Reklama

Geopolityka

Reforma polskiej armii musi uwzględniać zmienne realia polityczne

  • Działo ATMOS w pozycji bojowej - fot. Elbit

„W najbliższych latach ryzyko konfliktu zbrojnego w bezpośrednim sąsiedztwie lub na terytorium Polski będzie niewielkie”, ale „w dłuższej perspektywie nie można wykluczyć pojawienia się zagrożeń, również o charakterze konwencjonalnym”- stwierdza dokument MSZ przedstawiony opinii publicznej podczas ostatniego expose ministra Radosława Sikorskiego.



Polska realizuje obecnie "ekspedycyjny" model swoich sił zbrojnych. Jest to związane z naszą obecnością w NATO i wpływa na sprofilowanie naszych planów obronnych. Nie jesteśmy w stanie samodzielnie obronić własnego terytorium, jak słusznie zauważa w swojej niedawnej wypowiedzi Przemysław Żurawski vel Grajewski:

"Średnia zdolność mobilizacji na wypadek konieczności obrony własnego terytorium w państwach europejskich wynosi średnio 1,66 procent populacji obywateli. W Polsce ten wskaźnik wynosi obecnie jedynie 0,26. "

W wielkim skrócie - Polska liczy na swoich sojuszników, dlatego domagała się od NATO planu obronnego, który ostatecznie został opracowany w latach 2009-10 (tzw. Eagle Guardian).

Na tej tradycyjnej taktyce, oparciu bezpieczeństwa narodowego na Sojuszu Północnoatlantyckim i modernizacji swojej armii wedle jego standardów, pojawiają się jednak rysy.

Coraz większa liczba europejskich polityków, w tym szczególnie oś polityczna Paryż-Berlin-Moskwa postuluje stworzenie nowego systemu bezpieczeństwa regionalnego. Z pozoru taki ruch byłby pomocny w upodmiotowieniu Unii Europejskiej, w rzeczywistości chodzi o usunięcie ze starego kontynentu komponentu amerykańskiego i na jego miejsce zaimplementowanie rosyjskiego. Mówiąc krótko, nowy system bezpieczeństwa ma opierać się na najważniejszych europejskich krajach i Rosji i powstać w miejscu NATO. Jest to myśl, która powoli kiełkuje w gabinetach starych mocarstw marzących o wyrwaniu się spod amerykańskiej kurateli i wykrojeniu jak największego kawałka z wielobiegunowego światowego tortu.

Gdyby ideę tą zrealizowano, gdyby wyparła ona na starym kontynencie euroatlantyckie gwarancje, to Polska znalazłaby się w tragicznym położeniu. Modernizowana pod kątem NATO armia nie pełniłaby w nowych realiach swojej podstawowej funkcji - obrony terytorium. Znów nerwowo analizowalibyśmy prawo Studnickiego/Mackiewicza - jeśli między Niemcami i Rosją jest źle to znaczy, że jest dobrze, a jeśli na odwrót... Znów stawalibyśmy przed dylematami Becka - iść pod rękę z Niemcami? Oczywiście byłby to nowe formy, nowe realia tych starych wzorców, ale pamiętajmy, że historia lubi się potarzać.

Być może to właśnie miał na myśli Przemysław Żurawski vel Grajewski w przytoczonych przeze mnie słowach, które pochodzą z artykułu o wymownym tytule: "Polska nie ma zdolności obronnych".

Piotr A. Maciążek
Reklama

Komentarze

    Reklama