Reklama

- W styczniu do Polski przybyła amerykańska brygada pancerna, pod koniec marca – batalion NATO złożony z żołnierzy z USA, Wielkiej Brytanii i Rumunii, a wkrótce także z Chorwacji. Jaki wpływ na Wojsko Polskie ma ta sojusznicza obecność?

Dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. dyw. Jarosław Mika: To wykonanie postanowień szczytu NATO w Warszawie. Przybycie amerykańskiej brygadowej grupy bojowej to duże doświadczenie, które pozwoliło nam sprawnie rozmieścić kolejne oddziały. Dzięki temu bez przeszkód realizowaliśmy proces przemieszczenia i dyslokacji batalionowej grupy bojowej. To jest nowa jakość i kolejne doświadczenie dla naszych żołnierzy, którzy mogą realnie sprawdzić swoje umiejętności, porównać je i doskonalić.

Mamy bardzo dobrze wyszkolonych żołnierzy, z doświadczeniem nie tylko z ćwiczeń sojuszniczych, ale również z pobytu na misjach. Nie mówimy więc o nauce. Teraz budujemy zaufanie między żołnierzami z naszej i innych armii, zwłaszcza amerykańskiej, zacieśniamy kontakty. To bardzo ważne, bo zaufanie to jeden z głównych czynników, który pozwoli sprawnie realizować wspólnie zadania na przyszłym polu bitwy.

Relacje między żołnierzami na różnych szczeblach są intensywne i bardzo dobre. Sam, mimo zmiany stanowiska na wyższe, pozostaję w ciągłym kontakcie z dowódcą brygadowej grupy bojowej płk. Christopherem Norrie'em i starszym podoficerem dowództwa tej jednostki Christopherem Gunnem.

Cieszą mnie oddolne inicjatywy. Jeszcze gdy byłem dowódcą 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej (11 LDKPanc) obserwowałem, jak podoficerowie podejmowali wyzwania i wymieniali się doświadczeniami, np. w korpusie medycznym i łączności. To były warsztaty, które miały poprawić interoperacyjność, służyły też wzajemnemu poznawaniu kultury polskiej i amerykańskiej. Uważam, że warto wykorzystać pobyt i doświadczenia armii państw natowskich w Polsce.

- Czym się różnią obecne kontakty od współdziałania w Afganistanie i Iraku?

DGRSZ gen. dyw. J.M.: Tam były warunki bojowe, wtedy zdobywaliśmy doświadczenia. Tu już możemy te doświadczenia wykorzystać i zacieśniać wzajemne relacje. 10 lat temu widzieliśmy, czego jeszcze nie mamy, nie umiemy, była bariera językowa. Dziś nie mamy zahamowań ani poczucia, że jesteśmy słabiej wyszkoleni. Teraz w dowództwie generalnym jest grupa ponad 10 oficerów i podoficerów łącznikowych z USA. Są też oficerowie łącznikowi z Niemiec. To nam ułatwia wspólne szkolenie i planowanie wspólnych przedsięwzięć.

- Jaki jest plan wspólnych ćwiczeń z oddziałami sojuszniczymi, które przybyły do Polski?

DGRSZ gen. dyw. J.M.: Wspólne szkolenie, ćwiczenia, przygotowania do nich to jest coś, co się już odbywa. Zarówno w Bolesławcu, Świętoszowie, Żaganiu i Skwierzynie, gdzie stacjonuje amerykańska pancerna brygadowa grupa bojowa, która współpracuje z 11 LDKPanc, jak i w Giżycku, gdzie jest 15. Brygada Zmechanizowana, której podporządkowana jest batalionowa grupa bojowa.

To, co nas czeka, to przede wszystkim ćwiczenie Saber Strike - w czerwcu, w różnych częściach Polski i Europy. Wyzwaniem, przed którym stoi dowództwo generalne, jest ćwiczenie Dragon’17, które będzie we wrześniu. To będzie sfinalizowanie pierwszej rotacji pododdziałów amerykańskich, rumuńskich i brytyjskich.

Fot. Andrzej Nitka / Defence24.pl

Saber Strike to kilka tysięcy żołnierzy zaangażowanych również w różnych zakątkach Europy, zwłaszcza na flance wschodniej. Uczestniczymy w tym elementami wydzielonymi do batalionowych grup bojowych – kompanią piechoty zmotoryzowanej z 17. Brygady Zmechanizowanej, która będzie w Rumunii, i kompanią czołgów 9. Brygady Kawalerii Pancernej, która będzie na Łotwie.

Natomiast ćwiczenie Dragon to ponad 10 tys. żołnierzy, jesteśmy jeszcze w trakcie procesu planistycznego i państwa podejmują decyzje w sprawie udziału w tym właśnie ćwiczeniu. Głównym ćwiczącym podczas Dragona będzie 12. Dywizja Zmechanizowana w Szczecinie, a zaangażowane też będą inne jednostki wojskowe DGRSZ.

Fot. Sgt. Brandon Anderson, 13th Public Affairs Detachment/US Army.

Ponadto zwróciłbym uwagę na obecność pododdziałów rumuńskich. Zapadła już decyzja, iż batalion logistyczny 17. Brygady Zmechanizowanej przejmie tradycje 57. Pułku Piechoty Wielkopolskiej Karola II Króla Rumunii. Wkrótce odbędzie się ceremonia.

- Czego jeszcze brakuje, żeby dowództwo Wielonarodowej Dywizji Północ-Wschód w Elblągu osiągnęło wstępną gotowość?

DGRSZ gen. dyw. J.M.: Ten proces idzie zgodnie z planem. Jest bardzo ambitny, nie mówię, że łatwy, pełno w nim wyzwań. Terminy są bardzo napięte. Oczywiście pojawiają się zagrożenia. Niemniej jednak staramy się codziennie, bez zbędnej zwłoki, na nie reagować. Na pewno wyzwaniem jest pozyskanie i rozpoczęcie pełnienia służby przez oficerów z innych państw.

Trzeba podkreślić ogromną wolę społeczności i władz Elbląga, by stworzyć warunki dla tego dowództwa. To nie tylko miejsce pracy, ale i miejsce funkcjonowania rodziny – musimy zapewnić cały pakiet spraw socjalnych. Mamy w tym doświadczenie z Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód w Szczecinie i Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO w Bydgoszczy. To znacznie pomaga w realizacji naszych planów.

- Co z dowództwem 16. Dywizji Zmechanizowanej, które obecnie jest w Elblągu?

DGRSZ gen. dyw. J.M.: Nadal będzie funkcjonować. To dowództwo wydziela część kadry do dowództwa dywizji wielonarodowej.

- W związku z przyjazdem amerykańskiej brygady pancernej MON zdecydowało, że jeden z batalionów czołgów Leopard 2 zostanie przeniesiony z Żagania do Wesołej w Warszawie.

DGRSZ gen. dyw. J.M.: To odbywa się na podstawie koncepcji opracowanej przez Sztab Generalny WP. Dyslokacja wojsk amerykańskich nie miała wpływu na podjęcie decyzji w tym obszarze. Taka jest decyzja przełożonych i my tę decyzję realizujemy. Warto zaznaczyć, że batalion czołgów w Żaganiu był jednostką o niskim stopniu ukompletowania, służyło w nim niewielu żołnierzy.

- Czy planowane są kolejne podobne kroki?

DGRSZ gen. dyw. J.M.: Nie słyszałem o przedsięwzięciach polegających na przesuwaniu potencjału na wschód z innych części kraju. Natomiast nie ulega wątpliwości, że ścianę wschodnią trzeba wzmacniać. Ten proces odbywa się systematycznie poprzez zwiększenie stopnia ukompletowania i doposażenie w nowy sprzęt. Przykładem jest również rozwój Wojsk Obrony Terytorialnej. Na ścianie wschodniej dyslokowana jest także batalionowa grupa bojowa NATO, blisko są też analogiczne oddziały w państwach bałtyckich.

- Czy pomieszanie typów sprzętu w jednej jednostce – mających korzenie sowieckie czołgów PT-91 Twardy i pochodzących z Niemiec Leopard 2 – nie będzie problemem dla brygady?

DGRSZ gen. dyw. J.M.: Nowy sprzęt zawsze jest wyzwaniem dla jednostki, która go otrzymuje. Część ludzi jest już przeszkolona w 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej.

Czytaj też: MON o przeniesieniu Leopardów do Wesołej.

- Tylko że ośrodek szkolenia jest w Świętoszowie, ponad 500 km od Wesołej.

DGRSZ gen. dyw. J.M.: Podczas ćwiczenia Dragon'15 11 LDKPanc ćwiczyła między innymi na poligonie w Orzyszu. Po raz pierwszy od lat ćwiczyliśmy przerzut sprzętu w tak dużej skali. Również podczas ćwiczenia Anakonda'16 pododdziały różnych dywizji wykonywały zadania na różnych poligonach.

- Byli dowódcy 11 LDKPanc generałowie Waldemar Skrzypczak i Mirosław Różański przekonują, że w ewentualnej operacji obronnej lepiej mieć dywizję wyposażoną w 200 Leopardów niż rozproszyć ten potencjał po mniejszych jednostkach. Co pan o tym sądzi?

DGRSZ gen. dyw. J.M.: Nie chciałbym się wdawać w polemikę na temat wykorzystania sprzętu, bo tak naprawdę zweryfikowałyby to wszystko rzeczywiste działania bojowe. Realizujemy koncepcję dyslokacji i wzmocnienia potencjału na ścianie wschodniej, opracowaną przez Sztab Generalny WP.

Wydaje mi się, że to jest dobry moment, by zacząć mówić o pozyskaniu nowych czołgów, o zupełnie nowej konstrukcji, nie mówię tutaj o modernizacji. Musimy sobie zdawać sprawę, że T-72, PT-91 i Leopard 2 to są czołgi w tym samym wieku. Obraz kierunków modernizacji technicznej, nie tylko w odniesieniu do Wojsk Lądowych, powinien dać Strategiczny Przegląd Obronny. Natomiast pozyskanie sprzętu jest obwarowane możliwościami technicznymi i finansowymi.

- Częścią SPO ma być projekt zmian w systemie dowodzenia i kierowania siłami zbrojnymi. Jak się panu pracuje ze świadomością, że trwają przymiarki do zmian?

DGRSZ gen. dyw. J.M.: Najgorzej by było, gdybyśmy w DGRSZ nie robili nic w oczekiwaniu na odpowiedź, w jakim kierunku ta reforma pójdzie. Dowództwu Generalnemu RSZ podlega ponad 80 tys. żołnierzy, funkcjonujące jednostki wojskowe, wydzielamy żołnierzy do udziału w misjach zagranicznych, przed nami nowe wyzwania, np. związane ze wspomnianą dyslokacją w Polsce wojsk z USA i innych państw NATO. Nie da się zatrzymać funkcjonowania jednostek wojskowych myśleć, jaki będzie wynik SPO, w tym wytyczne w zakresie systemu dowodzenia. Znamy mniej więcej kierunek zmian, ale na ostateczny kształt czekamy do końca SPO.

Czytaj też: Strategiczny Przegląd Obronny trafił na ręce szefa MON. "Fundamentalna" zmiana zdolności obronnych.

- Pański poprzednik gen. Różański, odchodząc ze stanowiska przed upływem kadencji zalecał dowódcom lekturę konstytucji, a do pana powiedział, by pan pamiętał, że "historia nas oceni".

DGRSZ gen. dyw. J.M.: Nie zwykłem komentować słów swoich poprzedników. Dorobek każdego z nich jest ważny. Zależy nam na tym, aby utrzymywać funkcjonowanie sił zbrojnych na wysokim poziomie, a w obszarach, gdzie istnieje taka możliwość, podnieść na wyższy poziom, a komentarzy unikajmy. To nie służy wykonaniu zadań.

Rozmawiali Rafał Lesiecki i Jakub Borowski (PAP)

PAP - mini

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. ryszard56

    Panie Generale ,najważniejsze są jak najszybsze zakupy prawdziwego uzbrojenia