- Analiza
Polski przemysł proponuje: Wskażcie rakietę – Narew zrobimy sami
Polski przemysł zbrojeniowy jest gotowy do opracowania i dostarczenia dla Sił Zbrojnych RP systemu przeciwlotniczego krótkiego zasięgu Narew. Wystarczy tylko, by wojsko wybrało potrzebną mu rakietę, a przemysł pozyska licencję na jej produkcję w kraju. Takie rozwiązanie zapewni suwerenność wykorzystania systemu przeciwlotniczego krótkiego zasięgu, niezależność dostaw większości jego komponentów i eksploatacji, powrót dużej części środków do budżetu oraz wzmocnienie polskiego przemysłu zbrojeniowego. Rozwinęłoby to też tak ważną dla obronności gałąź, jaką są technologie rakietowe.

Propozycja samodzielnego realizowania programu „Narew” nie jest jedynie gołosłowną deklaracją polskiego przemysłu, ale wynikiem kilkuletnich prac analityczno-badawczych prowadzonych w Polsce nad rozwiązaniami przydatnymi dla rakietowego systemu przeciwlotniczego krótkiego zasięgu. Uzyskane w czasie tych prac zdolności oraz doświadczenia zdobyte przy realizacji innych programów zbrojeniowych wskazują, że jedynym elementem, który powinno się zakupić za granicą jest technologia produkcji i projektowania rakiety „ziemia-powietrze”, a właściwie umowa licencyjna na komplet obejmujący:
- pocisk przeciwlotniczy krótkiego zasięgu;
- wyrzutnię;
- radiolinię z rakietą (up-link);
- elementy oprogramowania, związane z parametrami wybranej rakiety, niezbędne do wypracowywania rozwiązania zadania ogniowego dla danego zbioru celów (oraz planowania, np. ugrupowania bojowego).
Wszystkie inne elementy systemu wraz z elementami zewnętrznymi (np. radarami wstępnego wykrywania) mogą zostać opracowane i zintegrowane przez polskie zakłady przemysłowe i ośrodki naukowe. Dzięki temu, po uruchomieniu produkcji rakiet, uzyskalibyśmy zdolność do samodzielnego i autonomicznego budowania oraz rozwijania systemu przeciwlotniczego krótkiego zasięgu w Polsce, co poza pozyskaniem samego sprzętu dawałoby jeszcze inne korzyści związane z:
- pozostawieniem środków finansowych w polskiej gospodarce i nie wyprowadzanie ich poza nasz kraj;
- zbudowaniem polskiego zaplecza logistycznego do utrzymania systemu oraz polskiego zaplecza naukowo -produkcyjnego do jego rozwijania w przyszłości;
- zbudowaniem polskiego zaplecza szkoleniowego zarówno dla użytkownika, jak
i personelu wsparcia technicznego; - możliwością zbudowania suwerennego, kontrolowanego na poziomie krajowym, łańcucha dostaw (supply chain) dla większości komponentów systemu, zarówno podczas etapu budowy/konstrukcji ale przede wszystkim w trakcie kilkudziesięciu lat eksploatacji systemu NAREW
- w scenariuszu alternatywnym, optymistycznym – polski przemysł stanie się jedynie ogniwem w supply chain dostawców zagranicznych;
- w scenariuszu alternatywnym, pesymistycznym – polski przemysł może doświadczyć losu wielu zlikwidowanych branż produkcyjnych w Polsce w ostatnich trzydziestu latach.
- uzyskaniem przez Polskę pełnej suwerenności nad wykorzystaniem/użyciem i rozwijaniem systemu przeciwlotniczego krótkiego zasięgu;
- stworzeniem platformy systemowej łączącej wszystkie warstwy systemu obrony przeciwlotniczej, w tym baterie Patriot - pozyskane ze Stanów Zjednoczonych w ramach programu Wisła.
Dlaczego Narew jest potrzebna?
Trwająca w Polsce dyskusja na temat kolejności uruchamiania programu Wisła i Narew została niesłusznie sprowadzona do problemu wyboru, który system jest ważniejszy: przeciwlotniczy i przeciwrakietowy średniego zasięgu (z możliwością zwalczania rakiet balistycznych krótkiego zasięgu) czy przeciwlotniczy krótkiego zasięgu. Tymczasem tylko posiadanie baterii obu tych klas daje możliwość zabezpieczenia własnych wojsk i strategicznych obiektów przed współczesnymi zagrożeniami pochodzącymi z powietrza. Doświadczenia z konfliktów zbrojnych pokazują, że nie można wyróżniać jakiegokolwiek elementu systemu obrony przeciwlotniczej, ponieważ każdy z jego komponentów jest istotny i potrzebny do stworzenia wielowarstwowego systemu obrony przeciwlotniczej.
Wyraźnie pokazuje to zakupiony przez Polskę system Patriot, który nie tylko nie zabezpieczy wszystkich potrzeb polskich sił zbrojnych, ale również niczego nie zmieni jeżeli chodzi o możliwości polskiego przemysłu zbrojeniowego. Nadzieją na zmianę tej sytuacji jest w tej chwili jedynie program Narew. Jego uruchomienie jest dodatkowo o tyle ważne, że największym zagrożeniem dla wojsk jest nadal lotnictwo przeciwnika. Tymczasem za obronę bezpośrednią własnych wojsk odpowiadają przede wszystkim systemy krótkiego i bardzo krótkiego (ang. V-SHORAD) zasięgu znajdujące się w warunkach pola walki również w bezpośredniej styczności z przeciwnikiem.

Uderzenia realizowane rakietami balistycznymi z głowicami klasycznymi są natomiast groźne zasadniczo dla obiektów stałych – zaliczanych do infrastruktury krytycznej. W przypadku pododdziałów, zagrożenie to ma mniejsze znaczenie, jeżeli zastosuje się odpowiednią taktykę działania na polu walki (manewr, rozśrodkowanie, maskowanie, mylenie, itp.).
Kolejnym argumentem na usamodzielnienie się jeżeli chodzi o sprzęt przeciwlotniczy krótkiego zasięgu powinien być niewątpliwie czynnik ograniczonej liczby tego typu sprzętu w siłach sojuszniczych. Systemy krótkiego zasięgu, w większości wchodzą bowiem integralnie w skład struktury organizacyjnej pododdziałów związków taktycznych. Nie można więc ich zabrać/pożyczyć i sojusznicy dając nam taką osłonę automatycznie pozbawiliby tej osłony własne wojska.
Co już zostało zrobione w Polsce w programie Narew?
Prace nad budową polskiego systemu przeciwlotniczego krótkiego zasięgu trwają formalnie od początku 2010 roku, kiedy istniejące wówczas Biuro Analiz Rynku Uzbrojenia (wchłonięte później przez Inspektorat Uzbrojenia) wystąpiło z zapytaniem o informację RFI (Request For Information) do zainteresowanych podmiotów przemysłowych.
W Polsce realizowano później w tej sprawie zarówno prace organizacyjne, jak i badawczo-rozwojowe. W pierwszym przypadku chodziło przede wszystkim o powołanie 11 grudnia 2014 r. Konsorcjum PGZ NAREW. W jego skład weszły kluczowe spółki Polskiej Grupy Zbrojeniowej, których profil produkcyjny był przydatny do budowy i późniejszego zabezpieczenia obsługi cyklu życia systemu przeciwlotniczego Narew, działające w takich dziedzinach jak: systemy rakietowe, systemy dowodzenia i łączności, radiolokacja oraz środki transportu kołowego.
Przedstawiciele konsorcjum wzięli udział w pierwszej połowie 2015 roku w dwóch dialogach technicznych przeprowadzonych przez Inspektorat Uzbrojenia przygotowując do tego potrzebne analizy i oceny oraz złożyli 15 marca 2015 r. do Inspektoratu Uzbrojenia odpowiedź na zapytanie o informację. Jednocześnie opracowano i przedstawiono Ministerstwu Obrony Narodowej „Stanowisko Konsorcjum PGZ NAREW dotyczące pozyskania technologii w zakresie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, która pozwoli na rozwój polskiego sektora obronnego”.

Kolejnym krokiem na drodze do zbudowania systemu przeciwlotniczego krótkiego zasięgu w Polsce było przeprowadzenie w dniach 19 luty - 10 marzec 2016 r. szeregu spotkań biznesowych z potencjalnymi dostawcami technologii rakietowych oraz wypracowanie 14 marca 2016 roku, na posiedzeniu liderów Konsorcjum PGZ NAREW, rekomendacji dla kierunków dalszej współpracy.
Ta współpraca z partnerami cały czas jest kontynuowana, a rozważane rozwiązania coraz lepsze.

Dzięki tym pracom Konsorcjum PGZ NAREW może złożyć wiarygodną deklarację, że polski przemysł jest w stanie zrealizować zadanie bez względu na to, jaka rakieta przeciwlotnicza zostanie wybrana przez Gestora (użytkownika - MON) oraz oceniono, że w kraju istnieje możliwość samodzielnego opracowania pozostałych elementów zestawu rakietowego: systemów łączności, systemów dowodzenia i kierowania walką/ogniem (C2) oraz systemów radiolokacyjnych (radarów kierowania strzelaniem rakietowym oraz pasywnych i aktywnych radarów wstępnego wykrywania).
Określono także, że polski przemysł ma kompetencje do późniejszego zintegrowania systemu oraz stworzenia dla niego systemu szkolenia i wsparcia logistycznego.
Jaka rakiety dla Narwi?
Najważniejszym wnioskiem wypracowanym przez Konsorcjum PGZ NAREW jest przekonanie, że większość proponowanych Polsce rakiet przeciwlotniczych krótkiego zasięgu może współpracować z pozostałymi elementami systemu, jakie polski przemysł może opracować i produkować w Polsce. Wniosek ten został potwierdzony podczas rozmów z większością zagranicznych kontrahentów, którzy uczestniczyli w dialogu technicznym, zorganizowanym przez Inspektorat Uzbrojenia.
Czytaj też: MSPO 2018: Rakiety CAMM dla Narwi i Miecznika?
Można więc z dużą wiarygodnością stwierdzić, że pozyskanie przez SZ RP pocisku na odpowiednich warunkach (przede wszystkim w zakresie wielkości transferu technologii) dałoby możliwość zrealizowania programu Narew w kraju. Konsorcjum PGZ NAREW opracowało nawet harmonogram wdrażania sprzętu przeciwlotniczego krótkiego zasięgu do SZ RP, który zakłada wdrożenie licencji i różne warianty produkcyjne.

Potwierdzają to publiczne deklaracje zagranicznych firm, które mają w swojej ofercie także sprzedaż wszystkich technologii potrzebnych do samodzielnego produkowania rakiet w Polsce. Przykładem może być koncern MBDA, proponujący w ramach programu Narew pociski CAMM i Mica. Koncern ten uznał bowiem, że oba te pociski są produkowane siłami przemysłu europejskiego i nie ma powodu, dla którego Polska nie miałaby brać w tym udziału, wnosząc swoje pieniądze oraz biorąc udział w opracowaniu nowocześniejszych rozwiązań.
Zakup licencji to bowiem możliwość samodzielnego produkowania rakiety, co według zgrubnych szacunków zwiększy koszty zakupu o nie więcej niż kilkanaście procent, jednakże jednocześnie znacznie obniży koszty całego programu w cyklu życia poprzez serwisowanie modyfikacje i adaptację w kraju. Wydatek przy zakupie rozłożyłby się jednak na wiele lat i koszty te rozłożyłyby się na koszty produkcji kilku, kilkunastu tysięcy pocisków, które są potrzebne dla SZ RP. Opanowanie technologii rakiet przeciwlotniczych krótkiego zasięgu pozwoliłoby na podjęcie prób usamodzielnienia się również w przypadku rakiet średniego zasięgu.
Autonomia w tym zakresie jest o tyle ważna, że w dowolnym momencie pozwala na samodzielne rozwijanie konstrukcji, zmiany ale także np. zwiększenie produkcji w sytuacji kryzysowej.
Przy samodzielnym produkowaniu rakiet przeciwlotniczych można tak rozłożyć produkcję, aby dopasować możliwości budżetowe do potrzeb. Jest to o tyle ważne, że czasowe przerwanie produkcji zmusza do kosztownego, ponownego certyfikowania zakładów produkcyjnych. Dodatkowo rozwiązuje to kwestię zminimalizowania kosztów późniejszej utylizacji rakiet, część z nich byłaby bowiem likwidowana podczas cyklu szkoleniowego (w czasie ćwiczebnych strzelań zakłada się generalnie wykorzystanie najstarszych partii produkcyjnych pocisków).

Po co polski system C2 w Narwi?
Jednym z głównych elementów zestawów przeciwlotniczych krótkiego zasięgu, który może być opracowany przez polski przemysł jest system dowodzenia i kontroli (kierowania walką) C2 (Command and Control). W obecnej sytuacji jest on o tyle ważny, że jego zadaniem będzie nie tylko kierowanie walką w samym systemie Narew, ale również stworzenie bazy dla zbudowania systemu nadrzędnego i opracowania dla tego systemu połączenia z bateriami przeciwlotniczymi i przeciwrakietowymi już zakupionymi w ramach programu Wisła, jak również zarządzanie pozostającym wciąż na uzbrojeniu starszym sprzętem przeciwlotniczym, który będzie wykorzystywany przez SZ RP jeszcze przez jakiś czas - czas, niezbędny na wprowadzenie odpowiedniej liczby nowoczesnych systemów przeciwlotniczych.
Oczywiście Polska pozyskała baterie Patriot wyposażone w system IBCS, który według Tarika Reyes’a, jednego z wiceprezesów działu Missile Defence and Protective Systems (MDPS) koncernu Northrop Grumman „…może pełnić funkcję systemu dowodzenia i kontroli (kierowania walką) dla wszystkich poziomów dowodzenia Obrony Powietrznej i Przeciwrakietowej (Air and Missile Defense) od szczebla plutonu, aż do dowództwa obrony obszaru na teatrze działań. Architektura IBCS, definiowana programowo i przystosowana do działania w sieci ma możliwość rozszerzenia do integracji w ramach wielu domen. Może być skutecznie użyta dla Narwi i Wisły i stać się podstawą programu modernizacji Obrony Powietrznej i Przeciwrakietowej Polski.”

Jednak jak na razie w Stanach Zjednoczonych do systemu IBCS poprzez zintegrowaną sieć kontroli ognia IFCN (Integrated Fire Control Network) jest podłączony tylko radar Sentinel i tylko kabina kierowania ogniem jednostek ogniowych Patriot ECS (Engagement Control Station). I nie ma tu znaczenia, że ECS ma możliwość pracowania bezobsługowo, ponieważ jego zniszczenie automatycznie eliminuje współpracujące z nim wyrzutnie z rakietami i radar. Oczywiście dzięki modułowej, otwartej architekturze systemowej, IBCS może integrować teoretycznie każdy sensor i efektor, lecz za każdym razem mogą to zrobić jedynie sami Amerykanie, po zamówieniu takiej funkcjonalności w USA, wydaniu zgody przez czynniki decyzyjne rządu USA na jej wprowadzenie i opłaceniu stosownych kosztów przez stronę polską.
W podobny sposób trzeba będzie działać, chcąc wprowadzić do systemu zmiany wynikające z wniosków eksploatacyjnych polskiego użytkownika (lub określeniu przez niego nowych zagrożeń). O to także trzeba będzie prosić Amerykanów. Użytkownik będzie się więc musiał najpierw zwrócić do Inspektoratu Wsparcia, ten do ministra Obrony Narodowej, minister do rządu amerykańskiego, który będzie kontynuował ścieżkę wprowadzenia danej zmiany – jeśli zostanie ona zaakceptowana przez Amerykanów (którzy dla zachowania jednolitości systemu będą musieli ją również wprowadzić u siebie).
Można też będzie próbować wprowadzić upgrade poprzez bezpośrednie kontakty handlowe (Direct Commercial Sales) z koncernem Northrop Grumman. Jednak i w tym przypadku Northrop Grumman musi uzyskać zgodę rządu amerykańskiego na wprowadzenie zmian do systemu wykorzystywanego również przez Stany Zjednoczone.

Z systemem C2 nie startujemy od zera
Wraz z programem Narew pojawia się okazja, by stworzyć system C2, nad którym będzie się miało pełną kontrolę, dodatkowo o architekturze przydatnej nie tylko dla struktury systemu Narew, ale również dla całych Sił Zbrojnych RP - w tym przede wszystkim dla obrony powietrznej. Jest to całkowicie realne, biorąc pod uwagę, że od lat siedemdziesiątych wszystkie systemy dowodzenia obroną powietrzną i przeciwlotniczą od szczebla strategicznego do taktycznego są polskie. Takie podejście wcale nie musi się zmieniać.
Siły Zbrojne RP przygotowały założenia i brały aktywny udział w opracowywaniu systemu SAMOC (mobilny obiekt dowodzenia i kierowania walką dla szczebla brygady rakietowej obrony powietrznej), który w naturalny sposób stał się polem doświadczalnym dla inżynierów w zakresie przygotowania się do zaprojektowania nowoczesnego systemu C2. Dzięki tym pracom SAMOC już w tej chwili jest interoperacyjny z NATO, w czym pomogły m.in. licencje uzyskane w wyniku offsetu od norweskiego koncernu Kongsberg (związane z nabyciem nadbrzeżnych dywizjonów rakietowych dla Marynarki Wojennej RP).

Polski przemysł rozwiązał już szereg problemów: jak zapanować nad zorientowaniem wszystkich radarów w przestrzeni, jak inercyjne układy nawigacji przemysłowo justować z radarami oraz jak zbierać dane z kilku stacji radiolokacyjnych (co automatycznie poprawia dokładność wskazania celu, która staje się lepsza od jakości danych, uzyskiwanych od najlepszego radaru w ugrupowaniu) wykonując fuzję danych.
Polskie systemy już teraz potrafią uogólniać sytuację powietrzną, pozwalając na opracowanie rozpoznanego obrazu sytuacji powietrznej RAP (Recognized Air Picture) i lokalnego obrazu sytuacji powietrznej LAP (Local Air Picture) – o dużej dokładności wymaganej dla zestawu rakietowego. Co więcej, robi się to w oparciu o wszystkie radary będące w ugrupowaniu. Nie trzeba więc od razu włączać wielofunkcyjnego radaru kierowania ogniem rakiet i demaskować jego pozycji ponieważ w ugrupowaniu działają bateryjne radary wstępnego wykrywania i to właśnie z nich w pierwszej kolejności będzie spływać informacja (lub z systemu obrony powietrznej).
Polski przemysł ma więc prawo twierdzić, że opracowany przez niego dla Narwi system C2 pozwoli na dowodzenie i kierowanie walką – w tym na kierowanie ogniem rakiet oraz wyliczanie wielowymiarowych rozwiązań ogniowych (wielowymiarowych, ponieważ będzie zarządzał wielokanałowym systemem uzbrojenia, posiadającym kilkadziesiąt kanałów celowania). Taki system C2 zintegruje zestaw rakietowy: łącząc wszystkie rakiety i sensory (radary) znajdujące się w ugrupowaniu z Kabiną Kierowania Walką oraz zapewni jego funkcjonowanie w całym ugrupowaniu bojowym przy pełnej interoperacyjności z innymi pododdziałami Sił Zbrojnych RP i NATO. Jest to w kompetencjach polskiego przemysłu i co ważne - w dużej części już zostało opracowane.
W obecnie funkcjonujących w SZ RP systemach już zaimplementowano: elementy przyszłego/bieżącego planowania bojowego (planowania ugrupowania wojsk OPL oraz ich przemieszczania) i kierowania walką (na szczeblu taktycznym), oprogramowanie uogólniające dane z kliku radarów oraz zapewniono możliwość stawiania zadań realizowanych później przez zespoły ogniowe w dywizjonach (gdzie jest radar kierowania ogniem). Tak więc te polskie systemy już w tej chwili kierują ogniem rakiet. Teraz wystarczy to samo zrobić do rakiet naprowadzanych według innych zasad (np. inercyjnie i aktywnie), korzystając z wiedzy pozyskanej razem z pociskiem od partnera zagranicznego.

W głównej mierze chodzi o model matematyczny rakiety i wiedzę, jak wyliczyć rozwiązania ogniowe (tylko producent zna dynamikę rakiety i opisujące ją algorytmy). Jak bardzo potrzebne jest zrozumienie zasady działania pocisku będzie widać np. gdy pojawi się nowy cel, którego zwalczanie wymagać już będzie innego sposobu przeprowadzenia ataku. Polska będzie miała wtedy możliwość samodzielnego uaktualniania algorytmów/oprogramowania systemu i jako jedyna będzie znała realne możliwości taktyczno-techniczne posiadanego systemu przeciwlotniczego. Co więcej takie zmiany mogą być wprowadzane w pełnej tajemnicy, wprowadzając element zaskoczenia dla przeciwnika.
Takie podejście da również możliwość pozyskiwania innych typów rakiet, które podłączy się do już istniejącego systemu: wykorzystując zasadę pełnego zrozumienia działania pocisku – tak jak w poprzednim przypadku, albo poprzez dołączenie gotowego kalkulatora rozwiązania ogniowego jako tzw. „czarnej skrzynki” (za działanie którego pełną odpowiedzialność ponosi dostawca rakiety przeciwlotniczej). Taka sytuacja może się np. pojawić, gdy będzie wiadomo, że polski przemysł nie zdąży wyprodukować rakiety wyspecjalizowanej w zwalczaniu nowego zagrożenia przed wybuchem konfliktu. Wtedy będzie można skorzystać z pomocy państw sojuszniczych nawet godząc się na utratę części niezależności wykorzystania bojowego.
Razem z rakietą konieczne jest również przekazanie przez partnera zagranicznego oprogramowania protokołów transmisji systemu łączności z rakietą, które polski przemysł później będzie w stanie samodzielnie zaimplementować i rozwijać. Przy okazji będzie można przenieść użyteczne rozwiązania z innych, funkcjonujących już obiektów. Wszystko zależy od wymagań, jakie zostaną postawione przez Siły Zbrojne RP.
Radary kierowania strzelaniem rakietowym
Kolejnym elementem baterii przeciwlotniczych krótkiego zasięgu Narew, który może bez problemów być dostarczony przez polski przemysł jest wielofunkcyjny radar kierowania uzbrojeniem. Prace nad nim już zresztą trwają w ramach programu budowy stacji radiolokacyjnej, wcześniej oznaczanej jako stacja NAREW.
Siły Zbrojne RP mogą otrzymać radar pracujący w paśmie C, jako kolejny po stacji BYSTRA będzie miał w pełni aktywną, obrotową antenę ścianową. Będzie to wielofunkcyjna stacja radiolokacyjna do kierowania ogniem rakietowych zestawów przeciwlotniczych krótkiego zasięgu. Radar ten będzie charakteryzował się dużym potencjałem modernizacyjnym m.in. poprzez możliwość wprowadzenia zmian w oprogramowaniu, a jego parametry już dzisiaj pozwalają na wykorzystywanie wszystkich nowoczesnych rakiet krótkiego zasięgu, które są dostępne na rynku uzbrojenia obecnie i w przyszłości. Wynika to m.in. z konstrukcji radaru, którego antena składa się z wielu, programowo sterowanych modułów nadawczo-odbiorczych. Co ważne, do jej zbudowania nie będzie potrzebny transfer technologii, ponieważ zastosowano moduły na pasmo C wyprodukowane z ogólnie dostępnych na rynku półprzewodników mikrofalowych, wytworzonych z wykorzystaniem azotku galu GaN.

Dzięki temu można np. tak przeprogramować sterowanie wiązkami antenowymi, by zabezpieczyć wykrywanie i śledzenie, wprowadzonych być może w przyszłości, nawet tak wymagających obiektów, jak bezzałogowe samoloty bojowe manewrujące z przeciążeniami ponad 15 G i prędkościami ponad 5 Mach, o pracach nad którymi można przeczytać w publikacjach militarnych.
Obecnie produkowany i oczekiwany przez wojsko radar BYSTRA jest stacją radiolokacyjną wczesnego wykrywania baterii przeciwlotniczych dywizjonów artylerii przeciwlotniczej brygady zmechanizowanej lub pancernej. Będzie więc on najczęściej dalej wysunięty niż radar NAREW i to z BYSTREJ będą pozyskiwane pierwsze informacje do systemu OPL o np. nisko lecących, czy nagle pojawiających się celach powietrznych.
Dlaczego polska Narew to sprawa pilna?
Ciągłe opóźnienie programu Narew odbije się w Polsce negatywnie nie tylko na Siłach Zbrojnych RP, ale również na przemyśle zbrojeniowym. W pierwszym przypadku przez starzejący się sprzęt zaczynamy powoli dochodzić do sytuacji, gdy pododdziały będące w styczności z przeciwnikiem zostaną pozbawione obrony przeciwlotniczej. Dobrym tego przykładem są zestawy rakietowe Osa, których ostatnia dostawa została wykorzystana przy tworzeniu w 1987 roku najmłodszego pułku przeciwlotniczego Os - 5. pplot w Gubinie (pułk przeformowany w 2001 r. w dywizjon i przedyslokowany do 4 pplot w Lesznie).

Sprzęt „osowski” ma więc już 39 lat i jeżeli zapadłaby decyzja w 2020 roku o wprowadzeniu Narwi to pierwszy zestaw wejdzie do służby, gdy te najmłodsze w Wojsku Polskim zestawy będą miały ponad 41 lat. Tymczasem może dojść do sytuacji, że certyfikujący rakiety WITU (Wojskowy Instytut Techniczny i Uzbrojenia) stwierdzi o braku możliwości przedłużenia okresu używalności rakiet ze względów bezpieczeństwa.
Dalsze opóźnienie wprowadzania na uzbrojenie Narwi może więc doprowadzić do sytuacji, że nie będzie już możliwości pozostawienia czasu polskiemu przemysłowi, by ten przygotował się do produkcji zestawów przeciwlotniczych krótkiego zasięgu i trzeba je będzie w całości kupić za granicą w ramach pilnej potrzeby operacyjnej – ze wszystkimi tego konsekwencjami. O ile więc zakup sprzętu średniego zasięgu wymagał zgody na częściowe ograniczenie autonomii, to po zakupieniu Narwi poza Polską ten brak suwerenności dotyczyć będzie już większości elementów obrony przeciwlotniczej.
Tymczasem zestaw rakietowy Narew powinien być podstawą organizacji obrony przeciwlotniczej związku taktycznego (brygady/dywizji pancernej lub zmechanizowanej) i to on powinien integrować całą jego obronę, czyli np. zapewnić włączenie do niego systemu rozpoznania z radarami BYSTRA, SOŁA, czy zmodernizowanych Nur-21, Nur-22. Do tego potrzebny jest jednak w pełni kontrolowany przez Siły Zbrojne RP system dowodzenia i kierowania C2, który by taką integrację zapewniał.
Trzeba również pamiętać, że w czasie walki system Narew będzie mocno narażony na ponoszenie strat. Przywracanie sprawności technicznej poszczególnych zestawów, jak i uzupełnianie ukompletowania rakiet musi być realizowane w jak najkrótszym czasie. Odtwarzanie gotowości bojowej nie może wtedy polegać na przywożeniu np. ze Stanów Zjednoczonych części zamiennych lub odsyłaniu do naprawy uszkodzonych elementów, ponieważ trudno przewidzieć, ile czasu może to zająć.

Kupienie sprzętu Narew za granicą postawi również w bardzo trudnej sytuacji polski przemysł zbrojeniowy. Trudno będzie bowiem utrzymać ciągłość produkcyjną utrzymując specjalistów i zdolności bez systematycznie składanych zamówień. Widać to zarówno jeżeli chodzi o rakiety przeciwlotnicze, jak i radary. Obecne zamówienia ze strony wojska jeżeli chodzi o rakiety Piorun zapewniają pracę dla zakładów Mesko i Telesystem Mesko, ale już teraz trzeba myśleć co dalej. A przecież zakup licencji na rakietę pozwoliłby tym spółkom zaimplementować nowe technologie do swoich produktów dając im możliwości rozwoju. W ten sposób już osiągnięte zdolności można by dalej rozwijać – przy okazji tworząc kolejne, ulepszone wersje Piorunów.
Polskie zakłady zbrojeniowe mogłyby wtedy spokojnie planować swoją produkcję wiedząc np. o prawdopodobnej konieczności zwiększenia liczby baterii krótkiego zasięgu w odniesieniu do tego, co było wcześniej planowano. Potrzeby te już się przecież zmieniły wraz z rozpoczętymi przygotowaniami do tworzenia dodatkowej dywizji i ten fakt trzeba również uwzględniać w planach.
Taka konieczność utrzymania ciągłości produkcji jest widoczna także w przypadku radarów. Po zakończeniu w spółce PIT-Radwar produkcji zamawianych przez wojsko radarów BYSTRA (około 20 egzemplarzy), co jest, nawet dla osoby nie będącej fachowcem w dziedzinie obrony przeciwlotniczej, liczbą niewystarczającą (każda bateria dywizjonu artylerii przeciwlotniczej powinna posiadać radar typu BYSTRA lub SOŁA co zapewnia samodzielność działań pododdziałów takiego dywizjonu), następnym radarem cyklu produkcyjnego powinna być stacja radiolokacyjna NAREW i radary wstępnego wykrywania P-18PL i PET/PCL. Od ich funkcjonowania zależeć bowiem będzie efektywność bojowa i zwiększenie przeżywalności na polu walki zestawów rakietowych Narew i Wisła.

Jeżeli więc Wojsko Polskie będzie wykorzystywało na przykład dziesięć brygad, to do ich zabezpieczania będzie potrzeba:
- 30 baterii artylerii przeciwlotniczej i taką samą liczbę stacji radiolokacyjnych SOŁA/BYSTRA;
- około 20 pododdziałów Narew i tyle samo Radarów Wielofunkcyjnych Kierowania Ogniem - NAREW.
Do tego trzeba jeszcze doliczyć co najmniej 20 kolejnych pododdziałów zestawów rakietowych Narew do osłony wojsk, baz lotniczych, baz morskich i obiektów wojskowych oraz infrastruktury krytycznej państwa (z co najmniej 20 radarami NAREW).
Nie można także zapomnieć jeszcze o jednym aspekcie: ekonomicznym.
Powierzenie realizacji programu Narew krajowemu producentowi gwarantować będzie powrót znaczącej części (na poziomie 50%) wydatkowanych środków - via różne podatki typu CIT, ZUS, czy PIT - do budżetu państwa. W efekcie znacząco obniży to faktyczny, makroekonomiczny koszt pozyskania zestawów przeciwlotniczych. W wypadku ich zakupu za granicą wydatkowane środki w całości będą transferowane poza Polskę.
Pojawia się więc zasadnicze pytanie: czy, biorąc pod uwagę rachunek zysków i strat, potrzebne zestawy przeciwlotnicze krótkiego zasięgu próbować kupić za granicą, czy raczej je pozyskiwać w polskim przemyśle?
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS