Przemysł Zbrojeniowy
Nowy pocisk do Raka kluczem do efektywnego szkolenia
Czy proces szkolenia na moździerzach samobieżnych M120K Rak może być tańszy i prostszy? Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia zaproponował nowe rozwiązanie ćwiczebne na toruńskiej Międzynarodowej Konferencji Artyleryjskiej.
Moździerze samobieżne o trakcji kołowej M120K Rak stanowią jedne z najnowocześniejszych środków wsparcia ogniowego wykorzystywanych w Wojsku Polskim. Na uzbrojenie trafić miały wszystkie dotąd zamówione przez MON tego typu pojazdy (tj. 123 egzemplarze), chociaż w związku z przekazaniem pewnej liczby tego sprzętu Ukrainie (8 sztuk?) w służbie jest mniej egzemplarzy, niż mogłyby na to wskazywać dostawy do Wojska Polskiego. Rak jest ceniony przez artylerzystów, zarówno z Polski (co mogliśmy osobiście razem z redaktorem Walkowskim usłyszeć w Toruniu), jak i z Ukrainy. Żołnierze podkreślają m.in. wysoką celność oraz mobilność Raka, która umożliwia szybką zmianę stanowiska ogniowego.
Każdy rodzaj uzbrojenia potrzebuje odpowiednio wyszkolonej załogi, aby móc pokazać pełny potencjał na polu walki. Szkolenie obsług polskich moździerzy jest o tyle problematyczne, że jak dotąd nie powstała przeznaczona do Raka amunicja szkolna lub ćwiczebna. Do nauki wykorzystuje się głównie „pomostowe” granaty bojowe typu OF-834BM, czyli wariant klasycznego pocisku OF-834B dostosowany do strzelania z Raka, oraz jego wersję szkolną, której dostępność jest ograniczona (a po donacji dla Ukrainy tym bardziej). Nie wspominam o opracowanej do Raka amunicji RAK-HE-1, która jest znacznie droższa (według danych z 2022 roku podanych w analizie Jerzego Reszczyńskiego mówimy tutaj o kosztach rzędu ok. 11,13 tys. zł, gdzie cena jednostkowa OF-843BM wynosi ok. 6,23 tys. zł). Potrzebne jest rozwiązanie mogące uczynić szkolenie zwyczajnie tańszym, a przy tym równie realistycznym jak dotąd.
Czytaj też
Potencjalne rozwiązanie problemu pokazał uczestnikom przedstawiciel Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia na prezentacji pt. „Amunicja ćwiczebna do M120K Rak o skróconym zasięgu” podczas niedawnej Międzynarodowej Konferencji Artyleryjskiej w Toruniu. Przedstawiciel WITU zaprezentował koncepcję amunicji przeznaczonej do szkolenia, która umożliwi jednoczesne rozwiązanie wielu problematycznych kwestii. Pierwszą z nich jest koszt jednostkowy, który tutaj miał zostać znacząco obniżony. Wynika to z m.in. prostej budowy takiego granatu oraz braku ładunku kruszącego w głowicy. Dzięki temu do szkolenia nie zużywa się tyle amunicji bojowej, umożliwiając wojsku zgromadzenie większych zapasów na czas „W”.
Dzięki istotnie skróconym zasięgu możliwe będzie strzelanie z Raków na obiektach, które do niedawna nie nadawały się do takich ćwiczeń. Dotąd konieczne było jeżdżenie na odpowiednie poligony tudzież osie artyleryjskie, co kosztowało wiele czasu i wyczerpywało resurs sprzętu. Maksymalna donośność Raka z tą amunicją zostałaby zredukowana do… 250 metrów lub mniej (przy najsilniejszym ładunki miotającym) przy zachowaniu wymaganego odrzutu oraz innych cechach (np. gabarytach i masie) zbliżonych do prawdziwego środka bojowego. To umożliwia „zluzowanie” części osi strzelniczych do innych celów oraz większą elastyczność procesu nauki strzelania z Raka.
Właściwości te osiągnięto dzięki bardzo ciekawej konstrukcji pocisku. Amunicja składa się z dwóch części o różnej prędkości wylotowej. Pierwszy, tj. zespół pocisku, o większej masie i prędkości, odpowiedzialny za uzyskanie wymaganego impulsu odrzutu, rozpada się po opuszczeniu przewodu lufy. Drugi człon posiada niewielką prędkość wylotową oraz donośność. W efekcie możliwe jest strzelanie amunicją ćwiczebną na znacznie krótszych strzelnicach. Zasięg amunicji ćwiczebnej jest oczywiście uzależniony od ładunku miotającego, który można dostosować w zależności od potrzeb, tak jak w przypadku strzelania z granatów bojowych.
Co ciekawe, przedstawiciel WITU wspomniał o koncepcji pocisku ćwiczebnego mogącego także imitować amunicję z wadą fabryczną. Jak zauważył prelegent, ryzyko wystąpienia problemu z kontrolą jakości w środkach bojowych produkowanych w czasie „W” jest istotnie zwiększone. Taka pomoc naukowa zostałaby oznaczona w odpowiednim miejscu informacją o usterce, którą żołnierz powinien wykryć, zidentyfikować i powiadomić o niej przełożonego. W przypadku jej przeoczenia po wystrzeleniu w pocisku pojawia się farba, która wskazuje na niezidentyfikowaną wadę. Rozwiązanie to jeszcze bardziej zwiększyłoby realizm procesu szkolenia, wymuszając pełną koncentrację żołnierza obsługującego moździerz. Jak pokazuje wojna na Ukrainie, z powodu zastosowania wadliwej amunicji moździerzowej wielu żołnierzy odniosło rany. Niestety część z nich zapłaciła za to najwyższą cenę.
Czytaj też
Wydaje się, że wdrożenie do służby granatu RAK-PRAC-1 nie tylko istotnie zredukowałoby koszty szkolenia obsług moździerza M120K Rak, ale także zwiększyłoby elastyczność tego procesu i jego realizm, szczególnie gdyby pozyskano amunicję imitującą wady fabryczne. Jak dotąd pozyskano ponad 100 egzemplarzy Raka. W nieodległej przyszłości liczba ta może znacząco wzrosnąć przez konieczność zakupu wersji o trakcji gąsienicowej, która będzie stanowiła wsparcie dla jednostek pancerno-zmechanizowanych. W ten sposób WITU może ponownie wpisać się w proces racjonalizacji wydatków na obronność, o czym mówiono na Międzynarodowym Kongresie Uzbrojeniowym pod koniec października.
Koncepcja wydaje się bardzo interestująca, jednak do dalszego rozwoju wymaga zainteresowania ze strony wojska. Jak słusznie zauważył prezentujący, do tego typu przedsięwzięć konieczne jest zapewnienie odpowiedniego wsparcia, ponieważ realizowanie prac bez zainteresowania decydentów jest bezcelowe. Podczas prezentacji przedstawiono także harmonogram prac nad opisywaną pomocą szkoleniową. Jak widzimy, czas potrzebny do dopracowania granatu moździerzowego, jego przebadania i wdrożenia nie jest długi (około 18 miesięcy), zaś koszta wydają się symboliczne względem wielu zakupów uzbrojenia z ostatnich lat, a także długoterminowych oszczędności wynikających z zastąpienia amunicji bojowej ćwiczebną.
M120K Rak to armatomoździerz samobieżny kalibru 120 mm. Załogowy system wieżowy osadzono na podwoziu kołowego transportera opancerzonego Rosomak. Korpus wieży wykonano z płyt z walcowanej stali. Bez dodatkowego opancerzenia moduł posiada osłonę balistyczną na poziomie 1 według normy STANAG 4569. Armomoździerz jest ładowany odtylcowo. Jest też wyposażony w zmechanizowany układ zasilania w amunicję (automat ładowania). Długość przewodu lufy o gładkim przewodzie wynosi 25 kalibrów. W zależności od amunicji donośność wynosi od 8 do 12 km (obecnie trwają prace nad granatami o donośności 14 km). Szybkostrzelność określa się na 6-8 strzałów na minutę. Zapas amunicji wynosi 46 nabojów, z czego 20 znajduje się w magazynie automatu ładowania. Do samoobrony służy uniwersalny karabin maszynowy UKM-2000 kalibru 7,62 mm.
Wóz wyposażono w nowoczesny zestaw kierowania ogniem Topaz oraz przyrząd obserwacyjno-celowniczy z dalmierzem laserowym. Dzięki temu ostatniemu Rak może prowadzić ogień bezpośredni, płaskotorowy (dlatego jego uzbrojenie główne jest armatomoździerzem, a nie po prostu moździerzem). Napęd wieży jest elektryczny, jednak w przypadku awarii istnieje możliwość ręcznego obrotu modułem uzbrojenia. Opancerzenie kadłuba zapewnia załodze ochronę przed amunicją kal. 14,5 mm od przodu oraz 7,62 mm z boków i tyłu kadłuba. Rak jest napędzany silnikiem Scania o mocy 490 KM, który umożliwia rozpędzenie ważącego 24,5 tony wozu do 80 km/h. Obecnie Raki znajdują się w służbie sił zbrojnych Polski i Ukrainy.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie