- Wiadomości
Dno Bałtyku – największym zagrożeniem wraki
Spośród 760 rozpoznanych obiektów na polskiej części dna Bałtyku najwięcej to wraki, z których może wyciec paliwo; szczegółowo zbadano dotychczas 40 proc. polskich obszarów morskich przekazało MON, które jako jedno z czterech ministerstw przedstawiło informację o zagrożeniach na dnie Bałtyku sejmowej komisji gospodarki morskiej. Reprezentowane były także resorty infrastruktury, klimatu i środowiska oraz spraw zagranicznych.
Biuro Hydrograficzne Marynarki Wojennej odpowiada – zgodnie z ustawą o obszarach morskich RP - za prowadzenie rejestru materiałów niebezpiecznych. Dane z rejestru mają pomóc usystematyzować wiedzę o materiałach niebezpiecznych i ułatwić planowanie inwestycji na należących do Polski obszarach morskich.
Jak powiedział zastępca dyrektora departamentu polityki bezpieczeństwa międzynarodowego MON Paweł Durys, szczegółowo rozpoznanych batymetrycznie zostało dotychczas ok. 40 proc polskich obszarów morskich. Niebezpieczne materiały i miejsca ich występowania pogrupowano w 760 obiektów i 45 obszarów.
Z 760 obiektów niebezpiecznych ok. 600 to wraki, ok. 160 to broń konwencjonalna, jako miejsce zalegania broni chemicznej wskazano jeden obiekt.
Spośród 45 obszarów ujętych w rejestrze 42 zakwalifikowano jako obszary prawdopodobnego występowania broni konwencjonalnej – nie jest to określenie położenia konkretnych obiektów, lecz wskazanie możliwości znalezienia takich obiektów lub ich pozostałości na danym obszarze; wydzielono też trzy obszary prawdopodobnego występowania bojowych środków trujących.
W ocenie strony rządowej największe zagrożenie stwarzają wraki statków Franken i Stuttgart, w drugiej kolejności jest to broń konwencjonalna; zagrożenie ze strony broni chemicznej określono na razie jako małe zarówno dla fauny morskiej, jak i ludzi. Zagrożenie dla ludzi byłoby wydostanie się substancji z zatopionych pojemników i przedostanie się do wód przybrzeżnych i łańcucha pokarmowego.
Durys zaznaczył, że w działaniach dotyczących niebezpiecznych materiałów na dnie morza wojsko odgrywa rolę uzupełniającą – są to np. interwencje na prośbę cywilnej części administracji rządowej, związanej przede wszystkim z niszczeniem broni konwencjonalnej zagrażającej ludności i gospodarce morskiej. Poinformował, że w ostatnich latach nie było przypadków angażowania wojska w niszczenie broni chemicznej wydobywanej z polskich obszarów morskich - ostatni taki przypadek wiązał się w wyłowieniem iperytu przez kuter rybacki w styczniu 1997.
Monitoring wód morskich pod względem potencjalnych wycieków – np. stężenia arsenu, iperytu, wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych - prowadzi główny inspektor ochrony środowiska. Wg GIOŚ, podlegającemu resortowi środowiska i klimatu, coroczne badania prowadzone od 2022 r. w tkankach ryb i w osadach nie wykazały zanieczyszczenia.
Monitoring niebezpiecznych substancji – w związku np. z planowanymi inwestycjami w farmy wiatrowe na morzu – prowadzi Ministerstwo Infrastruktury, którego szef przewodniczy międzyresortowemu zespołowi ds. materiałów niebezpiecznych zalegających na obszarach morskich RP. Zastępczyni dyrektora departamentu gospodarski morskiej i żeglugi śródlądowej Natalia Zając zwróciła uwagę, że oprócz niesprzyjającej pogody prace utrudniają ostatnio także zakłócenia sygnału GPS wywoływane przez Federację Rosyjską. Zespół korzysta także z danych pozyskiwanych prywatnie, np. przez nurków.
MSZ skupia się na zwiększaniu świadomości międzynarodowej i monitorowaniu inicjatyw dotyczących rozwiązania problemu niebezpiecznych substancji na dnie. Głównym forum tych działań jest Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW). „Organizacja co do zasady nie zajmuje się bronią zatopioną przed 1985 rokiem; staramy się przede wszystkim wskazywać na problem” – powiedział Tomasz Łękarski z departamentu polityki bezpieczeństwa MSZ, odpowiadającego za nieproliferację broni masowego rażenia, w tym broni chemicznej. „Staramy się z Litwą i epizodycznie z Niemcami podejmować ten temat, wzbudza to na ogół dosyć duże zainteresowanie, problemem jest zoperacjonalizowanie działań” – powiedział. Zwrócił uwagę, że toksyczne pozostałości na dnie morza to problem nie tylko Bałtyku – „tej broni zalega w światowych morzach naprawdę dużo” - choć jest poważny ze względu na płytkość i zamknięty charakter akwenu oraz dużą ilość zalegającej broni. Kolejna trudność wiąże się z tym, jak substancje znalazły się na dnie Bałtycku: broń została zatopiona de facto przez państwa alianckie ma mocy decyzji konferencji poczdamskiej. „Z prawnego punktu widzenia problem jest dosyć złożony. Odpowiedzialność moralna być może pierwotnie leży po stronie niemieckiej, natomiast bezpośrednia znajduje już jednak po innej stronie” – dodał przedstawiciel MSZ. Zwrócił uwagę na trudność związaną z podniesieniem broni z dna w bezpieczny sposób, oprócz wyzwań technicznych wiąże się to także z koniecznością zniszczenia wydobytych substancji w czasie określonym w międzynarodowych przepisach.
Przewodniczący komisji Kacper Płażyński (PiS) wyraził wątpliwość co do zasadności ponoszenia kosztów badań, skoro co roku rząd przedstawia podobną informację, a morze od lat nie wyrzuciło na brzeg niebezpiecznych substancji. Przedstawiciele strony rządowej wyjaśnili, że badania pozwalają stwierdzić, czy zagrożenie nie rośnie, są także niezbędne ze względu na planowane inwestycje. Metoda zastosowana przy szczegółowym rozpoznaniu 40 proc. dna polskiego obszaru morskiego pozwala też wykryć to, co leży na dnie, ale nie uwidacznia obiektów przysypanych.
Na niepełne rozpoznanie zagrożeń związanych z zalegającymi na dnie Bałtyku wrakami i bronią wskazała w 2020 r. Najwyższa Izba Kontroli. Wg Izby oprócz oceny ryzyka zabrakło przeciwdziałania np. nagłym wyciekom ogromnych ilości szkodliwych substancji takich jak paliwa ropopochodne. Może to doprowadzić do katastrofy ekologicznej na niespotykaną skalę – przestrzegała NIK, która przed pięcioma laty jako największe zagrożenie wskazywała dwa niemieckie statki Franken i Stuttgart zatopione w II wojnie światowej.


WIDEO: Akt dywersji. Co wiemy o kolejowym sabotażu?