga, unieruchomiony okręt. Ale takie rzeczy zdarzają się nie tylko w kryzysie. Także w czasie pokoju statki ulegają incydentom, może się to zdarzyć w regionie zwiększonych napięć" – powiedział.
Scenariusze tegorocznego ćwiczenia obejmują też wojnę hybrydową: reakcję na działania propagandowe – dyskredytujące wiadomości i fake newsy - w mediach społecznościowych, a także "siły zastępcze" – rebeliantów działających na rzecz innego państwa. "To jest dla nas wyzwanie, musimy zidentyfikować tych ludzi, określić, jak odpowiedzieć na ich działania. Stąd wydzielona pewna liczba szybkich łodzi Royal Navy do działań przybrzeżnych w razie zagrożeń, którym trudno przeciwdziałać przy użyciu większych jednostek pływających" – wyjaśnił Robinson.
Podkreślił też, że choć ćwiczenie odbywa się raz na rok, trwa nie tylko przez dwa tygodnie: "Planowanie następnych rozpoczyna się prawie natychmiast po tym, jak tegoroczne się kończy". Ćwiczenie Baltops odbywa się od 1972 r., początkowo było ćwiczeniem NATO, w 1993 r. po raz pierwszy wzięły w nim udział kraje dawnego bloku wschodniego, w tym Polska.
W tegorocznym uczestniczą 22 kraje - 20 państw NATO, Szwecja i Finlandia. Część taktyczna odbywa się na Bałtyku, poligonach morskich i lądowych, m.in. w Polsce. Udział bierze ok. 5 tys. żołnierzy, ponad 40 okrętów i ok. 60 samolotów i śmigłowców. Baltops-18 zakończy się w Kilonii.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie