Reklama
  • Komentarz
  • W centrum uwagi
  • Ważne
  • Wiadomości

Dwa oblicza polskiej artylerii [KOMENTARZ]

Wojska Rakietowe i Artylerii to jeden z najszybciej modernizowanych obszarów w całych Siłach Zbrojnych RP. Jednocześnie jednak wymaga on dalszych inwestycji, w szczególności w systemy dowodzenia i rozpoznania, a także dokończenia prac rozwojowych i wprowadzenia na szeroką skalę nowoczesnej amunicji.

Fot. kpt. Remigiusz Kwieciński
Fot. kpt. Remigiusz Kwieciński

Przypadające dziś Święto Wojsk Rakietowych i Artylerii to dobra okazja, by podsumować to, jak dziś ma się „Bóg Wojny” w Wojsku Polskim. Można zaryzykować tezę, że artyleria ma dwa oblicza – oba związane z jej techniczną modernizacją.

Z jednej strony, od kilku lat da się zauważyć zdecydowane przyspieszenie procesu modernizacji polskiej artylerii. To artylerzyści są beneficjentami największego w ostatnich latach (i chyba po 1989 roku) kontraktu polskiej zbrojeniówki, obejmującego dostawę czterech dywizjonowych modułów ogniowych z łącznie 96 haubicami Krab, zawartego w końcu 2016 roku, na kwotę około 4,6 mld zł.

Pierwszy, „wdrożeniowy” dywizjon jest od ubiegłego roku w służbie, w 11 Mazurskim Pułku Artylerii. Wprowadzenie Krabów stało się możliwe dzięki odważnej decyzji ówczesnego kierownictwa MON i PGZ, o zakupie licencji na koreańskie podwozia K9 w 2014 roku.

Od ubiegłego roku wojsko otrzymało też 40 moździerzy samobieżnych Rak, wchodzących w skład pięciu kompanijnych modułów ogniowych, na podstawie kontraktu podpisanego w 2016 roku. To prawdopodobnie największa z zawartych od 2015 roku umów, zrealizowana w ponad 50 proc. Moździerze nadal jednak czekają na docelową amunicję, czy wozy rozpoznawcze. Niedawno Polska otrzymała też zgodę Departamentu Stanu USA na zakup pierwszego dywizjonu HIMARS w programie Homar. Zostanie on jednak nabyty „z półki”, podczas gdy wcześniej planowano zakup od konsorcjum polskich spółek z partnerem zagranicznym (w ramach licencji, z uwzględnieniem krajowych komponentów). MON planuje, że w kolejnych dywizjonach udział zbrojeniówki będzie większy.

Z drugiej jednak strony, bardzo wiele pozostaje do zrobienia. Spośród kilkunastu dywizjonów artylerii lufowej na dziś generacyjnie nowy sprzęt ma jeden (obowiązujący kontrakt obejmuje sprzęt dla czterech kolejnych), kilka innych haubice Dana przeznaczone do modyfikacji, a najliczniejsze są wciąż systemy 2S1 Goździk. Choć – podobnie jak Dany – zaopatrzone w nowoczesny, krajowy system kierowania ogniem Topaz, to dziś już m.in. ze względu na donośność odstające od wymogów współczesnego pola walki. Oprócz Krabów starsze systemy artyleryjskie mają być zastępowane przez haubice Kryl na podwoziu kołowym, ale na razie ten system jest wciąż na etapie pracy rozwojowej.

Z kolei w zakresie artylerii rakietowej, Wojsko Polskie dysponuje trzema dywizjonami zmodernizowanych WR-40 Langusta, jak i starszymi BM-21 i RM-70. Z tych ostatnich niedawno strzelali rezerwiści. Langusty nie mają jednak nadal docelowego systemu dowodzenia, choć jego wprowadzenie – jak i modernizację kolejnych wyrzutni na potrzeby Żelaznej Dywizji – zapowiedział niedawno MON w odpowiedzi na poselską interpelację. Wyrzutnie mają też otrzymać amunicję o wydłużonym zasięgu.

Samobieżne haubice Dana przeznaczone są do modernizacji. / Fot. R. Surdacki (Defence24.pl)
Samobieżne haubice Dana przeznaczone są do modernizacji. / Fot. R. Surdacki (Defence24.pl)

Polska artyleria realizuje więc proces modernizacji – postępujący z pewnością szybciej, niż w innych obszarach. Jednocześnie jednak wymaga on uzupełnienia, przede wszystkim o systemy nowoczesnej amunicji, rozpoznania i dowodzenia. Jak mówił w rozmowie z Defence24.pl były szef Wojsk Rakietowych i Artylerii WP gen. Jarosław Wierzcholski, dyrektor programów artyleryjskich w latach 2010-2013: „W tej chwili w Krabach dysponujemy tylko klasyczną amunicją. Mam nadzieję, że to się zmieni. Polska artyleria może i powinna iść do przodu, i jednym z ważnych obszarów rozwoju jest właśnie wprowadzanie  amunicji nowej generacji. Obok opracowywania własnych rozwiązań i pozyskiwania sprzętu w USA być może warto też rozważyć szerszą współpracę z państwami europejskimi w tym zakresie.”. Już prowadzone są prace w sprawie integracji Kraba z amunicją Precision Guidance Kit, na zaawansowanym etapie jest też budowa krajowej amunicji kierowanej laserowo, ale oprócz tego potrzebne są (lub będą) pociski o wydłużonej donośności, czy ze specjalną „inteligentną” (samonaprowadzaną) amunicją przeciwpancerną.

Wprowadzanie nowych środków ogniowych wraz z nowoczesną amunicją zwykle oznacza zwiększenie donośności, a to z kolei zwiększa wymagania wobec podsystemu rozpoznania. W wypadku Kraba obecnie Wojsko Polskie dysponuje zdolnością rażenia celów odległych o ok. 40 km, co oznacza prawie dwukrotne zwiększenie donośności w porównaniu z haubicami Goździk i Dana. Jeżeli za kilka lat  - po podjęciu stosownych decyzji - do Krabów trafi amunicja o donośności np. 80 km, to będzie trzeba zorganizować odpowiedni system rozpoznania.

Wojska Rakietowe i Artylerii potrzebują zdecydowanego wzmocnienia systemu rozpoznania, nie tylko z myślą o programie Homar. Jest ono niezbędne, aby w ogóle mówić o skutecznym rażeniu celów. Można nawet postawić tezę, że bez rozpoznania nie ma nowoczesnej artylerii. (...) Dziś podstawowym środkiem rozpoznania dla artylerii jest bezzałogowy statek powietrzny. Potwierdzają to wnioski z przebiegu operacji na Ukrainie i w Syrii, a wcześniej także z działań polskiego kontyngentu w Afganistanie. Dzięki temu, że otrzymał on systemy bezzałogowe, można było wypracować i z powodzeniem wdrożyć procedury kierowania ogniem z ich użyciem.

gen. Jarosław Wierzcholski

Gen. Wierzcholski w rozmowie z Defence24.pl apelował o przekazanie do Wojsk Rakietowych i Artylerii większej liczby bezzałogowców, i w ogóle elementów rozpoznania zintegrowanych z systemem kierowania ogniem (np. różnego typu radarów). Przypomniał też, że żołnierze z pododdziałów wyrzutni rakietowych potrzebują nowoczesnego systemu do pomiaru prędkości wiatru na aktywnym odcinku  toru lotu rakiety, w celu zastąpienia systemu WR-2M. Na liście „zadań” artylerzystów, tym razem wynikających z przyjętego Programu Rozwoju Sił Zbrojnych do 2026 roku, jest też odtworzenie pułku artylerii przeciwpancernej w Suwałkach, co powinno wiązać się z wprowadzeniem na wyposażenie systemu obrony przeciwpancernej nowego typu, zastępującego przestarzały zestaw Malutka-P.

Wreszcie, nie wolno zapominać o najważniejszym i zasadniczym elemencie szkoleniu i przygotowaniu kadr. Decyzje o tworzeniu 18 Dywizji Zmechanizowanej, wraz z nowym pułkiem artylerii i dywizjonem artylerii w nowej brygadzie, w połączeniu z już trwającym wprowadzaniem generacyjnie nowego sprzętu oznaczają, że artylerzyści muszą bardzo mocno angażować się w przygotowanie procedur, ćwiczenia – często w użyciu sprzętu o zupełnie innych parametrach, ale też treningi i rekrutację nowych żołnierzy. Nie będzie to zadaniem łatwym, biorąc pod uwagę, iż WRiA jeszcze kilka lat temu poddawane redukcjom, na przykład w ramach likwidacji 1 Dywizji Zmechanizowanej i jednostek artylerii wchodzących w jej skład. Wszystko to będzie wymagać wiele pracy, między innymi od komórek odpowiedzialnych za planowanie rozwoju Wojsk Rakietowych i Artylerii.

BSL FlyEye, służący do koordynowania ognia artylerii. Fot. kpt. Remigiusz Kwieciński/11 LDKPanc.
BSL FlyEye, służący do koordynowania ognia artylerii. Fot. kpt. Remigiusz Kwieciński/11 LDKPanc.

Przed żołnierzami WRiA bardzo wiele wyzwań, związanych z przebudową i modernizacją tej służby. Jeśli chodzi o nowy sprzęt, oprócz samych środków ogniowych potrzebne są także systemy rozpoznania i dowodzenia. Niezbędne jest także zdecydowane wzmocnienie kadrowe Wojsk Rakietowych i Artylerii. Jeżeli jednak uda się uzupełnić i sfinalizować plany modernizacji, polska artyleria w ciągu około dekady może dokonać generacyjnego przeskoku i zyskać jedno, dominujące i w pełni nowoczesne „oblicze”.

WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama