Reklama

Kosiniak-Kamysz: to nie koalicja chętnych spotkała się w Waszyngtonie

W Waszyngtonie odbyły się dwa wydarzenia poświęcone cyberbezpieczeństwu. W obu uczestniczyli przedstawiciele delegacji z Ukrainy, którzy reprezentowali m.in. SSSCIP.
W Waszyngtonie odbyły się dwa wydarzenia poświęcone cyberbezpieczeństwu. W obu uczestniczyli przedstawiciele delegacji z Ukrainy, którzy reprezentowali m.in. SSSCIP.
Autor. Harold Mendoza/Unsplash

Spotkanie w Waszyngtonie nie było spotkaniem koalicji chętnych, tworzące ją państwa mają różne podejście do kwestii wysłania wojsk na misję pokojową – powiedział wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Powtórzył, że Polska nie zmierza wysłać żołnierzy na Ukrainę. Zadeklarował wsparcie rządu dla kancelarii prezydenta w sprawie relacji międzynarodowych.

W związku z rozmową prezydentów Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego na temat zakończenia wojny w Ukrainie do Waszyngtonu udali się także przywódcy Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Włoch i Finlandii, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i sekretarz generalny NATO Mark Rutte. W spotkaniu nie wziął udziału żaden przedstawiciel polskich władz. W Polsce spodziewano się obecności premiera Donalda Tuska. Rząd stwierdził, że Nawrocki ma większe predyspozycje do kontaktów z obecną administracją USA; według premiera Trump zażądał, by Polskę reprezentował Nawrocki. Ośrodek prezydencki tłumaczył jego nieobecność m.in. dwustronnym spotkaniem zaplanowanym na 3 września w Waszyngtonie. Politycy PiS prezentowali stanowisko, że Polskę powinien był reprezentować premier, który brał udział w spotkaniach tzw. koalicji chętnych, której celem jest – sugerowali – wysłanie wojsk do Ukrainy.

Reklama

„To nie było spotkanie koalicji chętnych” – powiedział dziennikarzom Kosiniak-Kamysz, pytany o komentarz. Podkreślił, że koalicja chętnych, na której Polskę reprezentowali we wtorek premier, a wcześniej szef MSZ Radosław Sikorski, skupia ponad 30 państw – nie tylko partnerów z UE i sojuszników z NATO, lecz także zaprzyjaźnione państwa, jak Australia, Nowa Zelandia i Japonia. „Nie było nigdy spotkania koalicji chętnych bez udziału Polski” – podkreślił.

Czytaj też

Dodał, że spotkanie w Waszyngtonie odbyło się na zaproszenie prezydenta Trumpa; zadeklarował wsparcie rządu dla prezydenta w sprawach polityki międzynarodowej. „Jesteśmy otwarci na współpracę, prezydent zawsze będzie otrzymywał wszystkie informacje” – powiedział.

„Nie wyślemy polskich żołnierzy na Ukrainę. To jest stanowisko rządu nie od tygodnia, nie od dwóch, tylko od wielu miesięcy” – powiedział. Powtórzył argumentację, że Polska ma inne zadania, jak ochrona wschodnich granic będących także wschodnimi granicami NATO i Unii, wsparcie logistyczne przez bazę w Jasionce, a także „zabezpieczenie infrastrukturalne i logistyczne dla ewentualnej misji pokojowej”, którego nie da się „zrealizować bez Polski”, a które zaangażuje tysiące polskich żołnierzy.

Zaznaczył, że spośród państw należących do koalicji chętnych jedynie część – jak Francja – wyraża gotowość do wysłania wojsk z misją stabilizacyjną po wstrzymaniu działań zbrojnych. Inne – w tym Polska – nie mają takich planów. „Nieprawda, że koalicja chętnych to ci, którzy chcą wysłać wojska na Ukrainę. To ci wszyscy, którzy w różny sposób chcą pomagać w utrzymaniu pokoju” – dodał.

Pytany, czy wypowiedzi ośrodka prezydenckiego świadczą o braku zrozumienia, czym jest koalicja chętnych, wicepremier odpowiedział: „Administracja pana prezydenta Nawrockiego dopiero rozpoczyna działania. Jeżeli będą oczekiwać wyjaśnień, czym jest koalicja chętnych, jaki to jest format, będziemy chętnie tę informację przedstawiać”.

„Próba wytłumaczenia nieobecności prezydenta Nawrockiego w Waszyngtonie przez przeinaczanie roli koalicji chętnych okaże się nieskuteczna, bo jest po prostu nieprawdziwa” – skomentował wystąpienia polityków PiS.

Powtórzył, że pokój musi być trwały, sprawiedliwy i zostać osiągnięty z udziałem Ukrainy.

Reklama
WIDEO: Święto Wojska Polskiego 2025. Defilada w Warszawie
Reklama

Komentarze (1)

  1. Chyżwar

    Czyli to nie Amerykanie nas olali tylko nasze chłopaki nie umieją się dogadać na własnym podwórku. I to już nie pierwszy raz niestety. Bravo!

Reklama