- Wiadomości
- Opinia
Dragon-24: Ochrona przed dronami pilnie do wdrożenia [OPINIA]
Ćwiczenie Dragon-24 pokazało, że polskie czołgi nie są chronione przed atakiem dronów: ani fizycznie, ani elektronicznie. Nie jest przy tym żadnym pocieszeniem, że ta uwaga dotyczy również większości innych rodzajów pojazdów bojowych, i to niestety w całym NATO. Tymczasem na Ukrainie obie walczące strony starają się działać zupełnie inaczej.

Autor. Drone Shield
Zgodnie z oficjalnym komunikatem scenariusz ćwiczeń Dragon-24 miał być inspirowany doświadczeniami i wnioskami z wojny na Ukrainie. Jeżeli więc kolumny pojazdów NATO były przerzucane na wschód, ponieważ może wybuchnąć konflikt zbrojny, to powinny być one przygotowane do tego konfliktu. W rzeczywistości poza pewnym szczegółami związanymi z organizacją przerzutu wojsko potraktowało całą operację Dragon-24 jak jeszcze jeden wyjazd na poligon – z tym że położony kilkaset kilometrów dalej. A zakładano przecież działanie w warunkach jak najbardziej zbliżonych do realnych.
Oczywiście minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że „podsumowanie manewrów będzie możliwe dopiero po ich zakończeniu”. Przed nami jest więc wojskowa analiza tego, co należy zmienić, by przyszłe działania bojowe przyniosły lepsze efekty. Jednak pewne rzeczy były od razu zauważalne, i to zarówno te, które należy pochwalić, jak i te, nad którymi trzeba się wyraźnie zastanowić.

Autor. M.Dura
Dlatego na portalu Defence24.pl już dwa tygodnie temu zwracaliśmy uwagę na te zmiany, które odróżniały ćwiczenia Dragon-24 od manewrów wojskowych prowadzonych w poprzednich latach, w tym również obejmujących forsowanie Wisły. Zauważyliśmy np., że przy organizowaniu przejścia przez rzekę na początku marca 2024 roku skorzystano z bardzo dobrze współdziałających środków przeprawowych dostarczonych z aż czterech państw. Doceniliśmy też, że nie zbudowano stałego mostu, ale skorzystano z zestawów „promowych”. Dzięki dużej szybkości działania i braku stałego miejsca postoju są one bowiem trudniejsze do zniszczenia przez środki napadu powietrznego naprowadzane satelitarnie (GPS, GLONASS).
Zobacz też
Za zasługującą na pochwałę uznaliśmy także samą organizację przeprawy, w czasie której pojazdy wojskowe nie grupowały się na brzegu i nie stanowiły ewentualnego celu dla ataków lotniczych, rakietowych i dronowych. Do brzegu podjeżdżały więc w większości przypadków tylko te czołgi i transportery, które ładowały się na przygotowane dla nich środki przeprawowe. Wskazywaliśmy też na bardzo dobrą współpracę wojska z lokalnymi służbami i władzami cywilnymi podczas całej operacji.

Autor. M.Dura
Z kolei do niedociągnięć zaliczyliśmy przede wszystkim brak „pewnych” elementów wyposażenia pojazdów i systemów zabezpieczenia stosowanych na wojnie na Ukrainie. Do tej krytyki mieliśmy w pewien sposób prawo, ponieważ przerzucane na wschód NATO-wskie jednostki wojskowe powinny być w pełnej gotowości do działań bojowych. W tej dziedzinie na pewno nie były.
Oczywiście bardzo trudno jest oceniać, jak przygotowane do rzeczywistych działań były wszystkie pododdziały, ponieważ ćwiczenia były prowadzone w różnych w częściach Polski. Jednak wojsko trochę ułatwiło dziennikarzom zadanie, a w czasie przeprawy promowej przez Wisłę w okolicy Korzeniowa zorganizowało dla VIP-ów swoisty przegląd sprzętu bojowego biorącego udział w manewrach. W ten sposób w jednym miejscu można było obejrzeć większość typów ćwiczących w Dragonie pojazdów NATO i z pewnej odległości ocenić, co się na nich znajduje.

Autor. M.Dura
Takiej ocenie poddano m.in.: polskie i hiszpańskie czołgi Leopard, francuskie czołgi Leclerc, amerykańskie czołgi Abrams, hiszpańskie bojowe wozy piechoty ASCOD „Pizarro”, niemieckie kołowe transportery opancerzone Boxer, polskie KTO Rosomak, tureckie pojazdy klasy MRAP typu Vuran i litewski lekki pojazd taktyczny JLTV.
Po ich obejrzeniu zauważyliśmy, że na większości z tych pojazdów nie było klatkowych i siatkowych osłon przed dronami, granatami systemu RPG-7 oraz przeciwpancernymi pociskami kierowanymi. Ponadto, jedynie część pojazdów przenosiła zewnętrzne systemy kamuflujące. Co najgorsze, prawdopodobnie na żadnym z wojskowych pojazdów nie było też zamontowanych systemów antydronowych. Zresztą to nie stanowiło dla nas zaskoczenia.

Autor. M.Dura
Domyślając się już wcześniej, jaka będzie sytuacja, zwróciliśmy się do MON z zapytaniem, na ilu polskich pojazdach bojowych biorących udział w ćwiczeniach Steadfast Defender 2024 będą zamontowane antydronowe systemy walki elektronicznej. Z odpowiedzi wynikało jasno, że na żadnym, bowiem Siły Zbrojne RP dopiero analizują możliwość pozyskania systemów antydronowych w wariancie mobilnym dla pojazdów.
„Siły Zbrojne RP posiadają system antydronowy, a obecnie analizujemy możliwość pozyskania systemów w wariancie mobilnym – tj. przystosowanym dla pojazdów bojowych. Przewidujemy, że w ramach Zestawów Rakietowo-Artyleryjskich PILICA+ zostanie pozyskana zdolność do kinetycznego i niekinetycznego zwalczania BSP”.
Komunikat Wydziału Prasowego Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej z dn. 14.02.2024
Co zrobić, by poprawić ochronę pojazdów wojskowych?
Trochę to deprymujące, że dwa lata po wybuchu pełnowymiarowej wojny na Ukrainie, a także pomimo serii filmów, artkułów i komentarzy opublikowanych przez Defence24.pl na ten temat, w Polsce (i najprawdopodobniej w większości krajów NATO) wciąż analizuje się sytuację bez wprowadzania w ramach pilnej potrzeby operacyjnej odpowiednich rozwiązań. Sprawa jest o tyle dziwna, że za wschodnią granicą mamy rzeczywisty „poligon doświadczalny”, w którym sprawdzane są nie tylko najdziwniejsze bezzałogowe systemy zwalczające pojazdy, ale również różne sposoby zabezpieczania się przed nimi.

Autor. M.Dura
Koszty tych zabezpieczeń nie są małe, jednak bez nich żaden pojazd w zasięgu działania dronów FPV nie ma szans na wykonanie zadania i przeżycie. Wojna na Ukrainie pokazała, że dotyczy to również nawet tak dobrze zabezpieczonych czołgów jak Leopard 2 czy Abrams. Same osłony klatkowe oraz systemy kamuflujące nie są problemem, ponieważ istnieją już odpowiednie rozwiązania. Wystarczy więc tylko je wybrać i stosować, w tym również w czasie ćwiczeń. Jednak w czasie pokazu dla VIP-ów tylko jeden pojazd miał takie zabezpieczenia w pełnym zakresie. Tymczasem po to są ćwiczenia, by montując tego rodzaju systemy chroniące można było ocenić, jak zachowują się w czasie transportu, w najtrudniejszych warunkach meteorologicznych oraz podczas realizacji różnych zadań.
Trudno jest np. logicznie wyjaśnić, dlaczego Litwini i Niemcy mogli na swoich pojazdach rozmieszczać osłony maskujące, a polscy żołnierze często nie mieli ich na transporterach KTO Rosomak i moździerzach SMK Rak. Dlaczego hiszpańskie czołgi Leopard były zamaskowane nawet w czasie przeprawy, a polskie Leopardy i francuskie Leclerc już nie? A przecież w czasie zagrożenia nalotem należy jak najszybciej wtopić się w tło, a tego samym malowaniem na kadłubie nie da się skutecznie zrobić. Wiedząc o tym, nawet Amerykanie pokryli wieżę i lufę pokazowego Abramsa kamuflażowym pokryciem. Polacy swojego Abramsa już tak nie zamaskowali.

Autor. M.Dura
Czy wiemy, czego potrzebujemy?
W czasie pokazu dla VIP-ów (podczas przeprawy przez Wisłę 5 marca 2024 r.) najlepiej przygotowanym do rzeczywistych działań wydawał się brytyjski pojazd patrolowy Ridgeback. Miał on bowiem na sobie zarówno prętową ochronę przed granatnikami i PPK, jak i pokrycie kamuflujące. Był to prawdopodobnie również jedyny wóz wyposażonym w indywidualny system walki elektronicznej. Niestety mało kto zwrócił na to uwagę, a już na pewno osoby odpowiedzialne za tablice informacyjne w języku angielskim i polskim umieszczane przed prezentowanym sprzętem wojskowym.

Autor. M.Dura
W przypadku Ridgebacka zaznaczono bowiem po polsku, że jest on wyposażony m.in.: w „sprzęt przeciwdziałający ochronie sił”. I co gorsza, nikt nie zwrócił na to uwagę, nie zadając sobie trudu, by sprawdzić, czym rzeczywiście jest „force protection countermeasures equipement”. Niestety wszyscy ci, którzy po tym zapisie uznaliby, że chodzi o system antydronowy, najprawdopodobniej popełniliby błąd. Tak samo zresztą jak Władimir Putin, który w grudniu 2023 r. chwalił się montowaniem na prawie wszystkich rosyjskich pojazdach opancerzonych „chroniącego przed dronami”, systemu walki elektronicznej „Liesoczek”.
Zobacz też
Tymczasem RB-333P „Liesoczek” jest przeznaczony do zupełnie czego innego. Służy do ochrony pojazdów przed improwizowanymi ładunkami wybuchowymi i minami wyzwalanymi drogą radiową. Niestety na Ridgebacku prezentowanym koło Korzeniewa najprawdopodobniej zamontowane było coś bardzo podobnego. I teraz sobie należy odpowiedzieć na pytanie: czy tego rodzaju system będzie bardziej przydatny w czasie operacji obronnej przy ataku Rosji, niż system antydronowy? Wojna na Ukrainie pokazała, że nie i rosyjskie czołgi z „Liesoczekiem” są wysadzane przez drony FPV tak samo, jak pojazdy bez „Liesoczeka”.
Użycie określenia „sprzęt przeciwdziałający ochronie sił” może oznaczać, że „jakiśtam system walki elektronicznej” zamontowany na Ridgebacku uznano za mało istotny. Oczywiście w Wojsku Polskim jest coraz więcej specjalistów, którzy wiedzą, czym są systemy antydronowe, jak one powinny wyglądać i jak one są ważne. Lecz nie ma to żadnego znaczenia, gdy tego samego nie wiedzą ludzie wyznaczający priorytety zakupowe dla Sił Zbrojnych. I jak się okazało nad Wisłą – nie tylko polskiej. I to właśnie dlatego na żadnym z pojazdów NATO biorących udział w ćwiczeniu Dragon-24 nie było widać indywidualnych systemów antydronowych.

Autor. M.Dura
Jak bronić się przed dronami?
Jak dotąd nie wiadomo, jaki procent rosyjskich pojazdów został zniszczony przez artylerię, a jaki przez miny, przeciwpancerne pociski kierowane, granatniki i drony. Jednak straty są ogromne, ponieważ według źródeł ukraińskich Rosjanie mieli utracić ponad 6700 czołgów, ponad 13 tys. pojazdów opancerzonych i ponad 13 tys. różnego rodzaju samochodów. Za coraz większą liczbę tych strat w ostatnich miesiącach odpowiadają różnego rodzaju drony, którymi Ukraińcy starają się za wszelką cenę uzupełnić braki w amunicji, przede wszystkim artyleryjskiej.
Zobacz też
Dodatkowo, drony okazały się najtańszym środkiem do zwalczania rosyjskich pojazdów. Niestety zorientowali się w tym również Rosjanie, którzy obecnie szkolą na coraz większą skalę swoich operatorów w różnych ośrodkach szkoleniowych, by ich bezzałogowce na froncie dorównywały systemom ukraińskim. Trzeba więc być na to przygotowanym, odpowiednio wyposażając własny sprzęt wojskowy.
O ile z ewentualnym wyposażaniem polskiej armii w proste wielowirnikowce bojowe nie byłoby większego problemu (ponieważ ich produkcję można uruchomić w miarę szybko), to w przypadku systemów antydronowych sytuacja jest o wiele trudniejsza. Gotowego rozwiązania w Polsce po prostu nie ma. Co gorsza, prawdopodobnie długo jeszcze go nie będzie. Nikt z polskiego wojska nie kwapi się bowiem, by dokładnie określić, co jest potrzebne (przez opracowanie wstępnych wymagań taktyczno-technicznych), a także ile tego trzeba będzie kupić.

Autor. M.Dura
Wiedząc o przyszłych potrzebach niektóre firmy samodzielnie zaczęły tworzyć własne, przewoźne systemy antydronowe, ryzykując, że to, co powstanie, nie spodoba się przedstawicielom Sił Zbrojnych RP. Nie wiadomo przecież nawet, czy taka zagłuszarka ma znajdować się wewnątrz pojazdu z wyniesionymi na zewnątrz antenami, czy też zakładamy jedynie łatwo doczepiane i odczepiane wyposażenie. Przykładem takiego próbowania w ciemno są walizkowe neutralizatory dookólne dronów opracowywane w polskich firmach APS i AP Flyer.

Autor. M.Dura
Urządzenia te mają mieć zasięg skutecznego działania około 500 m, lecz jak na razie nie są rozwiązaniami przeznaczonymi do montażu na pojazdach opancerzonych (chociażby poprzez zapewnienie odpowiedniej odporności mechanicznej). Czy można opracować taki sprzęt w Polsce? Można, ale trzeba tego chcieć.
Rosyjskie próby obrony – w większości mało udane
To, jak pojazdowe systemy antydronowe mogłyby wyglądać w wersji bojowej, teoretycznie można zobaczyć na wojnie w Ukrainie, szczególnie po stronie rosyjskiej. Oczywiście z zewnątrz nie można oceniać rzeczywistych możliwości tych urządzeń, ponieważ to, co pokazują foldery reklamowe producentów w Rosji z zasady różni się od tego, co mówią sami żołnierze. Tym bardziej, że te negatywne opinie użytkowników potwierdzają nagrania skutecznych ataków dronów kamikaze również na rosyjskie pojazdy z systemami WRE.
Pomijając już putinowską propagandę z „Liesoczekiem”, warto wspomnieć o szeroko reklamowanym w Rosji rzeczywiście antydronowym systemie przeznaczonym na pojazdy typu „Wołnoriez” (rus. Falochron). Jego znakiem rozpoznawczym jest umieszczana na stropie wieży czołgu charakterystyczna antena w kształcie grzybka oraz… negatywne opinie rosyjskich żołnierzy. Bo oni twierdzą, że to rozwiązanie po prostu nie działa.
1. There have been complaints on Russian Telegram channels that anti-drone devices known as Breakwater (Волнорез) are failing. These are “mushrooms” that mount on the top of tanks.https://t.co/wLyzzEKLt4https://t.co/vaM3RxpLCJ pic.twitter.com/DnpVxonaDj
— DanielR (@DanielR33187703) February 20, 2024
Co ciekawe, system ten nie został opracowany na zlecenie Minoborony, ale oddolnie zaproponowany przez „wolontariuszy” z różnych rosyjskich firm. Pomimo tego był zachwalany, podobno sprawdził się w badaniach. Później był pokazywany na różnych pojazdach wojskowych (m.in. w czasie targów „Armija 2023”). Problem polega na tym, że jest to jeszcze jedno rozwiązanie wprowadzone do rosyjskiej armii, które według służących tam żołnierzy nie spełnia stawianych mu zadań.
I potwierdzili to również sami Ukraińcy, wyjaśniając dodatkowo, skąd wzięła się taka opinia. Po zdobyciu „Wołnorieza” rozebrali go na części pierwsze i doznali technicznego szoku. To, co wyglądało z zewnątrz na pancerną obudowę, grzybkową i przemyślaną pod względem kształtu, okazało się bowiem wykonane z bardzo cienkiego plastiku przymocowanego do podstawy za pomocą śrubek wkręconych w plastykowe słupki (tak jak w produktach komercyjnych, w tym zabawkach).

Autor. t.me/serhii_flash
Pod tą plastykową osłoną znajdowała się antena zamontowana na wspornikach z tworzywa sztucznego, które według Ukraińców są zdecydowanie za słabe do użycia na czołgach, podobnie jak wykonane z tego samego materiału śruby oraz szczeliwo (wzięte prawdopodobnie ze sklepu budowlanego). To również to szczeliwo, a nie odpowiednie uszczelki, mają chronić wnętrze urządzenia przed wilgocią.
Zaskakuje również sam moduł zakłócający, który ma moc około 30 W i mieści się prostokątnej osłonie o długości około 10 cm. Jest to więc najprawdopodobniej doraźnie zakupione na chińskim rysunku rozwiązanie, które według Ukraińców kosztuje nie więcej niż kilkaset dolarów. W podobny sposób Rosjanie zdobyli zresztą zasilacz, który ze względu na swoją prostotę i taniość jest właśnie tym, co najczęściej zawodzi. A już na pewno nie nadaje się na czołgi.

Autor. mil.in.ua
O lekceważeniu jakichkolwiek zasad inżynierskich świadczy jednak brak systemu odprowadzenia ciepła, od którego w elektronicznych urządzeniach nadawczych zależy w ogóle możliwość pracy. Zadziwia także sama antena, która według Ukraińców ma mieć ogromny stożek martwy, dając dronom możliwość ataku bez jakiegokolwiek przeciwdziałania od działającej zagłuszarki.
Dlatego ukraiński specjalista oceniając „Wołnorieza” wysłał informację do Rosjan: „Chłopaki, jestem waszym przeciwnikiem, ale nawet ja się wstydzę tego badziewia :-)”. Jednak wytwórca tego „badziewia” na tym nieźle zarabia dostarczając swój system rosyjskiej armii za koło 4 tys. dolarów za sztukę i wkładając w niego elementy jedynie za nie więcej niż 500 dolarów.
Zachodnie rozwiązania – lepsze, ale nie masowe
„Wołnoriez” dowodzi, że wbrew powszechnej opinii o wyższości rosyjskich systemów walki elektronicznej w przypadku pojazdowych systemów antydronowych kraje zachodnie są daleko z przodu przed Rosjanami. Mają one bowiem już gotowe rozwiązania na wysokim poziomie technicznym, wielopasmowe oraz zapewniające osłonę dookólną (oczywiście po odpowiednim zamontowaniu na pojeździe). Dodatkowo systemy zachodnie tym się różnią od rosyjskich, że są skalowalne.
Można je więc rozbudowywać i tworzyć np. pełnowartościowy system antydronowy z układem wykrywania i ostrzegania oraz różnymi efektorami. U Rosjan pojazdowe zagłuszarki antydronowe są z zasady „włączonymi kuchenkami mikrofalowymi z otwartymi drzwiczkami”, siejącymi dookoła przez cały czas przebywania w strefie walk, dopóki się nie zepsują.

Autor. M.Dura
Dobrym przykładem zachodniego pojazdowego systemu antydronowego jest australijski zakłócacz DroneSentry-X zaprezentowany m.in. na MSPO w Kielcach w 2023 r. Według producenta jest to urządzenie kompatybilne z różnymi pojazdami, kompaktowe, zautomatyzowane, przeznaczone do wykrywania i neutralizowania dronów w kącie 360°. Można więc z łatwością umieścić je na standardowych bagażnikach dachowych pojazdów lub w innych stałych miejscach na maszcie lub wieży.
Sam system wykrywania i zakłócania może być przy tym wykorzystywany zarówno w czasie postoju, jak i w ruchu. Może też zostać zdjęty z pojazdu i wykorzystywany do ochrony obiektów lub zgrupowania wojsk. DroneSentry-X jest zdolny do działania w pełni automatycznie, ale może też zapewnić użytkownikom świadomość sytuacyjną w czasie rzeczywistym poprzez centralny panel sterowania z wyświetlaczem. Dzięki temu panelowi operator może kontrolować, uzyskiwać dostęp i przeglądać dane o aktywności dronów w czasie rzeczywistym na podkładzie mapy elektronicznej.

Autor. M.Dura
DroneSentry-X to również przykład, jak trudno jest znaleźć granicę pomiędzy antydronowym systemem ochrony pojazdu, a przewoźnym systemem antydronowym. Różnica jest ogromna i to przede wszystkim w cenie. Jeżeli bowiem chcemy zabezpieczyć wszystkie pojazdy wojskowe w strefie walk, to trzeba na nich montować tylko to, co jest niezbędne do ich ochrony, co jest tanie oraz co można produkować na dużą skalę. Jednak jak to ma wyglądać w Siłach Zbrojnych niestety na razie nie wiemy.
Dotyczy to również Rosjan i Ukraińców, którzy nie znaleźli jeszcze rozwiązania zabezpieczającego skutecznie ich pojazdy przed atakami dronów kamikaze. Jednak przynajmniej próbują. Dlatego warto pokazywać ich wysiłki, próbując obudzić decydentów w Polsce oraz w NATO i dodać rozpędu pracom, które najprawdopodobniej jeszcze na poważnie się nie zaczęły.

Autor. M.Dura
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]