Reklama

Siły zbrojne

Amerykanie przyśpieszą procedury eksportu broni? "Możliwość utraty rynków"

Fot. Staff Sgt. Tony R. Tolley/USAF
Fot. Staff Sgt. Tony R. Tolley/USAF

Wysocy rangą przedstawiciele Pentagonu wzywają do przyśpieszenia procedur, dotyczących sprzedaży uzbrojenia w ramach programu Foreign Military Sales. Jest to związane z podwyższonym zapotrzebowaniem na szybkie dostawy sprzętu na Bliskim Wschodzie, z uwagi na trwające konflikty i zwiększony ogólny stopień zagrożenia, a także z możliwością utraty rynków eksportowych przez amerykański przemysł.

Amerykański sekretarz marynarki wojennej Ray Mabus nazwał „frustrującym” proces uzyskiwania zgód na sprzedaż uzbrojenia ze Stanów Zjednoczonych w ramach procedury Foreign Military Sales. Komentatorzy odczytują jego słowa w kontekście działań, mających na celu sprzedaż partii myśliwców wielozadaniowych F/A-18E/F Super Hornet do Kuwejtu. Przedstawiciel Pentagonu odnosił się jednak do ogólnego kształtu systemu wydawania zgód na eksport broni, który jest uznawany za skomplikowany i utrudniający promocję eksportu.

Sprzedaż uzbrojenia ze Stanów Zjednoczonych wymaga zgody Departamentów Stanu i Białego Domu. Ponadto, każda transakcja jest opiniowana przez Departament Obrony, jednak to Departament Stanu formalnie wydaje zgodę na sprzedaż uzbrojenia. Wreszcie, o planowaniu podpisania kontraktu przez przedstawicieli administracji musi zostać notyfikowany Kongres (za wyjątkiem umów o niskiej wartości), który również może zgłosić sprzeciw skuteczny z prawnego punktu widzenia.

Jak zauważa Breaking Defense, proces sprzedaży uzbrojenia, choć najczęściej realizowany przez Pentagon w ramach Foreign Military Sales, pozostaje poza jego kontrolą i wymaga współdziałania wielu departamentów. To z kolei czyni go relatywnie skomplikowanym i czasochłonnym. Oczywiście, celem kontroli sprzedaży zagranicznej uzbrojenia jest ochrona interesów bezpieczeństwa, czy przestrzegania w tym zakresie prawa międzynarodowego.

O zmiany w tym zakresie apelują jednak przedstawiciele administracji prezydenta Baracka Obamy. W bardzo podobnym tonie wypowiedziała się pod koniec ubiegłego roku sekretarz sił powietrznych USA Deborah Lee James, wskazując że o ile państwa są skłonne pozyskiwać sprzęt produkowany w USA, o tyle procedowanie konkretnych transakcji jest znacznym utrudnieniem.

Zgodnie z doniesieniami Defense News państwa Bliskiego Wschodu miały wziąć pod uwagę zakupy uzbrojenia u innych dostawców, właśnie z uwagi na długość procesu uzyskiwania zgody na sprzedaż. Obecna sytuacja, w tym działania przeciwko organizacjom terrorystycznym i ekstremistom wymagają np. szybkich dostaw znacznej ilości lotniczej amunicji precyzyjnej. Wiadomo jednak, że Departament Stanu wyrażał zgody na sprzedaż znacznych ilości bomb kierowanych do Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Izraela czy Turcji.

Amerykańska administracja podjęła już działania w celu rozszerzenia zakresu eksportu uzbrojenia, czego przykładem są niedawne zmiany regulacji w zakresie dostarczania uzbrojonych bezzałogowych statków powietrznych. Po ich wprowadzeniu Departament Stanu zgodził się na dostawę pakietu uzbrojenia dla włoskich bezzałogowców MQ-9 Reaper, które pierwotnie zostały pozyskane bez zdolności do zwalczania celów naziemnych.

Czytaj więcej: USA będą eksportować uzbrojone bezzałogowce

Doniesienia o podejmowaniu działań w celu „rozluźnienia” procedur Foreign Military Sales świadczą o zależności poszczególnych przedsiębiorstw amerykańskiego sektora zbrojeniowego od eksportu, w tym do państw niebędących członkami NATO, których najczęściej dotyczą wątpliwości przedstawicieli amerykańskich władz (np. sprzedaż myśliwców F-15 koncernu Boeing do Kataru, która jest wstrzymywana zgodnie z doniesieniami agencji Reuters). Z drugiej strony, deklaracje o możliwości pozyskania broni (w tym zaawansowanych technologicznie systemów) u innych dostawców wskazują na zmniejszanie dystansu pomiędzy przemysłem Stanów Zjednoczonych, i innych światowych potentatów, zwłaszcza w zakresie rozwiązań, które są dopuszczane do eksportu na szeroką skalę.

 

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. TNK

    A u nas jak jest? Zbrojeniówka ma kontrakt, a MSZ blokuje sprzedaż. Tzn. za Nieradka Sikorki tak było, ciekawe czy teraz coś się pozmienia.

    1. ....

      a co niby miał blokować jak nikt nie chce kupować - zwłaszcza po jazdach z malajem

  2. marek!

    nareszcie, bo koktajl decyzyjny USA plus Polska jest niestrawny, dojacy i upokarzajacy nas, a do tego wystarczy bardziej elastyczna polityka europejskich sojusznikow, pare buziakow i pocztowek z Wieza E....lub Krzywa w P..... Jak bylismy w UWarszawskim, to bylo zle, nasz sprzet do amerykanskiego ???? (na sprzet NATO europejski - nikt sie specjalnie nie ogladal....) Teraz jestesmy w W w W NATO i co? Chcialo by sie wrocic do UW ? No to proponuje - wizyte w konsulacie, one way ticket do np Irkucka, Wladywostoku, lub Moskwy (tylko Moskwa jest troche malo rosyjska). a jak tak teskno za Suchojami w najnowszych wersjach - to tam gdzie sa bedzie i trudno pisac, czytac i mowic......

  3. Luke

    Jak bysmy mieli 32-42 sztuki F-15SE to ruski, niemcy mieli niesmak!

    1. wnioski z liczb

      Rosjanie tylko się ucieszą jak Polska zamiast w nowoczesny OPL będzie inwestować w amerykańskie myśliwce. Ta sama kwota wydana na naziemną OPL chroni 6x skuteczniej niż przeznaczona na zakup myśliwca. To średnia ze wszystkich konfliktów od IWŚ aż do dziś. No ale naziemna OPL ma dla Polski niebywałą wadę: nie da się tym napaść na Syrię czy inny nakazany nam przez Wielkiego Brata cel...

    2. dsadsa

      Niemcy może tak, ale ruscy absolutnie nie.

    3. Białowieski

      A niby dlaczego Niemcy mieli by mieć jakiś niesmak z tego powodu, co ich to by obchodziło? Peru też by miało niesmak albo Australia?

Reklama