Reklama

Rosja zrywa z rakietowym moratorium. Powrót do zimnowojennej retoryki?

Północnokoreańska rakieta balistyczne pośredniego zasięgu Pukguksong-2, fot. Wikipedia, CC BY-SA 4.0
Północnokoreańska rakieta balistyczne pośredniego zasięgu Pukguksong-2, fot. Wikipedia, CC BY-SA 4.0

Decyzja rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych o wycofaniu się z jednostronnego moratorium na rozmieszczanie lądowych rakiet pośredniego i średniego zasięgu to kolejny sygnał, że Moskwa coraz agresywniej redefiniuje swoje miejsce w światowej architekturze bezpieczeństwa.

Rosja ogłosiła, że nie czuje się już związana wcześniejszymi samoograniczeniami, które jej zdaniem obowiązywały od 2019 roku – momentu, gdy po rozpadzie traktatu INF świat zaczął dryfować w stronę nowego wyścigu zbrojeń.Przypomnijmy, że USA wycofały się z traktatu INF - zabraniającego stosowania pocisków o bazowaniu lądowym o zasięgu od 500 do 5500 km - po złamaniu go przez Rosję.

W oficjalnym stanowisku rosyjskiego MSZ podkreślono, że przez ostatnie lata Rosja „powstrzymywała się od rozmieszczania takich systemów, licząc na wzajemność ze strony Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników”. Jednak, zdaniem Kremla, odpowiedzią były jedynie „kolejne ruchy NATO i Pentagonu, których celem miało być otwarte przygotowanie infrastruktury i sił do operacyjnego rozmieszczenia amerykańskich systemów rakietowych”. Rosyjskie MSZ wymienia tu m.in. próby i wdrożenia mobilnych wyrzutni typu Mk70 oraz rakiet PrSM, których zasięg – przekraczający 500 km – bezpośrednio wpisuje się w kategorię pocisków średniego i pośredniego zasięgu. Systemy miały już zostać rozmieszczone na terenie Danii, a także podczas ćwiczeń wojskowych na Filipinach, w Australii oraz na wyspie Palau.

Reklama

W Azji i regionie Pacyfiku, Moskwa szczególnie ostro zareagowała na pojawienie się systemu Typhon, który nie tylko w kwietniu 2024 r. został przerzucony na Filipiny, ale także w lipcu 2025 r. wziął udział w ćwiczeniach „Talisman Sabre” w Australii (ze strzelaniem ćwiczebnym. Tam też miało dojść do pierwszego zagranicznego rozlokowania systemu Dark Eagle – amerykańskiego hipersonicznego pocisku średniego zasięgu. USA tłumaczą to „projekcją siły” w odpowiedzi na zmieniające się warunki geopolityczne, Rosja postrzega te ruchy jako wstęp do „trwałego rozmieszczenia systemów ofensywnych w bezpośredniej bliskości jej granic”.

Kreml twierdzi, że sytuacja doprowadziła do narastającego zagrożenia strategicznego. Dodatkowym punktem zapalnym ma być zapowiedź rozmieszczenia Typhonów i Dark Eagle na terytorium Niemiec już od 2026 roku.

Czytaj też

Rosyjskie władze nie ograniczyły się jednak do deklaracji defensywnych. Prezydent Władimir Putin ogłosił, że najnowszy system rakietowy „Oresznik” wszedł do produkcji seryjnej, a pierwsze jednostki trafiły już do armii. Sam pocisk został zresztą użyty w zeszłym roku bojowo przeciwko Ukrainie, co stanowiło złamanie traktatu INF. Moskwa zapowiada, że do końca 2025 roku zostaną wskazane lokalizacje jego rozmieszczenia – wspólnie z ekspertami z Białorusi. Aleksandr Łukaszenka potwierdził, że rakiety Oresznik znajdą się na białoruskim terytorium już w 2026 roku.

Wiceszef Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew ogłosił, że Rosja nie tylko wycofuje się z moratorium, ale również „należy się spodziewać kolejnych kroków”. „To nowa rzeczywistość, z którą nasi przeciwnicy będą musieli się pogodzić” – napisał w mediach społecznościowych. Nie sprecyzował jednak, o jakie działania chodzi.

Reklama

Jednak Kreml idzie dalej: rosyjscy eksperci, cytowani przez prorządowe media, zaczęli otwarcie sugerować możliwość rozmieszczenia rakiet Oresznik w krajach takich jak Wenezuela czy Kuba. Choć nie jest to jeszcze oficjalne stanowisko państwa, komentarze pojawiły się na łamach agencji TASS i rosyjskich kanałów propagandowych. Rosyjscy eksperci tłumaczą, że byłoby to rzekomo działanie „w obronie suwerenności sojuszników” – w rzeczywistości jednak taki krok oznaczałby bezpośrednie zagrożenie dla terytorium USA, w tym południowych stanów i basenu Morza Karaibskiego.

Czytaj też

Skala narracji nie pozostawia wątpliwości – Rosja nie tylko zrywa z dotychczasowymi zobowiązaniami, ale otwarcie grozi ofensywnym rozmieszczeniem swoich systemów w regionach newralgicznych dla Zachodu. To niebezpieczna gra, przypominająca atmosferę kryzysu kubańskiego z 1962 roku, kiedy świat stanął na krawędzi wojny nuklearnej po tym, jak ZSRR rozmieścił rakiety na Kubie w odpowiedzi na amerykańskie systemy balistyczne w Turcji.

Zerwanie przez Rosję moratorium na rozmieszczanie rakiet średniego i krótkiego zasięgu stawia Europę Środkowo-Wschodnią w jeszcze trudniejszym położeniu strategicznym. Polska jest sąsiadem zarówno Rosji, jak i Białorusi, więc rozmieszczenie systemów tuż przy polskiej granicy – na przykład w obwodzie królewieckim lub na terytorium Białorusi – oznacza znaczne skrócenie czasu reakcji w razie ataku. W takiej sytuacji kluczowe będzie wzmocnienie zdolności obrony przeciwrakietowej, rozwój infrastruktury wojskowej i dalsze zacieśnianie współpracy z USA i NATO.

Reklama

W szerszym wymiarze decyzja Moskwy uderza w całą architekturę bezpieczeństwa europejskiego, nadwyrężając resztki wiary w skuteczność układów rozbrojeniowych z Rosją. Dla NATO to sygnał, że Rosja nie cofnie się przed eskalacją militarnej presji, zwłaszcza w regionach uznawanych za strategiczne. Sojusz będzie zmuszony odpowiedzieć – nie tylko poprzez intensyfikację ćwiczeń wojskowych w regionie, ale także przez realne rozmieszczenie dodatkowych systemów obronnych i ofensywnych na wschodniej flance NATO (i nie tylko). To w najlepszym wariancie mogłoby oznaczać np. większą obecność wojsk USA w Europie oraz rozbudowę w Polsce, Rumunii czy krajach bałtyckich.

WIDEO: Defence24 Days 2024 - Podsumowanie największego forum o bezpieczeństwie
Reklama

Komentarze

    Reklama