Wojskowe awanse - elastyczne czy blokowane? "Wygodnictwo kadry"

Autor. 16. Dywizja Zmechanizowana/X
Ustawa o obronie ojczyzny uelastyczniła zasady awansu żołnierzy do korpusu podoficerów i oficerów; decydującym czynnikiem pozostaje wola i deklaracja żołnierza – przekazało MON w odpowiedzi na pytania o wpływ ustawy i ewentualne przeszkody w podnoszeniu kwalifikacji i awansie. Z wojska nadal jednak płyną nieoficjalnie sygnały o problemach. „Blokowanie możliwości przystępowania do kursów na wyższe stopnie i stanowiska niestety wciąż ma miejsce i to często. To wygodnictwo kadry, a nie powinno tak być, powiem więcej – to nie jest uczciwe” - mówi w rozmowie z Defence24.pl gen. dyw. w st. spocz. Jerzy Michałowski, były zastępca Dowódcy Generalnego RSZ
Awans między korpusami - czyli żołnierzy szeregowych na podoficerów i oficerów oraz podoficerów na oficerów - to jedna z ważnych dróg budowania zdolności sił zbrojnych i wsparcia szkolenia kadr. Często bowiem tacy kandydaci mają już duże doświadczenie, jakie mogą łączyć z wiedzą zdobytą na specjalistycznych kursach. To też ścieżka do utrzymania i wykorzystania potencjału ludzi, którzy już służą w siłach zbrojnych. Z wojska nieoficjalnie jednak płyną sygnały, że proces doboru kandydatów pozostawia wiele do życzenia. Dużo zależy od konkretnej jednostki. Są zaangażowani dowódcy, którzy wspierają najlepszych żołnierzy i są gotowi otworzyć im drogę do dalszego kształcenia, ale nie brak takich, którzy wolą pozostawiać „dobrych” żołnierzy w swoich strukturach, a na kursy wysyłają paradoksalnie tych, którzy niekoniecznie mają predyspozycje do awansu.
Blokowanie możliwości przystępowania do kursów na wyższe stopnie i stanowiska niestety wciąż ma miejsce i to często. To wygodnictwo kadry, a nie powinno tak być, powiem więcej – to nie jest uczciwe. Często w jednostkach jest tak, że doświadczonym, zaangażowanym żołnierzom obiecuje się awanse czy kursy, ale jest to odkładane w czasie, w nieskończoność. Taki żołnierz jest oszukiwany i po pewnym czasie czuje się rozgoryczony, angażuje się mniej i odchodzi ze służby
mówi gen. dyw. w st. spocz. Jerzy Michałowski, były zastępca dowódcy generalnego RSZ
W ten sposób wojsko w końcu traci najbardziej utalentowanych żołnierzy. W rozmowie z Defence24.pl gen. dyw. w st. spocz. Jerzy Michałowski, były zastępca dowódcy generalnego RSZ mówi, że takie przypadki wciąż często się zdarzają, a powodem jest „wygodnictwo kadry”.
Stanowisko MON
W odpowiedzi na pytania Defence24.pl resort obrony przypomniał, że jedną z konsekwencji wejścia w życie ustawy o obronie ojczyzny „były znaczne zmiany w systemie kształcenia kandydatów na oficerów oraz podoficerów”. Zgodnie z przepisami ustawy jeżeli przemawiają za tym potrzeby sił zbrojnych, na stopień wojskowy podporucznika (podporucznika marynarki) może być mianowany - po odbyciu szkolenia wojskowego i zdaniu egzaminu na oficera - podoficer lub szeregowy o nieposzlakowanej opinii, który posiada co najmniej bardzo dobrą ocenę w ostatniej opinii służbowej. Uelastycznienie wprowadzone tą ustawą polega na obniżeniu wymagać dotyczących oceny z opinii służbowej – przed zmianami musiała to być ocena wzorowa.
Warunkiem mianowania żołnierza na pierwszy stopień oficerski w czasie pokoju w korpusie oficerskim żołnierzy zawodowych jest posiadanie przez niegotytułu zawodowego magistra lub równorzędnego. Osoba taka powinna być absolwentem kierunku studiów przydatnego w określonej specjalności wojskowej lub posiadać doświadczenie i kwalifikacje przydatne w określonej specjalności wojskowej.
„Niezależnie od powyższego, proces przejścia szeregowego zawodowego do wyższego korpusu kadry jest uzależniony od deklaracji i woli żołnierza, bowiem to żołnierz składając wniosek na odpowiednią formę szkolenia inicjuje ciąg zdarzeń mających na celu awansowanie go do wyższego korpusu kadry, zgodnie z potrzebami sił zbrojnych” – podkreśliło MON.
Resort zwrócił uwagę, że zgodnie z wytycznymi ministra obrony podstawowym źródłem do uzupełnienia pierwszych stanowisk służbowych w korpusie oficerów zawodowych są absolwenci studiów stacjonarnych w uczelniach wojskowych; natomiast szeregowi zawodowi, którzy ukończyli kurs oficerski, stanowią źródło uzupełniające, „które pozwala w krótkiej perspektywie uzupełnić niektóre stanowiska służbowe zaszeregowane do stopnia etatowego podporucznika lub porucznika.
Odnosząc się do kwestii liczby kursów oficerskich MON zaznaczyło, że limit przyjęć na kurs oficerski na dany rok jest ustalany zgodnie ze zgłoszonymi potrzebami w celu zabezpieczenia interesu wojska, a także zgodnie z możliwościami uczelni wojskowych oraz centrów szkolenia. „Dotychczasowa praktyka wskazuje, iż limity przyjęć szeregowych zawodowych na kurs oficerski są na optymalnym poziomie adekwatnie do potrzeb sił zbrojnych i nie wymagają zwiększenia” – zapewnił resort.

Autor. 18 Dywizja Zmechanizowana/Twitter
Podobnie w przypadku możliwości awansowania zawodowych szeregowych do korpusu podoficerskiego – jeżeli przemawiają za tym potrzeby sił zbrojnych, na stopień wojskowy kaprala (mata) może być mianowany - po zdaniu egzaminu podoficerskiego - szeregowy o nieposzlakowanej opinii, który posiada co najmniej bardzo dobrą ocenę w ostatniej opinii służbowej.
Ponadto, aby żołnierz został mianowany na pierwszy stopień w korpusie podoficerów zawodowych w czasie pokoju, musi mieć wykształcenie co najmniej średnie lub średnie branżowe. „W tym przypadku również przejście do korpusu podoficerskiego jest uzależnione od deklaracji i woli danego szeregowego zawodowego a także potrzeb sił zbrojnych” – podkreśliło MON.
Resort zwrócił uwagę na zmianę, jaką ustawa wprowadziła w strukturze korpusu podoficerów zawodowych – wprowadzenie stanowisk podoficerów młodszych - od stopnia kaprala/mata do stopnia młodszego chorążego (mł. chor. marynarki). Ta zmiana przyniosła znaczny wzrost liczby pierwszych stanowisk służbowych w korpusie podoficerów, tym samym zwiększono limity przyjęć na kursy podoficerskie.
Wynikiem wprowadzenia ustawy było również wydanie w październiku 2022 przez szefa Sztabu Generalnego WP rozkazu wprowadzającego nowy program bazowego kursu podoficerskiego dla szeregowych zawodowych w szkole podoficerskiej, skracający czas szkolenia do 28 dni. Zgodnie z wytycznymi szefa MON podstawowym źródłem uzupełnienia pierwszych stanowisk służbowych w korpusie podoficerów zawodowych są właśnie szeregowi zawodowi, którzy ukończyli szkolenie wojskowe i zdali egzamin na podoficera.
Czytaj też
Ustawa skróciła także okres wymagany do mianowania na kolejny wyższy stopień wojskowy w korpusach kadry. Obecnie mianowanie następuje: w przypadku szeregowych i podoficerów młodszych – po upływie 12 miesięcy od dnia poprzedniego mianowania; oficerów młodszych – po upływie dwóch lat od poprzedniego mianowania, a w przypadku podoficerów starszych, oficerów starszych oraz generałów (admirałów) – po upływie trzech lat od dnia poprzedniego mianowania.
„Podsumowując należy zwrócić uwagę iż proces przejścia i awansu do wyższego korpusu kadry przez szeregowych zawodowych jest uregulowany prawnie w sposób spójny i klarowny z jasno określonymi warunkami i trybem kwalifikowania na ww. kursy. Ponadto nie są znane przeszkody stojące na drodze do udział w rekrutacji na wspomniane wyżej kursy, jak również inne formy doskonalenia zawodowego podnoszące ich kwalifikacje” – zapewnił resort.
Co trzeba zmienić?
W praktyce jednak proces doboru i przygotowania kandydatów na wyższe stopnie służbowe bardzo często pozostawia wiele do życzenia. Jak potwierdził w rozmowie z Defence24.pl generał Michałowski, zjawisko polegające na ty, że przełożeni blokują wysyłanie na kursy oficerskie i podoficerskie najbardziej przygotowanych, doświadczonych żołnierzy nadal ma miejsce. Powodem tego jest obawa, że „utrata” dobrych żołnierzy z jednostki (pododdziału) spowoduje, iż nie będzie on w stanie skutecznie wykonywać zadań. Jest to jednak szkodliwe dla sił zbrojnych.
Czytaj też
Zamiast najbardziej predestynowanych na kursy trafiają żołnierze, którzy niekoniecznie mają predyspozycje przywódcze czy specjalistyczne, bo… są mniej przydatni dla jednostek, w których służą na co dzień. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich jednostek, bo wielu dowódców wychodzi ze swojej „strefy komfortu” i dba o rozwój podwładnych, ale problem jest systemowy. W efekcie w dokumentacji i statystykach pozornie wszystko wygląda dobrze, ale cierpi na tym jakość szkolenia. Przeciwko takiemu procesowi wypowiadał się wielokrotnie, także publicznie, szef Sztabu Generalnego generał Wiesław Kukuła, ale problem nadal występuje w siłach zbrojnych.
Powinna panować uczciwość. Kto pracuje, jest zaangażowany, awansuje, a kto wykonuje minimum, zostaje na stanowisku, na którym jest. Jeśli dobrze przygotowani żołnierze są blokowani, bo pracują na korzyść dowódców, i zostają na dotychczasowym miejscu, a awansują ludzie, których wygodniej jest wysłać dowódcom, bo nie są aż tak potrzebni, wręcz źle wykonują zadania, to jest to szkodliwe dla sił zbrojnych. I to dotyczy szeregowych, podoficerów, ale też oficerów zabiegających o wyższe stopnie i stanowiska. Dowódcy mają być przywódcami odpowiedzialnymi za całe siły zbrojne i muszą wspierać rozwój najlepiej utalentowanych ludzi. Ludzie to najważniejszy element Wojska Polskiego, i jeśli dowódcy ich nie wspierają także w awansie poza swoją jednostkę – to mówienie o przywództwie w ich wykonaniu, pozostaje sloganem
gen. dyw. Jerzy Michałowski.
W rozmowie z Defence24.pl gen. Michałowski podkreśla, że istotne znaczenie ma też jakość szkoleń. Tu należy wskazać na ryzyko obniżania tej jakości, by wszystko wyglądało dobrze w statystyce. „Kolejna sprawa to jakość kursów i szkoleń. Nie może być tak, że realizujemy je w krótkim czasie, 2-3 tygodni, bo przez ten czas da się zrobić bardzo mało. Nie możemy też tworzyć zbyt prostych programów, by móc potem w dokumentach wykazać, że osiągnęliśmy odpowiedni poziom, bo to ślepa uliczka. Nie można za wszelką cenę stawiać na ilość” - mówi gen. Michałowski.
Inny oficer rezerwy Wojska Polskiego z ponad 25-letnim stażem w służbie czynnej, z którym rozmawiał Defence24.pl, wskazuje na fakt, że na jakość szkolenia mocno i negatywnie wpływa obecność wojska na granicy. „Misja na granicy niszczy szkolenie żołnierzy, rozkłada programy szkolenia i trzeba to jasno powiedzieć. Nie da się zrobić w pół roku tego, co było zaplanowane w programie szkolenia na rok, a nawet na dłużej. Zwłaszcza przy takiej rotacji kadr i niskim poziomie psychofizycznym kandydatów” – podkreśla ten rozmówca. Samo obciążenie struktur i ludzi wymusza upraszczanie procesu szkolenia, a przełożeni bardzo często nie chcą słyszeć (ani mówić) o problemach, bo wtedy ponoszą konsekwencje, a jeśli w dokumentach i rozkazach jest wszystko w porządku, to tych konsekwencji nie ma - opisuje problem.
Wszystko to tworzy obraz trudnej sytuacji kadrowej, w jakiej znajduje się Wojsko Polskie, pomimo zwiększania liczebności i rekordowych pieniędzy wydawanych na armię. Nie ma tu jednej prostej recepty, by to rozwiązać, ale problem istnieje i wpływa na zdolności sił zbrojnych. I bez odpowiedniego podejścia dowódców i przełożonych, cywilnych i wojskowych, się go nie rozwiąże. Tylko uczciwe postawienie sprawy, czego często dziś brakuje, może doprowadzić do znalezienia realnych, a nie formalnych środków zaradczych i poprawy sytuacji.
Współpraca: Jakub Borowski
WIDEO: Czołgi na ulicach Warszawy! Nocna próba do defilady