Reklama
  • Analiza
  • Komentarz
  • Wiadomości

Polskie mosty ważne dla następcy Bradleya [KOMENTARZ]

Problemem nie jest tylko zmieszczenie się w samolocie, ale również przekraczanie mostów. […] Każda wojna z Rosją będzie miała miejsce w Europie Środkowej, w której wiele rzek przebiega z południa na północ, co zmusi NATO do atakowania lub wycofywania się przez mosty. Niewiele z nich uniesie więcej niż 55 ton. – czytamy w artykule dotyczącej anulowania przez US Army przetargu na następcę bojowych wozów piechoty M2A3 Bradley, opatrzonym sugestywnym tytułem „OMFV: The Army’s Polish Bridge Problem”.

Fot. US Army
Fot. US Army

Tekst pojawił się na stronie popularnego amerykańskiego portalu „Breaking Defense” i dotyczy anulowanego w styczniu bieżącego roku przetargu na Optionally-Manned Fighting Vehicle (OMFV), czyli następcy podstawowych bojowych wozów piechoty w US Army. Decyzja związana była z odrzuceniem jednego z dwóch oferentów, ale też nie spełnianiem przez jedyny zakwalifikowany pojazd produkcji General Dynamics „kluczowych wymagań”. Znalazła się wśród nich kombinacja wymaganego poziomu opancerzenia i ochrony przy zachowaniu masy, pozwalającej na załadowanie dwóch pojazdów OMFV na pokład samolotu C-17. Oznacza to maksymalną masę pomiędzy 40 a 45 ton.

Europejskie mosty ważniejsze od samolotów

Chodzi o możliwość szybkiego przerzutu sprzętu droga powietrzną, jednak jak zauważa Sydney J. Freedberg Jr., zastępca redaktora naczelnego „Breaking Defense” , nie jest to jedyny i nie największy problem. USA nie posiada bowiem dostatecznych możliwości transportowych aby przerzucić większe siły tą drogą. Jest natomiast inny, istotny powód, dla którego uważa on za kluczowe utrzymanie masy nowego pojazdu na poziomie zbliżonym do M2A3 Bradley. 

Podczas gdy Stany Zjednoczone spędzały jak dotąd większość stulecia walcząc na pustyniach, każda wojna z Rosją toczyć się będzie w Europie Wschodniej, rozległej równinie poprzecinanej rzekami. Wiele z tych rzek, takich jak Wisła, biegnie z północy na południe, co zmusza siły NATO do wprowadzenia posiłków lub wycofania się przez mosty. A niewiele z nich wytrzyma więcej niż 55 ton.

Sydney J. Freedberg Jr., zastępca redaktora naczelnego Breaking Defense

Większość mostów w Polsce, jak konstatuje autor, nie może być wykorzystanych do transportu ciężkich zachodnich czołgów, takich jak M1 Abrams, Leopard 2 czy Challenger II, których masa przekracza znacząco 60 ton. Nawet relatywnie lekki w tej skali, francuski czołg Leclerc waży ponad 57 ton i nie może bezpiecznie przejechać przez wiele polskich mostów czy wiaduktów. Tymczasem relatywnie ciężki jak na bojowy wóz piechoty M2A3 Bradley ma masę około 40 ton, co pozwala mu się przemieszczać na obszarze Polski czy krajów bałtyckich, których dotyczą podobne ograniczenia.

Fot. Sgt. Quentin Johnson, 2nd BCT PAO, 1st Cav. Div.
Fot. Sgt. Quentin Johnson, 2nd BCT PAO, 1st Cav. Div.

Wynikają one z historycznych zaszłości – infrastruktura powstawała w sposób dostosowany do sprzętu produkcji sowieckiej o znacznie mniejszej masie. Na przykład czołgi T-72, nawet w najnowszych wariantach nie przekraczają rzędu około 45 ton, a najpowszechniej używane wozy piechoty BMP-2 to około 14,5 ton.

Jak podkreśla Sydney J. Freedberg Jr., w przypadku konfliktu zbrojnego w Europie Środkowej bojowe wozy piechoty o średniej masie, takie jak Bradley, będą w stanie przekroczyć rzeki i być może zająć pozycje i obronić je wraz z piechotą do czasu, gdy czołgi znajdą odpowiednią drogę aby dołączyć. - Wydanie miliardów na zastąpienie Bradleya nowym bojowym wozem piechoty, który nie może przekroczyć większości mostów w Europie Wschodniej, wydaje się nierozsądne. Nawet, mimo tego, że saperzy US Army mają pewne możliwości budowania mostów pod ostrzałem, a nawet rozmieszczania krótkiego ( 11-metrowego ) Joint Assault Bridge z opancerzonego nośnika w ciągu kilku minut. 

Trzeba tutaj dodać, że Amerykanie próbując dostosować swoje przyszłe BWP do warunków zagrożeń w Europie Środkowo-Wschodniej spotykają się z problemem "kwadratury koła". Z jednej strony po analizie doświadczeń z konfliktu na Ukrainie mówi się że Bradley jest zbyt słabo opancerzony, a nowy BWP powinien mieć poziom ochrony pod pewnymi względami zbliżony do czołgu (eng. tank-like survivability), z drugiej - dąży się do uniknięcia nadmiernego wzrostu masy, właśnie z uwagi na warunki terenowe (nośność mostów, duża ilość cieków wodnych), w tym samym terenie. Biorąc jednak pod uwagę, że kluczową rolę w działaniach odgrywają nie tylko BWP, ale cięższe od nich czołgi, nie powinno to przesłaniać chyba najważniejszej kwestii - braku odpowiedniego dostosowania infrastruktury cywilnej, i ogromnych potrzeb polskich Wojsk Inżynieryjnych jeśli chodzi o nowoczesny sprzęt przeprawowy.

Most a sprawa polska

Problem który widoczny jest zza oceanu, jest od pewnego czasu podnoszony przez polskich decydentów, ale jak na razie nie przekuwa się to na konkretniejsze działania. Tymczasem o wyniku konfliktu na Wschodniej Flance NATO mogą zdecydować nie czołgi i samoloty, ale mosty. Czy też raczej ich brak. Nie jest informacją zaskakującą czy nową dla większości ekspertów, że nośność mostów i wiaduktów w Polsce stanowi problem dla przemieszczania ciężkiego sprzętu wojskowego. Standardowo zakłada się, że większość przepraw charakteryzuje się nośnością nie większą niż MLC 60, czyli około 50-55 ton (często w ruchu jednokierunkowym dla maksymalnej wartości). Utrudnia to przemieszczanie nie tylko czołgów sojuszniczych, ale również polskich Leopardów 2A4 i 2A5 (szczególnie tych ostatnich).

Siły zbrojne USA czy Niemiec wyposażone są w znaczną ilość środków inżynieryjnych, takich jak mosty towarzyszące na pojazdach ciężarowych jak też szturmowych, które wykorzystują opancerzone pojazdy i mogą być rozmieszczane pod ostrzałem. Są to środki niewystarczające do przekraczania Wisły czy innych szerokich rzek, które wymagają mostów pontonowych czy bardziej stałych przepraw inżynieryjnych, jednak adekwatne są dla często pojawiających się wąskich i głębokich przeszkód wodnych lub też zastąpienia uszkodzonych czy zniszczonych w działaniach bojowych fragmentów mostów czy wiaduktów.

Czołg Leopard 2A4 podczas pokonywania mostu samobieżnego Daglezja. Fot. 10BKPanc
Leopard 2A4 podczas pokonywania przeszkody z użyciem mostu towarzyszącego Daglezja. Fot. 10BKPanc

Tymczasem Wojsko Polskie od lat ma problemy z pozyskaniem sprzętu przeprawowego dostosowanego do przerzutu pojazdów o masie ponad 50 t. Ostatnim i przez wiele lat jedynym ruchem w tej kwestii był zakup 10 mostów towarzyszących na podwoziu samochodowym MS-20 Daglezja w 2015 roku. We wrześniu ubiegłego roku, po niemal rocznym postępowaniu, unieważniono przetarg na 5 kolejnych mostów tego typu, w związku z ograniczeniem środków finansowych na realizację przedmiotu zamówienia w sposób, który uniemożliwia kontynuację postępowania.

Dotąd nie udało się również wdrożyć do produkcji opartych na tym samym przęśle dwudziestometrowym mostów szturmowych MG-20 Daglezja-G na podwoziu gąsienicowym, pomimo zawartej w 2015 roku umowy. Niepowodzeniem zakończyła się również podjęta w 2019 roku próba zawarcia umowy dotyczącej parków pontonowych Daglezja-P, które mogłyby zastąpić używane od pół wieku mosty PP-64 Wstęga (taki most rozłożono w Warszawie po ubiegłorocznej awarii oczyszczalni ścieków; obserwatorzy zwracali uwagę na długi czas rozkładania mostu, nowsze parki są dużo bardziej zautomatyzowane i wymagają mniej żołnierzy do obsługi). W br. rozpisano ponownie przetarg na Daglezję-P, ale nie wiadomo kiedy się zakończy, a termin składania wniosków o dopuszczenie do składania ofert był już parokrotnie przesuwany.

Warto zwrócić uwagę, że wyzwanie mogą stanowić nie tylko rzeki, które część pojazdów pokona wpław, ale również wiadukty ponad liniami kolejowymi i innymi przeszkodami inżynieryjnymi, nawet o szerokości kilku metrów. Podsumowując krótko, aktualnie rozwijana strategia obronna zdaje się nie brać pod uwagę faktu, że przeszkody wodne nie tylko utrudniają atak potencjalnemu napastnikowi, ale również wsparcie sił sojuszniczych.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama