Reklama

BBN tworzy służbę dyżurną prezydenta

Zastępca szefa BBN Dariusz Gwizdała. Fot. Rafał Lesiecki / Defence24.pl
Zastępca szefa BBN Dariusz Gwizdała. Fot. Rafał Lesiecki / Defence24.pl

W operacyjnej służbie dyżurnej prezydenta, która ma być powołana z początkiem roku, będą pracować „łącznościowcy”. Koszt powołania tej służby zamknie się w kwocie 1,5 mln zł – poinformował wiceszef Biura Bezpieczeństw Narodowego Dariusz Gwizdała.

Mówiąc o operacyjnej służbie dyżurnej prezydenta Gwizdała, który odpowiada za powołanie nowej służby, podkreślił: "To nie będzie żaden nasłuch, żadna służba specjalna, czy wywiad prezydenta. Nigdy nie było takiego pomysłu. Nie ma też takiej możliwości, bo służby specjalne w Polsce są powoływane w drodze ustawy". – To będą łącznościowcy – dodał Gwizdała w rozmowie z PAP. Służba ma być powołana do pracy na rzecz prezydenta w czasie pokoju, kryzysu i wojny.

Według wiceszefa BBN cel powołania nowej służby "jest prosty i podstawowy", czyli jest nim zapewnienie "stałej", "efektywnej" łączności miedzy najważniejszymi instytucjami państwa, a prezydentem. Zapytany, czy obecnie taka łączność funkcjonuje źle, Gwizdała odpowiedział: "Obecnie jest to w inny sposób rozwiązywane".

Jak dodał, teraz w większym stopniu za zapewnienie najważniejszych informacji prezydentowi odpowiadają sami ministrowie: BBN-u i Kancelarii Prezydenta. – Jak był szczyt NATO to siedzieliśmy w BBN 24 godziny na dobę i wszystkie te niezbędne czynności związane z informacjami dostarczanymi do prezydenta obsługiwaliśmy osobami, które nie mają takich zadań przypisanych jako podstawowe. Dla służby dyżurnej będzie to podstawowy obowiązek – wyjaśnił.

Pytany, jakie informacje mają trafiać do służby dyżurnej prezydenta, wiceszef BBN przypomniał, że "każda instytucja typu MON czy MSWiA ma swoje bieżące meldunki dobowe, które już trafiają do BBN-u". Za "przykład hipotetyczny" informacji, która powinna trafić do prezydenta za pośrednictwem służby, Gwizdała podał "porwanie polskich obywateli na morzu" lub "wypadek wojskowego samolotu". – W takim przypadku resorty nie będą musiały szukać dyżurującego pracownika, żeby taką informację przekazać, tylko od razu skierują ją do służby dyżurnej. Ta oceni wagę tej informacji i powiadomi albo szefa BBN-u, albo ministra prezydenckiego, lub - jeśli będzie taka potrzeba - samego prezydenta. Taka będzie rola tej służby, bo jak zdarzy się wypadek lotniczy w wojsku, to prezydent musi być powiadomiony – powiedział.

Zadaniem Gwizdały służba będzie "filtrować" informacje a możliwość bezpośredniego poinformowania prezydenta przez dyżurnych, będzie wykorzystywana tylko "jeśli taka konieczność zaistnieje". Służby nie będą też analizować informacji. – To będzie raczej obróbka w sensie organizacyjnym, ale nie ocena skomplikowanych informacji, bo do tego są w BBN analitycy – dodał.

Nowa służba prezydenta ma być wzorowana na służbach dyżurnych i standardach pracy, które już funkcjonują m.in. w MSWiA, MSZ, MON, a także w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. – Ułatwi to wymianę informacji (...) Czasy, gdy było to robione za pomocą korbki i telefonu, się skończyły. To muszą być profesjonaliści, którzy obsłużą klauzulowany sprzęt – dodał minister.

Służba będzie zapewniać łączność za pośrednictwem systemów jawnych i niejawnych. Ma być prowadzona w sposób ciągły, w systemie zmianowym przez 24 godziny na dobę. Zdaniem Gwizdały wystarczy, gdy w jednym czasie będą na służbie dwie osoby. Będą one przygotowane na szereg okoliczności. – Będą wiedziały kiedy, gdzie i do kogo zadzwonić, lub jak inaczej poinformować, bo czasami dodzwonić się nie da – opowiada Gwizdała.

Dyżurni będą posługiwać się specjalistycznym sprzętem, typu łączność satelitarna, radiowa, czy <<innego>> rodzaju. To muszą być eksperci w tych dziedzinach – powiedział. Zdaniem Gwizdały także znajomość języków obcych będzie ważną kompetencją zatrudnionych dyżurnych. – Chodzi o kontakt z NATO i sojusznikami – dodał.

Zdaniem wiceszefa BBN łączny koszt powołania tej służby nie przekroczy 1,5 mln zł. Gwizdała szacuje, że inwestycje w niezbędny sprzęt i dostosowanie pomieszczeń w siedzibie BBN pod potrzeby nowej służby wyniosą 300-400 tys. zł. Zatrudnienie w służbie dyżurnej ma znaleźć w sumie 10 osób. Koszty osobowe mają pochłonąć rocznie 1,047 mln zł.

BBN przewiduje, że połowę dyżurnych będą stanowić przeszkoleni do obsługi łączności żołnierze w służbie czynnej, którzy zostaną oddelegowani do służby w BBN. Drugą - będą stanowić pracownicy cywilni. W ramach tych etatów pracę mogą dostać doświadczeni praktycy np. byli funkcjonariusze policji lub straży granicznej o potrzebnych kompetencjach. – Wojsko wie, kogo do takiej służby oddelegować, cywilów jeszcze nie mamy wytypowanych – przyznał minister.

Służba ma zacząć funkcjonować od Nowego Roku. W pierwszej kolejności rozpoczną w niej pracę wojskowi. Zdaniem Gwizdały służba może rozpocząć pracę w oparciu o 5-6 osób. Później wolne etaty zostaną uzupełnione.

Źródło:PAP
WIDEO: Czy wojsko zdało egzamin? Rosyjskie drony nad Polską
Reklama

Komentarze (3)

  1. realista

    Po co kolejna struktura?

  2. hh

    1,5 mln zł za kilku kolesi na etatach którzy przekażą prezydentowi informację ? a nie wystarczy oddelegować kilku łączników BBN/Biuro Operacj Terrorystycznych/NCB/Sztab Generalny itp Od czegoś ci ludzie w BBN chyba są.

  3. Rzyt

    Pamiętajcie, że lud bądź masa vel tłuszcza domaga się by prezydent i reszta nierzadu dostała szybkie samochody terenowe-sportowe najlepiej g klasa AMG do szybkiej ewakuacji z naszego kraju... Będziemy was oslaniać

Reklama