Reklama

Polityka obronna

Ukraina: miesiąc obrony przed Rosją i co dalej? [KOMENTARZ]

Fragmenty rosyjskiego śmigłowca, prawdopodobnie Ka-52, zniszczonego na Ukrainie.
Fragmenty rosyjskiego śmigłowca, prawdopodobnie Ka-52, zniszczonego na Ukrainie.
Autor. ArmedForcesUkr/Twitter

Ukraina już przez miesiąc broni się przed rosyjską agresją. Wojna całkowicie zmieniła środowisko bezpieczeństwa w Europie, a w tym także otoczenie Polski.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Minął miesiąc od momentu, gdy 24 lutego Rosja rozpoczęła swoją agresję wobec Ukrainy. To, co w założeniach Rosjan najwyraźniej miało być szybką interwencją (bo na to wskazuje np. prowadzenie operacji desantowej w Kijowie) przekształciło się w pełnoskalowy, konwencjonalny konflikt, o skali niespotykanej od II wojny światowej. Stosowane są w zasadzie wszystkie możliwe środki oddziaływania ogniowego: od lekkiej broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej, bezzałogowców, przez odgrywające gigantyczną, choć czasem niedocenianą rolę czołgi i bojowe wozy piechoty, artylerię lufową i rakietową, aż do rakiet balistycznych i manewrujących czy zestawów przeciwlotniczych średniego zasięgu, w rodzaju ukraińskich S-300.

Czytaj też

Wiążą się z tym wyższe od spodziewanych straty walczących stron, ale też ogromne cierpienie cywilów. Nie tylko na obszarach objętych walkami (często metodycznie niszczonych przez Rosjan jak choćby Mariupol), ale też tych już okupowanych, z których obywatele Ukrainy wywożeni są w głąb Rosji,skąd też płyną informacje o zabójstwach i innych zbrodniach wojennych.

Reklama

Taki przebieg zdarzeń wydaje się być zaskoczeniem. Choć władze USA ostrzegały przed pełnoskalową wojną od końca ubiegłego roku, wskazując na duży potencjał zgromadzony przez Rosjan, to większość komentatorów uważała, że Moskwa może raczej wybrać działania hybrydowe, by skupić się na dzieleniu Zachodu i stopniowym osłabieniu Ukrainy.

Drugim, wcale nie mniejszym zaskoczeniem, jest przebieg działań. Po miesiącu wojny zdecydowana większość ukraińskich miast pozostaje pod kontrolą legalnych władz, jak na razie największe zdobyte miasto to Chersoń. A pojawiały się oceny, że Kijów może upaść w ciągu kilku dni, choć trzeba oddać sprawiedliwość Amerykanom, że w takim scenariuszu zakładali straty rosyjskie rzędu od 3 do 10 tys. zabitych, więc „kosztem" dużej intensywności działań.

Czytaj też

Obecnie dostępne szacunki wskazują, że Rosja mogła utracić „od 7 do 15 tys. zabitych", a potwierdzone fotografiami straty rosyjskiej armii to 280 czołgów i ponad 530 różnego rodzaju transporterów i BWP, jak podaje Oryx Spioenkopp. Choć na większości kierunków (Charków, Kijów, Odessa), rosyjskie natarcie wyhamowało, a lokalnie nawet siły agresora zostały odepchnięte, to wciąż podejmowane są działania ofensywne w celu okrążenia zgrupowania ukraińskiego w obwodach donieckim i ługańskim, trwa też oblężenie Mariupola, gdzie dochodzi do katastrofy humanitarnej. To, że siłom zbrojnym Ukrainy nie udało się przebić do miasta, świadczy o ograniczonych możliwościach działań ofensywnych. Co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę przewagę przeciwnika w powietrzu i w systemach uderzeniowych dalekiego zasięgu (w kierunku Ukrainy wystrzelono już ponad 1200 różnego typu rakiet kierowanych: balistycznych i manewrujących, a nawet przeciwokrętowych Oniksów).

Armia ukraińska, pomimo bohaterskiego oporu, boryka się z problemami. Dwa najważniejsze to niewystarczająca obrona powietrzna i brak możliwości uzupełnienia strat w ciężkim sprzęcie. I znowu – skuteczność ukraińskiej OPL, opartej w dużej mierze o zestawy posowieckie, jednak nowszej generacji niż np. te używane w Polsce (pierwsze wersje S-300P, Buk-M1) i wspartej zestawami MANPADS, także dostarczonymi przez sojuszników, (Stinger, Piorun) okazała się relatywnie wysoka, ale nie na tyle, by uniemożliwić stronie rosyjskiej prowadzenie uderzeń z powietrza. Choć, by oddać sprawiedliwość, te ataki są dużo mniej skuteczne niż mogłyby być, bo rosyjscy piloci muszą uwzględniać ryzyko ostrzelania. Ale wzmocnienie zdolności będzie trudne, bo państwa NATO posiadają mało systemów przeciwlotniczych krótkiego czy średniego zasięgu, do obsługi sprzętu produkcji zachodniej Ukraińcy nie są przeszkoleni, a ewentualne przekazanie samolotów wiąże się z określonymi ryzykami (i dlatego do tego nie doszło).

Czytaj też

Drugim problemem jest brak możliwości uzupełnienia strat w ciężkim sprzęcie. O ile ukraińska armia otrzymuje duże dostawy wykorzystywanych z powodzeniem lekkich systemów przeciwpancernych: zarówno ppk Javelin (i w mniejszym stopniu także Milan), brytyjskich zestawów NLAW, a także granatników (od Panzerfaustów 3, przez M72 EC LAW, szwedzkie AT-4 po polskie Komary), jak i – w mniejszym stopniu – zestawy MANPADS, o tyle dużo trudniejsze jest uzupełnienie strat w czołgach, haubicach, wieloprowadnicowych wyrzutniach rakiet czy BWP.

Z wielu względów – począwszy od logistycznych, związanych z samym transportem, ale też z uwagi na fakt, że członkowie NATO nie posiadają dużych zasobów sprzętu pochodzenia posowieckiego, znanego ukraińskim obrońcom, które mogliby udostępnić bez ograniczania własnych zdolności bojowych. A części sprzętu, który nie był eksportowany do państw dawnego Układu Warszawskiego (jak np. wyrzutnie Smiercz czy Uragan, haubice Msta-S) zwyczajnie nie ma.

Lekka broń przeciwpancerna i przeciwlotnicza jest oczywiście bardzo ważna, ale nie pozwala na prowadzenie działań manewrowych, a bez tych rosyjska ofensywa może – powoli i ze stratami – ale jednak posuwać się do przodu, przynajmniej na wybranych kierunkach (Donbas). Co więcej, w wypadku uzyskania większego powodzenia przez Rosjan na jakimś obszarze Ukraińcom coraz trudniej będzie stabilizować położenie i minimalizować straty terytorialne wywołane przez działania Rosjan.

Tym bardziej, że rosyjskie fabryki, w przeciwieństwie do ukraińskich, mogą pracować i zasilać nawet długotrwałą wojnę, choć pojawiają się doniesienia np. o brakach komponentów importowanych wcześniej z Zachodu. Ale to nie to, co fizyczne zniszczenie zakładów...

Czytaj też

Jeśli chodzi o Rosję, to bardzo wyraźnie widać że proces umacniania władzy, niemal już totalitarnej, czy – nie bójmy się użyć tego określenia – neostalinizacji, postępuje szybko i nie bez poparcia większości społeczeństwa. To, niestety, oznacza że Moskwa w wypadku braku powodzenia „blitzkriegu" może (czy w zasadzie już to robi) prowadzić wojnę na wyniszczenie, w której pomocna będzie dla niej przewaga materiałowa. A po zakończeniu konfliktu – niezależnie od tego, jaki ono przyjmie kształt – ryzyko konfrontacji z „neostalinowską" Rosją może wzrosnąć, może nie od razu, ale po pewnym czasie, po odtworzeniu nadszarpniętej jak się wydaje zdolności bojowej armii.

I tutaj dochodzimy do sedna, a mianowicie do reakcji państw Zachodu. Ta okazała się mimo wszystko zdecydowana. Można spekulować nad tym, czy na przykład Sił Odpowiedzi NATO nie należało uruchomić już w styczniu, jeszcze przed otwartą inwazją, a nie dopiero w lutym, ale ostatecznie podjęto decyzje o wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Co ważne, w tym celu wykorzystywane są mechanizmy sojusznicze, czyli całego NATO, oczywiście oprócz pewnych działań podejmowanych bilateralnie, przede wszystkim przed Amerykanów. Przestrzeń powietrzna nad Polską jest patrolowana przez sojusznicze lotnictwo taktyczne wspierane przez tankowce powietrzne i maszyny rozpoznawcze, rozmieszczono więcej wojsk lądowych, aktywne na Morzu Śródziemnym i Morzu Bałtyckim są również zespoły okrętów. Wiele mówi sam fakt, że pod dowództwo sojusznicze trafiły lotniskowce i to bazujące na stale po obu stronach Atlantyku. A Francja, której prezydent mówił niedawno o „śmierci mózgowej", Sojuszu podjęła kluczową rolę wzmocnienia obecności w Rumunii, również pod sztandarem NATO, co nie przeszkadza jej we wzmacnianiu ochrony przestrzeni powietrznej także w rejonie Bałtyku.

Przed państwami NATO stoją jednak dwa wyzwania. Pierwsze, to utrzymanie i rozszerzenie procesu wzrostu zdolności bojowych. Nie tylko stricte na wschodniej flance NATO, gdzie oczywiście powinno być znacznie więcej wojsk sojuszniczych, ale w ogóle. Rosja, nawet obciążona sankcjami i stratami po wojnie z Ukrainą, pozostanie zagrożeniem, którego żadną miarą nie wolno lekceważyć. Na niebezpieczeństwo narażona jest nie tylko Polska, ale też np. kraje bałtyckie. Trzeba pamiętać, że proces „neo-stalinizacji" Rosji jeszcze zwiększa tolerancję na przykład na straty w ludziach. Trzeba dążyć do sytuacji, w której nie będzie żadnych wątpliwości, że NATO będzie w stanie odeprzeć atak Rosji, nawet w trudnych warunkach (np. zwiększone zaangażowanie USA w Azji po ewentualnej inwazji na Tajwan). Dlatego państwa NATO, w tym te w zachodniej Europie, jak Niemcy czy Wielka Brytania, powinny podjąć zdecydowane kroki w celu odbudowy własnych zdolności obronnych. Ze szczególnym uwzględnieniem konwencjonalnych wojsk lądowych, artylerii, walki elektronicznej czy naziemnej obrony powietrznej, bo te zdolności wcześniej podlegały największym cięciom. Pewne kroki już są podejmowane, także w Niemczech, ale muszą być one szybko wdrażane i realizowane. A z tym, jak wiemy z doświadczenia bywało różnie. Tym bardziej, że europejskie gospodarki również odczuwają sankcje, w perspektywie może być trudno wytłumaczyć społeczeństwom konieczność finansowania obrony.

Wzmocnienie własnych zdolności obronnych NATO to jedno i najważniejsze wyzwanie, ale nie jedyne. Drugim jest kontynuowanie wsparcia Ukrainy, także sprzętem wojskowym. Bo od tego, jak zakończy się ten konflikt, w dużej mierze będzie zależeć system bezpieczeństwa w Europie. Jak na razie Ukraina stawia bohatersko opór, ale do jego utrzymania w długiej perspektywie obok ppk czy granatników, konieczne mogą być ciężki sprzęt i pomoc gospodarcza wręcz na miarę Planu Marsahalla. I to wsparcie musi być prowadzone w ramach pełnego konsensusu, by nie powodować podziałów wewnątrz sojuszu i niepotrzebnych ryzyk. Pytanie, czy uda się to zrealizować, jest otwarte.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (11)

  1. Był czas_3 dekady

    I co dalej? Stan destabilizacji i wyniszczania będzie kontynuowany przez lata. Uchodźcy nie wrócą do swoich domów, bo też nikt nie odważy się ich odbudowywać spodziewając się ostrzałów. Zresztą, pieniądze pochłonie konieczność dozbrajania armii. Kraje Europy zachodniej mają swoją islamizację, a my Ukrainizację tyle, że tam są nachodźcy/najeźdźcy (ludzie z krajów odległych przybyli po socjal), a tu prawdziwi uchodźcy uciekający do sąsiedniego kraju nieogarniętego wojną. A zatem, ludność Polski powiększy się o kolejne miliony obcych. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to ci ludzie jak cyganie, muzułmanie, żydzi nie będą się asymilować z nami Polakami. Rząd nasz stworzy im idealne warunki do pozostania, będziemy odczuwać nawet, że są lepiej traktowani niż my we własnym kraju. Wcześniej czy później dojdzie do konfliktów. W radiu jakaś starsza Ukrainka wypowiedziała takie oto słowa: „Dziękujemy za pomoc ale być może kiedyś Polacy będą żałowali, że nam pomagali”.

    1. andrzejto

      Tak się składa, że znacząca większość ukraińskich uchodźców chce tu pracować. Pomagam w ośrodku w którym jest 80 kobiet i dzieci. I po wyjaśnieniu procedur jakie powinni spełnić aby móc korzystać z pomocy na hasło: Jakie macie pytania dostałem jedno od kobiety poruszającej się nota bene o kuli było: Gdzie możemy znaleźć jakąś pracę. Więc snujesz bajeczki z mchu i paproci.

  2. zenek11111

    Obalasz wszystkie tezy artykułu, skoro onuce takie słąbe to nie ammy się czego bać i można zmniejszyć wydatki na zbrojenia bo onuce nie dosc ze słabe to codziennie coraz słąbsze dzieki Ukrainie. Podipsujesz sie pod tym? Pewnie nie podpiszesz czyli z radoscią zaperzyczysz sam sobie

    1. Buczacza

      Nie wiem czy to do mnie. Tym bardziej, że nie wiem w jakim to języku... A onuce są słabe... Zawsze były słabe. To kiepscy żołnierze. Do tego kiepsko dowodzeni. I jeszcze gorzej wyposażeni... Ta kampania tylko to potwierdza. Od siebie dodam jeszcze. Nigdy w historii onuce nigdy niczego nie wygrali bez przewagi bezwzględnej minimum 3-1.... Zawsze też o tym pisałem...

    2. Honker Haker

      W II WS rosjanie z zasady atakowali z przewaga 10:1 i tego się trzymali ich dowódcy

  3. Honker Haker

    Autor artykułu przydzielił każdemu rolę do odegrania w nowej rzeczywistości NATO, ale nic nie wspomniał o własnym kraju, który w razie czego pierwszy przyjmie na siebie uderzenie.

  4. Buczacza

    To już miesiąc. Prawdopodobnie najszybszy miesiąc od lat. Wczorajszy dzień można podsumować treściwie "russkij wojennyj korabl,idi nach.."!!! Z partactwa głupoty i debilizmu onuce zdają egzamin codziennie. Z wynikiem celującym . A błyskawiczna kampania w zamyśle. Z niemającymi analogów systemami uzbrojenia. Przekształciła się w "rżewską maszynkę do mięsa". Patrząc na te zbieraninę onucowego wojska. Z tym równie zbieranym uzbrojeniem i wyposażeniem. Wyciąganym ze wszystkich stron. I z wszystkich magazynów. Robi się śmiesznie i komicznie. W końcu jaka armia takie państwo i potęga...

    1. Mala

      O ile się nie mylę to już nie onucowe wojsko, bo kilka lat temu onuce zostały zamienione na skarpety.

    2. Ziuta

      o ile pamiętam to nawet z Karabachu wycofali wojska, żeby zasilić kampanię ukraińską....z czego Azerbejdżan szybko skorzystał

    3. Bryxx

      Ale nie ruszyli ani sołdacika z Królewca droga Ziuto.

  5. Monkey

    Niestety, to jest typowa wojna na wyniszczenie i Rosja jako znacznie większy kraj niż Ukraina ma tu więcej szans. Także Zachód musi wzmóc działania, inaczej NATO będzie miało granicę z tymi barbarzyńcami na Bugu. Zresztą, częściowo juz ma na wschodniej granicy Polski, bo nie liczę Białorusi jako niezależnego państwa. Dodanie Ukrainy będzie nieomal katastrofą.

  6. Gandharwa

    W artykule była mowa o stratach i odtwarzaniu strat ukraińskich w ciężkim sprzęcie - wczoraj Forbes cytował wyliczenia z jakich wynika, że UA przejęła od Rosjan więcej czołgów niż sami ich stracili. Wiele pojazdów było w pełni sprawnych , niezniszczonych, z amunicją, tylko bez paliwa. Pierwszy film pokazujący były rosyjski czołg strzelający do Rosjan pojawił się już 13 marca.

    1. Pawelek

      Polska ma dużo zakonserwowanych na czas wojny T72. Wojna właśnie trwa, więc Polska powinna przekazać Ukraińcom jak najwięcej naszych T72. Może nie są one delikatnie mówiąc najnowocześniejsze, ale Ukraińcy na szybko mogliby sobie je doposażyć w nowocześniejszy osprzęt, jak choćby łączność i pchać je na front. Lepszy taki czołg niż żaden, tym bardziej, że widać lepsze wyszkolenie Ukraińców. W naszym najlepszym interesie jest to, aby Ukraina zwyciężyła, stała się członkiem UE, również NATO i za to giną ich chłopcy, również za nasze bezpieczeństwo.

  7. Or07

    Oby tylko Ukraińcy nie pozwolili się okrążyć w Donbasie. Obawiam się, że hołdują taktyce "ani kroku wstecz" a w walce manewrowej mają problemy, zwłaszcza w związku z przewagą Rosjan w powietrzu. Trzymajcie sie chłopy!

  8. Buczacza

    Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jeden aspekt. A mianowicie naszych osobistych rosyjskich kolegów. Mam wrażenie że jest ich mniej. Po drugie zmienili język... To już nie jest taki bełkot. I egzaltacja wszystkim co kojarzy się z rasijką... Osobiście dla mnie nr 1 jest. Klient, który kilka lat temu przepisywał całe kwestie z wiki... Co ciekawe zarzucając to wszystkim innym... Po lepie na kilka lat zniknął. Aktywowany kilka miesięcy temu. Dziś jest obecny wszędzie. W każdym wątku pod każdym artykułem. Łatwo go znaleźć do końcówki x dodał drugie x... Pozdrawiam serdecznie

  9. Grossus

    "jak na razie największe zdobyte miasto to Czernichów. " Chyba cos nie pykło. Czernichów dalej się broni. Zajęty został Chersoń.

  10. papa lebel

    Nie wiem gdzie leży ten zdobyty "Czernichów", ale właściwego Czernihowa jeszcze nie zdobyli ;)

  11. Švejk

    Bardzo rzetelna analiza, dodam jedynie, że NATO rozbroiło się samo na własne życzenie. Kupowanie głosów wyborców przez ostatnie lata odbywało.się poprzez zabieranie pieniędzy wojsku jak Europa długa i szeroka. W Polsce nie inaczej, niezależnie kto rządził przez ostanie 32 lata.

Reklama