- Wywiady
Polska potrzebuje własnego "FMS" [WYWIAD]
Potrzebna jest kompleksowa regulacja dotycząca eksportu sprzętu producentów polskich przez polskie państwo na zasadzie rząd – rząd, właśnie na wzór amerykańskiego systemu FMS - podkreśla w rozmowie z Defence24.pl Janusz Zakręcki, prezes zarządu PZL Mielec. Mówi także o przepisach ustawy o obronie Ojczyzny, w tym w zakresie mobilizacji gospodarki, oraz o ofercie spółki w programie Perkoz.

Autor. 205th Tactical Helicopter Wing (Public Domain)
Jędrzej Graf: Nowa ustawa o obronie ojczyzny wprowadza wiele nowych elementów organizujących sprawy obronne, w tym zakupy zbrojeniowe. Jak Pan ją ocenia z perspektywy szefa jednego z największych zakładów produkcyjnych sektora obronnego? Podczas Defence24 Day mówił Pan o konieczności uregulowania kwestii Programu Mobilizacji Gospodarki
Janusz Zakręcki, prezes zarządu PZL Mielec: Niewątpliwie ustawa upraszcza i przyspiesza mechanizmy zakupowe. Mamy nareszcie rozwiązania prawne i organizacyjne umożliwiające rzeczywiście szybkie podejmowanie decyzji i procedowanie zakupów. Z tego powodu jest potrzebna i posuwa sprawy naprzód. Wprowadza także interesujące mechanizmy finansowania zakupów poza bezpośrednim budżetem MON. To z kolei pozwala mieć nadzieję, że fraza „nie mamy środków", którą przemysł słyszał często do tej pory, odejdzie do przeszłości.
Niektóre rozwiązania ustawy, jak się wydaje, nie zostały jednak należycie zakomunikowane firmom sektora obronnego. Mam na myśli na przykład wkład finansowy państwa w utrzymanie zdolności do produkcji i serwisowania sprzętu na czas "W".
Do czasu wejścia w życie nowej ustawy przedsiębiorstwa były objęte Planem Mobilizacji Gospodarki (PMG), otrzymywały na ten cel co roku określone środki z Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Przedsiębiorstwa mogły je planować w swoich budżetach. W tym roku dosłownie do ostatniego dnia obowiązywania starych przepisów czekaliśmy na podpisanie umów w ramach PMG, nie doszło do tego. Obecnie obowiązują nowe przepisy, to MON sporządza Plan potrzeb sił zbrojnych w tym zakresie.
Zobacz też
Podczas panelu na Defence 24 Day mówił Pan o potrzebie stworzenia polskiego odpowiednika FMS, czyli sprzedaży uzbrojenia w systemie rząd – rząd. Jakie byłyby korzyści dla eksportu wynikające z wdrożenia takiego rozwiązania?*
Ustawa o obronie ojczyzny nie objęła eksportu, co może być w pewnym stopniu zrozumiałe, bo przecież chodzi o zaspokajanie potrzeb krajowych. Niemniej eksport jest bardzo ważny, bo nie tylko przysparza krajowi przychodów, ale także pozwala się rozwijać firmom, co już ma znaczenie dla obronności państwa.
Potrzebna jest kompleksowa regulacja dotycząca eksportu sprzętu producentów polskich przez polskie państwo na zasadzie rząd – rząd, właśnie na wzór amerykańskiego systemu FMS. Bardzo wielu naszch klientów w świecie preferuje zakup od państwa, a nie bezpośrednio od firmy. Pozwala to na przykład na zakup z jednego źródła bez przetargu.

Obecnie sprzedaż rząd - rząd dotyczy głównie sprzętu w posiadaniu sił zbrojnych i dokonuje się poprzez Agencję Mienia Wojskowego. Nie działa system polegający na kupowaniu przez Agencję (lub innym organ) produktów od firm pod konkretny kontrakt i odsprzedawanie ich dalej do innych państw. Na przykład ReSAP, program sprzedaży polskiego wyposażenia krajom wschodniej flanki NATO w praktyce nie obejmuje firm prywatnych, ponieważ państwo nie ma możliwości wyegzekwowania realizacji kontraktu, skoro nie jest właścicielem lub współwłaścicielem firmy.
Przecież takie firmy, jak PZL realizują zamówienia dla Sił Zbrojnych RP i mają nawet u siebie przedstawicieli wojska, którzy właśnie pilnują w imieniu państwa poszczególnych etapów realizacji zamówień. Dlaczego nie może być podobnie w przypadku kontraktów zagranicznych? Przecież są inne sposoby kontroli realizacji kontraktu niż własność. Stworzenie takiego systemu bardzo by pomogło firmom eksporterom w rozwoju ich działalności, a co za tym idzie wpływałoby korzystnie na zdolności obronne państwa.
Zobacz też
W branży lotniczej pojawiają się głosy, że ponosi ona duże konsekwencje finansowe sankcji gospodarczych nakładanych na Rosję. W jakim stopniu ta kwestia dotyczy PZL Mielec?
Tak to prawda. Wytłumaczę ten problem. Rząd ogłosił program tak zwanej de-putinizacji, w tym de-rusyfikacji gospodarki, czyli usunięcia z łańcuchów dostaw elementów i surowców pochodzących z Rosji. Jeśli chodzi o komponenty lotnicze to nie takie łatwe, na przykład niektóre surowce, w tym tytan i aluminium pochodzą z Rosji. Można je zastąpić, choć nie jest to tanie. Gorzej z komponentami. Dodatkowo Rosja także nałożyła embargo na mocy dekretu prezydenta Putina na eksport części i komponentów lotniczych.
Podam przykład samolotu M28, który produkujemy i który cieszy się ostatnio naprawdę dużym powodzeniem. Około 20 procent jego wartości to materiały i komponenty rosyjskie. Nie można ich tak po prostu podmienić, ponieważ każdy nowy element, nowy materiał w samolocie musi zostać sprawdzony w serii testów, a następnie certyfikowany, aby mógł być wykorzystany w produkcji. To dla producenta ogromne koszty, cały proces jest też czasochłonny. Kiedy doliczy się te wydatki do końcowej ceny, może być problem z konkurencyjnością na rynkach światowych.
Decyzja polityczna – bardzo słuszna zresztą – o de-rusyfikacji gospodarki powinna być osłonięta decyzjami finansowymi dotyczącymi wsparcia firm, które mają de-rusyfikować swoje produkty, tak aby nie utraciły one konkurencyjności. Bardzo potrzebny byłby taki program wsparcia, to też jest B+R. Takie prace rozwojowe są szansą dla polskich firm, by opracowały zamienniki dla rosyjskich komponentów, najlepiej na krajowym rynku. To wręcz wyzwanie chwili. Jest wiele ważnych powodów, aby wciąż utrzymywać sprzęt z komponentami rosyjskimi w użyciu. Po pierwsze - ze względu na bezpieczeństwo państwa, po drugie – kontynuację produkcji i serwisowania, po trzecie - utrzymanie miejsc pracy.
Zobacz też
Podczas Defence24 Day jednym z tematów była modernizacja floty śmigłowców. Jednym z głównych, o ile nie najważniejszym, kryterium w programie Perkoz ma być szybki czas ostawy śmigłowców – wynika z deklaracji Sił Zbrojnych. W tym kontekście jak ocenia Pan ofertę PZL Mielec?
Jak najbardziej. Jesteśmy gotowi na szybkie dostawy. Mamy w PZL czynną linię produkcyjną, powstają na niej także śmigłowce dla Wojska Polskiego. Obecnie przepustowość linii to 14 maszyn rocznie, możemy ją jednak zwiększyć w zależności od potrzeb.
Wojsko Polskie jest dla nas absolutnie priorytetowym klientem, szczególnie w obecnej sytuacji, kiedy wobec agresji rosyjskiej na Ukrainę Polska potrzebuje pilnie uzbrojenia w skali nieznanej wcześniej. Czekamy na zaproszenie do rozmów z MON i deklarujemy gotowość do złożenia atrakcyjnej oferty w programie Perkoz.
Dziękuję za rozmowę.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]