Reklama

Geopolityka

Pierwszy zrzut Cichociemnych Spadochroniarzy AK do Polski odbył się w nocy z 15 na 16 lutego 1941 roku. Na zdjęciu żołnierze AK podczas Powstania Warszawskiego Fot.

Operacja Adolphus – pierwszy zrzut Cichociemnych Spadochroniarzy AK

Pierwszego przerzutu lotniczego ekipy cichociemnych oraz zaopatrzenia do Polski dokonano w nocy z 15 na 16 lutego 1941 roku - pisze w artykule dla Defence24.pl Hubert Królikowski.

Koncepcje

Idea zorganizowania odpowiednika współczesnych sił operacji specjalnych dla wspierania działań armii podziemnej przy wykorzystaniu tak lotnictwa, jak i spadochroniarzy, jest związana z dwoma oficerami - saperami: kapitanem inżynierem Janem Górskim i kapitanem inżynierem Maciejem Kalenkiewiczem. Obaj po klęsce wrześniowej znaleźli się w grudniu 1939 r. we Francji. Kapitan Kalenkiewicz, zanim dotarł do Francji, przez ponad dziesięć tygodni walczył w oddziale majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, gdzie pełnił funkcję szefa sztabu i zastępcy dowódcy oddziału. Obaj ci dzielni oficerowie polegli później, jako cichociemni w Polsce. Podpułkownik Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz” zginął 21 sierpnia 1944 r. pod Surkontami w walce z oddziałami Armii Czerwonej. Major Jan Górski „Chomik” został zamęczony przez gestapo po aresztowaniu w Krakowie, również w sierpniu 1944 r.

Po klęsce wrześniowej, na uchodźctwie we Francji nabrała popularności koncepcja tworzenia wojsk powietrznodesantowych. Równolegle z wysiłkami zmierzającymi do nawiązania stałej łączności z krajem przez kurierów i wsparcia podziemia przez specjalnie przygotowanych specjalistów lądujących w okupowanym kraju na spadochronach, dążono też do utworzenia jednostek powietrznodesantowych, które mogłyby szybko i skutecznie wesprzeć powstanie w Polsce.

Działania te były inicjowane w różnych ośrodkach, przez generałów Władysława Sikorskiego, Kazimierza Sosnkowskiego, Michała Tokarzewskiego - Karaszewicza i płk Stefana Roweckiego, których działania miały na celu głównie utrzymanie stałej łączności z krajem. Władysław Sikorski wydał Rozkaz zorganizowania komunikacji lotniczej z Krajem z dn. 28 listopada 1939 r. dla generała Józefa Zająca, dowódcy Lotnictwa. Z drugiej strony o łączności lotniczej myślał również gen. Tokarzewski – Karaszewicz, 14 grudnia 1939 r. wysłał on Meldunek o stanie Służby Zwycięstwu Polski, w którym prosił m.in. o przesyłanie drogą lotniczą z Paryża pomocy finansowej i kurierów dyplomatycznych.

Później zagadnienie wsparcia powstania oraz łączności lotniczej były też omawiane na konferencji w Belgradzie (29 maja – 2 czerwca 1940 r.), gdzie doszło do spotkania Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej w Paryżu z delegatami konspiracji krajowej oraz baz łączności w Budapeszcie i Bukareszcie. Podobne idee były też forsowane przez grupę młodych oficerów nazywaną „chomikami”, „młodoturkami” lub „organizacją”. Grupie tej przewodzili Kalenkiewicz i Górski. Niewątpliwie Kalenkiewicz wyciągnął wnioski płynące z przeżytych walk partyzanckich i przedzierania się przez granice, a później też niemieckich operacji powietrznodesantowych w Norwegii, Belgii i Holandii. Wspólnie ze swoim przyjacielem kapitanem Górskim, opracował on wiele dokumentów dotyczących konieczności ustanowienia łączności lotniczej z krajem i stworzenia oddziałów powietrznodesantowych, których celem byłoby wspieranie przygotowywanego powstania w kraju.

W październiku 1940 r. w Oddziale III Sztabu Naczelnego Wodza utworzono Wydział Studiów i Szkolenia Wojsk Spadochronowych. W oddziale znaleźli się ppłk dypl. Wilhelm Heinrich, ppłk Stefan Olszewski, kpt. Kalenkiewicz, kpt. Górski, kpt. naw. Lucjan Fijuth. W listopadzie 1940 r. w Wydziale przystąpiono do opracowywania zasad organizacji wojsk spadochronowych, definiowania wyposażenia oraz pisania instrukcji oddziałów spadochronowych i desantowych.

W efekcie wszystkich zabiegów z jednej strony budowano jednostkę powietrznodesantową zdolną wesprzeć powstanie w Polsce, z drugiej zaś strony nawiązano łączność lotniczą z krajem i wspierano bieżącą działalność państwa podziemnego oraz przygotowania do powstania. W efekcie tego dwutorowego działania sformowano 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową oraz utworzono system wsparcia dla Związku Walki Zbrojnej (później Armii Krajowej), którego zasadniczym elementem byli cichociemni. 

Cichociemni

W jaki sposób powiodło się zrealizowanie ambitnego planu wsparcia ruchu oporu w okupowanej Polsce przez specjalnie w tym celu przeszkolonych żołnierzy? Stało się to możliwe między innymi dzięki memoriałowi brytyjskich Szefów Sztabu Imperialnego z dnia 25 maja 1940 r, wystosowanemu do rządu brytyjskiego, a dotyczącego planów prowadzenia wojny ekonomicznej i ataków na cele strategiczne i gospodarcze, oddziaływania na morale i wywoływania powstań w krajach podbitych przez Niemcy. W odpowiedzi na ten dokument i aby usprawnić realizację wskazanych w memoriale zadań, powołano do życia w 1940 r. Special Operation Executive (SOE), na której czele stanął dr Hugh Dalton - Minister Wojny Ekonomicznej. SOE była organem koordynującym i organizującym działania dywersyjne, nieregularną walkę, sabotaż i zadania specjalne w krajach okupowanych oraz w państwach Osi. Naturalną w tej sytuacji była nie tylko współpraca z rządami państw okupowanych na emigracji, ale też aktywne wsparcie dla rozwoju ruchów oporu w państwach okupowanych.

Analogiczną tematyką w Sztabie Naczelnego Wodza na uchodźstwie zajmował się utworzony w czerwcu 1940 r. Samodzielny Wydział Krajowy, stanowiący oficjalnie Oddział VI Sztabu Naczelnego Wodza (NW) (przemianowano go później na Oddział Specjalny). Oddział VI przede wszystkim organizował i utrzymywał łączność radiową i kurierską pomiędzy Naczelnym Wodzem a Komendantem Głównym Armii Krajowej. Wydział ten podlegał bezpośrednio Naczelnemu Wodzowi, a z punktu widzenia technicznej współpracy z innymi Oddziałami Sztabu NW podlegał Szefowi Sztabu NW. Wszyscy pracownicy oddziału składali przysięgę na rotę Armii Krajowej. W strukturze Oddziału VI NW wyodrębniono Referat „S” (Specjalny), któremu nadano później rangę wydziału „S”. Zajmował się on przerzutem lotniczym do kraju.

Plany opracowywane przez Komendę Główną (KG) Armii Krajowej i przedłożone Wydziałowi „S” Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza musiały być zaaprobowane przez Polską Sekcję SOE, jak i SOE, oraz brytyjskie ministerstwa lotnictwa i spraw zagranicznych. Dopiero wówczas przedstawiano je Komitetowi Szefów Sztabu Imperialnego i tym samym uzyskiwano wsparcie lotnicze.

Nie można zapominać, że skuteczna pomoc lotnicza wymagała sprawnej łączności radiowej. Udaną komunikację radiową pomiędzy Naczelnym Wodzem w Londynie a Komendą Główną w Warszawie nawiązano od 11 sierpnia 1940 r. za pośrednictwem radiostacji polskiej ambasady w Bukareszcie (do tego celu wykorzystywano też radiostację ambasady w Budapeszcie). Dopiero jednak w grudniu 1940 r. zorganizowano bezpośrednią łączność pomiędzy Naczelnym Wodzem a krajem, do której wykorzystano radiostację “Marta” w Stanmore i radiostację Komendy Głównej w Warszawie. Formalnie polska sieć radiowa była niezależna od ingerencji SOE.

Polacy, jako jedni z pierwszych zastosowali placówki odbiorcze przy zrzutach dywersyjnych i materiałowych. Z naszych doświadczeń korzystali później pracownicy SOE, organizując tego typu akcje w innych krajach. W okresie czterech lat zorganizowano w Polsce blisko 700 placówek odbiorczych.

Przede wszystkim wysyłani byli do kraju wyszkoleni żołnierze, niezbędni do prowadzenia walki z racji na nabyte umiejętności w podstawowych wojskowych rzemiosłach: dywersji, wywiadzie i łączności, oficerowie sztabowi lub wąsko wyspecjalizowani przyszli pracownicy podziemia: fałszerze, specjaliści od wywiadu lotniczego lub morskiego. Wyszkoleni żołnierze byli coraz bardziej poszukiwani w miarę, jak wykruszała się doświadczona kadra konspiracyjna. Z tej grupy skoczków spadochronowych wyznaczano przed odlotem emisariuszy i kurierów wojskowych Sztabu Naczelnego Wodza do Komendy Głównej AK. Przeważnie byli nimi dowódcy ekip spadochronowych.

Drugą grupę stanowili żołnierze mający odegrać istotną rolę w przygotowaniach do planowanego powstania powszechnego i odtwarzania sił zbrojnych w kraju. Zaliczali się do niej lotnicy, sztabowi oficerowie łączności, dowódcy oddziałów, wśród tych ostatnich zwłaszcza oficerowie broni pancernej i przeciwpancernej, najczęściej dodatkowo szkoleni z zakresu dywersji.

Razem z cichociemnymi odlatywali do Polski kurierzy i emisariusze rządu, wysyłani przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych do Delegatury Rządu na Kraj. Określano ich mianem „polityków” lub „kociaków” od nazwiska ministra Stanisława Kota.

Pierwszy raz

Pierwszy zrzut ekipy cichociemnych do Polski miał nastąpić w listopadzie 1940 r., rozpoczęto przygotowania. Termin jednak uległ przesunięciu. Następna data została wyznaczona na 20 grudnia. Zrzutu miano dokonać z dwusilnikowego samolotu Armstrong Whitworth  Whitley w rejonie Włoszczowej. Jednak brytyjski pilot na godzinę przed startem odmówił wykonania lotu z powodu długości trasy przekraczającej o 100 km zasięg samolotu. Termin lotu przesunięto na koniec pierwszej dekady stycznia 1941 r. W samolocie zamierzano zamontować dodatkowe zbiorniki z paliwem.

W końcu, pierwszego przerzutu lotniczego ekipy cichociemnych oraz zaopatrzenia do Polski dokonano w nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. Była to operacja (nosząca kryptonim „Adolphus”) eksperymentalna, po raz pierwszy przerzucono wtedy z Wysp Brytyjskich skoczków spadochronowych do okupowanej Europy kontynentalnej. Skoczyło wówczas 2 cichociemnych (major Stanisław Krzymowski „Kostka”, rotmistrz Józef Zabielski „Żbik”) i jeden kurier ministerstwa spraw wewnętrznych (bombardier Czesław Raczkowski „Orkan”). Do samolotu zabrano też cztery zasobniki z zaopatrzeniem (zawierających radiostację, sprzęt świetlno-sygnalizacyjny, broń i materiały wybuchowe).

W sobotę 15 lutego 1941 r. o godz. 18.20 Flight Lieutenant (kapitan) F. Keast z 419 Eskadry RAF wystartował do Polski samolotem Whitley Z-6473. Wybrano najkrótszą trasę nad holenderskim wybrzeżem, na południe od Berlina, nad Wrocławiem, następnie nad Częstochową do Włoszczowej. Zrzut miał zostać przeprowadzony na placówkę odbiorczą, położoną 8,5 km na południe od Włoszczowej i oddaloną o 2,4 km na zachód od Kobylej Wsi. Ludzie na placówce odbiorczej czekali jednak daremnie od godz. 23.00 do 03.00. Nie usłyszano samolotu, dla którego miano zapalić trzy białe światła ułożone w trójkąt równoramienny z wierzchołkiem skierowanym na wschód.

Na skutek pomyłki nawigacyjnej zrzut nastąpił o godz. 00.30, w odległości 138 km na południowy zachód od planowanego miejsca, koło wsi Dębowiec, 6 km na północny zachód od stacji kolejowej Skoczów, na terenie przyłączonym do Rzeszy.

Samolot wrócił do Anglii po 11 godz. i 45 min. lotu z zapasem paliwa 50 l., co wystarczało na 10 – 15 min. lotu. Załoga po powrocie meldowała, że wyrzuciła skoczków i zasobniki na dziko w rejonie Słomniki – Proszowice, 24 km na północny wschód od Krakowa.

Po skoku, który dla Józefa Zabielskiego nie był zbyt udany (uszkodził staw skokowy i śródstopie), skoczkowie przedostawali się do Generalnej Guberni indywidualnie. Czesław Raczkowski wpadł na granicy. Jego legenda przekonała jednak Niemców, którzy uznali go za przemytnika i skazali na trzymiesięczne więzienie oraz grzywnę, z możliwością jej zamiany na kolejny miesiąc odsiadki. Raczkowskiego przetrzymywano w Wadowicach. Nawiązał kontakt z żołnierzami Batalionów Chłopskich, którzy opłacili grzywnę i pomogli mu kontynuować podróż do Warszawy, dokąd zdołał dotrzeć, podobnie jak jego dwaj współtowarzysze. W ręce Niemców wpadły cztery zrzucone z bombowca zasobniki.

Operacje lotnicze wznowiono w listopadzie tego samego roku i trwały one do początku kwietnia 1942 r. Wykorzystywano już nowocześniejsze samoloty o lepszych osiągach, czterosilnikowe Handley Page Halifax. Wykonano w tym czasie 9 lotów, podczas których zrzucono 40 cichociemnych i 8 kurierów MSW. Następny sezon zrzutów pod kryptonimem „Intonacja” rozpoczęto 1 września 1942 r. i trwał on do końca kwietnia 1943 r. W trakcie 28 lotów do kraju wysłano 106 cichociemnych, 9 kurierów MSW oraz 1 Węgra. Kolejny sezon operacyjny, nazwany „Ripostą” – wtedy to łącznie 36 samolotów przerzuciło do Polski 133 cichociemnych i 10 kurierów - trwał od końca września 1943 do końca lipca 1944 r. Ostatni okres zrzutów pod kryptonimem „Odwet” rozpoczął się 1 sierpnia 1944 r., loty zawieszono 29 grudnia tegoż roku. Ponieważ w znacznej mierze skoncentrowano się wtedy na pomocy Powstaniu Warszawskiemu, to jedynie podczas 7 operacji lotniczych zrzucono 32 cichociemnych, 2 kurierów oraz czteroosobową wojskową misję brytyjską.

W sumie do okupowanej Polski wysłano 317 cichociemnych (jeden skakał dwukrotnie), 29 kurierów MSW, 1 Węgra i 4 Brytyjczyków. Trzech skoczków zginęło śmiercią spadochroniarza, a sześciu – w trakcie przelotu do kraju. Prócz nich na terytorium Francji, Włoch, Jugosławii, Albanii i Grecji zrzucono łącznie 46 polskich spadochroniarzy.

W styczniu 1995 r. na wspólne zimowe ćwiczenia, obejmujące również skoki spadochronowe, żołnierzy GROM-u i 22 Regimentu Special Air Service został zaproszony były żołnierz Armii Krajowej – cichociemny Bronisław Czepczak-Górecki. Wówczas to dowódca GROM-u pułkownik Sławomir Petelicki wystąpił z inicjatywą nadania jednostce imienia cichociemnych. Dowództwo jednostki wystosowało w tej sprawie pismo do Zespołu Historycznego Cichociemnych, skąd otrzymano odpowiedź pozytywną. Zgodnie z decyzją ministra obrony narodowej nr 119/MON z 4 sierpnia 1995 r. podjętą w porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych specjalna jednostka wojskowa GROM otrzymała zaszczytne imię Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej, została też zobowiązana do kontynuowania ich dumnej tradycji. W programie telewizyjnym, emitowanym przez telewizję publiczną, Bronisław Czepczak-Górecki tak skomentował tę decyzję: „Nie widzieliśmy innej Formacji, która odpowiadałaby naszym marzeniom, dążeniom do przekazania imienia i tradycji Cichociemnych”. Kilka lat później, dnia 1 października 1996 r. miała miejsce ceremonia wręczenia sztandaru jednostce GROM. Po raz pierwszy uroczystość taka odbyła się w Pałacu Prezydenckim, gdzie dowódca GROM-u pułkownik Marian Sowiński otrzymał sztandar z rąk prezydenta Rzeczypospolitej Aleksandra Kwaśniewskiego. Szczególnymi i bardzo ważnymi uczestnikami uroczystości byli cichociemni spadochroniarze Armii Krajowej, których zaszczytne imię otrzymał GROM.

Hubert Królikowski

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. Fhs

    Chwała bohaterom.

  2. Ron

    Cześć ich pamięci!

Reklama