Reklama

Siły zbrojne

Armia Egiptu gotowa do operacji zagranicznych?

Fot. USAF
Fot. USAF

Egipcjanie od ponad dekady uznają siły zbrojne za ostoję państwa, a ostatnie wydarzenia  pokazały, że najpotężniejszą osobą w tym kraju jest naczelny dowódca wojsk. Egipska armia to regionalna potęga zbudowana ze znaczną pomocą USA, choć obecnie Waszyngton już nie jest skory do dużej pomocy finansowej, co starają się wykorzystać inne potęgi, w szczególności Rosja. Kiedy światowe media poruszają kwestię szerokiej koalicji mającej ustabilizować sytuację w Jemenie, armia egipska wskazywana jest jako znaczący element tych sił. Świat arabski czeka na interwencję wojskową w Libii. Nasuwa się więc pytanie, czy armia egipska jest gotowa do większych międzynarodowych kampanii wojskowych, czy też będzie w stanie jedynie zapewnić spokój wewnątrz kraju.  

Siły zbrojne Arabskiej Republiki Egiptu są jednymi z największych na świecie. Służy w nich około 450 tysięcy żołnierzy służby czynnej. Służba ma charakter obowiązkowy i trwa od 12 do 36 miesięcy (w zależności od wykształcenia i innych czynników). Przejście w stan rezerwy na okres dziewięciu lat wiąże się z koniecznością odbywania cyklicznych szkoleń. Wielkość rezerw szacuje się od 254 tysięcy do nawet 480 tysięcy żołnierzy (według danych Military Balance z 2010r.). Ponadto Egipcjanie utrzymują duże siły paramilitarne (podległe ministrowi spraw wewnętrznych), których łączna liczebność szacowana jest na od 397 tysięcy do 405 tysięcy żołnierzy. Dwie z tych paramilitarnych formacji to siły graniczne oraz tak zwane Centralne Siły Bezpieczeństwa. Zadaniem tych drugich jest wspieranie policji, ochrona kluczowych obiektów (głównie rządowych), działania specjalne, czy też reagowanie w sytuacjach kryzysowych. Siły te, w skład których wchodzą również żołnierze z poboru, uzbrojone są w broń lekką i dysponują dużą liczbą wozów opancerzonych.

Po zerwaniu na początku lat siedemdziesiątych współpracy wojskowej ze Związkiem Radzieckim i nawiązaniu kontaktów z USA, siły zbrojne Egiptu dokonały znaczącego przeobrażenia. W latach 1973–1983 wojska lądowe posiadały dziesięć dywizji, z czego pięć było dywizjami zmechanizowanymi lub pancernymi. W latach dziewięćdziesiątych, dzięki kilkudziesięciu mld USD zainwestowanym przez Amerykanów, egipska armia składała się już z 12 dywizji, z czego raptem jedna nie była zmechanizowana. Przeobraziły się również kadry egipskiej armii, szczególnie korpusu oficerskiego. Jeszcze w czasie wojny w 1973 roku, około 60 procent walczących Egipcjan miało wykształcenie średnie lub uczyło się na uniwersytetach. Każdego roku licea w Egipcie kończy ponad 250 tysięcy osób. To dużo więcej niż liczba przyjmowanych rekrutów – około 80 tysięcy. Najgorzej wyedukowani rekruci o najmniejszych kwalifikacjach przez ostatnie pół roku służby odbywają kursy i szkolenia. Rozwój intelektualny żołnierzy jest o tyle ważny, że poza funkcjami klasycznymi, siły zbrojne Egiptu mają również zadania społeczno-gospodarcze.

Po obaleniu Hosniego Mubaraka w 2011 r. naczelny dowódca wojska generał Abd el-Fatah Said es-Sis odesłał na emeryturę większość „starej gwardii”, a awansował na najwyższe stanowiska otaczających go oficerów, dzięki czemu najwyższa kadra dowódcza stanowi młode, jak na warunki egipskie, grono (średnia wieku 55 lat). Trzeba zaznaczyć, że nowi dowódcy przed objęciem najwyższych stanowisk przechodzili kursy w amerykańskich akademiach wojskowych, a nie - jak ich poprzednicy - w radzieckich. 

Nakłady na wojsko wynoszą około 2% egipskiego PKB. Przez wiele lat kluczem do siły egipskiej armii było olbrzymie wsparcie finansowe USA, które udzielano w zamian za porozumienie pokojowe z Izraelem (Camp David) w 1978 r. Dzięki tej znaczącej pomocy egipskie wojsko utrzymując dużą liczbę żołnierzy, było w stanie kupować relatywnie nowoczesne uzbrojenie. Po ostatnich wydarzeniach w Egipcie z różnych stron sceny politycznej jak i  mediów, w tym prestiżowych "New York Times" czy "Washington Post", płyną jednak wezwanie o cofnięcie wsparcia dla Egiptu. Prezydent USA udaje jednak, że ich nie słyszy. Odmawia nawet przyznania rzeczy dla wszystkich oczywistej, że w Egipcie doszło do puczu wojskowego. Amerykańska administracja jest obojętna na te wezwania, bowiem Egipt stanowi strategiczne miejsce na Bliskim Wschodzie. Po pierwsze, chodzi o dostęp do egipskiej przestrzeni powietrznej, z której amerykańskie samoloty korzystają niemal równie często jak egipskie. Po drugie, amerykańskie okręty wojenne mogą swobodnie przepływać przez położony w Egipcie Kanał Sueski. Gdyby im tego zabroniono, musiałyby pływać dookoła Afryki, co oznaczyłoby gigantyczne koszty i ogromną stratę czasu. Te dwa elementy wydatnie pomogły amerykańskiej armii podczas wojny w Zatoce Perskiej i ostatniej wojnie w Iraku. Są też kluczowe dla funkcjonowania położonych w tym regionie amerykańskich baz wojskowych i instalacji militarnych. 

Egipt jest również istotny od strony politycznej, bowiem jako jedyne z państw arabskich (obok Jordanii) uznaje istnienie Izraela i utrzymuje z tym krajem stosunki dyplomatyczne. Izraelsko-egipski traktat pokojowy zawarty w 1979 r. w Waszyngtonie jest jednym z największych sukcesów w historii amerykańskiej dyplomacji. Zaostrzenie stosunków Egiptu z Izraelem, czy wręcz zerwanie traktatu pokojowego, oznaczałoby dla USA trudne do opisania konsekwencje, znacznie przewyższające 1,3 mld USD pomocy militarnej. A lista beneficjentów jest bardzo długa.

Od końca lat 70. USA wysłały do Egiptu pomoc o wartości 73 mld USD. Wspomniane wcześniej 1,3 mld USD płynie tam corocznie od 27 lat. Największym sprzedawcą jest koncern Lockheed Martin, który w 2010 roku (ostatnim, za jaki dostępne są szczegółowe dane), zarobił 259 mln USD. Dostarcza Egiptowi myśliwce F-16, a także systemy ułatwiające nocną nawigację śmigłowcom bojowym Apache. Drugim wielkim graczem jest firma DRS Technologies, która zarobiła 65,7 mln USD za samochody wojskowe i różnego rodzaju sprzęt szpiegowski. L-3 Communication Ocean Systems, trzeci na liście, w 2010 r. zarobił 31,3 mln USD. Dostarcza m.in. sonary. Na czwartym miejscu znalazła się słynna firma konsultingowa Deloitte, która zawarła z Pentagonem kontrakty opiewające na 28,1 mln USD. Odpowiada za wsparcie analityczne dla egipskich sił powietrznych. Firma Raytheon za 31,6 mln USD dostarczyła Kairowi 178 rakiet typu Stinger. Boeing dostarczył śmigłowce Apache, a US Motor Work  silniki do wozów bojowych.  Na egipski rynek weszły również mniejsze podmioty, jak Columbia Group, która przekazuje armii egipskiej rożnego rodzaju roboty używane przez wojsko.
Około 80 proc. wyposażenia egipskiej armii obecnie pochodzi ze Stanów Zjednoczonych lub jest produkowane przez egipskie fabryki w kooperacji z amerykańskim przemysłem zbrojeniowym. Dzieje się tak np. w przypadku czołgów M1 Abrams, których egipska armia ma już setki, a chce mieć w sumie 1200. Po obaleniu prezydenta Mursiego pojawiły się jednak oferty zbrojeniowe z innych części świata, co jest efektem częściowego wstrzymania amerykańskiej pomocy.

Rozmowy prowadzone bezpośrednio przez rosyjskiego prezydenta Władimira Putina i szefa egipskiej armii Abdela Fattaha al-Sisiego już w 2014 r.  nie mogły przynieść innego efektu niż wielomiliardowy kontrakt na zakup uzbrojenia. Umowa dotyczy dostawy samolotów myśliwskich MiG-29 M/M2, śmigłowców bojowych Mi-35, niezdefiniowanych oficjalnie kompleksów obrony przeciwlotniczej i lekkiego uzbrojenia. Amerykanie zaniepokojeni wydarzeniami nad Nilem zamrozili dużą część pomocy wojskowej, co bez skrupułów teraz wykorzystują Rosjanie. Putin bardzo wyraźnie przy tym podkreśla, że stabilność na całym Bliskim Wschodzie zależy od stabilności w Egipcie. I to uzbrojenie może w utrzymaniu tej stabilności bardzo pomóc.

Czytaj też: Egipt chce kupić samoloty MiG-29.

Już w listopadzie 2014 r. Egipt odebrał pierwszą partię zestawów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych S-300WM, które zamówiono we wrześniu 2013 roku za sumę około 500 mln USD. Zmodyfikowane systemy rodziny S-300W przeznaczone były pierwotnie dla Syrii. Ich sprzedaż wstrzymano w 2013 roku w związku z sankcjami ONZ. W związku z zerwaniem kontraktu otworzyła się możliwość szybkiej sprzedaży sprzętu do Egiptu o łącznej wartości przekraczającej 3 mld USD.

Czytaj też: Rosja rozpoczęła dostawę systemu S-300 do Egiptu.

Wynikiem czasowego zamrożenia wymiany wojskowej Egiptu ze Stanami Zjednoczonymi jest zbliżenie francusko–egipskie. Francja zaczyna być jednym z najpoważniejszych dostawców uzbrojenia dla Egiptu. Sygnał o sprzedaży fregaty wielozadaniowej FREMM (frégate multimissions) od razu został skojarzony z innymi kontraktami, które albo już są w trakcie negocjowania, albo w najbliższym czasie będą realizowane. Przede wszystkim należy wskazać na podpisany już kontrakt na dostawę za miliard euro czterech korwet typu Gowind (z możliwością rozszerzenia zamówienia o dwie kolejne takie jednostki pływające). Francja przekazała już Kairowi budowaną pierwotnie dla francuskich sił morskich fregatę „Normandie”, a także dostarczy 24 samoloty wielozadaniowych Rafale. Łączna wartość kontaktu ma przekroczyć 5 mld euro.

Czytaj też: Egipt otrzyma francuską fregatę klasy FREMM.

Oczywiście, Francuzi w ślad za innymi krajami zachodnimi nawołują Kair do realizowania przemian w sposób demokratyczny, jednak są na tyle pragmatyczni, że nie mieszają polityki z biznesem. Po długotrwałych negocjacjach i zwrocie kosztów poniesionych przez Moskwę, Paryż otrzymał dowolność w dysponowaniu okrętami Mistral, co otworzyło drogę do ich sprzedaży do Egiptu i tym samym skompensowania co najmniej części strat, poniesionych wcześniej wskutek anulowania kontraktu. W negocjacjach pośredniczyła Arabia Saudyjska, która złożyła ofertę częściowego sfinansowania tego zakupu. Saudyjczycy chcą z Egiptem stworzyć wspólne siły morskie na Morzu Czerwonym, dlatego bardzo zaangażowali się w negocjacje w tej sprawie.

Czytaj też: Rosyjskie Mistrale płyną do Egiptu.

Amerykanie zrozumieli też, w końcu, że Egipt ma również inne możliwości finansowania i rozwoju armii. Zgodzili się m.in. na przekazanie dla egipskiej armii 10 śmigłowców bojowych AH-64D Apache, oficjalnie by pomóc w walce z islamistami – przede wszystkim w rejonie Półwyspu Synaj. Amerykanie również wiedzą, że Egipt będzie istotnym elementem w zakresie bezpieczeństwa w Jemenie oraz w Libii.

Zniesienie ograniczeń w dostawach uzbrojenia oznacza, że do Egiptu będą mogły trafić między innymi zestawy niezbędne do współprodukcji 125 czołgów M1A1 Abrams, a także 20 pocisków przeciwokrętowych Harpoon oraz do 12 myśliwców F-16. Od 2018 roku Amerykanie zamierzają dostarczać wsparcie w czterech obszarach związanych ze zwalczaniem terroryzmu, ochroną granic, wód terytorialnych i szlaków morskich, oraz zapewnieniem bezpieczeństwa na półwyspie Synaj. Stany Zjednoczone będą jednak nadal wspierać (w tym finansowo) Egipt w utrzymaniu wcześniej pozyskanego sprzętu (np. czołgów M1A1 Abrams i myśliwców F-16).

Czytaj też: 1,3 mld dolarów rocznie amerykańskiej pomocy dla Egiptu.

Znaczenie Egiptu zwiększa strategiczne położenie – u ujścia Nilu i z dostępem do Kanału Sueskiego. Dlatego większość egipskiej armii została rozmieszczona na wschodzie kraju w celu utrzymania płynności ruchu w Kanale Sueskim. Ponadto zdecydowana większość tego osiemdziesięciomilionowego narodu zamieszkuje tę część Egiptu. Wysoki priorytet bezpieczeństwa tego regionu decyduje o rozmieszczeniu największych jednostek egipskiej armii w Kairze, Ismailii oraz w Suezie.

Problem z utrzymanie spokoju na Półwyspie Synaj jest związany z ograniczeniami dotyczącymi liczby, składu oraz obszaru rozmieszczenia wojsk, wynikającymi z traktatu pokojowego z Izraelem z 1979 r. Niemniej od rewolucji w 2011 r. Izrael trzykrotnie zezwolił Egiptowi na przesłanie do Północnego Synaju dodatkowych jednostek zmechanizowanych. Wynika to z obawy Izraela o działania dżihadystów wzdłuż wschodniej granicy i przeniesienie niepokojów do położonego w bliskiej odległości Zachodniego Brzegu.  Po ataku dzihadystów w El Arish 24 października 2014 r., kiedy zginęło 30 egipskich żołnierzy, Izrael zezwolił Egiptowi na umieszczenie w tym rejonie dwóch batalionów piechoty wspieranych przez śmigłowce bojowe. Obecnie na Półwyspie Synaj znajduje się 13 brygad piechoty oraz jedna brygada pancerna. Niemniej ataki dżihadystów nie ustają.

W odpowiednim zabezpieczeniu granicy z Libią istotna jest przeszkoda logistyczna, która wynika z topografii terenu i problemów demograficznych w tym regionie. Zachodni Region Wojskowy opiera się na siłach rozlokowanych w Sidi Barrani i Sallum, które odpowiadają za zabezpieczenie granicy z Libią oraz pasu nadmorskiego. Mobilne siły składają się z trzech zmechanizowanych brygad stacjonujących w Sidi Barani oraz mniejszej jednostki stacjonującej w Sallum. Armia egipska sprawnie monitoruje i kontroluje dwie drogi prowadzące z Egiptu do Libii, w czym pomaga z pewnością rozmieszczenie na całej granicy z Libią około 4 tysięcy żołnierzy ze służb granicznych.

Granica z Sudanem jest najłatwiejsza do zabezpieczenia z uwagi na położenie geograficzne, kilka wąskich dróg i małych oaz. Region Morza Czerwonego jest natomiast górzysty. Południowa granica w dużej mierze zabezpieczona jest przez korpus zmechanizowany stacjonujący w mieście Asjut, 220 km na południe od Kairu oraz korpus znajdujący się w Hurgadzie.  

Egipska armia jest najsilniejsza w Afryce, siły zbrojnego tego państwa należą także do najpotężniejszych na Bliskim Wschodzie. W świetle rewolucji z 2011 r. oraz trwającej rebelii na Półwyspie Synaj, jej działania wojskowe sprowadzają się jednak głównie do zapewnienia bezpieczeństwa w egipskich granicach. Jednym z największych bolączek w działalności armii jest stan egipskiej gospodarki, która poważnie ogranicza jej zdolność do prowadzenia kosztownych kampanii wojskowych poza granicami kraju. Oczywiście, ograniczenia te mogą zniknąć po otrzymaniu niezbędnych środków finansowych od swoich sojuszników. Już teraz rząd w Kairze otrzymuje poważne wsparcie z krajów Rady Współpracy Zatoki Perskiej (Persian Gulf Cooperation Council – w skrócie GCC), a w szczególności z Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Kraje te bowiem liczą na większe zaangażowanie Egiptu w operację wojskową mającą na celu uporządkowanie sytuacji w Jemenie. Natomiast Francja i Rosja w Egipcie widzą istotnego sojusznika w operacji militarnej w Syrii i Iraku, a w dalszej perspektywie w zaprowadzeniu porządku w Libii.

Niewystarczające środki finansowe nie są jedynym ograniczeniem, przed jakim stoi Kair. Duża część egipskiego społeczeństwa obwinia wojsko o problemy gospodarcze potęgowane niestabilnością rządu. Ponadto szerokie kampanie wojskowe w Libii czy Jemenie z udziałem dużej liczby żołnierzy byłyby bardzo niepopularne w opinii Egipcjan, zwłaszcza jeśli zaowocowałoby to wysokim poziomem ofiar. Już teraz zginęło wielu żołnierzy w walkach z powstańcami na Półwyspie Synaj, a wielu Egipcjan wciąż pamięta kosztowne zaangażowanie w wojnę domową w Jemenie Północnym w latach 1962-1970.

Z powodu tych ograniczeń Kair będzie się koncentrował na zabezpieczeniu granicy z Libią oraz pacyfikacji rebelii w Synaju. Większego zaangażowania egipskiej armii poza granicami kraju z udziałem dużych sił lądowych można się spodziewać w Libii. Ale to nastąpi dopiero po uporządkowaniu sytuacji w Syrii, Iraku oraz Jemenie, w których uczestnictwo Egiptu (bez względu na skład koalicji dowodzonej przez Rosję bądź USA) ograniczy się do zapewnienia przestrzeni powietrznej oraz pomocy logistycznej, przy niewielkim wsparciu sił powietrznych. 

Marek Połoński

Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. Kris

    Polsce przydałoby się takie 1,3 mld dolarów przez 10 lat chociaż, nawet ograniczając to do sprzętu amerykańskiego. Zakładając, że całość tej kwoty zostałaby właściwie wydane wpłynęłoby to bardzo pozytywnie na modernizację sił zbrojnych.

    1. jasio

      Nie zauważyłem by przez Polskę przepływał Kanał Sueski...

  2. kadłubek

    przecież to widać że Egipt szykowany jest do roli interwenta w Syrii za saudyjskie pieniądze i zachodnie uzbrojenie

    1. Urko

      Prawie byś zgadł. Co prawda Egipt jest w przeważającej mierze sunnicki, ale właśnie się dogaduje z Ruskimi. Czy rzeczywiście Arabia Saudyjska chciała by finansować militarne wspieranie Rosjan w Syrii i pośrednio Szyitów? Raczej wątpliwe. A dzisiaj ISIS znowu zabiło dwóch egipskich policjantów. Tak nic dziwnego, że każda szansa na skończenie z ISIS jest dla Egiptu atrakcyjna.

  3. janosik

    My po prostu jestesmy januszami organizacji i gospodarnosci, zadna kasa nas nie uchroni przed nami samymi

  4. Lliluh

    Ciekaw jestem kiedy te Mistrale powędrują z Egiptu do Rosji...

  5. tisu

    O to rozumiem, USA mogą pływać po kanale sueskim ( inaczej ze względu na koszty USA nie była by tak aktywna w tym rejonie świata a i budżet amerykański nieźle by dostał po tyłku) a w zamian za to USA pompuje dolarami egipskie wojsko. My to znaczy Polska , która jest w NATO nigdy nie może liczyć na amerykańską pomoc finansową ( no chyba ,że Amerykanie maja zamiar zezłomować jakiś 35 letni okręt bo wolą go oddać Polakom aniżeli ponosić koszty utylizacji). Wizy dla Polaków trzymają się bardzo dobrze i są nieśmiertelne. Za to Amerykanie kiedy chcą bez wiz mogą przyjeżdzać do Polski...

    1. gugluk

      To tylko świadczy o naszym rządzie kolego

    2. Grom

      Zapominasz zee farsa z okretami OHP to wina naszego rzadu a nie USA . Zobacz co zrobili Turcy . Tak jak my dostali stare OHP ale zainwestowali w te okrety i teraz na cały swiat oferuja pakiety modernizacyjne dla urzytkownikow tych okretow . zrobili złoty interes a u nas jak zwykle zabrakowalo woli politycznej i narzekamy na USA ze dali stare okrety .