- Analiza
- Wiadomości
Pięć firm zainteresowanych dostawą radarów dla MW RP. Po co? [Komentarz]
Marynarka Wojenna RP planuje zakup pięciu mobilnych radarów brzegowych. Problem polega na tym, że dopuszcza się do rozmów zagranicznych producentów pomimo, że Polska ma bardzo dobre, własne rozwiązania. Po drugie planowany jest zakup radarów, które będą miały o wiele większe możliwość, niż rzeczywiście są potrzebne polskim siłom morskim. Pieniądze na okręty pójdą więc na spełnienie asekuracyjnie określonych założeń taktyczno - technicznych.

Autor. M.Dura
Zgodnie z informacją przekazaną przez Agencję Uzbrojenia, do wstępnych konsultacji rynkowych dotyczących pozyskania Mobilnego Trójwspółrzędnego Radaru Brzegowego (MTRB) dla brzegowego systemu obserwacji technicznej zgłosiło się pięć podmiotów:
- polska firma PIT-Radwar S.A.,
- polska firma KenBIT Sp. z o.o.,
- polska firma Giss Sp. z o.o.,
- szwedzka firma Saab AB,
- włoska firma Leonardo S.p.A.
Zobacz też
Sprawa teoretycznie bardzo prosta, w rzeczywistości wymaga dokładnej analizy i wyjaśnień. Sam zakup radarów nie powinien nikogo dziwić, ponieważ rzeczywiście potrzebne są mobilne stacje radiolokacyjne uzupełniające stacjonarny system obserwacji technicznej Marynarki Wojennej zbudowany wzdłuż całego, polskiego wybrzeża. Problem polega na tym, by ustalić: jakie mają to być to radary i przez kogo powinny być dostarczone.

Autor. M.Dura
Jaki radar mobilny jest rzeczywiście potrzebny Marynarce Wojennej?
Jest sprawą bezdyskusyjną, że radary trójwspółrzędne są najlepszym rozwiązaniem jeżeli chodzi o zwiększenie możliwości systemu obrony powietrznej całego kraju. Gdyby więc MTRB były kupowane dla Sił Powietrznych to nie byłoby w ogóle sprawy, ponieważ tu zawsze działa się według zasady: im więcej radarów (i to polskich) tym lepiej. Tym razem jednak Agencja Uzbrojenia planuje pozyskanie pięciu mobilnych stacji radiolokacyjnych konkretnie dla Marynarki Wojennej, a więc działających przede wszystkim na potrzeby polskich sił morskich. I tu się rzeczywiście pojawia problem. Z obecnie dostępnych informacji wynika bowiem, że kupione ma być to, czego Marynarka Wojenna nie będzie mogła wykorzystać w pełnym zakresie. Polskie siły morskie nie posiadają bowiem uzbrojenia, które zwalczałoby cele powietrzne na odległości zabezpieczonej przez zasięg planowanych do zakupu radarów.
Oczywiście zawsze można stwierdzić, że te dane mogą być również wykorzystane przez Siły Powietrzne, jednak Marynarka Wojenna powinna w pierwszej kolejności zajmować się zabezpieczeniem własnych potrzeb, które nawet po tym zakupie pozostaną niezabezpieczone. I tu się właśnie należy zastanowić, do czego powinien służyć brzegowy system obserwacji technicznej MW RP, a właściwie dla kogo w pierwszej kolejności powinien on zabezpieczać dane.
Zobacz też
Trzeba przy tym pamiętać, że Marynarka Wojenna nie posiada rakietowego systemu obrony przeciwlotniczej krótkiego, średniego i dalekiego zasięgu oraz nie ma własnego lotnictwa myśliwskiego. Nie potrzebuje więc tak naprawdę danych o celach powietrznych na odległości od 10 do 100 km, a więc takich, jakie mają zabezpieczyć planowane do zakupu brzegowe radary 3D.
Marynarka Wojenna ma natomiast okręty oraz Morską Jednostkę Rakietową z nadbrzeżnymi wyrzutniami rakiet przeciwokrętowych, które pilnie potrzebują danych o celach nawodnych. Czy takie dane dostarczą radary 3D planowane do pozyskanie przez Agencję Uzbrojenia? Niewątpliwie tak, ale równie dobrze mogłyby to robić specjalistyczne stacje radiolokacyjne tylko obserwacji nawodnej, które:
- są kilkakrotnie tańsze;
- są mobilniejsze;
- są mniejsze;
- mają większy zasięg w odniesieniu do jednostek pływających;
- działają o wiele bardziej skrycie.
Już wstępne szacunki wykazują, że za pięć radarów MTRB można by tak naprawdę kupić dwa razy tyle radarów brzegowych wykrywania tylko celów nawodnych. Co to oznacza? Szacując, że jednostki pływające są wykrywane w zasięgu horyzontu radarowego (do 40 km) to taką ilością stacji radiolokacyjnych można zdublować istniejący na wybrzeżu stacjonarny system obserwacji technicznej. Z kolei pięć radarów 3D może w najlepszym przypadku zabezpieczyć 200 km wybrzeża.

Autor. M.Dura
Równie ważna jest sprawa wielkości i mobilności. Z obecnie dostępnych informacji wynika, że planuje się zakup pięciu stacji radiolokacyjnych MTRB, które mają być trójwspółrzędne (3D), a więc pozwalać na jednoczesne określenie odległości, wysokości i azymutu nadlatujących celów powietrznych. Pozyskane ma więc być rozwiązanie wszechstronne, ale jednocześnie bardzo skomplikowane. Trzeba bowiem pamiętać, że radary 3D są obecnie budowane z pasywnymi lub aktywnymi antenami ścianowymi, które mają bardzo duże możliwości, ale jednocześnie są kosztowne, duże i cięższe niż anteny do wykrywania tylko celów nawodnych.
Ich wyniesienie w powietrze wymaga więc solidnego i ciężkiego, składanego układu masztowego, który rzadko kiedy ma wysokość większą niż 12-16 m. Biorąc pod uwagę warunki panujące wzdłuż polskiego wybrzeża i występujące tam drzewa o wysokości średnio do 20 m oznacza to konieczność wyjechania na plaże, albo wybieranie nielicznych miejsc – pozbawionych drzewostanu. A to z kolei ułatwia wykrycie i zniszczenie radaru przez przeciwnika. Sam układ antenowy jest dodatkowo tak ciężki, że jego transport wymaga odpowiednich dróg i mostów, co może ograniczyć swobodę w wyborze tras dojazdu do stanowiska bojowego i ewentualnej ewakuacji.
Zobacz też
Lżejsze anteny wykrywania celów nawodnych można z kolei wynieść o wiele wyżej (ponad 20 m) i na stosunkowo prostych, lekkich i łatwych do rozkładania masztach. Ich wysokość jest taka, że można prowadzić obserwację morza z wnętrza lasu w taki sposób, by widoczna była tylko końcówka masztu z samym systemem antenowym.
Na utrudnienie wykrycia wpływa także fakt, że w radarach wykrywania celów nawodnych stosuje się o wiele słabsze nadajniki niż w radarach wykrywania celów powietrznych. Dodatkowo w tym przypadku istnieje możliwość zastosowania układu nadawczo-odbiorczego pracującego w technologii FMCW (Frequency Modulated Continuous Wave – częstotliwościowa modulacja fali ciągłej). Radary pracujące w ten sposób są klasyfikowane do kategorii stacji trudnowykrywalnych LPI (Low Probability of Intercept) i to z bardzo prostej przyczyny. W ich przypadku można bowiem wielokrotnie ograniczyć moc sygnału nadawanego (do 0,1 W - 2 W). Nie zmniejsza to zasadniczo możliwości stacji, ponieważ według oficjalnych szacunków „zdolność wykrywania obiektów nawodnych jest podobna jak w przypadku standardowego nawigacyjnego radaru impulsowego o mocy 25 kW". A przy okazji: mniejsza moc to automatycznie utrudnienie przeciwnikowi wykrycia promieniującego radaru, co jest w miarę łatwe w przypadku stacji 3D wykrywania celów powietrznych.

Autor. M.Dura
Co najważniejsze dane uzyskane przez radary LPI są w zupełności wystarczające, by stworzyć tzw. morską świadomość sytuacyjną, a dodatkowo by wskazać cele dla Morskiej Jednostki Rakietowej. Oczywiście w skład polskich baterii rakiet nadbrzeżnych wchodzą obecnie integralnie trójwspółrzędne stacje radiolokacyjne typu TRS-15C. Jednak oceniając ich przydatność jeżeli chodzi o kanał wykrywania celów powietrznych wystarczy się tylko uczciwie zapytać, ile razy w ciągu tych kilku lat użytkowania te radary przekazywały dane o wykrytych samolotach i śmigłowcach do systemu obrony powietrznej kraju. Wtedy może się okazać, że dla potrzeb MJR wystarczyłyby zupełnie kilkakrotnie tańsze radary mobilne RM-100, które są od kilkunastu lat wykorzystywane w Marynarce Wojennej – jednak w zupełnie innym celu.
Kto powinien dostarczyć radary dla Marynarki Wojennej?
Z ujawnionych wcześniej danych wynika, że dzięki wstępnym konsultacjom rynkowym Agencja Uzbrojenia chce się dowiedzieć np. kto może zapewnić dostawy potrzebnego sprzętu, jakie są szacunkowe koszty jego pozyskania, eksploatacji i wycofania, jaki będzie rodzaj zastosowanej anteny, w jakim paśmie radar będzie pracował, jaki jest jego maksymalny zasięg wykrycia dla celów nawodnych i dla celów powietrznych (o powierzchni 0,1 m2), jaka jest dokładność określenia parametrów wykrytych obiektów i ile celów może być jednocześnie śledzonych.
Poza ceną (która na obecnym etapie i tak będzie zgrubna) są to dane dostępne praktycznie od ręki i można je zebrać w ciągu jednego dnia. Sam fakt zaproszenia wszystkich do konsultacji rynkowych stawia jednak w trudnej sytuacji polski przemysł, który jest w stanie zabezpieczyć potrzeby Marynarki Wojennej. Teoretycznie nie trzeba więc było rozpoczynać długotrwałych procedur pozyskania nowego sprzętu, ale spróbować kupić najnowszą wersję tego, co już zostało pozyskane.
Siły Zbrojne RP są w tym przypadku w o tyle dobrej sytuacji, że na taki wybór pozwalają przepisy, a dodatkowo jest rzeczywiście w czym wybierać. Marynarka Wojenna wykorzystuje bowiem zarówno radary trójwspółrzędne (stacje TRS-15C w Morskiej Jednostce Rakietowej) jaki i mobilne radary LPI do wykrywania celów nawodnych (radary mobilne RM-100 z anteną podnoszoną na maszcie o wysokości 20 m). Obie te stacje są produkowane przez należącą do Polskiej Grupy Zbrojeniowej spółkę PIT-Radwar, i to z jej przedstawicielami powinny być w pierwszej kolejności prowadzone konsultacje.
Byłoby to nie tylko z korzyścią dla polskiego przemysłu, ale również dla samej Marynarki Wojennej. Otrzymałaby ona bowiem radary już wcześniej znane tylko w unowocześnionej wersji. Dodatkowo przy okazji mogłaby zmodernizować już posiadany sprzęt korzystając z rozwiązań już zakupionych - opracowanych dla potrzeb przygotowywanego kontraktu.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS