Reklama

"Kupować więcej w kraju, inwestować w badania i rozwój" [RELACJA]

Nowe linie produkcyjne w zakładach Mesko
Nowe linie produkcyjne w zakładach Mesko
Autor. Jakub Borowski, Defence24.pl

Polski przemysł powinien odgrywać większą rolę w dostawach dla polskiego wojska; to wymaga współpracy przemysłu z nauką oraz inwestycji w prace badawczo-rozwojowe; wzrost wydatków obronnych to szansa dla przemysłu, który potrzebuje strategii przygotowanej przez różne resorty – rekomenduje Centrum Łukasiewicz.

Centrum przygotowało raport, którego prezentacji towarzyszyła debata ekspertów w dziedzinach obronności i ekonomii. Oceniło, że o ile zwiększenie importu w krótkim okresie było konieczne,o tyle na dłuższą metę priorytetem musi być rozwój rodzimej bazy przemysłowej.

Reklama

„Następna dekada zdecyduje, czy dokona się pełna konwergencja - w rozumieniu PKB - polskiej gospodarki z tzw. gospodarkami dojrzałymi. Wiemy, że nie ma konwergencji PKB bez konwergencji poziomu innowacyjności, z wyjątkiem gospodarek surowcowych” – powiedział prezes Centrum Łukasiewicz dr Hubert Cichocki. Dodał, że  z poziomem „innowacyjności jest nie najlepiej” i choć Polska w latach 2015-23 podwoiła nakłady na badania i rozwój, „nie idzie za tym proporcjonalna poprawa poziomu innowacyjności”.

Cichocki przytoczył dane, według których w USA na badania i rozwój przeznacza się jednego dolara z każdych dziesięciu wydanych na zbrojenia; we Francji ten współczynnik wynosi 50 eurocentów  na 10 euro. W przypadku Polski (dane za 2023) na B+R wydaje się 2,5 proc. nakładów obronnych. Osiągnięcie przez Polskę poziomu amerykańskiego prezes Centrum Łukasiewicz ocenił jako niemożliwe, ponieważ „znakomita część” naszych wydatków obronnych to zakupy gotowego sprzętu lub zakup własności intelektualnej z myślą o polonizacji produkcji. Za bardziej realne uznał osiągnięcie przez Polskę francuskiego poziomu 5 proc., co oznaczałoby 80 mld zł na badania i rozwój w ciągu 10 lat. Zauważył, że wzrost nakładów publicznych na badania i rozwój w obronności zwiększa prywatne nakłady na B+R w gospodarce o dalszych 5 procent.

„Polska jest dziś liderem wydatków na obronę narodową i liderem importu w skali NATO, natomiast nie jest liderem w produkcji uzbrojenia” – zaznaczył związany z SGH i uniwersytetem Harvarda dr Marcin Wroński, pod którego kierunkiem powstał raport.

Zwrócił uwagę, że Polska, która po rosyjskiej inwazji na Ukrainę podwoiła wydatki obronne i przypada na nią 4 proc. wydatków zbrojeniowych w NATO, jest liderem pod względem tych nakładów w odniesieniu do PKB, przed Estonią i USA. I choć – zaznaczył - ten wskaźnik premiuje małe gospodarki, to polska gospodarka jest „całkiem duża” – lokowana między 10. a 2. miejscem w globalnym rankingu, zależnie od przyjętej metody.

„Jesteśmy dzisiaj największym importerem uzbrojenia w całym Sojuszu Północnoatlantyckim, natomiast pozycja krajowego przemysłu zbrojeniowego nie odpowiada skali naszych wydatków na obronność, zwłaszcza skali zakupów uzbrojenia i amunicji” – powiedział Wroński. Podkreślił przy tym, że skala zamówień zbrojeniowych przerastająca zdolności własnego przemysłu to problem, z którym mierzy się cała UE, nie tylko Polska, w której na PGZ przypada 1,5 proc. wydatków największych firm zbrojeniowych na świecie.

Czytaj też

Według przytoczonych danych 80 proc. zamówień zbrojeniowych w UE jest realizowanych poza Unią – przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych - po rosyjskiej inwazji na Ukrainę państwa europejskie zwiększyły nakłady na obronność, natomiast USA zwiększyły udział w  globalnym eksporcie broni i amunicji. „W krótkim okresie zwiększenie importu było prawdopodobnie słuszną, być może jedyną możliwą decyzją pozwalającą na szybką modernizację polskiej armii. Dzisiaj, wobec decyzji politycznej  że wysokie nakłady na obronność będą się utrzymywać co najmniej przez dekadę, powinniśmy stopniowo zwiększać skalę zamówień realizowanych w Polsce. Cała Unia powinna zwiększać skalę zamówień realizowanych w UE” – ocenił Wroński.

Zaznaczył, że wzrost wydatków obronnych potencjalnie przyczynia się do wzrostu innowacyjności, a nakłady na obronę narodową mają dużą szansę się zwrócić. Przytoczył szacunki, wg których w krótkim okresie zwiększenie wydatków obronnych w UE podniesie unijny PKB o 0,5-1 procent. Długookresowo – zaznaczył - to, czy nasze wydatki na obronność będą zwiększać PKB, będzie zależeć przede wszystkim od tego, gdzie będą dokonywane. „W horyzoncie dekady, jeśli chcemy by wydatki obronne wspierały rozwój polskiej gospodarki, większą część zamówień musimy lokować w Polsce” – powiedział.

Były szef Sztabu Generalnego WP i były ambasador w Turcji gen. broni. w st. spocz. Mieczysław Cieniuch zastrzegł, by bezpieczeństwa nie zawężać do wymiaru militarnego, mierzonego liczbami czołgów i żołnierzy, lecz uwzględniać także dyplomację i ekonomię. „Państwa silne ekonomicznie są w stanie lepiej zadbać o swoje bezpieczeństwo niż kraje słabe gospodarczo. Widać to po Ukrainie, o której odporności decyduje także wiarygodność ekonomiczna jej sojuszników” – powiedział generał.

Zwrócił uwagę, że choć zagrożenia są znane i „mamy tego samego sąsiada od wieków”, polskie wojsko mimo ponad 20 lat członkostwa Polski w NATO potrzebowały przezbrojenia, dysponując w większości sprzętem poradzieckim, który trzeba było zastąpić po przekazaniu broni Ukrainie.

Były szef SGWP dodał, że gwałtowny wzrost budżetu MON jest trudny do wykorzystania ze względu na struktury i procedury pozostałe po okresie mniejszych zakupów i lat oszczędności kosztem wojska, co zagraża efektywności wydawania środków. Zaznaczył, że dla wojska ważniejszy jest długotrwały wysoki budżet niż jego dzisiejsza wielkość.

„Niewystarczające środki na badania, rozwój i innowacyjność są rezultatem tego, że kupujemy gotowy sprzęt. To nie jest dobra wiadomość dla polskiego przemysłu obronnego, polskich instytucji badawczych, natomiast była to jedyna możliwa opcja, by zakupić duże ilości sprzętu na miejsce tego, który został przekazany Ukrainie” – przyznał Cieniuch.

Czytaj też

Hubert Orłowski wskazał na nie zawsze tożsame interesy wojska i przemysłu, a zarazem na ryzyko związane z zaniedbaniem rodzimych przedsiębiorstw. „Armia musi dostać nowoczesne uzbrojenie. Z punktu widzenia armii nie jest ważne, czy to będzie uzbrojenie polskie. Jeśli polskie ma być nieodpowiednie, armia musi dostać importowane. Z punktu widzenia armii sprawa jest jasna. Z punktu widzenia gospodarki sytuacja jest znacznie gorsza niż zwykło się sądzić” – powiedział.

„Wpływ wydatków zbrojeniowych  na gospodarkę jest ujemny – to są pieniądze, które nie są wydawane - zwłaszcza jeśli dużo przeznacza się na import - na inwestycje w kraju” – powiedział. Dodał, że wydatki zbrojeniowe bardzo obciążają finanse publiczne i jeśli nie uda się ich zrekompensować mogą doprowadzić do ruiny finansowej państwa, jak stało się w Izraelu wpędzonym z tego powodu przed 40 laty w hiperinflację.

„Długookresowa zdolność gospodarki do finansowania bezpieczeństwa wymaga, by wydatki obronne były nie tylko kosztem; a nie są kosztem, jeżeli możemy liczyć na to, że znacząca część jest realizowana w kraju” – powiedział.

Przyznał, że osiągnięcie przez polskie firmy statusu poważnych dostawców wymaga czasu potrzebnego na opracowanie skomplikowanego uzbrojenia. Wyjątkiem może być – jak pokazała Ukraina - innowacyjne wykorzystanie dronów. Zaznaczył, że problem niedostatecznego dążenia przemysłu do innowacji nie jest nowy i był widoczny przed ponad 20 laty przy zakupie F-16 gdy „wymyślano, co możemy formalnie podciągnąć pod offset”, jak zrobiono w przypadku fabryki Opla w Gliwicach. Jak dodał ekonomista, przemysł nie był zainteresowany zdobywaniem nowych technologii ani współpracą z nauką, państwu brakowało mądrej polityki wspierającej taką kooperację. Zaznaczył, że jeśli kraj ma produkować najnowocześniejszą broń, potrzebny jest model nastawiony na stałe poszukiwanie technologii. Dodał, że w kraju warto kupować, ponieważ dzięki temu można oferować swoje technologie innym.

Prezes Polskiego Holdingu Rozwoju Wojciech Dąbrowski zaznaczył, że „pieniądze to nie wszystko”, istotne jest, w jaki sposób się je wydaje i na ile przemysł jest w stanie wykorzystać szansę, jaką daje wysoki budżet obronny. Jak mówił, skutki rozdrobnienia polskiego przemysłu to m.in. trudności ze zwiększeniem produkcji i zmniejszanie nakładów na B+R – to po te pieniądze sięga się, by zwiększyć zdolności produkcyjne, potrzebne dla sprostania zwiększonym zamówieniom, gdy skala zamówień przekracza zdolności konsorcjalne przemysłu.

Zwrócił też uwagę na wiążący się z dokonywanymi w trybie pilnym zakupami brak transferu technologii. „Dobrze, kiedy mamy możemy pozyskać zdolności w serwisowaniu sprzętu” – dodał.

Za konieczne uznał nawiązanie relacji z innymi państwami europejskimi na potrzeby wspólnych zamówień, co jest też warunkiem korzystania z pomocy finansowej w programie SAFE. „Inaczej nie będziemy w stanie uczestniczyć w procesach dostaw , co zmniejszy nasze szanse eksportowe” – Dąbrowski

Także Cieniuch wezwał, by poświęcić więcej uwagi kooperacji międzynarodowej, szczególnie w ramach UE. „Jest tam obecnie mnóstwo programów, które preferują kooperację z innymi państwami i pomagają ją finansować. To szansa, żeby zaistniał nasz przemysł obronny; żeby złapał oddech innowacyjności, który pomoże mu funkcjonować” – powiedział były szef SGWP.

Zgodził się, że wojsko potrzebuje dobrego, kompatybilnego z systemami sojuszniczymi, sprzętu, niezależnie od miejsca produkcji, jednak – zaznaczył - ma znaczenie, czy został wyprodukowany w Korei, Ameryce czy w Polsce. „Jesteśmy obywatelami Polski, wolimy, żeby pieniądze pozostały w polskiej gospodarce. Sprzęt wyprodukowany w Polsce jest dla wojska o tyle wygodniejszy, że cały program serwisowania, remontów, szkolenia i nie generuje takich kosztów jak serwisowanie za granicą” – dodał generał.

Zauważył też, że choć Polska – podobnie jak większość krajów świata - nie jest w stanie samodzielnie opracowywać najbardziej skomplikowanych systemów jak samoloty bojowe, to „80 proc. sprzętu używanego przez wojsko to sprzęt dosyć prosty i polski przemysł jest w stanie sprostać tym wyzwaniom”. To – jak dodał – wymaga mechanizmów ekonomicznych i dodatkowych regulacji zachęcających przemysł do produkcji. Zastrzegł, że nie może to być „stuprocentowe wypaczenie” ekonomii wolnorynkowej, a wojsko często spotyka się z takimi oczekiwaniami krajowego przemysłu, który „chciałby sprzedać wszystko po cenach takich, jakie mu są potrzebne do funkcjonowania”.

Według Centrum Łukasiewicza „skokowy wzrost nakładów na obronę narodową może być szansą dla polskiej gospodarki”, a inwestycje w B+R pozytywnie wpływają na jej innowacyjność i wzrost gospodarczy.

Rekomendacje

Rekomendacje instytutu to większy udział krajowego przemysłu w realizacji zamówień zbrojeniowych; wspieranie współpracy instytucji naukowych i przemysłu zbrojeniowego. Za niezbędną Centrum Łukasiewicza uznaje ścisłą współpracę przemysłów zbrojeniowych UE. „Przemysł zbrojeniowy UE nie jest rozwinięty w stopniu wystarczającym do realizacji jej planów w zakresie obronności. Od amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego dzieli go znaczny dystans. Przemysły poszczególnych krajów mogą być zbyt małe, by efektywnie konkurować na arenie globalnej; współpraca jest zarazem szansą i koniecznością” – wskazało Centrum. Według instytutu warto wspierać rozwój europejskich startupów działających w branży zbrojeniowej. „Uzasadnione jest złagodzenie kryteriów ESG, które nawet jeśli wprost nie zakazują tego rodzaju inwestycji, zniechęcają inwestorów do ich podejmowania” – ocenia CŁ.

Wroński wezwał do opracowania międzysektorowej strategii z udziałem ministerstw obrony, aktywów państwowych, rozwoju i nauki. Jest decyzja o utrzymaniu wysokich wydatków obronnych, natomiast nie do końca zdecydowano, w jaki sposób te środki mają być wydawane – zauważył Wroński. Strategia ma wspierać współpracę przemysłu z instytucjami nauki, a przez to sprzyjać wieloletnim inwestycjom.

„Musimy wziąć udział w wyścigu ekonomicznym, w przeciwnym razie może się to naprawdę źle skończyć” – przestrzegł Orłowski.

Reklama
WIDEO: Defence24 Days 2024 - Podsumowanie największego forum o bezpieczeństwie
Reklama

Komentarze (4)

  1. Tomek72

    SKANDALICZNE jest to jak traktujemy polski przemysł - czy prawdą jest, że IZRAEL, Turcja, Korea Południowa w zakresie produkcji wojskowej mogły kiedyś (PRL) uczyć się od Polski? Pytam bo NIKT mi NIE WMÓWI, że "lepiej było w PRL" ale trudno nie odnieść wrażenia, że myśmy swój przemysł "zaorali".

  2. SZAKAL

    Polska powinna produkować amunicję ,z wyjątkiem najbardziej zaawansowanych pocisków np. PAC3MSE , do wszystkich typów uzbrojenia jakie posiada na stanie nasza armia. Niezależność od zagranicznych dostaw amunicji powinna być absolutnym priorytetem Obecnie powinniśmy rozwijać produkcję DRONÓW i SYSTEMÓW ANTYDRONOWYCH , zamawiając je zarówno firmach prywatnych jak i państwowych. Wspieranie zamówieniami rządowymi lokalnych firm typu start-up gwarantować powinno nam ciągłość dostaw coraz bardziej nowoczesnych dronów i systemów ich zwalczania. Natomiast preferowana przez rząd produkcja na małą skalę dużych wozów bojowych takich jak czołgi , BWP czy KTO czy haubice 155 mm , w naszych warunkach inwestycyjnych i technicznych może być kosztowna i całkowicie nieopłacalna!!!!

  3. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    Na pewno winniśmy nawiązać ścisłą i bezpośrednią współpracę z Ukraina i pozyskać technologie dronowe, AI, sieciocentryczne, rakietowe, produkcji turbin - i rozwijać na skalę totalną. Estonia, Litwa, Czesi, Duńczycy, Brytowie, ba - Niemcy - już to robią - natomiast u nas nadal REALNIE podejście w zaparte na zasadzie: "jeżeli fakty przeczą jedynie słusznej teorii - tym gorzej dla faktów". Jeden dron czy rakieta dla Ukrainy - co osłabi bezpośrednio Rosję - jeden system dla WP czy dla cywilnej logistyki [dronowi wszystko jedno, czy niesie ładunek bojowy czy np. paczkę lekarstw czy komponenty elektroniki]. Mieć Armię Sieciocentryczną Nowej Generacji - która już podczas P stanowi "power in being" wiążący Rosję [dotyczy to szerzej wszystkich państw Flanki], a w razie W mieć aktywną obronę milionów dronów i zdusić agresję w zarodku.

  4. ALBERTk

    Może zamiast narzekać przemysł zacznie w końcu wywiązywać się z już podpisanych umów? Jak długo polscy żołnierze mają jeszcze czekać na dostawy Krabów, Raków, Rosomaków, Borsuków i innego sprzętu zamówionego w ostatnich latach? Od wybuchu wojny na Ukrainie dostawy z polskiego przemysłu do wojska polskiego zostały całkowicie wstrzymane. To już 3 lata.

Reklama