Reklama

Siły zbrojne

Amerykański śmigłowiec wojskowy ostrzelany

Zdjęcie ilustracyjne, fot. US Air Force, domena publiczna
Zdjęcie ilustracyjne, fot. US Air Force, domena publiczna

Ostrzał z ziemi miał być przyczyną odniesienia, jak się okazało na szczęście niegroźnych, obrażeń przez jednego z członków załogi amerykańskiej wojskowej maszyny UH-1N Huey. Przy czym, kluczowym aspektem całej sprawy ma być fakt, że sam lot odbywał się w Stanach Zjednoczonych. Śmigłowiec miał w poniedziałek wykonywać swoją rutynową misję treningową nad stanem Vigrinia.

Tuż przed godziną 13:00 czasu lokalnego, śmigłowiec US Air Force został ostrzelany, a jedna osoba z jego załogi została ranna i trafiła do szpitala. Na szczęście, po ocenie obrażeń i dokonaniu niezbędnych czynności medycznych, ranny wojskowy opuścił już placówkę leczniczą. W momencie trafienia śmigłowiec miał znajdować się na pułapie 1 tys. stóp ponad ziemią w rejonie lotniska Manassas Regional Airport (największy regionalny port lotniczy w tym amerykańskim stanie). To właśnie tam, w trybie nagłym ostatecznie musiał lądować, a do rannego zostali wezwani ratownicy medyczni. Załoga i maszyna należała do 1st Helicopter Squadron, co potwierdził rzecznik bazy Andrews (Joint Base Andrews) i US Air Force 316th Wing.

Obecnie wskazuje się, że strzelec, który raził lecący śmigłowiec miał być zlokalizowany gdzieś w rejonie Middleburga. Cała sprawa jest obecnie badana przez agentów federalnych, należących do Federalnego Biura Śledczego, delegowanych z Washington Field Office (WFO). FBI zaangażowała również specjalistów z Evidence Response Team. Oczywiście, w związku z tym, iż mieliśmy do czynienia ze śmigłowcem wojskowym, FBI włączyło do śledztwa również US Air Force Office of Special Investigations (specjalne biuro śledcze w obrębie amerykańskich sił powietrznych). Samo FBI uruchomiło specjalną infolinię mającą na celu gromadzenie informacji dotyczących potencjalnie bardzo groźnego incydentu. Trzeba zauważyć, że lokalny incydent został szeroko opisany m.in. w oficjalnej prasie chińskiej (bazując na depeszy agencji informacyjnej Xinhua).

(JR)

Reklama
Reklama

Komentarze