Siły zbrojne
Czy Rosja skrycie rozwija bojowe systemy bezzałogowe? [OPINIA]
To, że rosyjskie ministerstwo obrony nie chwali się posiadaniem dronów bojowych oraz dronów kamikaze wcale nie oznacza, że rosyjska armia nie zamierza wprowadzać ich na swoje wyposażenie. Rosjanie mają zarówno wybitnych konstruktorów i naukowców, dobrze rozwinięty przemysł zbrojeniowy, jak i nowatorsko myślących taktyków wojskowych. Jedyne czego najprawdopodobniej im brakuje, to odpowiedniej ilości pieniędzy i woli wśród „betonowo-pancernej” generalicji.
Opublikowane przez Defence24.pl dwa filmy dotyczące zagrożenia ze strony rosyjskich dronów dla polskiej armii („Dlaczego konflikt w Górskim Karabachu powinien zmienić Wojsko Polskie?) i w szczególności dla Marynarki Wojennej („Jaka obrona przeciwlotnicza dla fregaty „Miecznik"?) spotkały się z bardzo dużym zainteresowaniem. Świadczy o tym nie tylko kilkaset tysięcy odsłon na stronie, ale również kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń na YouTube.
Były nie tylko opinie pozytywne, ale również krytyczne - ważne do uwzględnienia dlatego, że zostały poparte argumentami. Ich autorzy zwracali głównie uwagę na to, że Rosjanie nie mają takich dronów, które w filmach wskazano jako zagrożenie dla „Mieczników", podobnie jak systemów pozwalających na użycie amunicji krążącej w oddaleniu o kilkadziesiąt kilometrów od własnego wybrzeża.
I co ciekawe, te argumenty są całkowicie słuszne. Oba filmy nie miały jednak pokazać z jakimi zagrożeniami musimy się mierzyć dzisiaj, ale z jakimi możemy się spotkać za około dziesięć lat. Bo właśnie wtedy mają być gotowe operacyjnie przyszłe, polskie fregaty „Miecznik". I teraz należy tylko sobie odpowiedzieć, czy Rosjanie są zdolni, w takim samym czasie jak my będziemy budowali nasze okręty, dojść do takiego poziomu nasycenia dronami, jakie ja wskazywałem w swoich dwóch filmach. Pomóc w rozstrzygnięciu tej zagadki może historia „rosyjskich Tomahawków".
Rakiety manewrujące a zagrożenie dronami
Wystarczy sobie tylko przypomnieć, jak wielkim zaskoczeniem dla wielu zachodnich specjalistów było wystrzelenie przez Rosjan w kierunku Syrii w październiku 2015 roku rakiet manewrujących systemu „Kalibr", m.in. z niewielkich okrętów typu „Bujan-M" - i to dodatkowo znajdujących się na Morzu Kaspijskim. Wcześniej wspominano oczywiście, że korwety projektu 21631 o wyporności 949 t mają możliwość przenoszenia tego rodzaju uzbrojenia, ale mało kto te zapowiedzi brał poważnie pod uwagę.
Czytaj też
Wszyscy pamiętali bowiem, że amerykańskie odpowiedniki „Kalibrów", czyli Tomahawki, były wystrzeliwane jedynie z bardzo dużych okrętów nawodnych klasy niszczyciel i krążownik, a więc o wyporności co najmniej 9000-10000 ton. Rosjanom udało się to jednak zrobić na korwetach dziesięciokrotnie mniejszych i jak się okazało: nie tylko na nich. Dwa miesiące później stało się jasne, że do wystrzeliwania rakiet manewrujących przygotowano w Rosji także okręty podwodne z napędem diesel-elektrycznym projektu 636.3 typu „Warszawianka" o wyporności 4000 ton, a nie tylko, jak to robiono wcześniej, co najmniej dwukrotnie większe okręty podwodne z napędem atomowym.
Czytaj też
I znowu Rosja zaszokowała wszystkich odpalając spod wody rakiety manewrujące systemu „Kalibr": najpierw z okrętu podwodnego „Rostow-na-Donu" (8 grudnia 2015 r.), później z „Krasnodar" (w maju i czerwcu 2017 r.), z „Kołpino" (17 września 2017 r. z wykorzystaniem aż siedmiu rakiet) oraz z „Wielikij Nowogrod" (22 września 2017 r.). W ten sposób okazało się, że to co w krajach zachodnich uważano za broń „wyrafinowaną", wykorzystywaną tylko na najważniejszych platformach, w Federacji Rosyjskiej zaczęto stosować powszechnie, w dużej ilości i z ograniczeniami wynikającymi jedynie z kosztów samych rakiet. Koszty te zresztą, wraz z masową produkcją zaczęły znacząco maleć, co dostrzegły też inne państwa wprowadzając rakiety manewrujące na swoje uzbrojenie (w tym Iran).
Podobne niedowierzanie, co do zdolności posiadanych przez Rosjan panuje obecnie w odniesieniu do uzbrojonych systemów bezzałogowych. Jeszcze do niedawno była to opinia całkowicie uzasadniona, ponieważ proces wprowadzania dronów uderzeniowych i amunicji krążącej w Federacji Rosyjskiej przebiegał z oporami i Rosja była w tej dziedzinie bardzo daleko z tyłu nie tylko za takimi krajami jak Stany Zjednoczone i Chiny, ale również jak Izrael i Turcja. Sytuacja zaczyna się jednak zmieniać, w sposób podobny jak wcześniej zmieniła się w przypadku rakiet manewrujących.
Rosjanie byli bowiem w tej dziedzinie opóźnieni w odniesieniu do Amerykanów tylko do momentu, aż nie uznali, że Tomahawki mogą być dla nich również przydatne. Wtedy nie tylko samodzielnie opracowali nowoczesne rakiety manewrujące, ale później wprowadzili je na skalę niespotykaną w większości krajów. Co więcej tak ukryto te przygotowania, że do bojowego chrztu „Bujanów-M" na Morzu Kaspijskim i „Warszawianki" na Morzu Śródziemnym w 2015 roku, mało kto o takiej metamorfozie uzbrojenia w Rosji wiedział.
Teraz taka sama sytuacja jest prawdopodobnie w przypadku dronów. Wcześniej, po rosyjskiej ofercie przemysłowej i zakupach zagranicznych było bardzo dobrze widać, że Rosjanie traktują powietrzne systemy bezzałogowe jako coś, co ma jedynie wspierać tradycyjne uzbrojenia w działaniach: pomagając w wypracowaniu obrazu sytuacji taktycznej, ewentualnie wskazując cele dla naziemnych systemów ogniowych. W ten sposób ugruntowała się opinia, że drony bojowe ze strony Rosji nie są żadnym zagrożeniem.
Problem polega na tym, że ta sytuacja zaczyna się zmieniać i to bardzo szybko. Azerbejdżan potrzebował tylko około sześciu lat: by wprowadzić uzbrojone bezzałogowce do swoje armii, uruchomić masową produkcję dronów-kamikaze oraz opracować taktykę działania, która zaskoczyła Armenię i pozwoliła na uzyskanie przewagi nad armeńskimi siłami zbrojnymi. Rosja na zrobienie tego samego potrzebuje jeszcze mniej czasu.
Pozwala na to istniejąca w Federacji Rosyjskiej doskonała kadra naukowa i techniczna, doświadczenie biur badawczych oraz silny przemysł. Cały ten kompleks obronno-przemysłowy jest w stanie błyskawicznie skopiować już istniejące systemy bezzałogowe, a później opracować własne drony i je wprowadzić do wojsk na niespotykaną gdzie indziej skalę. Dodatkowo Rosjanie nie zaczynają od zera, ale z ogromnym doświadczeniem własnego przemysłu lotniczego, elektronicznego i rakietowego. Wystarczy tylko przypomnieć że w 2010 roku w Rosji zdołano uruchomić niezależną produkcję materiałów kompozytowych dla dronów (w tym tzw. pre-pregów). Takie bogate zaplecze technologiczne i produkcyjne może ułatwić i przyśpieszyć proces wprowadzania uzbrojonych bezzałogowców do rosyjskiej armii.
Jest to tym bardziej prawdopodobne, że Rosjanie uważnie przeanalizowali przebieg konfliktu w Górskim Karabachu, podobnie jak wcześniej przebieg wojen domowych Syrii i Libii. Świadczy o tym chociażby duża ilość opracowań analitycznych w rosyjskiej przestrzeni medialnej, które są często bardzo krytyczne wobec własnych możliwości., W Rosji uważnie obserwowano również antyterrorystyczne działania Amerykanów, których drony MQ-1 Predator i MQ-9 Reaper punktowo wykorzystywano do likwidacji najważniejszych bojowników islamskich. Oficjalnie Rosjanie krytykowali taki rodzaj prowadzenia operacji, co nie oznacza, że po kryjomu nie przygotowywali się do ich prowadzenia.
Jakie drony bojowe wprowadzają Rosjanie?
Kiedy prezydent Władimir Putin chwalił się w 2021 roku posiadaniem przez rosyjskie siły zbrojne ponad 2000 dronów to nie mówił przy tym: ani o dronach bojowych, ani o amunicji krążącej. Takiego uzbrojenia w Rosji do 2020 roku po prostu nie wprowadzano. Widać to chociażby po oficjalnych komunikatach resortu obrony, które nie informują o zakupie i szkoleniu z wykorzystania dronów uderzeniowych i bezzałogowców - kamikaze.
Uznanie jednak z tego powodu, że w Rosji nic się nie dzieje może się okazać dużym błędem. Wystarczy tylko pamiętać, że przed 2015 rokiem takich samych informacji nie było również na temat rakiet manewrujących, a jednak ostatecznie to uzbrojenie wprowadzono i ku zaskoczeniu wszystkich - skutecznie wykorzystano.
Teraz coraz więcej wskazuje na to, że taki sam proces rozpoczął się również w odniesieniu do uzbrojonych dronów. Pojawia się np. coraz więcej doniesień prasowych o programach badawczo-wdrożeniowych realizowanych w tej dziedzinie w rosyjskim przemyśle. Przebiegają one z różnym natężeniem i często bez widocznych sukcesów. Najtrudniejszym z nich jest niewątpliwie program bezzałogowych samolotów bojowych, którego symbolem stał się dron Su-70 „Ochotnik" \[ros. „Myśliwy"\] opracowany przez Biuro Projektowe Suchoja. Jest to zbudowany w technologii stealth bezzałogowiec o masie startowej około 25 ton w układzie latającego skrzydła o rozpiętości 19 m i długości kadłuba 14 m.
Prace nad tym systemem bojowym, zdolnym do przenoszenia ponad dwóch ton uzbrojenia trwają już prawie od 10 lat i nic nie wskazuje na jego rychłe zakończenie. Makieta „Ochotnika" do testów naziemnych była gotowa w 2014 roku, system przeszedł w listopadzie 2018 roku próby lotniskowe bez startu, a pod koniec maja 2019 roku odbył swój pierwszy lot nad pasem startowym 929 Państwowego Ośrodka Lotniczo-Badawczego w Achtubińsku. Od tego czasu sprawa jednak ucichła, poza okresowymi informacjami o planowanym terminie zakończenia badań.
O wiele większe szanse na szybkie wprowadzenie do wojsk mają drony nosiciele uzbrojenia, ponieważ są one rozwijane z już istniejących systemów bezzałogowych i co najważniejsze - są tańsze w opracowaniu i masowej produkcji. Rosjanie odchodzą w tym przypadku od swojej dotychczasowej polityki wyposażania wojsk, która zakładała jedynie stosowanie małych i sporadycznie średnich dronów - głównie do rozpoznania dla bezpośredniego wsparcia walczących jednostek. Rosyjskie siły zbrojne nie miały natomiast systemów bezzałogowych klasy HALE (high altitude, long endurance) dużego pułapu i dużej autonomiczności i MALE (medium altitude, long endurance) średniego pułapu i dużej autonomiczności.
Teraz się to zmienia i działania w tym przypadku idą dwutorowo. Tworzone są więc zarówno nowe konstrukcje, jak i adoptowane do nowych zadań są starsze typy bezzałogowców. W tym drugim przypadku polega to najczęściej na wzmocnieniu konstrukcji, dołożeniu pylonów na podwieszanie bomb i rakiet oraz na rozbudowaniu systemu naprowadzania uzbrojenia.
W pierwszej kolejności zajęto się, jeszcze do niedawna największymi dronami na uzbrojeniu rosyjskiej armii, czyli bezzałogowymi samolotami „Forpost" o rozpiętości skrzydeł 8,55 m, długości 5,85 m, masie startowej 436 kg przy zabieranym ładunku o wadze 120 kg. Są one produkowane przez państwowe, uralskie zakłady lotnicze UZGA (Uralskij Zawod Grażdanskoj Awiacji) w Jekaterynburgu na izraelskiej licencji w oparciu o konstrukcję opracowanego jeszcze w latach osiemdziesiątych drona Searcher Mk.2. Rosja kupiła dwa takie bezzałogowce w kwietniu 2009 roku w Izraelu, który wcześniej wycofał je ze swojego uzbrojenia zastępując je systemami IAI Heron. Później kupiono jeszcze licencję i uruchomiono produkcję w OAO „Uralskij Zawod Grażdanskoj Awiacji", co zresztą spotkało się ze złym przyjęciem wśród wielu rosyjskich polityków i wojskowych.
Resort obrony Rosji ujawnił, że do 2017 roku, do rosyjskich wojsk trafiło około 30 kompleksów „Forpost", z których każdy miał 3 bezzałogowce -- budowane jeszcze z licencyjnych komponentów. Późniejsze sankcje nałożone na Rosję za zajęcie Krymu wstrzymało produkcję, ale nie zatrzymało prac nad uniezależnieniem się Rosjan od eksportu. Już w 2019 roku zaproponowano w pełni „rosyjską", zmodernizowaną wersję tego drona, oznaczonego jako „Forpost-R", o masie startowej 500 kg, autonomiczności zwiększonej z 16 do 18 godzin i pułapie zmniejszonym z 7000 do 6000 m. Jak dotąd ministerstwo obrony zamówiło 28 takich kompleksów (10 w 2019 roku i 18 w 2020 r.).
Nie można było już jednak liczyć na pomoc Izraelczyków, który odrzucał propozycje współpracy ze strony Rosji, za sprzedaż uzbrojenia dla Iranu. Dodatkowo rosyjskie „Forposty" były wykorzystywane również w Syrii i co najmniej jeden z nich został zestrzelony nad terytorium Izraela. Rosjanie stracili też co najmniej pięć „Forpostów" nad Ukrainą. Za każdym razem była to jednak tylko wersja rozpoznawcza.
Dopiero w czasie manewrów „Zapad-2021" pokazano publicznie uzbrojony wariant „Forposta", który miał podwieszone pod skrzydłami bomby KAB-20. Udowodniono w ten sposób, że Rosjanie nie tylko mogą szybko stworzyć substytut amerykańskich Predatorów i Reaperów, ale mogą dodatkowo ekspresowo wprowadzić dla nich odpowiednie uzbrojenie. Bomby KAB-20 zostały właśnie stworzone z myślą o niewielkich systemach bezzałogowych. Ważą one bowiem tylko 21 kg z czego ładunek wybuchowy stanowi 7 kg. Jest to więc tanie uzbrojenie przeznaczone do atakowania celów punktowych, z minimalnymi stratami ubocznymi. Rosjanie chwalą się, że bomby KAB-20 mogą być naprowadzane na podczerwień i dzięki nawigacji satelitarnej, jednak najbardziej prawdopodobny wariant związany jest z naprowadzaniem laserowym.
Rosjanie doskonale zdają sobie przy tym sprawę, że dron „Forpost" nie jest jednak nowatorską konstrukcją. Dlatego w Rosji opracowano zupełnie nowy bezzałogowiec „Orion-1", wprowadzony na uzbrojenie w kwietniu 2020 roku. Jest to obecnie największy, bezzałogowy aparat latający na wyposażenie rosyjskich sił zbrojnych. Jest on produkowany przez spółkę Kronsztad z Petersburga, jako odpowiednik amerykańskich dronów MQ-1 Predator.
Jest on większy od „Forposta", ma bowiem rozpiętość skrzydeł 16 m, długość kadłuba 8 m i masę startową 1000 kg. Może już przebywać w powietrzu przez 24 godziny na pułapie do 7500 m jednak od amerykańskiego Predatora różni się mniejszym zasięgiem działania. Jak na razie wskazuje się bowiem jedynie na sterowanie bezpośrednie do 250 km i z retranslatorem do 300 km.
Teoretycznie „Orion-1" może przenosić do 200 kg ładunku na dwóch pylonach umieszczonych pod kadłubem i czterech pod skrzydłami. W rzeczywistości do wojsk trafia na razie nieuzbrojona wersja „Oriona-1", co nie oznacza, że nie jest on przygotowany do przenoszenia bomb i rakiet. Taki wariant był prezentowany m.in. w czasie wystawy „Armia-2020". Pierwsze testy uzbrojonego „Oriona-1" zostały przeprowadzone 2021 roku, w tym również w Syrii. Ministerstwo obrony Rosji opublikowało nawet film z użycia bojowego jednego z takich dronów, który na swoim kadłubie miał oznaczenia przeprowadzenia co najmniej 17 misji bojowych.
Czytaj też
Podejrzewa się jednak, że te próby wcale nie były takim sukcesem, jak się oficjalnie wskazuje. Jak dotąd nie opublikowano np. informacji o wyposażeniu „Oriona" w rakiety przeciwpancerne „Wichr-M" chociaż testy takiego warianty miano zorganizować do końca 2021 roku. Pomimo tego w czerwcu 2021 roku Rosja zaczęła promować swój pierwszy,eksportowy dron uderzeniowy „Orion-E". Koncern „Rosoboronexport" uznał bowiem, że „kompleks bezzałogowy „Orion" ma naprawdę duży potencjał eksportowy, a zainteresowanie nim wzbudzają jego unikalne cechy taktyczno-techniczne oraz możliwości bojowe". Pomimo tej promocji Rosjanom udało się sprzedać w tym roku za granicę jedynie 50 dronów rozpoznawczych typu „Orłan-10E".
Trudno się jednak temu dziwić, jeżeli w rosyjskich mediach ujawniono, że docelową wersją uzbrojonego „Oriona" dla sił zbrojnych ma być dopiero „Sirius" (znany również jako „Inochodiec-RU"). Zgodnie z wstępnymi zapowiedziami zostanie on przekazany rosyjskim siłom zbrojnym przez firmę Kronsztad już w 2023 roku, a więc z szybkością wcześniej niespotykaną jeżeli chodzi o systemu bezzałogowe. Nowy bezzałogowiec ma mieć większą masę startową i większy udźwig niż „Orion-1". Osiągnięto to m.in. stosując nie jeden, ale dwa silniki.
Informuje się również o pracach nad znacznie większym bezzałogowcem oznaczonym jako „Orion-2", o rozpiętości skrzydeł 32 m. Jego masa startowa ma być pięciokrotnie większa od „jedynki" (około 5000 kg), ale jedocześnie ma również pięciokrotnie zostać zwiększony udźwig zabieranego uzbrojenia (do 1000 kg). Ma być to już system klasy HALE, ponieważ założono możliwość wykonywania lotu dłuższego niż 24 godziny, działanie w zasięgu 5000 km i na pułapie do 12000 m.
W wersji bojowej sprawdzany jest także inny, duży dwusilnikowy dron „Altius" opracowany przez państwowe, uralskie zakłady lotnicze UZGA -- te same które produkują „Forposty". Jest to dwusilnikowy, bezzałogowy samolot o masie startowej 6 ton, który może przenosić 1000 kg ładunku. Okazało się, że po zainstalowaniu na „Altiusie" tego samego systemu uzbrojenia jak na „Orion-1", udało się tym dronem przeprowadzić naloty na jednym z poligonów z wykorzystaniem rakiet i bomb. Nie jest to jednak system bezzałogowy gotowy do wprowadzenia do wojsk, ale wykazano w ten sposób, że samo jego wyposażenie jest gotowe do zastosowania na dowolnym dronie o odpowiedniej wielkości.
Największą tajemnicą okryte są losy „gwiazdy" Parady Zwycięstwa z 2018 roku, a więc bezzałogowych samolotów „Korsar" o rozpiętości skrzydeł 6,5 m. Rosjanie zaprezentowali je na Placu Czerwonym na pojazdach ciężarowych, które na swojej platformie poza dronami prezentowały również kontenery z amunicją -- co miało sugerować, że chodzi o bezzałogowce uzbrojone. Z kolei 14 maja 2019 roku doszło do prezentacji tego drona Prezydentowi Putinowi podczas jego wizyty w państwowym centrum testów lotniczych im. Czkałowa".
System ten został opracowany w biurze projektowym AO „Łucz" w Rybińsku (wchodzącym w skład koncernu „Wega" w holdingu „Roselektronika") i widać w nim pewne wpływy dronów uderzeniowych Bayraktar TB2. Rosyjski system jest jednak dwukrotnie mniejszy i nie będzie miał osiągów swojego tureckiego odpowiednika. Pułap lotu „Korsara" ma bowiem przekraczać 5000 m (TB-2 -- 8200 m) przy autonomiczności wynoszącej nie więcej niż 8 godzin (TB2- 27 godzin). Zwraca przy tym uwagę fakt, że na stronie producenta pisząc o tych parametrach używa się czasu przyszłego. Nie ma też żadnych zdjęć (poza jedną wizją graficzną), filmów, ani informacji o postępach prac lub zamówieniach. Umieszczone tam dwa akapity tekstu mogą oznaczać, że prace nad „Korsarem" się opóźniają, albo w ogóle nie uzyskały priorytetu w rosyjskich siłach zbrojnych.
Ten brak zainteresowania armii tym dronem może być przyczyną próby znalezienia przez koncern „Wega" innego odbiorcy, poprzez umieszczenia na stronie producenta również informacji, że bezzałogowiec ten „może służyć do rozwiązywania zadań cywilnych - monitoringu środowiska, kontroli dróg i obiektów infrastruktury, zapobiegania pożarom lasów, poszukiwania i ratowania ludzi w sytuacjach kryzysowych".
Najbardziej oryginalnym rozwiązaniem problemu braku dronów uderzeniowych jest próba wykorzystania przez Rosjan do nalotów zwykłych, minidronów, z podwieszonym uzbrojeniem. Taki pomysł sprawdzano m.in. 13 września w czasie ćwiczenia „Zapad-2021" na poligonie Mulino w Obwodzie Niżegorodskim. Użyto wtedy niewielki bezzałogowiec z kompleksu „Łastoczka", do którego doczepiono dwa niestandardowe ładunki wybuchowe o statecznikach wykonanych z tworzywa sztucznego. Efektów tej próby jednak nie ujawniono, a pomysłu najprawdopodobniej nie kontynuowano.
Uderzeniowe śmigłowce bezzałogowe
Idąc wzorem amerykańskiej marynarki wojennej Rosjanie myślą coraz poważniej również o wprowadzeniu uzbrojonych, bezzałogowych śmigłowców. Pierwszą prezentacją takiego rozwiązania miała być Parada Zwycięstwa w Moskwie w 2018 roku, gdy na dwóch pojazdach ciężarowych zaprezentowano dwa drony „Katran" o długości 6 m, maksymalnej masie startowej 490 kg i udźwigu 120 kg. Co ciekawe, na płaszczyźnie naczepy obok dronów prezentowano długie zasobniki, które prawdopodobnie miały sugerować, że „Katran" może działać jako bezzałogowiec uzbrojony.
W rzeczywistości po Paradzie skończyły się jakiekolwiek informacje o tym rozwiązaniu. Nie wiadomo więc ani o ewentualnych testach z uzbrojeniem, ani o zamówieniu chociażby partii próbnej. Dopiero w sierpniu 2021 roku wiceminister obrony Federacji Rosyjskiej Aleksiej Kriworuczko poinformował na stronie „Rossijskaja gazieta", że do wojsk mają trafić „w niedalekiej przyszłości" szturmowe, lekkie śmigłowce bezzałogowe. Prace nad nimi są prowadzone w centrum badawczo-produkcyjnym „Strieła" które jest częścią spółki „Kronsztad" - produkującej m.in. „Oriony".
Kriworuczko poszedł jednak dalej twierdzą, że wojska otrzymają również cięższe, uderzeniowe pionowzloty typu „Płatforma". O jakie jednak drony w rzeczywistości chodzi -- jak na razie nie ujawniono.
Drony kamikaze - szybciej, niż ktokolwiek przypuszczał
Największe zmiany w rosyjskiej armii nastąpią niewątpliwie w przypadku dronów kamikaze. Uzbrojenie to było po raz pierwszy wykorzystane przez Rosjan w 2015 roku w Syrii (drony „KUB" i „Lancet" firmy ZALA AERO), jednak bardziej dla testów niż z przekonania, że może to być ważny element rosyjskiej taktyki działania. Zmiany w tym podejściu są jednak coraz bardziej widoczne i prawdopodobnie zostały one wymuszone nie przez „pancerną" generalicję, ale przez przemysł.
Przemysł ten ma wielkie problemy, by zainteresować rosyjskich generałów swoimi dronami, o czym świadczy sam proces opracowywania amunicji krążącej „KUB", która powstała całkowicie z inicjatywy własnej i na koszt producenta. Jest to wyjątkowy przypadek w rosyjskim przemyśle i pokazuje, z jakim oporem podchodzono do tego zupełnie nowego rodzaju uzbrojenia na wyższych szczeblach rosyjskiej armii.
Ten brak zainteresowania wojska przemysł próbuje zniwelować pieniędzmi z eksportu. Rzadko spotykanym wcześniej przypadkiem jest chociażby to, że jeszcze przed uruchomieniem produkcji dronów „Kub" dla rosyjskiej armii, uzbrojenie to zostało zaprezentowane na międzynarodowej wystawie uzbrojenia IDEX-2019 w Abu Zabi -- stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Środki w ten sposób pozyskane mają pomóc w dalszym rozwoju systemów bezzałogowych i przekonaniu wojskowych w Rosji o potrzebie realizacji tego rodzaju programów.
Sytuacja zaczyna się jednak zmieniać i to gwałtownie - głównie przez wydarzenia w Górskim Karabachu. To właśnie tam okazało się, że Rosjanie nie mają żadnych doświadczeń w zwalczaniu dronów-kamikaze i ich wykorzystaniu, a ich pomoc udzielana dla Armenii okazała się w tej dziedzinie mało przydatna. Wykorzystują to rosyjskie firmy, twierdząc że mają już gotowe rozwiązania w tej dziedzinie i próbując wywrzeć nacisk na resort obrony, by ich produkty były kupowane i to w jak największej ilości. Szczególnie aktywna w tej dziedzinie jest grupa przemysłowa „Kałasznikow". W jej skład wchodzi m.in. firma ZALA AERO, która podkreśla, że opracowała drony-kamikaze, spełniające wszystkie wymagania rosyjskiego ministerstwa obrony.
Próbuje ona zachęcić decydentów wskazując przede wszystkim, że jej rozwiązania są niezwykle ekonomiczne, biorąc pod uwagę stosunek ceny amunicji krążącej do niszczonego przez nią celu - w tym przede wszystkim czołgów. Wskazuje się również na bezpieczeństwo strzelającego (ponieważ wykrycie miejsca startu dronu jest praktycznie niemożliwe), łatwość wykorzystania (nie trzeba specjalistycznych wyrzutni), możliwość identyfikacji celu przed samym atakiem, jak również na większy zasięg w porównaniu do klasycznej artylerii.
Specjaliści „Kałasznikowa" proponują przy tym systemy bezzałogowe pozwalające wojskowym: zarówno na wykonywanie zmasowanych uderzeń w cele o znacznych rozmiarach, jak i dające możliwość realizowania pojedynczego uderzenia w konkretnie wskazane pojazdy lub obiekty wroga. W tym pierwszym przypadku Rosjanie nie mówią o roju, chociaż możliwość działania w grupie uważają za jedną z najważniejszych zalet systemów bezzałogowych. Wskazuje się tu głównie na zdolność do długotrwałego przebywania w powietrzu nad terenem działań i oczekiwania na pojawienie lub ujawnienie się celu.
Rosjanie uważają przy tym, że przewag ich produktów wynika z rosyjskiego doświadczenia w tej dziedzinie. Dodatkowo ich amunicja krążąca ma być lepsza, ponieważ jest tańsza - chociażby dlatego, że wykorzystuje napęd elektryczny, a nie odrzutowy lub tłokowy. W rzeczywistości to doświadczenie wcale nie jest takie duże. Dostawy rosyjskiej, produkowanej seryjnie amunicji krążącej mają się bowiem dopiero rozpocząć. Świadczy o tym chociażby wywiad głównego projektanta firmy ZALA AERO Aleksandra Zacharowa, który opublikowała Izwiestia 10 grudnia 2021 roku.
Na pytanie o ewentualne zamówienia zagraniczne odpowiedział on bowiem wyraźnie, że „o zawarciu kontraktów będziemy mogli rozmawiać dopiero po odebraniu dostawy naszych kompleksów w rosyjskim Ministerstwie Obrony. „KUB" będzie pierwszym krążącym pociskiem wprowadzonym na uzbrojenie armii rosyjskiej". Z tego jednego zdania wynika, że dostawa dronów-kamikaze do rosyjskiej armii dopiero się zacznie.
Do dyspozycji są właściwie dwie dobrze sprawdzone konstrukcje proponowane przez grupę „Kałasznikowa". Pierwszym z nich jest wspomniany wcześniej dron kamikaze „KUB" o rozpiętości skrzydeł 1,21 m, długości 0,95 m, przenoszonej głowicy bojowej o wadze 3 kg i autonomiczności 30 minut (przy prędkości 80-130 km/h). Jest to proste urządzenie o ciekawie rozwiązanym systemie startowym.
Drugim rosyjskim dronem-kamikaze przygotowanym do produkcji przez „Kałasznikowa" jest „Lancet". Proponowane są dwie wersje tej amunicji krążącej. W odróżnieniu od „KUB"-ów „Lancety" przypominają małe rakiety manewrujące z cygarowatym kadłubem oraz dwoma rozkładanymi systemami stateczników w kształcie litery X. Drony te wyposażono dodatkowo w zapalnik zbliżeniowy, który pozwala na uruchomienie ładunku bojowego jeszcze przez uderzeniem w cel.
„Lancet-1" jest mniejszy, waży jedynie 5 kg i może przenosić głowicę odłamkowo-burzącą o wadze 1 kg. Jest on w stanie przebywać w powietrzu około 30 minut poruszając się z prędkością od 80-110 km/h. „Lancet-3" jest ponad dwukrotnie większy i przy masie startowej 12 kg może przenosić głowicę bojową o wadze 3 kg. System porusza się z prędkością 80-110 km/h i może atakować cele w promieniu 40 km przebywając w powietrzu do 40 minut.
Zaskakujące jest w tym wszystkim to, że Rosjanie w ogóle nie wspominają o możliwości zastosowania niewielkich kwadrokopterów bojowych, a więc czegoś co jest bardzo silnie rozwijane w Chinach i Turcji.
Jak amunicja krążąca będzie wykorzystywana w Rosji?
Jak na razie Rosjanie nie mają sprawdzonej i przetestowanej taktyki działania amunicji krążącej. Grupa „Kałasznikow" np. dopiero informuje o gotowości zintegrowania swojej amunicji krążącej ze zunifikowanym taktycznym systemem dowodzenia (ESU TZ) oraz kompleksem rozpoznania, kierowania i wyznaczania celów „Strielec". Nie ustalono też kto będzie wykorzystywał drony kamikaze. O docelowym odbiorcy amunicji krążącej ma zadecydować dopiero resort obrony po zakończeniu dostaw pierwszej partii tego uzbrojenia zamówionego w grupie „Kałasznikow".
Niewątpliwie ważnym czynnikiem sprzyjającym Rosjanom są ich osiągniecie jeżeli chodzi o prace nad systemami kierowania i sztuczną inteligencją, na co zresztą zwrócił uwagę prezydent Putin w listopadzie 2021 roku. W czasie okresowej odprawy z kierownictwem ministerstwa obrony i kompleksu obronno-przemysłowego cały jeden dzień był poświęcony systemom bezzałogowym. Nie rozmawiano wtedy jednak jedynie o małych, ale również o dużych dronach - w tym strategicznego przeznaczenia, których Rosja jak na razie nie posiada.
Co ciekawe, o ile bezzałogowce uderzeniowe uważa się już za potrzebne, to wprowadzenie odpowiedników amerykańskiego MQ-4 Global Hawk w Rosji wzbudza dużo kontrowersji. Specjaliści rosyjscy uważają dosłownie, że „jak dotąd najwyraźniej taka potrzeba nie jest odczuwana".
Ku zaskoczeniu przedstawicieli przemysłu przed Putinem stwierdzono, że „ulepszanie samolotów bezzałogowych pozostaje jednym z priorytetów Ministerstwa Obrony, a kierownictwo Minoborony miało wielokrotnie podkreślać, „że użycie bezzałogowych statków powietrznych może znacznie zmniejszyć straty personelu i zwiększyć skuteczność działań np. przeciwko terrorystom".
Samo zainteresowanie Putina dronami jednak nie wystarczy. Okazuje się bowiem, że jest on najprawdopodobniej wprowadzany w błąd. Oficjalnie stwierdził on np., że Rosjanie nauczyli się odpierać ataki terrorystyczne z użyciem bezzałogowych samolotów i „robią to dość skutecznie". Tymczasem wydarzenia w Górskim Karabachu pokazały zupełnie co innego.
Na wprowadzanie dronów naciskają jednak sami wojskowi na niższych szczeblach dowodzenia. Efektem tego jest np. komunikat z 29 października 2021 roku, że rosyjska marynarka wojenna ma otrzymać pierwsze drony-kamikaze. Oficjalnie zakłada się, że mają one być wykorzystywane zarówno w odniesieniu do celów lądowych jak i morskich. W przypadku celów morskich celem ataków mają być przede wszystkim lekkie szybkie łodzie motorowe, wykorzystywane przez „sabotażystów i różne organizacje terrorystyczne". Z kolei w przypadku ataków lądowych Rosjanie chcą wykorzystywać amunicję krążącą przede wszystkim do wsparcia piechoty morskiej i sił specjalnych działających na brzegu.
Taki scenariusz już został zresztą przetestowany w październiku 2021 roku podczas ćwiczeń na Kamczatce. To właśnie wtedy sprawdzono po raz pierwszy możliwość wspierania lądujących oddziałów piechoty morskiej za pomocą dronów-kamikaze, atakujących siłę żywą i sprzęt przeciwnika w najbardziej niebezpiecznym momencie, a więc podczas zbliżania się do brzegu sił desantowych.
Rosjanie zwracają uwagę, że tego rodzaju środek precyzyjnego ataku powietrznego nie wymaga na okręcie specjalnych hangarów, ani lądowisko, a sam montaż katapulty nie jest związany z jakimiś gruntownymi przeróbkami jednostek pływających. Jaki typ dronu zostanie wykorzystany w rosyjskiej marynarce wojennej jednak jeszcze nie ujawniono. Spekuluje się jedynie, że może to być wprowadzana już istniejąca amunicja krążąca, jak również uzbrojenie specjalnie zaprojektowane dla sił morskich.
Czytaj też
Znamienne jest to, że pierwszymi jednostkami, jakie przygotowano do użycia dronów-kamikaze są szybkie łodzie dywersyjno-szturmowe typu BK-16 opracowane przez grupę „Kałasznikow". Jest to ważne ostrzeżenie, ponieważ dwie takie jednostki wprowadzono do małej bazy w Primorsku nad Zalewem Wiślanym, a więc bardzo blisko polskiego wybrzeża.
Ale Rosjanie chcą wyposażyć w amunicję krążącą również większe okręty - w tym najnowsze fregaty projektu 22350 typu Admirał Gorszkow. Mają one wysyłać w powietrze dużą ilość dronów-kamikaze, które krążąc w strefie przybrzeżnej będą szukały ważnych elementów obrony przeciwnika i je konsekwentnie niszczyły. Mogą też korzystać z informacji przekazanych przez żołnierzy specnazu, którzy wykorzystując okrętowy drony sami nie będą musieli zdradzać swojej obecności.
Rosjanie podkreślają, że takie użycie dronów da im możliwość nie tylko natychmiastowego reagowania na pojawiające się zagrożenie, ale również na prowadzenie rozpoznania określonych stref wybrzeża - i to w czasie rzeczywistym. Będzie też użytecznym narzędziem do nadzorowania własnej strefy morskiej, co jest szczególną groźbą w odniesieniu do Ukrainy, próbującej wyegzekwować swoje prawa do użytkowania Morza Azowskiego.
Drony kamikaze mają też wejść na uzbrojenie śmigłowców bojowych Mi-28NM. Według „Izwiesti" ministerstwo obrony zatwierdziło już plan zakupu wyposażenia pokładowego dla tych helikopterów. Pierwszych 80 seryjnych śmigłowców Mi-28NM ma trzymać system sterowania AS-BPŁA, dzięki któremu załoga będzie mogła kierować: zarówno średnimi bezzałogowcami rozpoznawczymi, jak i dronami-kamikaze w promieniu 50 km. Śmigłowiec atakując cele naziemne będzie więc mógł pozostawać w ukryciu, a regulując trasę lotu amunicji krążącej nie zdradzi swojej pozycji.
Rosjanie proponują również rzadko spotykaną zdolność swoich dronów-kamikaze - tzw. „powietrzne minowanie". Firma ZALA AERO potwierdziła bowiem w kwietniu 2021 roku, że jej „Lancety" mogą być wykorzystywane do grupowego patrolowania przestrzeni powietrznej w celu jej ochrony przed dronami wroga. Drony te mają się bowiem poruszać z prędkością około 150 km/h, podczas gdy „Lancety" mogą atakować w nurkowaniu nawet z prędkością 300 km/h. Przy takim podejściu jest całkiem prawdopodobne, że już niedługo pojawi się specjalizowana klasa dronów „myśliwskich".
Kolejną rosyjską specjalnością być może będą drony - miotacze ognia. Według Izwiestii niewielkie bezzałogowce mają być bowiem wyposażone w kompaktowe ładunki termobaryczne lub zapalające, które mogą być przydatne podczas walki w mieście, przy ataku na umocnienia oraz w działaniach dywersyjnych.
Jeżeli rosyjska armia wyrazi zainteresowanie tymi projektami to zostaną one bardzo szybko wprowadzone w życie. Można oczywiście zakładać, że tak się nie stanie, jednak pomyłka w tego rodzaju przewidywaniach może bardzo drogo kosztować. Tym bardziej że drony-kamikaze są bardzo dobrym środkiem na prowadzenie wojny hybrydowej. Ataki w Arabii Saudyjskiej pokazały, że bardzo trudno udowodnić, kto stoi za atakiem niewielkiego, podobnego do zabawki, bezzałogowca.
I być może Rosjanie będą to chcieli w pierwszej kolejności wykorzystać.
Matołek
Dlaczego nie inwestujemy w ILX27, który. 10 lat temu był gotowy? Wygląda na to że jest lepszy niż to co proponują sąsiedzi.
Tani35
Pojawily sie fotki pierwszego lotu MS-21 ze skrzydlami z ruskich polimerow. Silniki jeszcze amerykanskie ale PD juz sa i lataja na innym egzemplarzu. Majac wlasne polimery ruscy moga zrobic praktycznie wszystko.
Valdore
Widzielismy jakość tych rosyjskich polimerów na Korwecie co im sie sfajczyła. Bałbym sie wsiaść do tak łatwopalnego samolotu.
Chyżwar
Swego czasu pojawiły się fotki T-14. Potem T-14 pojawił się na defiladzie i tam zdechł. Potem pojawiły się fotki Bumeranga. Później ów Bumerang pojawił się na defiladzie i sam się na niej zapalił. Tak samo było z Su-57. Fotki były ładne. Uroda poszła w diabły, kiedy pierwszy seryjny samolot rozbił się na fabrycznym lotnisku. Korweta "AEGIS" klasy "Kniaź Pożarski", albo jeśli wolisz "Spopielacz Matrosów" to rosyjska klasyka wywodząca się jeszcze od "samozażigatelnego" telewizora Rubin. Pancyr także niezły jakby co...
yaro
Zadechł dziś właśnie się pokazał artykuł w NI o tym czołgu i wnioski są koszmarne dla zachodniej techniki.
yaro
Na potwierdzenie tez autora artykułu przekazyje info "WWP poinformował, że wczesnym rankiem 24 grudnia przeprowadzono udany test z wykorzystaniem rakiet „Cirkon”. Po raz pierwszy strzelano salwą. W/g przekazanej informacji strzelono do celów: morskiego i naziemnego. Strzelania miały się zakończyć sukcesem. Niedługo powinien się pojawić materiał filmowy na którym pewnie i tak zwykle za wiele nie pokażą."
Chyżwar
Mnie także kiedyś poinformowano. O "doskonałym" rosyjskim składanym nożu myśliwskim. "Fajny' był. Miał nawet co trzeba do wyciągania łusek z dubeltówki. Ale ostrze zrobiono z plasteliny. Otwieracz konserw, choć zrobiony z dość grubego metalu skrzywił się przy pierwszej próbie otwarcia konserwy. Do użytku nadał się tylko korkociąg. Najchętniej rzuciłbym ten ruski wynalazek za psami. Ale mam go do dziś i trzymam jak relikwię. Żeby każdemu zainteresowanemu pokazać od kogo nie należy kupować.
Valdore
I jakoś dziwnie zawsze jak pokazuja start Cirkona to wyglada to tak jakby odpalali Oniksea, a oba pociski wygladaja zupełnie inaczej( wg Rosjan).
yaro
Cyrkony już atakują salwą a ich amerykański odpowiednik nie dość, że nie potrafi być strzelony z OP to nawet nie potrafi wystartować z samolotu, właśnie ostatnia próba i znów klęska. Coś jeszcze o przewadze technologicznej USA na Rosją ?
Ja
U nas też niektórzy robią co się da żeby tylko nie kupować polskich dronów
Był czas_3 dekady
Dlatego obudzimy się z ręką w nocniku.
Michu
W Polsce faza analityczno - koncepcyjna odnośnie zakupu dronów w ilości dającej szansę na jakikolwiek opór w przypadku agresji, zostanie przerwana przegraną wojną 5 dniową.
yaro
Na koniec okaże się tak jak wyszło z Kalibrami, że Rosjanie mają wszystko co jest im potrzebne do prowadzenia nowoczesnej wojny tylko jak zwykle zachód nie potrafił odczytać sygnałów które dawały rosyjskie media na podstawie wypowiedzi dowództwa wojsk (tak było właśnie z systemem Kalibr ). Po raz pierwszy zgadzam się z autorem artykułu ( nie wiem co się stało, że przynajmniej raz docenił Rosjan). Mam jedną uwagę do artykułu, z zapowiedzi Rosjan wynika, że w 2024 roku Ochotnik będzie już produkowany seryjnie co by się zgadzało z informacjami wypływającymi z ichnich mediów, obecny prototyp pokazany ostatnio przez Sukhoja jest już w w kompletacji seryjnej a prototypy 3 i 4 będą już seryjnymi modelami.
Valdore
Yaro nieźle sie usmiałem:) Dane i mozliwości kalibrów były znane od ponad 20 lat,, jedynym zaskoczeniem był fakt ze Rosjanie wpakowali je na bezbronne łupinki jak Bujan-M czy karakurt.
yaro
Davienku w artykule masz odpowiedź o Kalibrach, autor sam to pisze, że nie wierzono w ich zapowiedzi, czytałeś artykuł ?
Chyżwar
O Kalibrach pisano od dawna. Pierwsze zaskoczenie było, że posadowili je na łupinkach. Drugie zaskoczenie było, że mają problem, żeby w coś trafić. Bujany pływały po ich własnym w zasadzie Morzu Kaspijskim. Ciekawe co by było, gdyby pojawiły się na niekoniecznie ruskim morzu?
Prezes Polski
Wniosek główny, jaki się nasuwa - ruscy nie mają spójnej koncepcji wykorzystania dronów. Wprowadzają je dość chaotycznie na zasadzie bo inni też mają. Wniosek drugi, jeśli jednak ta która ncepcja się pojawi...mogą w bardzo krótkim czasie zbudować prawdziwą potęgę. Nasunęła mi się też refleksja, że pewne rzeczy, nazwijmy je umownie charakterem narodowym się nie zmieniają. Sowieci mieli w 1941r. najpotężniejsza armie świata, ba mieli nawet broń często lepsza od niemieckiej, tylko nie mieli pojęcia jak jej użyć. Trzeba było dwóch krwawych lat, żeby się nauczyli. My w 1939r. mieliśmy niedozbrojoną, źle wyszkoleni na i fatalnie dowodzona armię, w dodatku pod wpływem nieudolnych polityków. Dziś armię mamy operetkowo-defiladową, polityków jeszcze gorszych. Oby nie skończyło się podobnie, bo po kolejnej klęsce możemy się już nie podnieść.
Chyżwar
W 39r mieliśmy dobrze wyszkoloną i jak na nasze możliwości dobrze uzbrojoną armię. Tyle, że ta armia szykowana było do wojny z Rosją.
X
Różnimy się od nich tym, że też się nie chwalimy, ale dla odmiany, ich nie posiadamy...
Chyżwar
Wręcz przeciwnie. Od jakiegoś czasu już posiadamy. Tylko jakoś nie chcemy wprowadzać.
ito
Ilość i charakter ćwiczeń świadczą o poszukiwaniu właściwego sposobu zastosowania nowej broni. Rozsądne jest dostosowywać sprzęt do taktyki- jeśli nie ma pośpiechu w jego wprowadzaniu, chociaż historia pokazuje, ze niejednokrotnie nowe możliwości sprzętu determinowały nową taktykę. Na razie niewielkie zainteresowanie dronami w typie MQ-4 wskazuje, że testują raczej masowe użycie w ramach pełnowymiarowych działań bojowych niż uderzenia w stylu "antyterrorystycznych" zabójstw pojedynczych celów ulubionych przez Amerykanów. Jedno jest pewne- WP ma nóż na gardle jeśli chodzi o środki obrony przed dronami.
Był czas_3 dekady
Rosjanie, a ściślej politycy i wojskowi mają obsesje wojenne i rozwijają siły zbrojne także w kierunku dronów. My w porównaniu z nimi jesteśmy sto lat za murzynami.
Palmel
w niedzielę w wiadomościach Rosjanie pokazali lancety w akcji z Syrii jak trafiają w snajperów czy zestawy TOW z operatorem oraz samochody z terrorystami nawet te chowające się w garażach
maras2
Bo tak to generalnie u nich wygląda, niby jeszcze nie przyjęte na uzbrojenie oficjalnie, brak gotowości bojowej a lta, strzela , jeździ i ma się dobrze. Tymczasem właśnie Kronsztad zakończyl budowe fabryki dronów i pewnie niedługo ruszą z produkcją. Fabryka powstała w rekordowym tempie. Za niedługo może się okazać że zupełnie przypadkiem maja spora ilosc dobrej klasy dronów. Prawda jest tez taka że mają wszystko co potrzebne do budowy praktycznie każdej klasy dronów. I tego trzeba sie juz realnie niestety bać.
Tani35
A S-101 Camcopter? Rosjanie kupili licencje na te drony ponad 10 lat temu. Pojawily sie takze pogloski ze kupili tez w Turcji licencje na TB-2. Kronsztad buduje nowa montownie pod Moskwa i tenze koncern opracowal system naprowadzania dla S-70. Oni drony uzywaja bo sa sfatygowane i pooklejane roznymi tasmami to widac na filmikach. Ale mysle ze oni raczej nie beda konstruowac tylko kupia licencje a potem go zruszcza. Czyli czesci z importu zastapia krajowymi.