- Wiadomości
Brytyjczycy wstrzymują wycofywanie czołgów. Przynajmniej na razie
Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii zdecydowało, że działania mające na celu trwałe wycofanie z zapasów magazynowych czołgów typu Challenger 2 zostaną czasowo wstrzymane.

Zgodnie z oświadczeniem przesłanym Defence24.pl, brytyjski resort obrony wstrzymał redukcję zapasów czołgów podstawowych Challenger 2 do co najmniej 2016 r. Obecnie Brytyjczycy planują bowiem przegląd polityki dotyczącej sprzętu wycofanego z czynnej służby. Elementy pojazdów, które zostały trwale wycofane ze służby bądź przebudowano je na maszyny służące do szkolenia kierowców, są wykorzystywane w celu wsparcia eksploatacji czołgów pozostających w linii.
Armia brytyjska zamierza sprawdzić, czy wyposażenie, które nie jest już używane w jednostkach liniowych, powinno być magazynowane w celu umożliwienia przywrócenia do służby, czy też należy je trwale wycofywać. Z tego też powodu zdecydowano o wstrzymaniu procesu trwałego wycofywania w odniesieniu do czołgów Challenger 2.
Jak poinformowano w oświadczeniu, w chwili przeprowadzenia Strategicznego Przeglądu Obrony i Bezpieczeństwa z 2010 r. Brytyjczycy dysponowali 345 pojazdami tego typu. Zdecydowano jednak o ograniczeniu liczby Challengerów 2 do 227, przez co Zjednoczone Królestwo miało dysponować nadwyżką 118 pojazdów tego typu. Do dziś trwale wycofano bądź przebudowano na pojazdy do szkolenia kierowców 48 spośród nadwyżkowych Challengerów, co oznacza że w magazynach pozostaje 70 „dodatkowych” maszyn. Zgodnie z powyższą informacją, ich wycofanie odłożone jednak w czasie.
Należy jednoznacznie wskazać, że relatywnie nowoczesny sprzęt wojskowy, jakim są m.in. omawiane czołgi Challenger 2 zdecydowanie nie powinien być złomowany czy sprzedawany (z wyjątkiem przekazywania państwom sojuszniczym) nawet, jeżeli jest wycofywany z czynnej eksploatacji. Tego typu działania osłabiają potencjał obronny, ograniczając możliwość jego relatywnie szybkiego wzmocnienia w wypadku pojawienia się nieprzewidzianego wcześniej zagrożenia, zwłaszcza na dużą skalę.
Przypomnijmy, że to właśnie Brytyjczycy jako pierwsi spośród krajów Starego Kontynentu przeprowadzili w Polsce ćwiczenie „ciężkiej” jednostki (pancernej batalionowej grupy bojowej, uzbrojonej m.in. w czołgi Challenger 2) w świetle kryzysu na Ukrainie. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że większość obserwatorów w Wielkiej Brytanii nie spodziewała się podobnego przebiegu wydarzeń w trakcie przeprowadzania Strategic Defence and Security Review, czy nawet jeszcze w 2013 r.
Jako dowód można przytoczyć wypowiedź ówczesnego sekretarza obrony Wielkiej Brytanii Phillipa Hammonda (obecnie sprawującego funkcję szefa MSZ) z października 2013 r. Określił on w rozmowie z przedstawicielami Izby Gmin zagrożenie dla krajów NATO ze strony Rosji jako „obecnie nie istniejące” i „potencjalne przyszłe”. Phillip Hammond wypowiadał się wtedy o debacie toczonej w NATO, dotyczącej skupienia się na zdolnościach ekspedycyjnych bądź przeznaczonych do obrony terytorium kraju, twierdząc iż im dalej od granicy „rosyjsko-europejskiej”, tym silniej państwa dążą do budowania możliwości do działań ekspedycyjnych, np. na Bliskim Wschodzie czy w Afryce Północnej.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu