Polityka obronna
Dragon-24: Ochrona przed dronami pilnie do wdrożenia [OPINIA]
Ćwiczenie Dragon-24 pokazało, że polskie czołgi nie są chronione przed atakiem dronów: ani fizycznie, ani elektronicznie. Nie jest przy tym żadnym pocieszeniem, że ta uwaga dotyczy również większości innych rodzajów pojazdów bojowych, i to niestety w całym NATO. Tymczasem na Ukrainie obie walczące strony starają się działać zupełnie inaczej.
Zgodnie z oficjalnym komunikatem scenariusz ćwiczeń Dragon-24 miał być inspirowany doświadczeniami i wnioskami z wojny na Ukrainie. Jeżeli więc kolumny pojazdów NATO były przerzucane na wschód, ponieważ może wybuchnąć konflikt zbrojny, to powinny być one przygotowane do tego konfliktu. W rzeczywistości poza pewnym szczegółami związanymi z organizacją przerzutu wojsko potraktowało całą operację Dragon-24 jak jeszcze jeden wyjazd na poligon – z tym że położony kilkaset kilometrów dalej. A zakładano przecież działanie w warunkach jak najbardziej zbliżonych do realnych.
Oczywiście minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że „podsumowanie manewrów będzie możliwe dopiero po ich zakończeniu”. Przed nami jest więc wojskowa analiza tego, co należy zmienić, by przyszłe działania bojowe przyniosły lepsze efekty. Jednak pewne rzeczy były od razu zauważalne, i to zarówno te, które należy pochwalić, jak i te, nad którymi trzeba się wyraźnie zastanowić.
Dlatego na portalu Defence24.pl już dwa tygodnie temu zwracaliśmy uwagę na te zmiany, które odróżniały ćwiczenia Dragon-24 od manewrów wojskowych prowadzonych w poprzednich latach, w tym również obejmujących forsowanie Wisły. Zauważyliśmy np., że przy organizowaniu przejścia przez rzekę na początku marca 2024 roku skorzystano z bardzo dobrze współdziałających środków przeprawowych dostarczonych z aż czterech państw. Doceniliśmy też, że nie zbudowano stałego mostu, ale skorzystano z zestawów „promowych”. Dzięki dużej szybkości działania i braku stałego miejsca postoju są one bowiem trudniejsze do zniszczenia przez środki napadu powietrznego naprowadzane satelitarnie (GPS, GLONASS).
Czytaj też
Za zasługującą na pochwałę uznaliśmy także samą organizację przeprawy, w czasie której pojazdy wojskowe nie grupowały się na brzegu i nie stanowiły ewentualnego celu dla ataków lotniczych, rakietowych i dronowych. Do brzegu podjeżdżały więc w większości przypadków tylko te czołgi i transportery, które ładowały się na przygotowane dla nich środki przeprawowe. Wskazywaliśmy też na bardzo dobrą współpracę wojska z lokalnymi służbami i władzami cywilnymi podczas całej operacji.
Z kolei do niedociągnięć zaliczyliśmy przede wszystkim brak „pewnych” elementów wyposażenia pojazdów i systemów zabezpieczenia stosowanych na wojnie na Ukrainie. Do tej krytyki mieliśmy w pewien sposób prawo, ponieważ przerzucane na wschód NATO-wskie jednostki wojskowe powinny być w pełnej gotowości do działań bojowych. W tej dziedzinie na pewno nie były.
Oczywiście bardzo trudno jest oceniać, jak przygotowane do rzeczywistych działań były wszystkie pododdziały, ponieważ ćwiczenia były prowadzone w różnych w częściach Polski. Jednak wojsko trochę ułatwiło dziennikarzom zadanie, a w czasie przeprawy promowej przez Wisłę w okolicy Korzeniowa zorganizowało dla VIP-ów swoisty przegląd sprzętu bojowego biorącego udział w manewrach. W ten sposób w jednym miejscu można było obejrzeć większość typów ćwiczących w Dragonie pojazdów NATO i z pewnej odległości ocenić, co się na nich znajduje.
Takiej ocenie poddano m.in.: polskie i hiszpańskie czołgi Leopard, francuskie czołgi Leclerc, amerykańskie czołgi Abrams, hiszpańskie bojowe wozy piechoty ASCOD „Pizarro”, niemieckie kołowe transportery opancerzone Boxer, polskie KTO Rosomak, tureckie pojazdy klasy MRAP typu Vuran i litewski lekki pojazd taktyczny JLTV.
Po ich obejrzeniu zauważyliśmy, że na większości z tych pojazdów nie było klatkowych i siatkowych osłon przed dronami, granatami systemu RPG-7 oraz przeciwpancernymi pociskami kierowanymi. Ponadto, jedynie część pojazdów przenosiła zewnętrzne systemy kamuflujące. Co najgorsze, prawdopodobnie na żadnym z wojskowych pojazdów nie było też zamontowanych systemów antydronowych. Zresztą to nie stanowiło dla nas zaskoczenia.
Domyślając się już wcześniej, jaka będzie sytuacja, zwróciliśmy się do MON z zapytaniem, na ilu polskich pojazdach bojowych biorących udział w ćwiczeniach Steadfast Defender 2024 będą zamontowane antydronowe systemy walki elektronicznej. Z odpowiedzi wynikało jasno, że na żadnym, bowiem Siły Zbrojne RP dopiero analizują możliwość pozyskania systemów antydronowych w wariancie mobilnym dla pojazdów.
„Siły Zbrojne RP posiadają system antydronowy, a obecnie analizujemy możliwość pozyskania systemów w wariancie mobilnym – tj. przystosowanym dla pojazdów bojowych. Przewidujemy, że w ramach Zestawów Rakietowo-Artyleryjskich PILICA+ zostanie pozyskana zdolność do kinetycznego i niekinetycznego zwalczania BSP”.
Komunikat Wydziału Prasowego Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej z dn. 14.02.2024
Co zrobić, by poprawić ochronę pojazdów wojskowych?
Trochę to deprymujące, że dwa lata po wybuchu pełnowymiarowej wojny na Ukrainie, a także pomimo serii filmów, artkułów i komentarzy opublikowanych przez Defence24.pl na ten temat, w Polsce (i najprawdopodobniej w większości krajów NATO) wciąż analizuje się sytuację bez wprowadzania w ramach pilnej potrzeby operacyjnej odpowiednich rozwiązań. Sprawa jest o tyle dziwna, że za wschodnią granicą mamy rzeczywisty „poligon doświadczalny”, w którym sprawdzane są nie tylko najdziwniejsze bezzałogowe systemy zwalczające pojazdy, ale również różne sposoby zabezpieczania się przed nimi.
Koszty tych zabezpieczeń nie są małe, jednak bez nich żaden pojazd w zasięgu działania dronów FPV nie ma szans na wykonanie zadania i przeżycie. Wojna na Ukrainie pokazała, że dotyczy to również nawet tak dobrze zabezpieczonych czołgów jak Leopard 2 czy Abrams. Same osłony klatkowe oraz systemy kamuflujące nie są problemem, ponieważ istnieją już odpowiednie rozwiązania. Wystarczy więc tylko je wybrać i stosować, w tym również w czasie ćwiczeń. Jednak w czasie pokazu dla VIP-ów tylko jeden pojazd miał takie zabezpieczenia w pełnym zakresie. Tymczasem po to są ćwiczenia, by montując tego rodzaju systemy chroniące można było ocenić, jak zachowują się w czasie transportu, w najtrudniejszych warunkach meteorologicznych oraz podczas realizacji różnych zadań.
Trudno jest np. logicznie wyjaśnić, dlaczego Litwini i Niemcy mogli na swoich pojazdach rozmieszczać osłony maskujące, a polscy żołnierze często nie mieli ich na transporterach KTO Rosomak i moździerzach SMK Rak. Dlaczego hiszpańskie czołgi Leopard były zamaskowane nawet w czasie przeprawy, a polskie Leopardy i francuskie Leclerc już nie? A przecież w czasie zagrożenia nalotem należy jak najszybciej wtopić się w tło, a tego samym malowaniem na kadłubie nie da się skutecznie zrobić. Wiedząc o tym, nawet Amerykanie pokryli wieżę i lufę pokazowego Abramsa kamuflażowym pokryciem. Polacy swojego Abramsa już tak nie zamaskowali.
Czy wiemy, czego potrzebujemy?
W czasie pokazu dla VIP-ów (podczas przeprawy przez Wisłę 5 marca 2024 r.) najlepiej przygotowanym do rzeczywistych działań wydawał się brytyjski pojazd patrolowy Ridgeback. Miał on bowiem na sobie zarówno prętową ochronę przed granatnikami i PPK, jak i pokrycie kamuflujące. Był to prawdopodobnie również jedyny wóz wyposażonym w indywidualny system walki elektronicznej. Niestety mało kto zwrócił na to uwagę, a już na pewno osoby odpowiedzialne za tablice informacyjne w języku angielskim i polskim umieszczane przed prezentowanym sprzętem wojskowym.
W przypadku Ridgebacka zaznaczono bowiem po polsku, że jest on wyposażony m.in.: w „sprzęt przeciwdziałający ochronie sił”. I co gorsza, nikt nie zwrócił na to uwagę, nie zadając sobie trudu, by sprawdzić, czym rzeczywiście jest „force protection countermeasures equipement”. Niestety wszyscy ci, którzy po tym zapisie uznaliby, że chodzi o system antydronowy, najprawdopodobniej popełniliby błąd. Tak samo zresztą jak Władimir Putin, który w grudniu 2023 r. chwalił się montowaniem na prawie wszystkich rosyjskich pojazdach opancerzonych „chroniącego przed dronami”, systemu walki elektronicznej „Liesoczek”.
Czytaj też
Tymczasem RB-333P „Liesoczek” jest przeznaczony do zupełnie czego innego. Służy do ochrony pojazdów przed improwizowanymi ładunkami wybuchowymi i minami wyzwalanymi drogą radiową. Niestety na Ridgebacku prezentowanym koło Korzeniewa najprawdopodobniej zamontowane było coś bardzo podobnego. I teraz sobie należy odpowiedzieć na pytanie: czy tego rodzaju system będzie bardziej przydatny w czasie operacji obronnej przy ataku Rosji, niż system antydronowy? Wojna na Ukrainie pokazała, że nie i rosyjskie czołgi z „Liesoczekiem” są wysadzane przez drony FPV tak samo, jak pojazdy bez „Liesoczeka”.
Użycie określenia „sprzęt przeciwdziałający ochronie sił” może oznaczać, że „jakiśtam system walki elektronicznej” zamontowany na Ridgebacku uznano za mało istotny. Oczywiście w Wojsku Polskim jest coraz więcej specjalistów, którzy wiedzą, czym są systemy antydronowe, jak one powinny wyglądać i jak one są ważne. Lecz nie ma to żadnego znaczenia, gdy tego samego nie wiedzą ludzie wyznaczający priorytety zakupowe dla Sił Zbrojnych. I jak się okazało nad Wisłą – nie tylko polskiej. I to właśnie dlatego na żadnym z pojazdów NATO biorących udział w ćwiczeniu Dragon-24 nie było widać indywidualnych systemów antydronowych.
Jak bronić się przed dronami?
Jak dotąd nie wiadomo, jaki procent rosyjskich pojazdów został zniszczony przez artylerię, a jaki przez miny, przeciwpancerne pociski kierowane, granatniki i drony. Jednak straty są ogromne, ponieważ według źródeł ukraińskich Rosjanie mieli utracić ponad 6700 czołgów, ponad 13 tys. pojazdów opancerzonych i ponad 13 tys. różnego rodzaju samochodów. Za coraz większą liczbę tych strat w ostatnich miesiącach odpowiadają różnego rodzaju drony, którymi Ukraińcy starają się za wszelką cenę uzupełnić braki w amunicji, przede wszystkim artyleryjskiej.
Czytaj też
Dodatkowo, drony okazały się najtańszym środkiem do zwalczania rosyjskich pojazdów. Niestety zorientowali się w tym również Rosjanie, którzy obecnie szkolą na coraz większą skalę swoich operatorów w różnych ośrodkach szkoleniowych, by ich bezzałogowce na froncie dorównywały systemom ukraińskim. Trzeba więc być na to przygotowanym, odpowiednio wyposażając własny sprzęt wojskowy.
O ile z ewentualnym wyposażaniem polskiej armii w proste wielowirnikowce bojowe nie byłoby większego problemu (ponieważ ich produkcję można uruchomić w miarę szybko), to w przypadku systemów antydronowych sytuacja jest o wiele trudniejsza. Gotowego rozwiązania w Polsce po prostu nie ma. Co gorsza, prawdopodobnie długo jeszcze go nie będzie. Nikt z polskiego wojska nie kwapi się bowiem, by dokładnie określić, co jest potrzebne (przez opracowanie wstępnych wymagań taktyczno-technicznych), a także ile tego trzeba będzie kupić.
Wiedząc o przyszłych potrzebach niektóre firmy samodzielnie zaczęły tworzyć własne, przewoźne systemy antydronowe, ryzykując, że to, co powstanie, nie spodoba się przedstawicielom Sił Zbrojnych RP. Nie wiadomo przecież nawet, czy taka zagłuszarka ma znajdować się wewnątrz pojazdu z wyniesionymi na zewnątrz antenami, czy też zakładamy jedynie łatwo doczepiane i odczepiane wyposażenie. Przykładem takiego próbowania w ciemno są walizkowe neutralizatory dookólne dronów opracowywane w polskich firmach APS i AP Flyer.
Urządzenia te mają mieć zasięg skutecznego działania około 500 m, lecz jak na razie nie są rozwiązaniami przeznaczonymi do montażu na pojazdach opancerzonych (chociażby poprzez zapewnienie odpowiedniej odporności mechanicznej). Czy można opracować taki sprzęt w Polsce? Można, ale trzeba tego chcieć.
Rosyjskie próby obrony – w większości mało udane
To, jak pojazdowe systemy antydronowe mogłyby wyglądać w wersji bojowej, teoretycznie można zobaczyć na wojnie w Ukrainie, szczególnie po stronie rosyjskiej. Oczywiście z zewnątrz nie można oceniać rzeczywistych możliwości tych urządzeń, ponieważ to, co pokazują foldery reklamowe producentów w Rosji z zasady różni się od tego, co mówią sami żołnierze. Tym bardziej, że te negatywne opinie użytkowników potwierdzają nagrania skutecznych ataków dronów kamikaze również na rosyjskie pojazdy z systemami WRE.
Pomijając już putinowską propagandę z „Liesoczekiem”, warto wspomnieć o szeroko reklamowanym w Rosji rzeczywiście antydronowym systemie przeznaczonym na pojazdy typu „Wołnoriez” (rus. Falochron). Jego znakiem rozpoznawczym jest umieszczana na stropie wieży czołgu charakterystyczna antena w kształcie grzybka oraz… negatywne opinie rosyjskich żołnierzy. Bo oni twierdzą, że to rozwiązanie po prostu nie działa.
1. There have been complaints on Russian Telegram channels that anti-drone devices known as Breakwater (Волнорез) are failing. These are “mushrooms” that mount on the top of tanks.https://t.co/wLyzzEKLt4https://t.co/vaM3RxpLCJ pic.twitter.com/DnpVxonaDj
— DanielR (@DanielR33187703) February 20, 2024
Co ciekawe, system ten nie został opracowany na zlecenie Minoborony, ale oddolnie zaproponowany przez „wolontariuszy” z różnych rosyjskich firm. Pomimo tego był zachwalany, podobno sprawdził się w badaniach. Później był pokazywany na różnych pojazdach wojskowych (m.in. w czasie targów „Armija 2023”). Problem polega na tym, że jest to jeszcze jedno rozwiązanie wprowadzone do rosyjskiej armii, które według służących tam żołnierzy nie spełnia stawianych mu zadań.
I potwierdzili to również sami Ukraińcy, wyjaśniając dodatkowo, skąd wzięła się taka opinia. Po zdobyciu „Wołnorieza” rozebrali go na części pierwsze i doznali technicznego szoku. To, co wyglądało z zewnątrz na pancerną obudowę, grzybkową i przemyślaną pod względem kształtu, okazało się bowiem wykonane z bardzo cienkiego plastiku przymocowanego do podstawy za pomocą śrubek wkręconych w plastykowe słupki (tak jak w produktach komercyjnych, w tym zabawkach).
Pod tą plastykową osłoną znajdowała się antena zamontowana na wspornikach z tworzywa sztucznego, które według Ukraińców są zdecydowanie za słabe do użycia na czołgach, podobnie jak wykonane z tego samego materiału śruby oraz szczeliwo (wzięte prawdopodobnie ze sklepu budowlanego). To również to szczeliwo, a nie odpowiednie uszczelki, mają chronić wnętrze urządzenia przed wilgocią.
Zaskakuje również sam moduł zakłócający, który ma moc około 30 W i mieści się prostokątnej osłonie o długości około 10 cm. Jest to więc najprawdopodobniej doraźnie zakupione na chińskim rysunku rozwiązanie, które według Ukraińców kosztuje nie więcej niż kilkaset dolarów. W podobny sposób Rosjanie zdobyli zresztą zasilacz, który ze względu na swoją prostotę i taniość jest właśnie tym, co najczęściej zawodzi. A już na pewno nie nadaje się na czołgi.
O lekceważeniu jakichkolwiek zasad inżynierskich świadczy jednak brak systemu odprowadzenia ciepła, od którego w elektronicznych urządzeniach nadawczych zależy w ogóle możliwość pracy. Zadziwia także sama antena, która według Ukraińców ma mieć ogromny stożek martwy, dając dronom możliwość ataku bez jakiegokolwiek przeciwdziałania od działającej zagłuszarki.
Dlatego ukraiński specjalista oceniając „Wołnorieza” wysłał informację do Rosjan: „Chłopaki, jestem waszym przeciwnikiem, ale nawet ja się wstydzę tego badziewia :-)”. Jednak wytwórca tego „badziewia” na tym nieźle zarabia dostarczając swój system rosyjskiej armii za koło 4 tys. dolarów za sztukę i wkładając w niego elementy jedynie za nie więcej niż 500 dolarów.
Zachodnie rozwiązania – lepsze, ale nie masowe
„Wołnoriez” dowodzi, że wbrew powszechnej opinii o wyższości rosyjskich systemów walki elektronicznej w przypadku pojazdowych systemów antydronowych kraje zachodnie są daleko z przodu przed Rosjanami. Mają one bowiem już gotowe rozwiązania na wysokim poziomie technicznym, wielopasmowe oraz zapewniające osłonę dookólną (oczywiście po odpowiednim zamontowaniu na pojeździe). Dodatkowo systemy zachodnie tym się różnią od rosyjskich, że są skalowalne.
Można je więc rozbudowywać i tworzyć np. pełnowartościowy system antydronowy z układem wykrywania i ostrzegania oraz różnymi efektorami. U Rosjan pojazdowe zagłuszarki antydronowe są z zasady „włączonymi kuchenkami mikrofalowymi z otwartymi drzwiczkami”, siejącymi dookoła przez cały czas przebywania w strefie walk, dopóki się nie zepsują.
Dobrym przykładem zachodniego pojazdowego systemu antydronowego jest australijski zakłócacz DroneSentry-X zaprezentowany m.in. na MSPO w Kielcach w 2023 r. Według producenta jest to urządzenie kompatybilne z różnymi pojazdami, kompaktowe, zautomatyzowane, przeznaczone do wykrywania i neutralizowania dronów w kącie 360°. Można więc z łatwością umieścić je na standardowych bagażnikach dachowych pojazdów lub w innych stałych miejscach na maszcie lub wieży.
Sam system wykrywania i zakłócania może być przy tym wykorzystywany zarówno w czasie postoju, jak i w ruchu. Może też zostać zdjęty z pojazdu i wykorzystywany do ochrony obiektów lub zgrupowania wojsk. DroneSentry-X jest zdolny do działania w pełni automatycznie, ale może też zapewnić użytkownikom świadomość sytuacyjną w czasie rzeczywistym poprzez centralny panel sterowania z wyświetlaczem. Dzięki temu panelowi operator może kontrolować, uzyskiwać dostęp i przeglądać dane o aktywności dronów w czasie rzeczywistym na podkładzie mapy elektronicznej.
DroneSentry-X to również przykład, jak trudno jest znaleźć granicę pomiędzy antydronowym systemem ochrony pojazdu, a przewoźnym systemem antydronowym. Różnica jest ogromna i to przede wszystkim w cenie. Jeżeli bowiem chcemy zabezpieczyć wszystkie pojazdy wojskowe w strefie walk, to trzeba na nich montować tylko to, co jest niezbędne do ich ochrony, co jest tanie oraz co można produkować na dużą skalę. Jednak jak to ma wyglądać w Siłach Zbrojnych niestety na razie nie wiemy.
Dotyczy to również Rosjan i Ukraińców, którzy nie znaleźli jeszcze rozwiązania zabezpieczającego skutecznie ich pojazdy przed atakami dronów kamikaze. Jednak przynajmniej próbują. Dlatego warto pokazywać ich wysiłki, próbując obudzić decydentów w Polsce oraz w NATO i dodać rozpędu pracom, które najprawdopodobniej jeszcze na poważnie się nie zaczęły.
Pablix
Całe te systemy antydronowe stracą rację bytu w momencie aplikacji na dronach autonomicznego naprowadzania po videootrakerze, dron nawet bez łączności z operatorem jest w stanie sam nakierować się na cel w końcowej fazie lotu.. Zostanie tylko obrona kinetyczna.
Lycantrophee
Myślisz, że wtedy też nie będzie dało się zakłócić jego elektroniki?
user_1050711
Lycantrophee. Jeśli nie będzie to najtańsza chińska kamerka, to owszem, można. Zależy od stopnia miniaturyzacji matrycy i obiektywu. Reszta to prawidłowe ekranowanie elektroniki, z blokadami przeciwprzepięciowymi w torze antenowym. By pokonać tak wykonany system autonaprowadzania na cel, nalezałoby jeszcze także celnie zaświecić weń laserem i to dość dokładnie z kierunku, w którym dron wykonuje atak. Ale obrona komplikuje się przy jednoczesnym ataku kilku takich dronów, Tymczasem najwyższej klasy siatki maskujące widmowo kosztują po 30 Euro/m.kw. i to ceny wywoławczej producenta, co wiem z targów - osłaniane sa nimi m.in. greckie Patrioty. "Zwykłe" siatki to po 10 euro/m.kw. i to w detalu. Na targach każdy mógł na stoisku pomiarowym sprawdzić, że także bardzo skuteczne.
Seb66
#Pablix Czyli DOPIERO na cel? A JAK bez elektroniki doleci DO CELU? Na latającym dywanie?
Prezes Polski
Beton oficersko-urzędniczy w WP bardzo przypomina mi konserwatyzm wojskowych ze świata. Niemcy potrzebowali dwóch lat (1939-41), żeby stwierdzić, że kawaleria to przeżytek. 1 Dyw. Kawalerii została przeformowana na pancerną. Ale już sowieci, mieli kawalerię do końca wojny...Anglicy dopiero w latach 80-tych wprowadzili na uzbrojenie broń automatyczną z ogniem ciągłym. Wcześniej uważali, że żołnierze będą przez to marnować amunicję. A u nas króluje paradygmat wojenny z czasów zimnej wojny. Brak dronów, WRE, zaawansowanego rozpoznania i kierowania ogniem (vide niedawne ćwiczenia, gdzie kierujący ogniem żołnierze wyszukiwali cele za pomocą lornetki z dachu wieżowca!). Nie jesteśmy w stanie wskazać celu dla himarsow, bo flyeye nie doleci, a innych środków brak. WOT - zagadka, co ma robić podczas wojny. Nie ma własnych taktycznych środków transportu, więc skazana jest na wykonywanie zadań w miejscu, do którego żołnierze zostaną dowiezieni ciężarówkami. Tę listę mógłbym ciągnąć długo.
Chyżwar
Lubię cię czytać, bo można się nieźle uśmiać. Sowieci przed Barbarossą byli bardziej zmotoryzowani od Niemców. Między innymi dlatego Niemcy na Froncie Wschodnim nie zdecydowali się na użycie broni chemicznej. Ruscy ze względu na swój teren utrzymywali jednostki kawalerii dość długo po zakończeniu wojny. Niemcy, kiedy Barbarossa skisła bo rosja nie miała dróg zaczęli od nowa rozbudowywać kawalerię. Słyszałeś o takim gościu jak Helmuth von Pannwitz? Byli też inni.
Prezes Polski
Chyżwar a czym dowodził ten pan?
Seb66
Tymczasem Hitler za NAJGROŹNIEJSZY polski rodzaj wojska uznawał ....kawalerię. I to ona byłą inspiracją dla.. blitz-kriegu. Dał tego wyraz w swoich notatkach. I dlatego Guderian mógł stworzyć tak "szybkie" wojska! Więc przyłączam się do Chyżwara. Pisz dalej Prezesie, Fajnie czytać twoje rozrywkowe komentarze!
Ostrozka
... może zrobią audyt... poczekają... poczekają... ekspertyza... ekspertyza... audyt...
skition
O czym my tu dyskutujemy jak przez 30 lat nie udało się założyć lusterek do BMP1 czyli coś co się udało w NRD 30 lat temu. Lusterko samochodowe wymyślono po to by poszerzyć świadomość sytuacyjną kierowcy szczególnie ważną w trakcie jazdy w kolumnie i w przypadku niespodziewanej konieczności nagłego wycofania się. Na dodatek lusterka Mardera są tak skonstruowane ,że jak trzeba to są rozłożone, a jak nie trzeba to całkiem złożone i wtedy nie przeszkadzają ( jeżeli maiłyby w czymś przeszkadzać). A więc takie rzeczy jak system antydronowe WRE, klatka prętowa czy maskowanie to w wydaniu sztabowców jest to czarna magia jak nawet lusterek nie potrafią załatwić.
Essex
No niestety.....luserka to jedno....ale brak zakupu siatek maskujacych majac u siebie ptoducenta na swiatowym poziomie to skandal....to tak jak moderka Leo, naprawiamy za miliony caly cxolg ale juz radiostacjie czy kmy olewamy, dopancerzenie wanny olewamy ba nawet hard killa nie zslozymy bo po co....tak jrst w kazdym rodzaju sil zbtojnych, to czym nie mozna die pochwslic na defiladxie jest olewane bo co powiedza? O teraz jedxie 50 ltni BWP doposazony w nowoczesne lusterka????kabaret
skition
Do Essex.. Tak czy owak emeryci urodzeni przed 17 czerwca 1970 roku są zwyczajnie niereformowalni. Nasłuchali się na WUMLu jakiś bajek o Leninie czy innym Putinie..i dalej mają pomysły księżycowe. A Lenin czy Putin jeden pies tak czy owak rosyjski bandyta. Cała wstecz, .Ale z tyłu "koni i ludi" .To tylko mobiki.. Powoła się nowych . Choć mobiki mają tą przewagę ,ze na froncie bywali. Nasi tylko filozofują w zaciszu sztabowych gabinetów..w starym stylu Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu Leninizmu.
Al.S.
Ruski system ma na celu chronić górną półsferę za pomocą anteny kierunkowej. Pomysł dobry, wykonanie kiepskie, bowiem chroni tylko na dużej wysokości, gdzie geometria anteny daje dobre pokrycie. Ale antena stożkowa to dobre skupienie energii, tyle że powinna ona być zamontowana w sposób ruchomy, na tarczy krzywkowej- swashplate. Do jej napędu potrzebne są dwa uzębione półkola i dwa silniczki krokowe. Te mają tą zaletę, że dają precyzyjny odczyt kąta, reset dają czujniki na końcu zakresu ruchu jak w drukarce. Bierzemy dwie takie anteny- do jednej podłączamy komercyjny mikrofalowy, dopplerowski wykrywacz ruchu- zasięg tych z rynku automotive to kilkaset metrów. Taka antena pozwala precyzyjnie określić położenie drona w przestrzeni, wystarczy 2D. Drugą antenę podłączamy do interferometru, wykrywającego częstotliwość komunikacji, po jej ustaleniu emitujemy na tym paśmie przebieg piły. Na drony FPV wystarczy, na radiowysokościomierz autonomicznych też. To zaś eliminacja większości zagrożeń.
poorpoora
Moze po prostu dostepne systemy sa nieskuteczne i dlatego nie sa kupowane
Essex
Dobre, tego jeszcze nie bylo. Systemy sa nieskuteczne dlatego MON ich nie kupuje, maskowania z Lubawy sa nieskuteczne to ich MON nie kupuje, Okrety podwodne, chelmy kewlarowe, kamizelki anty oflamkowe, BWPy, samoloty, buty, mundury, Sona, Borsuk....to wszystko jest nieskuteczne....w sumie logiczne a i jeszcze jedno rskiety ppanc i plot, rakiety fo Hpmara... Po vo kupowac nieskuteczne rzeczy
Davien3
poorpoora Rosyjskie systemy są nieskuteczne a i tak je kupuja więc byle tak dalej robili.
[email protected]
Dobre samochód ma jeździć ale nie jeździ ale i tak go kupujesz bo to samochód :)
ALBERTk
Zagłuszarki to badziewie. Potrzebny jest system hard kill do zwalczania dronów.
Chyżwar
Dron pełniący rolę PPK kosztuje mniej więcej tyle, co PPK. Dron pełniący rolę RPG kosztuje mniej więcej tyle, co RPG. Porządne APSy radzą sobie z dronami ale mają ograniczoną pojemność "magazynków". Dlatego nie pisz, że zagłuszarki małej mocy na pojazdach to badziew, ponieważ one z założenia mają załatwiać dronowy badziew. Tak, żeby APS na badziew się nie wypsztykał.
Davien3
Chyzwar dronów pełniacych rolę ppk nie masz prawie wcale. te wszystkie Lancety, Switchblade czy Warmate pełnia role RPG i na pewno nie kosztuja tyle co RPG. Nie ma tez praktycznie ASOP radzacych sobie z dronami, tak jak nie ma ASOP radzących sobie z Top Attack czy EFP No moze poza AMAP-ADS
Chyżwar
Jeżeli chodzi o maskowanie, żaden z pojazdów uczestniczących w tych manewrach nie posiadał należytego. A to podstawa przecież. W przypadku WP rzecz jest dziwna ponieważ Polska jest producentem doskonałego wielozakresowego mobilnego kamuflażu. Na eksport idzie. Do WP już niekoniecznie.
Seb66
Jedno jest pewne!! Dopóki nie ZMIENIMY "snafców" i "fachowców" w MON, w tym w szczególności "nowej" Agencji Uzbrojenia, to w WP absolutnie nigdy n i e będzie żadnych skutecznych systemów antydronowych w dostatecznych ilościach!! Bo jak widać już tylko zakup POJEDYŃCZEGO systemu z APS już.... uspokoił ich "sumienia" (cyt "na stanie WP znajduje się system...) i pozwolił na rozpoczęcie tego co było ich "specjalnością" w IU, czyli niekończących się ....ANALIZ! Ludzie, którzy LATAMI analizowali by do NICZEGO nie doprowdzić NIE przeprowadzą NIGDY żadnej modernizacji technicznej.
Thorgal
+1
Wojtekus
Dziekuje za trafny artykul. To nie byly "cwiczenia" a tylko pokaz pokonywania rzeki. Gdyby to byly prawdziwe cwiczenia organizatorzy zaplanowali by pare niespodzianek takich jak cwiczebne nie uzbrojone drony atakujace przeprawiajacy sie sprzet. Nie przecwiczono obrony, nie podano statystyk, nie wyciagnieto zadnych wnioskow. Wszystko jest ok i super a politycy zadowoleni no i tyle.
Essex
Nie rozumiem jednego, mamy w Polsce firme ktora robi maskowania na seiatowym poziomie, zamowienie na kazdy pojazd bylo by fla niej niezlym wieloletnim zamowieniem zamiast zalosnego maskowania jakimis szmatami....i co? I nic....no sle to nie jest zamowienie za miliardy zielonych ktorym mozna die pochwalic na defiladzie prawda???? Zakup jednego sys antydronowego rozeiazuje sprawe??? A co z dopancerzeniem czolgow, bwp??? Przeciez Leo2PL, Krab czy Rak powinny miec hardkill od raxu, szczegolnie Leo....no ludzie.....a tu nawet na wymiane radiostacji nas nie stac
Lycantrophee
Środek przeciwdziałający ochronie sił brzmi jak coś, co sabotuje własne wojsko, więc nie ma sensu. Jak już to "środek przeciwdziałania do ochrony zgrupowań/sił".