Polska od 18 lat jest członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ustanowienie obecności bojowych jednostek na wschodniej flance jest dużym osiągnięciem, jednak nie wystarczy do zapewnienia właściwej odpowiedzi na zagrożenie ze strony Rosji.
Niedawny szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego w Warszawie zakończył się decyzjami, które po raz pierwszy w historii pozwoliły na ustanowienie trwałej obecności bojowych jednostek NATO na terenie krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Pomimo tego, Pakt Północnoatlantycki w pewnych obszarach dysponuje znacznie mniejszymi zdolnościami obronnymi niż w czasie, gdy Polska, Czechy i Węgry wchodziły do NATO. Istnieje też ryzyko związane z możliwością utraty spójności przez państwa Paktu Północnoatlantyckiego. Jakie czynniki stanowią największe niebezpieczeństwa dla NATO?
- „Kryzysowe” osłabienie zdolności konwencjonalnych. W 1999 roku, w momencie przystąpienia przez Polskę do Paktu Północnoatlantyckiego, kraje NATO dysponowały bardzo szerokim zakresem zdolności przydatnych do obrony kolektywnej. Pomimo pewnych cięć, zrealizowanych po zakończeniu Zimnej Wojny, Niemcy, Wielka Brytania czy nawet Holandia dysponowały licznymi i nowoczesnymi formacjami pancernymi, artyleryjskimi, naziemnej obrony przeciwlotniczej. Taki potencjał dawał – pomimo pewnych ograniczeń – możliwość w miarę skutecznego użycia w kolektywnej obronie, również wsparcia „nowych” państw członkowskich. Po atakach z 11 września 2001 roku i rozpoczęciu operacji stabilizacyjnych w Iraku i Afganistanie stopniowo przekierowywano struktury zachodnich armii na prowadzenie tego typu działań. Najgłębsze i najtrudniejsze do odwrócenia cięcia miały jednak miejsce w następstwie kryzysu finansowego, który wybuchł w 2008 roku. W ich ramach wycofywano z eksploatacji całe klasy uzbrojenia, bez wprowadzania następców. Proces ten był realizowany równocześnie z szybkimi i głębokimi redukcjami stanów liczebnych armii. Obecnie poszczególne państwa próbują odwrócić realizowane wcześniej redukcje, ale z pewnością będzie to czasochłonny proces. Trzeba też pamiętać, że kraje przyjmowane do NATO po 1999 roku, z reguły dysponowały ograniczonym potencjałem militarnym i nie podejmowały dostatecznie szeroko zakrojonych kroków w celu jego wzmocnienia.
- Stare i nowe zagrożenia ze wschodu. W ostatnich latach Rosja prowadzi szeroko zakrojony program modernizacji swoich sił zbrojnych. Zakłada on łączenie wszystkich dostępnych narzędzi oddziaływania na potencjalnego przeciwnika. Co za tym idzie, w wypadku agresji należy spodziewać się jednocześnie ataków cybernetycznych, informacyjnych, ale też działań dużych formacji pancernych i artyleryjskich. Szczególne znaczenie ma też wzmocnienie gotowości bojowej i wzrost poziomu wyszkolenia rosyjskich żołnierzy i dowódców. W momencie wejścia Polski do NATO, czy nawet jeszcze 7-10 lat temu, stopień gotowości sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej dawał pewien „bufor czasu” na zidentyfikowanie zagrożenia i podjęcie odpowiedzi, obecnie jednak taka sytuacja nie ma już miejsca – a siły NATO przeszły proces redukcji. Zakres przeprowadzonych wcześniej przez kraje Sojuszu cięć może przełożyć się na większą skuteczność agresywnego oddziaływania Rosji. Przykładowo, pociski manewrujące systemu Kalibr-NK, odpalane tak z okrętów, jak i platform lądowych mogą zostać użyte przeciwko celom w zachodniej Europie – a ostre cięcia w pododdziałach naziemnej obrony przeciwlotniczej, prowadzone w ubiegłych latach, utrudniają podejmowanie przeciwdziałania.
- Ryzyko politycznej niestabilności. Kraje NATO w ciągu ostatnich kilku lat wielokrotnie stały się celem ataków terrorystycznych, które wpłynęły na wzrost popularności stronnictw politycznych, opowiadających się przeciwko transatlantyckiej integracji. Przykładami są Alternative fuer Deutschland w Niemczech i Front Narodowy we Francji. Nowa administracja amerykańska deklaruje zwiększenie wydatków obronnych, ale bardzo stanowczo domaga się od krajów europejskich rozszerzenia własnego zaangażowania. Nie wiadomo więc, jakie decyzje podejmie Donald Trump, jeżeli Europejczycy nie zwiększą swoich zdolności obronnych w wystarczającym zakresie. Z kolei Turcja, będąca niegdyś silnym oparciem Sojuszu na Bliskim Wschodzie sama podejmuje wobec krajów NATO (np. Holandii) działania o co najmniej dwuznacznym charakterze. Po nieudanej próbie zamachu stanu w armii przeprowadzono bardzo szerokie czystki, które przyczyniły się do jej osłabienia, a skupione wokół prezydenta Erdogana kierownictwo polityczne dąży do uzyskania władzy dyktatorskiej, kwestionowany jest też świecki charakter państwa. Część komentatorów obarczała Ankarę odpowiedzialnością za kryzys migracyjny. Turcja współpracuje też szeroko z Rosją, włącznie ze wspólnymi misjami przeciwko ugrupowaniom zbrojnym w Syrii.
- Szerokie spektrum i niewystarczające budżety. Należy też zauważyć, że mamy do czynienia z jednoczesnym występowaniem zagrożeń z co najmniej kilku źródeł – i to w sytuacji, kiedy armie państw NATO są osłabione zarówno pod względem liczebnym, jak i jakościowym. Konieczność wydzielania żołnierzy sił zbrojnych Belgii czy Francji do patrolowania ulic w związku z zagrożeniem terrorystycznym oznacza, że dowództwo sił NATO może dysponować jeszcze szczuplejszymi zasobami. Jednocześnie większość europejskich krajów Sojuszu Północnoatlantyckiego nie spełnia kryterium przeznaczania 2 proc. PKB na obronę. Zwiększanie wydatków obronnych postępuje najszybciej w krajach bałtyckich, które dysponują jednak ograniczonym potencjałem gospodarczym. Co więcej, sam proces odwracania cięć – produkcji sprzętu, formowania nowych jednostek, szkolenia itd. – jest z założenia trudny i musi być czasochłonny.
Polska przystąpiła do NATO dokładnie 12 marca 1999 roku. Od tego czasu w Siłach Zbrojnych realizowano proces transformacji. W ciągu kilku lat od tej daty podpisano umowy na dostawy myśliwców wielozadaniowych F-16, KTO Rosomak i pocisków przeciwpancernych Spike. Wymienione programy stanowią do dziś podstawę procesu modernizacji polskiej armii, podobnie jak np. dostarczone z nadwyżek Bundeswehry niemieckie czołgi Leopard 2. Specjaliści przypominają, że zakres dostaw był niewystarczający do przezbrojenia wszystkich jednostek, pomimo redukcji. Istnieją jednak obszary, w których zakres działań modernizacyjnych był znacznie mniejszy niż na przykład w lotnictwie taktycznym czy w wojskach pancernych, a są one nie mniej istotne dla obronności kraju.
Najlepszym tego przykładem jest obrona przeciwlotnicza. Za wyjątkiem zestawów bardzo krótkiego zasięgu (klasy VSHORAD – dostarczonych w dużej mierze przez krajowy przemysł), polska obrona przeciwlotnicza bazuje nadal na zmodyfikowanych systemach pochodzących jeszcze z czasów Układu Warszawskiego. Realizowane do chwili obecnej programy modernizacyjne Wisła i Narew nadal nie zostały rozstrzygnięte, choć w wypadku tego pierwszego jest to częściowo skutkiem czynników zewnętrznych (zmian w programach rozwoju obrony powietrznej np. w USA).
Na obecny stan polskiej armii, podobnie jak w wypadku krajów zachodnich, wywarł wpływ kryzys gospodarczy. Realizowany w jego trakcie proces przejścia z armii poborowej na zawodową był – między innymi z uwagi na cięcia budżetowe – związany z głębokimi redukcjami strukturalnymi. W ich efekcie rozformowano szereg jednostek – w tym 1. Dywizję Zmechanizowaną, odpowiedzialną za osłonę wschodnich regionów kraju, a te które pozostały, często charakteryzowały się niepełnym stopniem ukompletowania.
Należy pamiętać, że przeciętny udział zrealizowanych wydatków obronnych w PKB w latach 2008-2013 wynosił 1,81 proc. PKB. Co za tym idzie, w tych latach doszło do faktycznego spowolnienia procesu modernizacji. Pod koniec 2012 roku przyjęto Plan Modernizacji Technicznej SZ, z kilkunastoma programami priorytetowymi.
W 2014 roku, w następstwie rosyjskiej agresji na Ukrainę rozpoczęto proces szerszego wzmacniania potencjału obronnego, tak krajowego jak i sojuszniczego. W Polsce zwiększono liczbę ćwiczeń, w 2014 r. wykonano też budżet w wysokości zbliżonej do planowanej, zdecydowano się na wzmocnienie ukompletowania jednostek na wschodzie czy zakup pocisków JASSM. Z kolei NATO, zgodnie z ustaleniami szczytu z Newport, wzmocniło gotowość Sił Odpowiedzi, sformowało siły natychmiastowego reagowania – tzw. szpicę, i zdecydowało o prowadzeniu w „nowych” krajach członkowskich ćwiczeń w sposób ciągły. Prowadzone manewry w istotny sposób zwiększyły możliwości wspólnej obrony, gdyż wcześniej np. przerzut wojsk czy realne współdziałanie w operacjach obronnych były realizowane raczej w bardzo ograniczonym zakresie. Należy tutaj wyróżnić choćby ćwiczenia Anakonda 2016, czy Bison Drawsko (w tym ostatnim przypadku Holendrzy zdecydowali się na przerzut brygady zmechanizowanej w rejon Drawska Pomorskiego).
Po objęciu władzy obecny rząd PiS zapowiedział rozszerzenie zakresu wzmacniania potencjału obronnego. Zdecydowano o uformowaniu Wojsk Obrony Terytorialnej jako piątego rodzaju Sił Zbrojnych. Po raz pierwszy w historii do misji na Bliskim Wschodzie wydzielono polskie myśliwce F-16 (wykonujące działania rozpoznawcze nad Irakiem), co mogło mieć pozytywne znaczenie w kontekście uzyskania pozytywnego dla Polski rozstrzygnięcia na szczycie NATO w Warszawie. Zredefiniowano też Plan Modernizacji Technicznej, m.in. z uwagi na niedoszacowanie kwot w poprzednim dokumencie.
Sojusz Północnoatlantycki na szczycie NATO w Warszawie zdecydował o przyjęciu szeregu środków wzmocnienia. Obok ustanowienia obecności w Polsce i krajach bałtyckich czterech batalionowych grup bojowych, poszczególne kraje członkowskie zobowiązały się do wzmacniania całościowego potencjału obronnego. Pierwsze kroki w tym zakresie są podejmowane przez państwa zachodnie, ale ich zakres jest nadal zbyt ograniczony a efekty będą w pełni odczuwalne dopiero po pewnym czasie. Stany Zjednoczone w znaczącym stopniu wzmocniły swoją obecność wojskową na kontynencie, rozlokowując tu nie tylko „rotacyjne” brygady pancerną i lotnictwa bojowego, ale też (to trwający proces) sprzęt pozwalający na przyśpieszenie wprowadzenia sił wzmocnienia z USA. Nowa administracja kontynuuje te działania, jasno jednak domagając się od europejskich sojuszników większego zaangażowania we własne bezpieczeństwo.
W Polsce obecnie realizowany jest Strategiczny Przegląd Obronny, który ma nakreślić kierunki rozwoju polskich Sił Zbrojnych, włącznie z reformą systemu dowodzenia. Przyjęta przez rząd Strategia na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju zakłada zwiększenie wydatków na obronę narodową do 2,2 proc. PKB do 2020 roku i do 2,5 proc. PKB do 2030 roku, co jest koniecznym warunkiem w celu uzyskania odpowiedniego tempa procesu modernizacji technicznej. Kontrowersje wzbudził natomiast zakres i sam sposób realizacji przez obecne kierownictwo MON zmian kadrowych w Sztabie Generalnym czy Dowództwie Generalnym RSZ.
Po 18 latach w NATO zarówno Polska, jak i sam Sojusz Północnoatlantycki stają przed swoistym „egzaminem dojrzałości”. Konieczne są energiczne działania, w celu odtworzenia odpowiedniego poziomu kolektywnej obrony. Wdrażane dotąd środki wzmocnienia pozwoliły na znaczące zwiększenie zdolności w stosunku do stanu z początku 2014 roku (choćby w zakresie samej możliwości współdziałania wojsk i świadomości decydentów), ale środowisko zagrożeń nie stoi w miejscu.
Rosja zdecydowała się na częściowe odtworzenie jednostek szczebla dywizji i kontynuuje prowadzoną w szerokim zakresie modernizację wszystkich rodzajów wojsk. W tym procesie da się zauważyć budowanie zdolności w taki sposób, aby były one jak najskuteczniejsze właśnie przeciwko siłom NATO (strategia antydostępowa – A2/AD). Z kolei na południu kontynentu mamy do czynienia z zagrożeniem ze strony Daesh i oddziaływaniem migracyjnym. Do tego dochodzi polityczna niestabilność w samym NATO (np. Turcja).
Dlatego Sojusz musi jednocześnie modernizować i rozbudowywać własne siły zbrojne oraz dbać o spójność i zdolność współdziałania poszczególnych państw. Polska, jako najsilniejszy z krajów wschodniej flanki ma tutaj do odegrania szczególną rolę. Być może to od Warszawy w dużym stopniu będzie zależeć, czy Pakt Północnoatlantycki zda swój „egzamin dojrzałości”. W innym wypadku to właśnie Polska może znaleźć się wśród najbardziej zagrożonych krajów.
edi
Autor zapomniał że Rosja to biedny kraj z PKB ledwie 3 x większym o jednej Polski a co tam mówić EU czy tym bardziej NATO. 70% budżetu Rosji oparta jest na na handlu z EU w tym na sprzedaży paliw EUROPIE. W miarę nowoczesnych czołgów ma 2 000 a to za mało aby zagrozić NATO. W miarę nowoczesne samoloty bojowe choć jeszcze nie V generacji jakie ma NATO Roska ma zaledwie kilkadziesiąt sztuk. Reszta to szrot ze złomowiska.
Marek T
Bismarck powiedział swego czasu: "Rosja nigdy nie jest tak słaba, ani tak silna na jaką wygląda"... Jeśli jednak podejmuje konkretne działania jak np zajęcie Krymu, części Donbasu (przez tzw separatystów), to jest przygotowana na wiele scenariuszy w postaci przygotowanych sił i środków... Pokazała to wyraźnie przy okazji działań w Syrii, wliczając w swoje kalkulacje także ponoszone straty.
stach
To wszystko prawda, ale mimo to Rosja stanowi zagrożenie, które trzeba traktować śmiertelnie poważnie. Gdyby wojny wywoływano tylko w zgodzie z racjonalną oceną potencjałów, wiele z nich by nie wybuchło. Hitler rozpoczął wojnę w Europie mimo, że w każdym rodzaju wojsk sojusz Brytyjsko-Francusko-Polski miał przewagę. Co gorsza dysponując mniejszymi siłami, ale posiadając element zaskoczenia, skupienia sił i wykorzystując normalny dla sytych krajów nietotalitarnych pacyfizm, początkowo osiągnął zdecydowany sukces. Podobnie postąpili Japończycy 2 lata później, mimo, że w przeciwieństwie do Niemców o wiele trzeźwiej oceniali swój brak szans w starciu z Ameryką i Brytanią. Ich zdrowy rozsądek i umiar ocen, obecny szczególnie wśród wysokiego i średniego szczebla dowódców floty, niestety nie miał odpowiednika w hitlerowskich Niemczech. Faktem jest natomiast, że Putin posiada w arsenale szantażu 'ultima ratio regum' na literkę 'A', którego nie mieli ani Hitler, ani Hirohito (a ściślej Tojo). Może to niestety dawać psychologiczną przewagę i jakże złudne poczucie siły zmniejszające opór przed sięganiem po użycie siły..
Marek1
Realnie, to po 18 latach członkostwa w NATO WP ma zdecydowanie mniejszy potencjał bojowy niż w momencie aspirowania do Paktu. Poza dającymi się policzyć na palcach 1 ręki projektami(F16, KRAB, RAK, SPIKE, GROM/PIORUN) będącymi decyzjami słusznymi, ale w dalece niewystarczającymi ilościowo, przez 18 lat nie zrobiono praktycznie NIC, by WP miało wystarczający potencjał bojowy. Zapaść w przemyśle zbrojeniowym jest jeszcze większa, ale to już odrębny temat.
Misio
Zapaść w przemyśle zbrojeniowym wynika z praktycznego braku zamówień dla sił zbrojnych, a eksport był za mały aby dać wystarczające utrzymanie. Dopiero teraz zaczyna się to zmieniać.
ewr
Jaki potencjał miała Polska armia 18 lat temu? Porównywalny z Ukrainą 3-4 lata temu. No może trochę lepszy.
ktos
Tylko ze ty patrzysz na ilosc a nie na jakosc. Niestety jakos jest istotna. Przykladowo, armia Iraku w 1990 byla potega pancerna "na papierze", mieli setki T72. Jak sie skonczyla walka z NATO bylo widac w czasie pustynnej burzy. My tez mielismy T72 ale tez T55 w duzej ilosci, tylko co z tego. Mielismy tez od groma Mig 21, ktore poza tym za mogly latac, juz nic nie znaczyly w naszej czesci globu. Fakt mielismy duzo piechoty, ale czy piechota mozna wygrac dzis wojne? Watpie.