Siły zbrojne
67 lat NATO. Szczyt w Warszawie zmieni Sojusz [KOMENTARZ]
Mija 67. rocznica powołania Sojuszu Północnoatlantyckiego. Za kilka miesięcy w Warszawie mogą zostać podjęte decyzje, które istotnie wzmocnią zdolności obronne NATO, pozwalając na „powrót do podstaw”, czyli odstraszania i obrony kolektywnej. Europejscy członkowie Sojuszu muszą jednak zwiększyć swój wkład w system wspólnej obrony.
Jednym z głównych założeń szczytu NATO w Warszawie ma być ustanowienie, po raz pierwszy w historii, obecności jednostek bojowych Sojuszu na terenach „wschodniej flanki” Paktu, które w momencie założenia były kontrolowane bądź anektowane (Litwa, Łotwa, Estonia) przez ZSRR. Sama wysunięta obecność, zwłaszcza oparta głównie na siłach USA, nie będzie jednak wystarczająca do zapewnienia tym państwom odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa.
NATO przez 67 lat przeszło ogromną ewolucję. Po pierwsze, po zakończeniu Zimnej Wojny do Sojuszu mogły przystąpić państwa, pozostające w momencie jego podpisania pod wpływem Związku Radzieckiego, jak Polska, Węgry, czy Rumunia, bądź nawet siłą włączone do ZSRR w trakcie II wojny światowej. Po drugie, ewolucji uległa rola Sojuszu, który w większym stopniu wziął odpowiedzialność za prowadzenie działań stabilizacyjnych poza obszarem traktatowym, w Kosowie czy Afganistanie.
Obecnie jednak NATO „wraca do podstaw”, czyli do zapewnienia obrony terytorium państw członkowskich przed wszystkimi rodzajami zagrożeń. W czasach Zimnej Wojny symbolem wspólnej obrony Paktu były duże formacje wojsk sojuszniczych, przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, ale też np. Holandii, stacjonujące w Niemczech. W momencie przyjmowania do NATO państw byłego bloku radzieckiego – w pierwszej kolejności Polski, Czech i Węgier w 1999 roku – zdecydowano, że na ich terytorium nie będą stacjonować na stałe znaczne siły wojskowe.
Takie kroki były podyktowane kilkoma czynnikami. Po pierwsze, Sojusz dążył do uzyskania jak najlepszych stosunków dyplomatycznych z Rosją, co było warunkowane m.in. interesami ekonomicznymi państw Paktu, ale też dążeniem do integracji Moskwy ze strukturami świata zachodniego, z założeniem przestrzegania obowiązujących tam zasad. Po drugie, wojska NATO dysponowały zdecydowaną przewagą nad każdym potencjalnym przeciwnikiem (w tym Rosją) w siłach konwencjonalnych. Elementy „klasycznych” działań obronnych wraz z sojusznikami były zresztą ćwiczone na terytorium Polski (np. manewry z serii Victory Strike).
Po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 roku nastąpiła jednak znacząca reorientacja NATO na misje poza obszarem traktatowym. Wiązało się to ze zmianami strukturalnymi w siłach Sojuszu – na niekorzyść konwencjonalnych wojsk lądowych - a także zacieśnieniem współpracy z Rosją, postrzeganą jako ważny partner między innymi w związku z misją w Afganistanie. Dlatego też atak Moskwy na Gruzję – ważnego partnera Paktu - w zasadzie nie przyniósł większych trwałych konsekwencji politycznych i wojskowych ze strony NATO (choć uaktualniono plany ewentualnościowe, dotyczące m.in. obrony terytorium Polski).
Ponadto, kryzys gospodarczy spowodował serię cięć budżetowych w krajach NATO (w tym w USA), które przyczyniły się do istotnej erozji konwencjonalnego potencjału obronnego. Symbolem niedawnych cięć może być trwałe wycofywanie z wojsk Sojuszu znacznych ilości nowoczesnego sprzętu, jak czołgi Challenger 2 (Wielka Brytania), Leclerc (Francja), czy wreszcie Leopard 2A5/A6 (Niemcy, Holandia). Z uwagi na branie udziału w misjach stabilizacyjnych, największe cięcia dotyczyły potencjału konwencjonalnego. Podjęto też decyzje dotyczące zakończenia bądź redukcji obecności stałych baz wojsk lądowych Wielkiej Brytanii i USA w Niemczech, co wcześniej – choćby z uwagi na bliskość „wschodniej flanki” – w naturalny sposób mogło odgrywać rolę stabilizującą.
W tym samym czasie Rosja rozpoczęła program reform i modernizacji sił zbrojnych, który po kilku latach przyniósł istotne efekty w postaci skokowego wzrostu potencjału armii. Było to widoczne w czasie zaskakującej aneksji Krymu oraz późniejszych działań na Ukrainie, a potem w Syrii. Doktryna wojenna Moskwy uwzględnia strategię antydostępową, utrudniającą dostęp wojsk sojuszniczych za pomocą systemów OPL czy środków walki elektronicznej.
W 2014 roku NATO po raz pierwszy podjęło próbę odpowiedzi na zagrożenie ze strony Moskwy. Na szczycie w Newport zdecydowano o trzykrotnym zwiększeniu liczebności NATO Response Force wraz z ustanowieniem komponentu natychmiastowego reagowania (tzw. szpicy), a także ustanowieniu rotacyjnej obecności niewielkich jednostek wojsk NATO w państwach „wschodniej flanki” w ramach ćwiczeń prowadzonych w sposób ciągły.
Według ustaleń lutowego spotkania ministrów obrony NATO, w Warszawie ma zostać podjęty kolejny krok – po raz pierwszy w historii na terenie państw Sojuszu, które w momencie podpisania Traktatu Waszyngtońskiego były częścią bloku radzieckiego, rozlokowane zostaną jednostki bojowe włączone w system kolektywnej obrony przed zagrożeniem ze strony Rosji. Stany Zjednoczone zdecydowały o rozmieszczeniu na kontynencie, na zasadzie rotacji, jednej pełnej brygady pancernej oraz sprzętu dla kolejnej jednostki tego typu.
Zgodnie z zapowiedziami przedstawicieli NATO obecność na „wschodniej flance” będzie mieć charakter „wielonarodowy”, a więc będzie złożona z sił zbrojnych różnych państw – w tym krajów europejskich. Nietrudno zauważyć, że kraje Starego Kontynentu w okresie przed kryzysem ukraińskim ograniczały swoje zdolności w NATO, a zdecydowana większość z nich nie przeznacza 2% PKB na obronę (poza Wielką Brytanią, Polską, Grecją i Estonią).
Obecnie więc to na państwach europejskich ciąży największa odpowiedzialność za bezpieczeństwo krajów „wschodniej flanki”. Istotne jest jednak nie tylko wydzielenie odpowiednich sił do obecności w Europie Środkowo-Wschodniej, ale też odbudowa całościowych zdolności obronnych w tych państwach. Jeżeli siły NATO w XXI wieku – w przeciwieństwie do późnego okresu Zimnej Wojny – nie będą strukturalnie przygotowane do udziału w konflikcie konwencjonalnym, będzie to oznaczać podwyższone zagrożenie dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
W praktyce przekłada się to na konieczność wzmocnienia zdolności sił konwencjonalnych. Siły zbrojne poszczególnych państw Starego Kontynentu muszą być gotowe do wystawienia i przerzutu w krótkim czasie całych związków taktycznych (brygad, dywizji), a nie tylko liczących do około 1 tys. żołnierzy batalionowych grup bojowych, z jakich buduje się siły reagowania. Podobne postulaty zgłaszane były w Warszawskiej Inicjatywie Adaptacji Strategicznej, przyjętej przez poprzedni rząd w związku z przygotowaniami do szczytu NATO.
Decydenci z państw europejskich muszą więc przeznaczać na obronę znacznie większe zasoby, aby uniknąć sytuacji, w której zawodowe i relatywnie nieliczne armie ograniczają nawet podstawowe procesy szkoleniowe z uwagi na cięcia budżetowe, czy np. braki amunicji. Konieczny jest też przegląd struktur sił zbrojnych, ale nie pod kątem ich dalszej redukcji, a wzmocnienia.
Komentatorzy wskazują, że lipcowe spotkanie Sojuszu w Warszawie będzie mieć również znaczenie symboliczne. Przywódcy państw NATO zgromadzą się w mieście, w którym w czasach Związku Radzieckiego podpisano Układ Warszawski, stanowiący fasadową „przeciwwagę” dla Sojuszu Północnoatlantyckiego, m.in. po to, aby zagwarantować bezpieczeństwo państwom NATO przyjętym w 1999 roku i później, w następstwie zakończenia radzieckiej dominacji.
Trzeba jednak pamiętać, że za gwarancjami i wysuniętą obecnością wojsk Sojuszu w naszym regionie powinny stać twarde zdolności obronne, tak aby Pakt Północnoatlantycki był gotów do szybkiej reakcji na wszystkie rodzaje zagrożeń. Oznacza to, że wzmocniona wysunięta obecność jednej czy dwóch brygad NATO w Polsce czy krajach bałtyckich jest warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym w celu zapewnienia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa.
Decyzja polityczna o „otwarciu” wschodniej flanki na obecność jednostek bojowych NATO jest bardzo pożądana, ale w celu zapewnienia jej pełnej wiarygodności niezbędna jest budowa kompleksowego systemu odstraszania, zdolnego odeprzeć realną agresję każdego typu. Oznacza to, że Sojusz musi być zdolny do bardzo szybkiego wzmocnienia jednostek rozmieszczonych w Europie Środkowo-Wschodniej, tak aby były one w stanie odeprzeć nawet pełnoskalową agresję.
Najważniejszy artykuł Traktatu Waszyngtońskiego nosi numer pięć, mówi on o tym, że każdy atak na państwo członkowskie Sojuszu jest traktowane przez pozostałe państwa pozostające w strukturze NATO jako atak skierowany na nie same. Zobowiązuje też sojuszników do niezwłocznych działań łącznie z użyciem siły zbrojnej, podejmowanych zarówno samodzielnie, jak i w porozumieniu z innymi stronami traktatu. Celem tych działań ma być przywrócenie i utrzymanie bezpieczeństwa "obszaru północnoatlantyckiego". Istotne znaczenie ma też artykuł trzeci, zobowiązujący członków NATO do utrzymywania własnych zdolności obronnych - jest on bowiem podstawą dla możliwości wspólnej obrony Sojuszu.
Wśród państw-sygnatariuszy Traktatu Waszyngtońskiego 4 kwietnia 1949 r. znalazły się początkowo Belgia, Dania, Francja, Holandia, Islandia, Kanada, Luksemburg, Norwegia, Portugalia, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Włochy. Początkowym celem porozumienia była wspólna obrona jego członków przed potencjalnym atakiem przeprowadzonym przez Związek Radziecki i kontrolowane przez niego państwa satelickie. Z upływem lat rola Sojuszu została poszerzona, NATO stało się bowiem jednym z czynników stabilizujących stosunki Wschód-Zachód, dodatkowo, po rozpadzie ZSRR, jednym z obszarów działalności Sojuszu stały się działania mające na celu zapobieganie rozprzestrzenianiu się konfliktów regionalnych, ich stabilizowanie i wygaszanie. Polska jest członkiem NATO od 12 marca 1999 r.
KUKUŁKA
iluzjoniści ...NATO to kastrat ma wygląd nie ma charakteru ..dzisiejsze społeczeństwa zachodu są wyprane .i otępione indoktrynacją oraz polityką swoich władz oraz różnych lewackich partii i tym podobnych prorosyjskich ugrupowań posiadających umiejętności i duża siłę sprawczą na manipulowanie społeczeństwami .w otępianiu z elementarnych i pierwotnych instynktów ..społeczeństwa zachodu .zatracili umiejętność woli walki...zatracili instynkt samozachowawczy ..wszystko przerabiają na swego "bożka" pieniądz i kalkulują czy im się to opłaca czy warto walczyć za coś co jest daleko i nie na moim podwórku ..dopiero USA i nacisk amerykanów coś tam obudziło bo nasze krzyki gdy głosiliśmy światu o zagrożeniach ..to mówiono że Polska histeryzuje ..zachód i NATO pod naciskiem zaczęło funkcjonować ..ale nadal ma to tylko charakter propagandowy ... zachowawcze działania..na których chce się ugrać na handlu bronią czy ugrać coś politycznie ....W czasie wojny zostaniemy sami ze sobą wspierani krzykiem paru zachodnich polityków oraz formacji wielkości paru kompanii ( pod warunkiem że nie spieprzą ) czyli siły akuratnej do obrony miasteczka ...A teraz państwa-sygnatariusze Traktatu Waszyngtońskiego..odstawiają propagandowe ćwiczenia i rotacyjne lokowanie sprzętu ... po to aby poprawić samopoczucie zagrożonym narodom i nadać temu propagandową moc sprawczą coś w rodzaju iluzji siły i wielkości Co z tego że sprzęt ach ochny....kiedy podczas ataku zostanie zniszczony zanim obsługa dotrze ..a poza tym obsługa sprzętu nie ma charakteru woli walki ..bo poco ginąc jak można żyć...z dala
Bolesław
"Skokowy wzrost potencjału bojowego armii rosyjskiej" - i to piszą specjaliści. Armia rosyjska nadal jest i długo jeszcze będzie słaba. Jej potencjał jest nieporównywalnie mniejszy niż sił Sojuszu. Roczne budżety MON państw NATO to ponad 900 mld dolarów, gdy Rosji maksymalnie 80 mld dolarów. 12 - krotnie mniej. O jakim zagrożeniu więc piszecie? Nawet porównując budżet polskiego MON (11 mld dol.) i rosyjskiego mamy przewagę jedynie 8-krotną. Pamiętając, że w latach 1936-39 III Rzesza przygotowując się do wojny w Europie wydawała na zbrojenia 33 razy (!!) więcej niż Polska, można wnioskować, że realnie Rosja nie będzie w stanie przeprowadzić skutecznej kampanii przeciwko Polsce, nie wspominając już o zobowiązaniach sojuszniczych. Niestety demonizowanie możliwości Rosji, przy całkowitym oderwaniu od realiów wpływa na znaczne zwiększanie i potencjałów wojskowych państw NATO oraz wzrost nastrojów wojennych w naszym regionie. I to właśnie może w konsekwencji, przy splocie niekorzystnych zjawisk, doprowadzić do wybuchu konfliktu realnego. Dziś działania administracji rosyjskiej w sferze obronności nastawione są na odbudowę potencjału odstraszania, tak, by uderzenie na ten kraj, nawet przez wielokrotnie silniejszego wroga było dla agresora "nieopłacalne". Celem jest taka rozbudowa armii, że będzie ona w stanie obronić Rosję i jej strefy wpływów, ale i tak nigdy nie osiągną poziomu dającego chociażby cień szansy na sukces w działaniach zaczepnych przeciwko Sojuszowi.
Op
A które państwa Rosja uważa za strefy swoich wpływów i będzie w nich interweniować zbrojnie żeby ich bronić?Już wiadomo,że Gruzję,Ukrainę,Syrię Rosja uważa za strefy swoich wpływów.A Estonię i Łotwę gdzie mieszka wielu Rosjan też Rosja uważa za strefę swoich wpływów?Jeśli tak ,to nie ma co się dziwić,że NATO podejmuje decyzję mające zmniejszyć apetyt Rosji na wpływanie w państwach,które sobie tego nie życzą .
ja
Mylisz się głęboko w ocenie potencjału Rosji i NATO. Pod uwagę bierzesz tylko papierowe wyliczenia, z których wynika, że NATO ma znacznie więcej nowoczesnego sprzętu. W wojnie sprzęt wygrywa tylko jeśli jest używany przez sprawną armię. Integralnym elementem potencjału bojowego jest poziom gotowości armii, szybkość reagowania i wyszkolenie. Przykłady? Proszę bardzo: na papierze Alianci w 1940r. mieli przewagę liczebną nad Niemcami, wiadomo, jak się skończyło. W 1941r. ZSRR miał miażdżącą przewagę nad Niemcami, w pewnych aspektach, nawet jakościową, wiadomo, jak się skończyło. Armia rosyjska nieustannie ćwiczy i to scenariusze ofensywne. Jeżeli w Moskwie postanowią zająć państwa bałtyckie, to zajmie im to kilka dni max. Co będzie mogło zrobić NATO?: 1. natychmiast: wprowadzić blokadę portów, przestrzeni powietrznej, handlu, finansową, użyć lotnictwa i danych wywiadowczych 2. w krótkim okresie: zapewnić opl dla Polski, Rumunii etc. 3. w średnim okresie (ok. miesiąca): rozwinąć wojska wystarczające do zatrzymania ew. ataku na Polskę 4. w długim okresie (jeśli będzie wola polityczna): rozwinąć wojska niezbędne do odzyskania państw bałtyckich. Jeśli chodzi o Polskę, to faktycznie trudno sobie wyobrazić, że przy obecnym potencjale Rosja da radę po prostu po nas przejechać. Ale nie możemy zaniedbać zbrojeń, bo to byłoby zachęcaniem reżimu Putina do agresji.
KubaG
Od dwóch lat media straszą nas zagrożeniem ze wschodu, podczas gdy nie widać żadnych symptomów takowego zagrożenia. To, że Rosja nie zgodziła się na naruszenie status quo na Ukrainie to żaden dowód na powrót tendencji imperialistycznych na Kremlu. Interwencja na Ukrainie nie była agresją lecz operacją defensywną - tylko naiwni mogli sądzić, że uda się zmienić reżim na Ukrainie sponsorując opozycję i wykurzyć flotę czarnomorską z Sewastopola (przy okazji odebrać Rosji ośrodek kierowania lotami kosmicznymi). Patrząc na same fakty i na Ukrainie i w Syrii działania Rosjj służyły tylko i wyłącznie zabazpieczeniu istnienia rosyjskich baz wojskowych. Oczywiście możemy dyskutować o naruszeniach prawa międzynarodowego, ale jakoś tego nikt nie podnosi gdy Zachód uprawia samowolkę na Bliskim Wschodzie. Czy zagrożenie ze wschodu jest realne? W dłuższej perspektywie na pewno tak. Nie ma żadnej pewności, że następcą Putina będzie prozachodni demokrata - może nim zostać jakiś KGBowski twardogłowiec i będzie nieciekawie. Trzeba się na taki wariant przygotować (a błędem btło, że przez ostatnie kilkanaście lat nikt tego nie brał pod uwagę) ale chyba za wcześnie na straszenie narodu rosyjską inwazją. Szum medialny wobec rzekomej groźby interwencji Kremla w Polsce jest moim zdaniem nieproporcjinalnie wielki w stosunku do rzeczywistych sygnałów płynących z Moskwy (może nasze super służby specjalne mają jakieś dane o których nie wiem). Wygląda to trochę na celowe działanie, żeby zastraszając naród odwrócić uwagę od innych działań rządzących. W ciągu mojego życia przerobiłem już propagandę komunistyczną, zmasowaną akcję agitacyjną przed referendum "europejskim" i chyba jestem dość wyczulony na tego typu akcje medialne. Za każdym razem nie ma w.mediach miejsca dla głosów przeciwnych głównej tezie mainstreamu. Jakbym miał jakieś deja-vu.
zdegusto
Charakterystyczną cechą narracji ruskich trolli jest całkowite pomijanie Ukraińców w kwestiach ukraińskich. Jest tylko CIA i rosyjskie interesy. O tym że Ukraińcy mieli już dość biedy , złodziejstwa i braku perspektyw cicho sza.
krajan
Gdyby państwa sojusznicze w tym USA, poważnie myslaly o bezpieczeństwie państw czlonkow z regionu wschodniego NATO, to by je dozbroili w sprawny sprzet ze swoich rezerw za tzw 1 $ czy Euro bez dodatkowych ukrytych kosztów Niepodleglosc panstw bałtyckich sa bardzo ważne dla NATO, znacząco ograniczając Rosjanom dostep do Baltyku Ich militarny potencjal winien być wzmocniony sprzętem na miare umiejetnosci obsługi poczatkujacego wojska, szczególnie na zapleczu pierwszej linii frontowej z formowanej z zolnierzy bardziej doświadczonych w boju Polska i jej bardziej doswiadczona liczna armia jest sojusznikiem któremu można zaufac i być pewnym jej waleczności, tylko niezwłocznie należy ja dozbroić w sprzet, który do czasu wprowadzenia nowego, wypelni technologiczna luke na polu walki Co nam potrzeba ? Eskadry samolotow transportowych C160 o ladownosci 16 t (16 szt), z rezerwy Niemiec i Francji, bazowanych np. we Wroclawiu lub Krzywej /do przezutu sprzętu bojowego/ Dwóch eskadr, co najmniej jednej, samolotow F15E z uzbrojeniem, z rezerw USA, bazowanych w Powidzu lub Kamieniu Slaskim Dwóch eskadr, co najmniej jednej samolotow A10 z uzbrojeniem, z rezerw USA, bazowanych w Modlinie, albo Sochaczewie Do dwóch brygad posiadanych Leopardow A5 bazowanych w Lubuskim i trzech mniejszych brygad A4 przebazowanych na polnocy kraju, wskazane byłoby dozbroić w haubice PZH 2000 w sumie ca 80 szt z rezerw Niemieckich Sojusznik za Odry nie może Polski traktować jako bezbronnego przedpola czy karty przetargowej z wschodnim agresorem, a partnera posiadającego adekwatna sile ognia by odepszec ewntualny atak Rosjan Amerykanie nie tylko symbolicznie ale konkretnie winni Polska Armie wzmocnić co najmniej trzema - dwoma brygadami pancernymi czolgow Abrams i Bradley, bazowanym na linii Wisly, np. Weola, Torun
ja
Ewentualny konflikt zbrojny z NATO to dla Rosji duże wyzwanie pod każdym względem: politycznie, gospodarczo, społecznie i militarnie. Dlatego nie demonizujmy potencjału Rosji. Nawet gdyby w przypływie szaleństwa Putin zdecydował się na otwartą wojnę, skutki dla Rosji byłyby fatalne w porównaniu do potencjalnych korzyści. Co mu da zajęcie Estonii i Łotwy za cenę ciężkich strat, izolacji międzynarodowej i upadku eksportu Rosji? Obecne działania NATO są wystarczające. Jeżeli Rosja pójdzie na eskalację zbrojeń, NATO dołoży kolejne jednostki na wschodzie, obronę opl itd. Nas nic nie zwalnia z ponoszenia kosztów. Nie możemy cynicznie mówić, że nie będziemy się zbroić bo w końcu USA mają wystarczająco dużo sprzętu. Polska musi pokazać, że zrobiła wszystko -wypełniła zobowiązania sojusznicze (a 2% PKB na zbrojenia to obowiązek), żeby nikt nam potem nie powiedział, że nie przyjedzie nas bronić, skoro sami o to nie dbamy.
fryz5
Trudno się nie zgodzić , ale dodał bym rzecz podstawową - OPL. To powinien być nasz priorytet i nie tylko na zasadzie kupna sprzętu, ale przede wszystkim technologii. Możliwości obrony przeciwrakietowej i ataku rakietowego na terytorium agresora to podstawa. Jeżeli są prowadzone możliwe strategie konfliktu Rosja-Polska (moim zdaniem nierealne), to możemy się spodziewać w pierwszej fazie ataku rakietowego do skutku - czyli zniszczenia kluczowych obiektów infrastruktury i ile się da sił zbrojnych. Rosjanie znają to od dawna, a naszym decydentom polecam słowa wieszcza "...Dobrze mówił Suworow: Pomnij, Ryków kamrat, Żebyś nigdy na Lachów nie chodził bez armat!..." :)
KevinLomax
Fajny artykuł gratulacje! Ciekawe czy szczyt w warszawie coś zmieni? Czy NATO nie jest już przypadkiem tak wielkim dinozaurem że następnym krokiem ewolucyjnym będzie śmierć bo nie będzie w stanie ruszyć cielska?